Test Nintendo DS Lite
Kto z Was przypuszczał – czytając newsy o powstaniu nowej, odchudzonej wersji Nintendo Dual Screen – że stanie się ona absolutnym bestsellerem? Przecież mówimy „tylko” o nowszej wersji dobrze znanej już konsoli.
Kto z Was przypuszczał – czytając newsy o powstaniu nowej, odchudzonej wersji Nintendo Dual Screen – że stanie się ona absolutnym bestsellerem? Przecież mówimy „tylko” o nowszej wersji dobrze znanej już konsoli. Żadna to rewolucja, zważywszy, że w środku mamy wciąż te same techniczne bebechy pozostające w tyle za przenośnym, technologicznym potworem jakim jest PlayStation Portable. A jednak wyniki sprzedaży mówią same za siebie pokazując, że to najnowsza konsola przenośna Nintendo DS Lite zdobywa serca Japończyków, Amerykanów a teraz również Europejczyków.
Żeby nie być gołosłownym, zaznaczę, że w samej tylko Japonii sprzedaż „lajta” do końca czerwca wynosiła ok. 2,640,000 sztuk przy 921,000 sprzedanych PSP. A liczyć trzeba jeszcze ok. 929,000 sprzedanych starszych DS’ów. Software? Żeby nie zanudzać liczbami, niech do myślenia da Wam, że w pierwszym tygodniu lipca w pierwszej 30-tce najlepszej sprzedających się gier w Japonii na konsole jest 14 tytułów dedykowanych NDS-owi a... zaledwie 3 przynależą do PSP. Przytłaczająca przewaga!
Owszem, od zawsze rynek japoński rządził się własnymi prawami, ale gracze z Ameryki (136,500 osób kupiło odmłodzonego NDS-a w Ameryce w ciągu pierwszych dwóch dni sprzedaży) i Europy (35,000 w ciągu dwóch dni – bez rewelacji, ale jest coraz lepiej) idą w ślad za skośnookimi napędzając jeszcze bardziej sprzedaż konsoli DS Lite. Sprawdźmy, gdzie tkwi ta magia. Panie Kutaragi – z całym dla Pana szacunkiem – patrz Pan i ucz się.
Sukces obu wersji tej konsoli tkwi moim zdaniem w dwóch szczególnych aspektach. Pierwszym z nich jest oczywiście ekran dotykowy, jakże rozwijający ideę sterowania w grach, czyniąc zabawę nie tylko bardziej wciągającą, ale także bardziej intuicyjną i dostępną dla niedzielnych graczy. Kwestia łatwości obsługi gier bezpośrednio łączy się z odpowiednim doborem tytułów, często trafiających w gusta zarówno młodszych, jak i starszych odbiorców. Powiedzcie, czy trzydziestoletni tatuś pamiętający czasy Mario nie wciągnie się w doskonałe New Super Mario Bros (synku, daj tacie, tatuś przejdzie ten poziom... i następny... i jeszcze jeden!!!), a czy ciocia lub mama nie będą razem z dziećmi z przyjemnością rozwiązywać zagadek logicznych w serii Brain Training (absolutna czołówka sprzedaży ostatnich miesięcy w Japonii i USA)? Wszystko to bezstresowo, z szybko ładującymi się grami, bez czekania i z intuicyjnym, prostym sterowaniem „dla każdego”. To właśnie trzaskając z bicza takimi rewelacjami Nintendo zapowiedziało bardziej zgrabną, lżejszą, mniejszą i wyposażoną w lepsze ekrany, konsolę. Nie trzeba było długo czekać na efekt – gracze rzucili się do sklepów wymiatając półki do czysta.
Jedną wymiotłem także ja i teraz nową zabawką się przed Wami pochwalę.