Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 sierpnia 2009, 09:02

autor: Szymon Liebert

Hearts of Iron III - recenzja gry

Jak podbić Warszawę jednym kliknięciem? Hearts of Iron III ma odpowiedź.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Po wielu zapowiedziach, prezentacjach, wywiadach i beta testach otrzymujemy w końcu pełną wersję Hearts of Iron III, czyli jednego z nielicznych bastionów rozrywki przeznaczonej dla wymagających odbiorców czy raczej pasjonatów rozbudowanych strategii. Oczywiście tytułów tego typu regularnie pojawia się sporo, ale niewiele z nich zyskuje rozgłos i sławę, przeważnie odchodząc w zapomnienie i bawiąc małą grupkę graczy. Inaczej jest z dziełami firmy Paradox Interactive, której udało się trafić do odbiorców bez ograniczania własnej twórczej inwencji. Gdy mówiono o trzecim Hearts of Iron, pojawiały się sugestie, że dzieło spodoba się jeszcze większej grupie graczy, dzięki nowym rozwiązaniom. Rzeczywiście teraz można rozsiąść się w fotelu i obserwować, jak wojna rozgrywa się praktycznie sama. Czyżby więc doszło do zdrady i pójścia na kompromis?

Zanim zaczniemy, warto się zastanowić, którym państwem chcemy grać.

W przypadku Hearts of Iron III nie ma mowy o żadnych ustępstwach. Już na wstępie trzeba zaznaczyć, że jeśli ktoś spodziewa się jednej z najbardziej rozbudowanych oraz czasochłonnych strategii w historii gier, to na pewno nie będzie rozczarowany. Gra przedstawia najpoważniejszy konflikt zbrojny XX wieku i pozwala wpłynąć na jego przebieg w kolejnych latach. Twórcy przygotowali standardowo kilka propozycji dotyczących rozpoczęcia zabawy, chociaż nie są to w żadnym wypadku kampanie czy misje zawierające jasno określone wytyczne. W tej serii to, jakie wykonamy zadania, zależy tylko od nas, więc sami musimy ustalić warunki zwycięstwa albo po prostu grać do utraty tchu (lub niepodległości). O to nietrudno, bo nowe dzieło szwedzkiego dewelopera wymaga jak zwykle ogromnych nakładów czasu i uwagi.

Wcielając się w dane państwo – a do wyboru mamy praktycznie każdy kraj biorący w jakimkolwiek stopniu udział w wojnie – otrzymujemy wpływ na kilka dziedzin. Chociaż możemy ustalić także bardziej cywilne kwestie, to całość skupia się naturalnie na przygotowaniach do konfliktu, rozwoju militarnych technologii, produkowaniu i wykorzystywaniu jednostek oraz inwigilowaniu obcych mocarstw. W każdym z tych elementów dokonano pewnych zmian. Nie przydzielamy teraz konkretnych ekip naukowych do badań, ale „finansujemy” je, rozdzielając punkty przywództwa między cztery równie ważne segmenty (badania, wywiad, dyplomacja, kadra). Nowością w porównaniu z drugą częścią jest możliwość wyznaczania zadań dla wywiadu. Agenci ochoczo udadzą się do wybranego kraju i spróbują zdobyć informacje, zdestabilizować sytuację czy wyeliminować wywiadowczą konkurencję.

Rozmach nowej strategii studia Paradox Interactive robi ogromne wrażenie. Oczywiście możemy wybrać mnóstwo punktów startowych, ale grając np. Etiopią czy innym podupadającym, biednym państwem, zanim wybudujemy pierwszą fabrykę, poczekamy kilkadziesiąt miesięcy czasu gry, podczas których będziemy mogli co najwyżej poczytać książkę. Gra jest, jak widać, realistyczna i nawet największy geniusz przywódczy nie uratuje skrajnych przypadków od marnego losu. Teraz całość jest jeszcze bardziej interesująca, bo produkcja nie trzyma się sztywno chronologii historycznej, jak w poprzednich odsłonach serii. Musimy liczyć się z tym, że wojna może zacząć się szybciej, niż sądziliśmy (bazując na wiedzy podręcznikowej), a jej przebieg będzie zupełnie unikalny oraz zależny od naszych decyzji.

Symulator wojny, a do tego miana pretenduje Hearts of Iron III, nie może obejść się bez rozbudowanego systemu dowodzenia armią. W trzeciej części serii, decydujące znaczenie ma wzrost ilości prowincji, których teraz jest kilkanaście tysięcy. Dla każdej z nich obliczana jest pogoda i kilka innych czynników. Wydaje się może, że to tylko kosmetyka, ale tak naprawdę definiują one wygląd i kształt frontów. Żeby przeprowadzić atak, trzeba teraz obstawić znacznie większą ich ilość. Jednocześnie utrudnia to trochę zabawę, ale i pozwala stosować nowe taktyki (np. nieco łatwiej można się teraz prześlizgnąć). Przeprowadzając operację wojskową, możemy wpływać na strukturę i zachowanie armii, wydawać rozsądną ilość rozkazów, rozbudowywać infrastrukturę obronną czy prowadzić naloty. Jest to skomplikowane, ale z pomocą przychodzi nowy pomysł twórców.

Przykładowo Rosjanie będą na pewno mieli pełne ręce roboty.

Główną nowością w Hearts of Iron III jest sztuczna inteligencja. Może ona w dowolnym momencie przejąć kontrolę nad właściwie każdym aspektem zabawy, co zresztą zostało wykorzystane w scenariuszach przedstawionych przez twórców. W pierwszym z nich wcielamy się w Niemcy będące w przededniu ataku na Polskę, otrzymując dowództwo jedynie nad armią. Oznacza to, że wystarczą właściwie dwa rozkazy i cała operacja odbędzie się bez naszego udziału (pozostanie nam jedynie odbierać informacje o postępach). Wszystko dzięki nowej strukturze jednostek, które teraz można podpiąć pod kwatery, sztaby i konkretnych, nadrzędnych dowódców. Oni natomiast mogą otrzymywać polecenia, np. rozkaz rozpoczęcia błyskawicznego ataku na Warszawę, wykorzystując do tego celu podległe wojska. Stolica Polski może paść pod naporem jednego kliknięcia.

Prowadzenie wojny dzięki sztucznej inteligencji jest tak proste jedynie w teorii. Rzeczywiście poradzi ona sobie doskonale z utrzymaniem zachodniego frontu i rozniesieniem polskich sił w pył, ale w późniejszym etapie rozgrywki lub na wyższych poziomach trudności (polepszających głównie sytuację wrogich państw) jest często nieporadna i działa bez większego zamysłu. Przesadne poleganie na skryptach jest więc ryzykowne i nadal musimy doglądać wielu rzeczy sami. Tutaj Hearts of Iron III pokazuje zarówno swoją siłę, jak i słabość. Gra wciągnie na długie godziny fanów serii, wymieniających się na forach opisami przebiegów swoich kampanii i tworzących modyfikacje. Innych graczy, również lubiących wyzwania strategiczne, może odrzucić lub znudzić. Jest nieco przystępniej, ale to nadal tytuł pokazujący nam znaczenie słowa „determinacja”.

Japończycy natomiast skupią się głównie na flocie.

W przyswojeniu całości gry pomaga nieco nowy interfejs. Hearts of Iron II z perspektywy czasu trochę się postarzało, nawet mimo tego, że przecież nie o grafikę w tej serii chodzi. Nowa stylistyka jest odrobinę mniej kolorowa i przez to może bardziej dojrzała lub poważna (a dla niektórych pewnie bardziej nużąca). Prawie wszystko zostało podane w nieco czytelniejszej formie, dodatkowo wspierającej panoramiczne monitory i wysokie rozdzielczości. Fani marki połapią się bez większych problemów. Początkujący użytkownicy już nie bardzo. Gra potrafi przytłoczyć informacjami, bo operuje często skrótami, pojęciami, ikonkami oraz statystykami, które na początku są po prostu chaotycznym bełkotem. Pomaga tu samouczek i potężne poradniki, ale wciąż zrozumienie nawet podstaw gry wymaga przeczytania wielu stron tekstu.

Hearts of Iron III miało przynieść dodatkowe ożywienie w stricte wizualnym aspekcie zabawy, wprowadzając trójwymiarowy sposób pokazania pola bitwy. Mapa oglądana z dużej odległości jest dwuwymiarowa. Na zbliżeniach zmienia się trochę perspektywa i zamiast charakterystycznych żetonów reprezentujących jednostki pojawiają się trójwymiarowe modele. W zasadzie brzmi to nieźle, ale tak naprawdę ma minusy. Po pierwsze, jednostki w 3D nie prezentują się ładnie i (wesoło drepcząc w miejscu) wyglądają raczej zabawnie. Trudno oczekiwać, że komuś miałyby one zaimponować. Drugą kwestią jest to, że to pozorne rozszerzenie percepcji bardzo ogranicza (o czym zresztą piszą sami twórcy w instrukcji). Na żetonach, które na szczęście można ustawić jako domyślne, znajduje się o wiele więcej informacji i dzięki nim sytuacja jest czytelna.

Wysoki poziom skomplikowania i szczegółowości gry oczywiście oznacza też pokaźną liczbę błędów. Naturalnie twórcy już w dniu premiery opublikowali pierwszą, inauguracyjną łatkę, którą później uzupełnili kolejnym uaktualnieniem. Na mniejsze lub większe wpadki można przymknąć oko, bo w zasadzie to normalna kolej rzeczy i wiemy przynajmniej, że Paradox Interactive nie zostawia fanów na lodzie, pracując nadal nad swoją produkcją. W aktualnej wersji gry czasami jednostki nie reagują tak jak powinny, zdarzają się wyjścia do pulpitu, a niektóre wydarzenia przytrafiają się nawet podczas pauzy. Było kilka krytycznych pomyłek, które zostały już właściwie wyeliminowane, ale tak naprawdę niewiele z nich mogło wpłynąć bardziej na przebieg rozgrywki.

W roli przywódcy Etiopii pozostanie nam natomiast co najwyżej pilnowanie jednego żetonu i powolne osuwanie się w niebyt.

Znacznie bardziej poważnym problemem jest wydajność samej gry. Niestety, czy to ze względu na nowy silnik graficzny, złożoność czy złą optymalizację Hearts of Iron III chodzi naprawdę wolno i wymaga potężnej maszyny. Wystarczy powiedzieć, że na solidnym sprzęcie (Core 2 Quad, 4 GB RAM, GeForce 260) zdarzały się poważne przycięcia, szczególnie przy dużej prędkości upływu czasu. Nie przeszkadzałoby to może, gdyby nie fakt, że także podczas pauzy program zachowuje się dziwnie, a kamera często nawet przy próbie przesunięcia pola widzenia o mały fragment przeskakuje kilkaset kilometrów dalej. Pewnie kolejne łatki poprawią trochę sytuację, ale zabawa na słabszym sprzęcie jest raczej wykluczona. No cóż, chyba nastały takie czasy, że nawet gra wypełniona statystykami, liczbami i tekstami wymaga komputera z przyszłości.

Wygląda na to, że Hearts of Iron III zawodzi zaledwie w dwóch kwestiach. Ma za dużo błędów i chodzi kiepsko nawet na nowym sprzęcie. To na pewno nie przeszkodzi w niczym fanom serii, którzy przywykli już do takich bolączek. Trudno więc nie polecić im gry, będącej naprawdę sporym osiągnięciem i utrzymującej wysoki poziom. Co z innymi graczami? Jeśli ktoś uważa się za prawdziwego stratega, a nie grał jeszcze w żadną grę studia Paradox Interactive, to może niech lepiej zabierze się najpierw za znacznie przystępniejszą i równie przyjemną serię Europa Universalis. No chyba, że chce naprawdę zweryfikować swoje umiejętności, co przy użyciu sztucznej inteligencji może być znacznie łatwiejsze. Kolejna odsłona serii to bowiem znacznie mniej klikania i dłubania w szczegółach, ale nadal sporo myślenia.

Szymon „Hed” Liebert

PLUSY:

  • rozmach, czyli dziesiątki możliwości;
  • uproszczony interfejs i sztuczna inteligencja;
  • dość udane zmiany w mechanice;
  • bardziej przejrzysta oprawa wizualna.

MINUSY:

  • rozmach to także dziesiątki błędów i nadchodzących łatek;
  • nadal niezwykle trudna, jeśli chcemy sprawować kontrolę nad wszystkim;
  • konserwatywni fani niektórych zmian pewnie nie polubią;
  • ogromne wymagania nie tylko umysłowe, ale i sprzętowe.
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?