Call of Duty: Black Ops 6 Recenzja gry
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!
Jeśli jakaś seria gier zmieniła się z biegiem czasu, dostosowując się do tak zwanego „nowoczesnego odbiorcy”, czyli „modern audience”, to z pewnością jest to Call of Duty. Kiedyś opowiadało o prawdziwych wydarzeniach z prawdziwych wojen i pozwalało wcielić się w szeregowego żołnierza. Dziś jest trochę taką parodią wojny – szaloną zabawą halloweenowych przebierańców w „strzelanego”, z własnym uniwersum, które bawi się konwencją, luźno nawiązując do współczesnej historii. I jeśli patrzeć na liczby, na skalę popularności – były to zmiany bardzo dobre.
Najnowsza odsłona Black Ops ma szansę wykręcić jeszcze lepsze wyniki, bo raz, że po raz pierwszy dostępna jest bez ograniczeń w Game Passie, a dwa – po mocno rozczarowującym Modern Warfare 3, skleconym na szybko z darmowego Warzone’a, CoD wraca do formy z pachnącą nowością, kompletną, trzyskładnikową edycją, w której wszystkie elementy przenikają się wzajemnie – i nie brakuje tu odważnych nowości.
A co ważniejsze, są to zmiany konkretne, przemyślane, broniące się tym, że po prostu pasują do CoD-a. Można je polubić albo nie, ale nie sposób narzekać, że słabe, zrobione na kolanie, niepotrzebne. Ja jestem odrobinę rozdarty – bawiłem się dobrze, rozumiem zmiany, doceniam wysiłek włożony w ich przygotowanie, ale fanem raczej nie zostanę. Wciąż wolę restart Modern Warfare z 2019 roku – ten z „zielonymi” misjami i trybem hardcore w noktowizji w multi.
Coś więcej niż celowniczek na szynach
Kampania fabularna rzuca nas od wojennej pożogi…Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard 2024.
Kampania fabularna, traktowana zwykle jako przystawka przed multiplayerem, w końcu ma okazję trafić do szerszej grupy odbiorców dzięki Game Passowi – i chyba też z tego powodu twórcy ze studia Raven się do niej naprawdę przyłożyli. Widać, że wyciągnięto wnioski z poprzedniego Black Ops: Cold War. Zostawiono to, co działało i pasowało do szpiegowskich klimatów, a wyrzucono rzeczy dodane na siłę. Nie mamy już więc kreatora postaci, wyborów moralnych bez żadnego znaczenia i kilku zakończeń, co do których potem nie wiadomo, jakie ma być to kanoniczne. Została za to baza wypadowa naszpikowana sekretami, minigry, misje skradankowe i otwarte oraz ulepszanie postaci perkami niczym w multiku. No i – chyba nieco kontrowersyjne – zombiaki w kampanii (o czym za chwilę).
Generalnie wiele rzeczy w kampanii mi się podobało. To już nie jest prosty celowniczek na szynach od skryptu do skryptu. Fabuła opowiadająca o tajnej organizacji militarnej Panteon, która chce skompromitować CIA i przejąć w niej kontrolę, a Woods, Adler i paru nowych jej przeszkadza, jest całkiem wciągająca. Misje są odpowiednio zróżnicowane: mamy tu epickie momenty i strzelaniny w fantastycznie prezentujących się lokacjach, mamy etapy bez żadnego strzelania, misje skradankowe, momenty, gdy można wybrać sposób działania, jest też namiastka otwartego terenu i oczyszczanie go z wszelkich aktywności. Nie zabrakło także minigier, hakowania, rozmów z ekipą w bazie i sekretów do odkrywania, a wszystko to opatrzone wspaniałą grafiką ze świetnymi cutscenkami i jak zawsze – fantastycznym gunplayem.
Controlowany występ zaskakujących gości
I nie da się ukryć, że kampania mocno zyskuje dzięki paru zwrotom akcji oraz zaskakującym etapom, gdy nowe Call of Duty wprasza się do uniwersum Control studia Remedy albo bije po oczach surrealistyczną psychodelią i pewnym motywem znanym z wielu innych gier. Dzięki temu znaleziono furtkę, by dodać tam zombiaki z osobnego trybu i zrobiono to tak, że fabularnie da się je nawet zaakceptować. Jak dla mnie, dołożono je po to, by gracz miał z kim walczyć, by nie wyszedł z tego symulator chodzenia. Można to było zrobić straszniej, poważniej, ciekawiej, i to bez żadnego, dodatkowego wysiłku, ale nie oszukujmy się – Call of Duty nigdy nie miało ambicji bycia psychologicznym thrillerem do głębokich rozkmin. Proste zombiaki pasują do konwencji popcornowego akcyjniaka i ja to kupuję.
O wiele bardziej nie podobało mi się to, że twórcy szybko zapominają o wielkim twiście w scenariuszu. Ani go nie rozwijają, ani nie objaśniają i pewnie przyjdzie nam czekać do Black Ops 7, by się przekonać, czy mieli jakiś plan. Można się też przyczepić do skradania się, w którym przeciwnicy stają na głowie, by dać nam wolną drogę – idą sobie na spacer, odwracają się, gdy tylko się do nich zbliżymy – już w 8/Outlaws było to zrobione lepiej!
Lata 90. oczami milenialsów
Małym rozczarowaniem jest motyw „Pustynnej burzy” i osadzenia akcji w latach 90. Czuć, że to lata 90. wykreowane dla pokoleń urodzonych po 2000 roku przez ludzi, którzy również urodzili się około roku 2000. Jest „model” Billa Clintona do popatrzenia przez szybkę i Renault Clio z tego okresu – to wszystko. Cała reszta to jedna wielka niedbałość o detale, jak chociażby napędy CD-RW w sklepach w 1991 roku – 6 lat przed ich rzeczywistą premierą.
Nie zawsze trzeba strzelać, ale sam Clinton nie wystarcza, by poczuć klimat lat 90.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard 2024.
A przecież nie oczekiwałem wiele. Przerobione pojazdy i samoloty albo futurystyczne wyposażenie żołnierzy, przez co wojna w Zatoce wygląda jak konflikt z roku 2050, w ogóle mnie nie zdziwiły – wszak to uniwersum CoD-a. Wystarczyłaby jednak choćby licencja na jakąś znaną piosenkę z tego okresu, by zrobić klimat. Jedynie otwarta misja, w której możemy swobodnie hasać po irackiej pustyni w poszukiwaniu pocisków SCUD, dała mi małą namiastkę operacji „Desert Storm” i całkiem sporo frajdy.
Niemniej generalnie Black Ops 6 ma bardzo dobrą kampanię, choć osobiście nie umieściłbym jej na szczycie podium. Tam nadal jest dla mnie Modern Warfare 2019. Cold War z kolei miało lepszy wątek szpiegowski, ale za to nowa historia w Black Ops okazuje się bardziej zaskakująca i dopracowana w różnorodnych mechanikach niezwiązanych ze strzelaniem.
Zombie wraca do trybu hordy
Była przystawka, czas na pierwsze danie, czyli tryb zombie. Po skleconym na szybko potworku z Modern Warfare 3 i misjach na otwartej mapie z darmowego Warzone’a nie ma już śladu. Zombiaki wróciły do domu, czyli do kolejnych rund z falami coraz mocniejszych zgnilaków, w dwóch zupełnie nowych lokacjach: miasteczku Liberty Falls i pogrążonym w mroku nocy Terminusie. Mamy do dyspozycji kioski, power-upy, pułapki, stoły do craftingu i kolejno odblokowywane sektory mapy. Jak zawsze są też wątki fabularne, choć tym razem chyba nieco mniej rozbudowane i nie tak ciekawe jak w poprzednich Black Opsach. Poza tym są ściśle powiązane z historią w Cold War i wymagają jej znajomości, jeśli chce się w nie bardziej zagłębić.
Tryb Zombie to satysfakcjonująca eksterminacja nieumarlaków i łatwe levelowanie broniek.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard 2024.
Zombie w CoD-zie nie straszą, więc o wiele bardziej przypadła mi do gustu miejska mapa, gdzie jest więcej zwykłych lokacji do podziwiania, jak stacja benzynowa, klimatyczny cmentarz z kościołem czy kręgielnia. To forma zabawy, która najlepiej smakuje w kooperacji z ekipą znajomych, niemniej nawet z randomami da się załapać na całkiem udaną rozgrywkę. A jeśli ktoś gra samotnie, wtedy także nie warto unikać paru rund, bo odstrzeliwując hurtowo zombie, da się łatwo i szybko levelować nowe bronie oraz swoją postać pod właściwy multi. Dźwięk celnych headshotów i grupowe eksterminacje całych hord bardziej wybuchowymi zabawkami sprawiają jednak mnóstwo frajdy!
Zbiorowe polerowanie posadzki w multiplayerze
Poruszanie się w multi jest zbyt szybkie, by zdążyć zrobić screenshota z wślizgu.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard 2024.
A na koniec zostaje danie główne, czyli tryb multiplayer, który w Black Ops 6 włącza trzeci bieg i osiąga prędkość hipersoniczną! Serio, czasami miałem wrażenie, że oglądam rozgrywkę w szybkim przewijaniu do przodu. To zasługa nowej formy poruszania się o nazwie omnimovement. Pozwala biec sprintem w każdą stronę, również na boki i do tyłu, oraz robić płynne wślizgi i padnięcia, a nawet zostawać po tym w pozycji leżącej i celować w każdym kierunku, nie wspominając o możliwości włączenia automatycznych „szczupaków” przy różnych przeszkodach terenowych.
W efekcie multi w Black Ops 6 wygląda tak, że część ludzi jeszcze nie ogarnia nowego systemu i biega normalnie, a część co chwilę daje nura we wszystkie strony, co pomaga szybko zniknąć namierzającemu nas przeciwnikowi. Przypomniało mi to czasy Quake’a 3, tylko zamiast rocket jumpów i wysokich skoków jest zbiorowe polerowanie podłogi. Albo się to pokocha i zaakceptuje, albo nie. Na szczęście time to kill wydaje się dobrze dostosowany do nowego poruszania się. Mój refleks już nie jest taki jak kiedyś, ale dość szybko odnalazłem się w nowym systemie i znalazłem swój „flow”.
Mapy w trybie multiplayer są nieco bardziej złożone niż klasyczne “3 tory”.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard 2024.
W mojej opinii to żaden game changer, no chyba że dla osób, które cały rok żyją tylko multiplayerem w CoD-zie i spędzają tam tysiące godzin. Jest ogólnie trochę szybciej i przede wszystkim płynniej wizualnie. Wygląda to bardziej widowiskowo, lepiej i ciekawiej od nieszczęsnego kicania, ale już samo kill ratio wypada tak samo jak w każdym innym Call of Duty – przynajmniej u mnie. I nie zamierzam tu wywoływać dyskusji o wadach i zaletach Skill Based Match Makingu. Zwłaszcza „rzeźnie” na małych mapach 6 na 6 zyskały wyjątkowy urok i nietrudno tam o wślizgowy balet fragów pomiędzy mniej świadomymi „owieczkami”.
Mówiąc o mapach, trzeba zaznaczyć, że dostaliśmy nówki sztuki zamiast recyclingu ze starych odsłon. Z jednej strony widać „napracowanko”, bo nie ma aż tylu „leniwych” layoutów „trzech torów”, tylko jest bardziej wertykalnie i arenowo. Przystopowano również z fetyszem pozamykanych drzwi, których było mnóstwo w Modern Warfare – teraz wszystko podporządkowane jest omnimovementowi. Ale odniosłem też wrażenie, że już kiedyś po tych mapach biegałem – w kwestii pomysłów na miejscówki twórcy są jednak dość zachowawczy i ciągle wałkują to samo.
- różnorodne misje oraz mechaniki w kampanii fabularnej, minigry, sekrety do odkrywania;
- wciągająca fabuła z mocno zaskakującymi etapami;
- świetne udźwiękowienie, bardzo ładna grafika, filmowe cutscenki;
- jak zawsze kapitalna mechanika strzelania;
- tryb zombie ponownie na dedykowanych mapach z hordami;
- omnimovement wnosi trochę świeżości do multiplayera.
- sporadyczne bugi techniczne na PC;
- niewykorzystany motyw ze zwrotem akcji w fabule, brak klimatu lat 90.
- kto wymyślił ten absurdalny launcher i gdzie są osobne ikony do multi i kampanii na pulpicie???
I jeszcze jedna rzecz. Zawsze w recenzjach Call of Duty podkreślałem, że warto właśnie tuż po premierze sprawdzić multiplayer, bo wtedy ma on jeszcze trochę klimatu starć dwóch militarnych oddziałów, jak za dawnych czasów. Cóż… w Black Ops 6 to już nieaktualne. Nie ma jeszcze sezonów, ale operatorzy w drużynie już mogą wyglądać jak zombie czy młode dziewczę w pidżamie, a bijące po oczach kolorami skórki da się odblokować w kampanii fabularnej. Gdy się ten styl i klimat halloweenowej zabawy w strzelanie zaakceptuje, multi zapewni kapitalny gunplay, płynne poruszanie się i idące za tym widowiskowe akcje – w sam raz na odstresowujący relaks po trudnym dniu.
Albo akceptujesz klimat halloweenowej strzelanki, albo nie
Otwarta misja z polowaniem na pociski SCUD to jedyna namiastka operacji Pustynna Burza.Call of Duty: Black Ops 6, Activision Blizzard 2024.
Niezależnie od tego, czy jest się fanem nowych Call of Duty, czy też nie, trzeba przyznać, że Black Ops 6 to solidna odsłona cyklu i udana rehabilitacja po zeszłorocznej katastrofie. Do frustracji doprowadził mnie jedynie launcher, przez który pierwsze uruchomienie gry zabrało mi chyba z 15 minut, poza tym w multi zdarzają się sporadyczne bugi techniczne, takie jak np. rozłączenie z serwerem, a raz zapadłem się pod mapę. Cała reszta to rzecz indywidualnego gustu. Zarówno Modern Warfare 2019, jak i Cold War oceniłem na 8,5 – Black Ops 6 dołącza do tego grona „trzech amigos”, najlepszych CoD-ów na nowym silniku, więc nota zostaje taka sama. Fanów serii zachęcać nie trzeba – już parę dni po premierze widać ludzi z wbitym levelem 50+. Natomiast antyfanom polecam sprawdzić grę w Game Passie – a nuż się miło zaskoczą klimatami z Control i „szczupakami” w multi?