Analiza trailera serialu Wiedźmin – Netflix wykłada karty na stół
Karty wreszcie zostały odkryte – mamy pierwszy zwiastun serialu Wiedźmin od Netfliksa. Zapraszamy na szczegółową analizę tego dwuminutowego trailera.
Spis treści
No dobra, chyba jesteśmy „usytasy”. Dwie minuty to zupełnie przyzwoity wynik jak na pierwszy zwiastun. Na szczęście były to dwie minuty obfitujące w różnorodne sceny i smaczki – dlatego możemy zaprosić Was na krótką analizę teaser trailera netflixowego Wiedźmina.
Serial to coś więcej niż opowiadania
Zacznijmy od ogólnego obrazu, który wyłania się z tej zajawki. Od dawna wiemy, że pierwszy sezon serialu zostanie oparty na tomach opowiadań Ostatnie życzenie i Miecz przeznaczenia, od których zaczęła się nasza znajomość z Geraltem z Rivii. Netflix jednak ewidentnie szykuje już grunt pod zekranizowanie wszystkiego, co napisał Andrzej Sapkowski. Widać to chociażby w dużym nacisku, jaki zwiastun kładzie na pokazanie genezy głównych bohaterów, a zwłaszcza Yennefer.
Nakreśleniu szerokiej fabularnej panoramy serialu służy jednak przede wszystkim wyraźne zaznaczenie dwóch motywów, które Sapkowski wprawdzie uwypuklił już w opowiadaniach Miecz przeznaczenia i Coś więcej, ale rozwinął dopiero w „sadze”. Chodzi o zagrożenie dla Królestw Północy ze strony Nilfgaardu oraz o przeznaczenie łączące Geralta z Ciri. Oczywiście oparcie scenariusza na tych wątkach nie stanowi większego zaskoczenia, skoro chociażby na dostępnej od dawna liście płac mieliśmy Vilgefortza. Od razu było wiadomo, że Netflix nie zadowoli się jednym sezonem superprodukcji, która ma potencjał, by powtórzyć sukces Gry o tron. Co najwyżej wypadało zadać sobie pytanie, czy kwestie te zostaną aż tak mocno zaakcentowane już na początku opowieści.
Mniejsze zło w służbie przeznaczenia?
Skoro wiemy, że Nilfgaard i Ciri odegrają istotną rolę w pierwszym sezonie, warto się zastanowić nad integracją poszczególnych utworów z tymi motywami. Zwiastun pokazuje sceny z takich opowiadań jak Wiedźmin, Mniejsze zło, Ostatnie życzenie czy Miecz przeznaczenia, a poznawszy pełną obsadę, upewniamy się, że uwzględnione zostaną też m.in. Okruch lodu, Kraniec świata i Granica możliwości.
Czy Netflix pójdzie tropem twórców niesławnego polskiego serialu i z wszystkich tych utworów zrobi jednolitą papkę, mniej lub bardziej spójną (raczej mniej)? A może po prostu pomiędzy odcinkami rozwijającymi „główny wątek” (Kwestia ceny, Miecz przeznaczenia, Coś więcej) zobaczymy poboczne historie, których nikt nie będzie próbował na siłę powiązać z inwazją na Królestwa Północy i Dzieckiem Niespodzianką? Oby sprawdził się ten drugi scenariusz.
Wiedźmin słowiański czy amerykański?
Bardziej kłopotliwa jest następująca kwestia: czy Lauren S. Hissrich i reszta ekipy nie przesadzą z patosem w Wiedźminie. Trochę do myślenia dają sceny, w których Geralt jest przekonywany, że Ciri będzie „ekstraordynaryjnym” dzieckiem, a młodą Yennefer kusi się wizją „najpotężniejszej kobiety świata”. Poza tym zwróćcie uwagę, że cały trailer ma wysoce dramatyczny ton – jakoś nie zmieściła się w nim ani jedna nutka specyficznego humoru, którym książki Sapkowskiego są tak obficie przesiąknięte.
Oczywiście nie sposób wyrokować o atmosferze całego serialu na podstawie krótkiego zwiastuna, ale pierwsze wrażenie jest cokolwiek... konfundujące. Rozwiały się też raczej złudzenia osób, które liczyły, że obraz będzie tchnął słowiańską swojskością.
O czym będzie pierwszy odcinek?
Wiele wskazuje na to, że w pierwszym odcinku zobaczymy wydarzenia z opowiadania Mniejsze zło. Lauren S. Hissrich w jednym z wywiadów zdradziła, że Freya Allan, zanim dostała rolę Ciri, pierwotnie miała zagrać tylko małą rólkę w pierwszym epizodzie. Chodziło o Marilkę – córeczkę wójta Caldemeyna z miasteczka Blaviken, w którym toczy się akcja rzeczonego utworu. Jeśli od tamtej pory scenariusz nie został gruntownie przemodelowany, wiemy już, czego spodziewać się w pierwszym odcinku. Co oczywiście nie znaczy, że Mniejsze zło będzie jedynym opowiadaniem wykorzystanym w tym epizodzie.