Dead Island 2 Recenzja gry
Recenzja Dead Island 2 - warto było czekać 9 lat
Na Dead Island 2 czekaliśmy długo, ale warto było tyle poczekać. To nieskomplikowana, przeurocza rzeźnia zombie w luźnym stylu filmów akcji, która nie stawia przed moralnymi dylematami, stawia po prostu na dobrą zabawę!
Recenzja powstała na bazie wersji PS5.
Moment – dajcie mi chwilę, żebym przetarł monitor z krwi, bo nie widzę słów, które piszę... Dead Island 2 może się wydawać kolejną grą o zombie i rzecz jasna taką jest, ale dla mnie druga część „Martwej wyspy”, podobnie jak pierwsza, dołącza przede wszystkim do katalogu gier z mocnymi scenami typu gore. Oglądaliśmy to już w różnych odsłonach Mortal Kombat, Soldier of Fortune, stareńkim Carmageddonie czy The Evil Within i dziś widoki tego typu chyba nie robią aż takiego wrażenia, nie wywołują szoku, kontrowersji, choć – paradoksalnie – tu wypadają bardziej realistycznie i przekonująco niż kiedykolwiek.
I w sumie dobrze, bo nieograniczona, totalna rzeź zombiaków na różne sposoby stanowi kwintesencję rozgrywki w Dead Island 2. Może nie jest perfekcyjna w każdym calu, ale na tyle dobrze zrobiona, że sprawia mnóstwo frajdy od początku do końca. Gra jest takim czystym guilty pleasure, jak kiczowate filmy akcji czy horrory klasy B. Fabuła i dialogi kipią od cringe’u, ale zabawa okazuje się przednia i po prostu nie chce się odchodzić od monitora, zwłaszcza grając ze znajomymi w co-opie.
Na dodatek ta krwawa jatka została bardzo ładnie opakowana. Gra wygląda wspaniale, nie wspomaga się żadnymi sztucznymi filtrami i opcjami graficznymi, pogarszającymi tylko obraz, a soundtrack nieraz zaskakuje kapitalnie dobranymi, podkręcającymi rozgrywkę piosenkami. W zasadzie nie czuć, że zapowiedzianemu jeszcze w 2014 roku sequelowi towarzyszyły jakieś turbulencje podczas tak długiego procesu produkcji. Wizyta w piekielnym Los Angeles, zwanym tutaj przewrotnie HELL.A., okazała się miłym tegorocznym zaskoczeniem.
Dead Island – czy muszę znać pierwszą część, by zrozumieć fabułę?
Nie. To zupełnie inne historie, choć dzieją się w tym samym uniwersum. Spotykamy jednego z grywalnych bohaterów „jedynki”, rapera Sama B, ale tutaj pełni on funkcję postaci pobocznej i wspomina nawet, że to nie pierwszy kryzys zombie, jaki ma miejsce na świecie.
Apokalipsa na wesoło
- dobrze zrobiona, niezwykle „miodna” walka z zombiakami za pomocą broni białej i palnej;
- duża różnorodność uzbrojenia oraz przeciwników;
- luźny klimat kiczowatych filmów akcji i horrorów klasy B z paroma pomysłowymi misjami;
- robiące wrażenie proceduralne masakrowanie zombie;
- bardzo ładna oprawa graficzna bez niepotrzebnych filtrów;
- i jeszcze lepsza ścieżka dźwiękowa z piosenkami.
- kiepskie walki z bossami;
- mały chaos w odblokowywaniu misji pobocznych oraz znajdziek;
- powtarzalne zagadki środowiskowe;
- sporadyczne sytuacje przenikania zombie przez obiekty.
W przeciwieństwie do wielu innych tytułów o apokalipsie zombie Dead Island 2 nie próbuje dołować grobowym klimatem i przekonywać, że to ludzie są najgorsi. W Los Angeles wszyscy jeszcze albo trzeźwieją po imprezach, albo starają się wykorzystać inwazję szwendaczy do tworzenia przebojowych filmików i podcastów. Po The Last of Us i Dying Lighcie 2 jest to całkiem miła odmiana. Odniosłem nawet wrażenie, że twórcom niechcący wyszła mała parodia tego pierwszego tytułu, bo moja bohaterka – Dani – mając świadomość swojej odporności na zarazę zombie, sama przemierza opanowane przez nieumarłych miasto, starając się dotrzeć do rządowych placówek, by pomóc jakoś w opracowaniu leku.
Niezależnie od tego, którego z sześciu dostępnych pogromców wybierzecie, będzie to wyprawa w stylu, który zawstydziłby Johna Rambo i Johna Wicka razem wziętych. Mój licznik pokazuje obecnie ponad dwa i pół tysiąca wyeliminowanych zombiaków, a zostało mi jeszcze sporo zadań pobocznych i znajdziek. W trakcie tej podróży przez LA spotykamy kilka całkiem barwnych, zapadających w pamięć postaci i zaliczamy parę „odjechanych” misji, i to tych nieobowiązkowych. Przygotujcie się na powtórkę z D-Day na miniaturowym kawałku plaży w studiu filmowym albo na strącanie kopniakami zombie z mola do oceanu, by zwariowana tiktokerka mogła to nakręcić swoim fonem dla lajków!
Może nie są to składniki wybitnej, wzniosłej fabuły, ale takie właśnie jest Dead Island 2. Nie zapewni wzruszeń, moralnych dylematów, tylko luźną, nieskomplikowaną i jednocześnie bardzo satysfakcjonującą zabawę. Niezbyt spodobał mi się jedynie nieco przekombinowany, słabo zarysowany wątek „Numenów” (aby za wiele nie zdradzać), choć z drugiej strony może to być baza pod jakieś przyszłe fabularne DLC.
Los Angeles wita nas słońcem i niezbyt gościnnymi mieszkańcami.Dead Island 2, Deep Silver / Plaion, 2023
Słoneczne piekło i slayerzy z Beverly Hills
Dużą zaletą gry są również lokacje, jakie przychodzi nam eksplorować. Początkowo można się nabawić klaustrofobii, gdy zwiedzamy podobne do siebie domy i wąskie uliczki Bel-Air oraz Beverly Hills, ale po jakimś czasie trafiamy na promenadę Venice Beach i słynne molo w Santa Monica, gdzie jest trochę więcej przestrzeni. Choć mamy tu wyłącznie kilka zamkniętych map z ekranami ładowania pomiędzy nimi, gra nie robi wrażenia bardzo liniowej dzięki swobodzie wyboru między zadaniami fabularnymi i pobocznymi oraz możliwości powrotu w każde miejsce.
Do tych ponownych odwiedzin zmuszają głównie zadania poboczne. Malkontenci pewnie nazwą to backtrackingiem, ale bliższe prawdy są chyba skojarzenia z elementami metroidvanii, gdyż wiele obiektów i skrytek na mapach okazuje się początkowo niedostępnych. Dopiero powrót do wcześniejszych lokacji (lub nawet kolejne powroty) nie tylko pozwala zajrzeć do poprzednio zablokowanych pomieszczeń, ale i odkryć nowe misje oraz znajdźki.
Z jednej strony jest w tym nieco chaosu i braku konsekwencji, co może czasem przeszkadzać przy chęci wymaksowania gry. Tym bardziej że dotyczy to również poleceń, gdy trzeba coś znaleźć – czasem gra pomaga bardziej, czasem wręcz przeciwnie. Z drugiej dodaje to trochę elementu zaskoczenia i niespodzianki, gdy wracamy na stare śmieci, albo zmusza do większego wysiłku, zamiast podawać wszystko na tacy.
Los Santos jak prawdziwe!
Warto pochwalić twórców za całkiem dokładne odtworzenie wielu znanych miejscówek z Los Angeles. Oglądamy m.in. posterunek policji na plaży w Venice Beach, trzy rosnące obok palmy, słynną siłownię Muscle Beach, gdzie ćwiczyli m.in. Arnold Schwarzenegger i Lou Ferrigno, restaurację Bubba Gump Shrimp Company na molo Santa Monica i niebieskie budki ratowników. Wszystko to wygląda niemal tak jak w realu. Wraz z niezwykle barwną plejadą miejscowych zombie tworzy całkiem przekonujący klimat Los Angeles, znacznie ciekawszy w moim odczuciu niż fikcyjne Banoi z „jedynki”.
Kalifornijski raj dla posiadaczy broni
Dead Island 2 nie jest jednak symulatorem zwiedzania LA, tylko eksterminacji zombiaków – i tutaj gra daje nam ogromną swobodę, zarówno w metodach, jak i środkach walki. Gdy przyzwyczaimy się już do różnych rodzajów młotów, siekier, drągów i mieczy, dostajemy pełen dostęp do broni palnej – od zwykłego pistoletu, przez karabiny i strzelby, aż po snajperki. Broń da się ulepszać, modyfikować i nawet gdy amunicja się kończy a ostrza zużywają, wszystko można naprawić lub uzupełnić dzięki warsztatom, sprzedawcom sprzętu i craftingowi.
To nie jest survival, więc nie ma się co martwić o brak uzbrojenia – zawsze będziecie mieć go sporo pod ręką, a różnorodność stanowi tu kwintesencję zabawy. Karabiny dobrze spisują się, jeśli chodzi o trzymanie na odległość eksplodujących mutantów bądź zombie plujących kwasem. Ciężki młot będzie lepszy do kontrolowania gromady zwykłych szwendaczy, ostry miecz z kolei błyskawicznie odetnie kończyny lub głowę. Są jeszcze bomby, granaty, wabiki, pułapki środowiskowe z ogniem i prądem, tradycyjne wybuchające beczki, a na deser tryb furii, czyli coś w rodzaju oldskulowego szału berserka, w którym bohater może roznieść wszystko wokół gołymi rękami.
Nazwa zmieniona, ale Bucket O’Fish wygląda dokładnie jak prawdziwa restauracja Bubba Gump Shrimp Company na molo w Santa Monica.Dead Island 2, Deep Silver / Plaion, 2023
Każde rozdanie kart wygrywa
Pomimo braku wyboru poziomu trudności gra nie jest totalną łatwizną, gdyż twórcy zastosowali parę standardowych ograniczeń. Mamy tu przede wszystkim elementy looter shootera i znajdowanie skrzyń ze sprzętem o rosnącej mocy i jakości – warto więc dbać o to, by używać broni o najwyższym levelu. W niektórych rejonach mapy, zwłaszcza na początku, spotykamy zombie znacznie przewyższających nasz poziom, co ma jednoznacznie sugerować, by wrócić tam później bardziej rozwiniętą postacią. Nie ma jednak sytuacji, że jest „za łatwo”, bo przeciwnicy skalują się potem do naszego coraz wyższego levelu.
Drzewko umiejętności zastępują tutaj karty z różnymi perkami, zdobywane jako znajdźki lub za wykonywanie zadań. Teoretycznie pozwalają one na różne eksperymenty i tworzenie buildów, ale jest ich tak dużo, że siłą rzeczy część ma znacznie symboliczne. Inne oferują trochę bardziej zauważalne efekty, jak wybór pomiędzy unikiem a blokiem, odzyskiwanie zdrowia przy ciągłych atakach albo dłuższe działanie furii kosztem malejącego zdrowia. Z powodzeniem wystarczyłoby tu zwykłe odblokowywanie kolejnych perków bez opcji wyboru, bo głęboka analiza i dobór kart wiele w rozgrywce nie zmienia. Wyszedł z tego trochę taki „farcryowy” zapychacz, by dodać kolejny element RPG.
Podobnie jest z wyborem pogromców, którzy poza głosem i wyglądem różnią się wartościami staminy, wytrzymałości czy szybkości odnawiania zdrowia. Można tu teoretycznie znaleźć kogoś reprezentującego nasz ulubiony styl rozgrywki, zwłaszcza gdy planujemy wspólne przechodzenie gry w co-opie, jednak parę kresek udających statystyki niewiele mówi na początku, czego tak naprawdę wypada się spodziewać po danym bohaterze, a rozpoczynanie gry kilka razy, by przetestować postać, może być nużące. Szkoda, że twórcy nie przygotowali jakiegoś wstępu pozwalającego lepiej zapoznać się z każdym z pogromców.
Lokacje w grze to nie tylko plaże i wille gwiazd filmowych. W niektórych jest ciasno i plugawo.Dead Island 2, Deep Silver / Plaion, 2023
Najlepszy występ Village (Zombie) People z LA
Najsłabiej w grze wypadły chyba pojedynki z bossami, w których brakuje finezji i pomysłów. Wszystko sprowadza się w nich do ciągłego biegania, by odnowiła się bomba unieruchamiająca na chwilę kolosa albo zapełnił się pasek furii. W dodatku po pokonaniu takiego delikwenta jego nieco osłabiona wersja pojawia się w szeregu zombiaków spotykanych „na mieście”, co umniejsza ich unikalność i wyjątkowość.
Na szczęście już cała menażeria regularnych szwendaczy robi dobre wrażenie. Kogo tam wśród nich nie ma... Żołnierze, policjanci, strażacy, joggerzy, zwykli przechodnie, statyści filmowi, kurierzy z jedzeniem, strojnisie z bankietów, ludzie chudzi, otyli, o różnych stopniach zombiakalnej zgnilizny, czasem z dodatkiem jakiejś trującej bądź eksplodującej niespodzianki. Po prostu cały, mocno przerysowany, ale dość autentyczny przekrój LA village people! Zdarzają się oczywiście jakieś przypadki klonów pojawiających się obok siebie, ale ogólnie skrypt różnorodności działa nieźle.
A całości dopełnia proceduralny system stopniowego „rozkwaszania” zombie zależnie od użytej broni i miejsca trafienia. Walnięcie ciężkim młotem coś im zmiażdży, ostry miecz przetnie ubranie i skórę, potem odetnie kończynę. Mimo że oglądamy ciągle obrzydliwe sceny, to tak naprawdę nie możemy się na nie napatrzeć. Raz, że jest to technicznie naprawdę dobrze wykonane, a dwa – działa tu zapewne odruch zwany w angielskim slangu „rubbernecking”, oznaczający niemożność oderwania wzroku od wypadków czy jakichś okropności. Cokolwiek tu twórcom przyświecało – działa i robi swoje, kiedy z impetem opuszczamy młot na coś, co przed apokalipsą wiozło komuś burgera na rowerze.
Oni raczej nie są fanami ostatniej wersji Słonecznego patrolu.Dead Island 2, Deep Silver / Plaion, 2023
Udana podróż z wyspy na stały ląd
Wyznam, że kompletnie nie czekałem na Dead Island 2. Po tylu latach od pierwszych ogłoszeń oczekiwania jakoś się rozmyły. Nawet przechodząc wcześniej pierwsze etapy do zapowiedzi, pozostawałem nieco sceptyczny, ale pełna wersja kupiła mnie totalnie. Dead Island 2 najzwyczajniej zapewnia mnóstwo prostej radości, frajdy, jak stare, dobre gry singlowe. Mimo że zawarto tu sporo współczesnych mechanik, pokroju craftingu, lootowania, rozwoju postaci, szybkiej podróży, warsztatów czy sprzedawców, nie widać przeładowania zawartością. Wszystko wydaje się przydatne, ze wszystkiego regularnie się korzysta.
Przedłużający się okres produkcji zwykle nie zwiastuje nic dobrego, jednak oprócz paru sporadycznych sytuacji z zapadaniem się zombiaka w otoczenie, grając na PS5, nie natknąłem się na żadne problemy techniczne, które były plagą w pierwszej części. Być może animacje mogłyby być bardziej urozmaicone, wykrywanie kolizji z bronią obuchową lepsze, zadania poboczne mocniej zróżnicowane, ale czy coś z tego istotnie dokucza? Ani trochę! Dead Island 2 nie udaje, że chce być dramatem fabularnym czy epicką grą RPG. To świetna, naszpikowana easter eggami komedia akcji, przy której można odpocząć i się rozerwać, rozrywając hordy zombiaków. Zamiast wracać po raz czwarty do Los Santos, lepiej wparować do piekielnego Los Angeles!
ZASTRZEŻENIE
Przedpremierowy dostęp do gry otrzymaliśmy dzięki uprzejmości firmy PLAION.