Test myszki Razer Diamondback i Icemata
Ile powinno kosztować stanowisko do komfortowego grania? Czy są powody po temu, by za myszkę dać więcej niż 20 złotych, a za podkładkę ponad 5 złotych? Z pewnością w podejmowaniu takich decyzji pomoże Wam poniższy test.
Jak by na to nie patrzeć i jak nazwa sama wskazuje, z myszką mamy najbardziej intymny kontakt ze wszystkich elementów komputera. A za to, by intymność była jak najpełniejsza, jesteśmy przeważnie skłonni zapłacić zauważalnie więcej, niż wynikałoby to z prostego przeliczenia. Myszka Razer Diamondback, którą otrzymałem do testowania, daje się kupić za 200 złotych, czyli jest mniej więcej 10-krotnie droższa od masowo sprzedawanych myszek optycznych. 10-krotnie od nich lepsza nie jest na pewno, ale czy jest lepsza przynajmniej kilkukrotnie?
Na to pytanie postaram się Wam odpowiedzieć z punktu widzenia prostego użytkownika i prostego gracza, który nie pracuje pod AutoCAD-em, nie bierze udziału w światowych turniejach Counter-Strike’a, niemniej jednak któremu Internet Explorer oraz sieciowe strzelanki nie są obce. Ponadto lubię rzeczy ładne, a taką ta myszka na pewno jest.
Diamondback jest następcą Vipera, myszki ładnej i wygodnej, na której funkcjonowanie cień rzuciła niska jakość układów optycznych, a zwłaszcza nieprzyjemny efekt akceleracji wstecznej, praktycznie uniemożliwiającej przeżycie w grach zręcznościowych. Zresztą rzuciła cień tak głęboki, że wpisawszy w Google’u „akceleracja wsteczna”, jako jedne z pierwszych wyszukanych dokumentów otrzymamy testy Vipera. W zasadzie nazywanie Diamondbacka „następcą” jest ciut na wyrost – to po prostu wersja udoskonalona i pozbawiona niedoróbek poprzedniczki.
Nowa myszka z wyglądu niemal się od starej nie różni. Taka sama przezroczysta obudowa wykonana z wysokiej jakości tworzywa, przeświecające przez nią ciepłe, czerwone światełko, duże, wygodne, „szorstkie” w dotyku klawisze oraz podświetlone, duże kółeczko. Myszka prezentuje się bardzo korzystnie, na romantyczne wieczory z winem, przy świecach jest wymarzona. Całość symetryczna, dobrze leżąca zarówno w prawej jak i w lewej ręce – przy czym ręce raczej niedużej, gdyż i myszka do największych nie należy. Jedynie po obu stronach myszki pojawiły się dodatkowe, dwustronne klawisze, pozwalające o dwie więcej wybrane czynności bez pomocy klawiatury wykonać. Razem z myszką otrzymujemy futerał na nią – miły gadżet, jeśli lubimy swojego gryzonia nosić ze sobą na rozgrywki poza domem.