Złe filmy ocalone przez świetne zakończenie
Dziś prezentujemy listę dziesięciu nieudanych filmów, których znakomicie poprowadzone zakończenia uratowały przedwczesny niesmak bardzo wielu widzów.
Spis treści
Znacie to uczucie, prawda? Przez większość filmu raczej bawicie się średnio, ale zakończenie zostaje w was na tyle długo (lub oddziałuje tak silnie), że na sam film zaczynamy patrzeć zupełnie inaczej. Zaczyna się okazywać, że może warto było czekać i dać się zaskoczyć niespodziewanym zwrotem akcji albo godnie poprowadzonym finałem. Jeśli wybaczacie kinu w ten sposób, a także dajecie szansę filmowym produkcjom do samego końca, to czym prędzej zapoznajcie się z naszym zestawieniem. No i nie zapominajcie, że czeka was wiele, ale to bardzo wiele spoilerów!
Ucieczka z Los Angeles
- Rok produkcji: 1996
- Reżyser: John Carpenter
- Gatunek: science-fiction
- Gdzie obejrzeć: TV
Zaczynamy klasycznie, czyli od filmu, który dosyć słabo się zestarzał. Mowa tu o Carpenterowskiej Ucieczce z Los Angeles. I nawet jeśli jest ona klasyczna, nie oznacza to, że musi być jakoś bardzo wybitna. Oczywiście, jest to sequel udanej Ucieczki z Nowego Jorku, ale szybko można się przekonać, że to już nie jest to samo. Snake nie zawsze jest „tym samym” Snakiem, tempo nieraz siada, a widz nie do końca czuje, że ogląda produkt godny sequela. Sequela, który powstał z ręki tego samego reżysera! Na ratunek przychodzi nam finał, który można potraktować jako pewien komentarz na nasze społeczeństwo… owładnięte technologią.
W finałowym starciu Snake’owi udaje się wykiwać wszystkich. Wychodzi na jaw że bohater, którego chce zabić prezydent, okazuje się holorogramem. Natomiast rozrabiaka grany przez Kurta Russella, zmęczony nieustannymi bojami na zniszczonej Ziemi, wgrywa wirusa, który doprowadza do dezaktywacji całej technologii na świecie (!). Raczej mało kto spodziewał się takich skrajnych działań od Plisskena. Film kończy się, kiedy Snake mówi „Witamy wśród ludzkości”, co daje nadzieję na lepszy świat; na nowe jutro, w którym ludzie – bez technologii – wreszcie się dogadają. Brzmi dosyć obiecująco, prawda?