Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 stycznia 2004, 17:38

autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Yager - recenzja gry

Yager to znakomity symulator o zręcznościowym charakterze, przenoszący nas w niezbyt odległą przyszłość, kiedy to ludzkość musi walczyć o wolność. Wszystkie misje wplecione są w niezwykle ciekawą fabułę, pełną przygód, niespodzianek, tajemnic i zdrady.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gier, w których wcielamy się w świetnego wojownika pracującego dla korporacji czy organizacji rządowych było mnóstwo. Wszystkie mają ten sam schemat: specjalista o świetnej reputacji zostaje zdradzony lub wrobiony w zbrodnie, których nie popełnił. Zwierzchnicy zwalniają go, a czasami po prostu chcą go po cichu wyeliminować. Porzucony, z marnym statkiem, resztką pieniędzy i zszarganą reputacją musi wszystko zaczynać od nowa. Zazwyczaj, prędzej czy później, podejmuje się realizacji misji, która przywoła demony z przeszłości, przed jakimi bohater uciekał. Wplątany w sam środek zakulisowej wojny pomiędzy korporacjami musi podjąć decyzję po której stronie stanąć i rozprawić się z tymi, którzy przekreślili lata jego kariery. Ten sam schemat ma miejsca także w Yagerze, najnowszej strzelaninie firmy THQ, mającej ambicje stanąć w jednym rzędzie z takimi hitami jak Elite, Privateer, Aquanox, czy Freelancer. Wydana wyłącznie na nośniku DVD gra ma oferować wstrząsającą i wciągającą fabułę pełną zwrotów akcji, a także wiele godzin pasjonujących pojedynków rodem z najlepszych space-simów. THQ wysoko postawiła poprzeczkę. Efekt końcowy dosyć gorąco został przyjęty na konsolę Xbox, ale czy równie dobrze zostanie odebrany przez pecetowych graczy? Fabuła jest co prawda oklepana, ale banalny okazuje się jedynie początek przygody. Wraz z biegiem akcji historia głównego bohatera nabiera tempa i rumieńców, które przykują gracza na długie godziny do komputera. Pytanie tylko, czy starczy mu ciekawości, aby przetrwać standardowy i przewidywalny początek gry? Jeśli tak, to Yager spełni jego oczekiwania i zaskoczy go nie tylko fabułą, ale także pomysłami na misje, które świetnie wpływają na model grywalności tego tytułu.

Historia przez życie spisana...

Nazywasz się Magnus Tide. Jesteś najemnikiem w świecie, gdzie megakorporacje prowadzą agresywną i zakulisową politykę, której celem jest wyeliminowanie konkurencji. Pracujesz jako jeden z najlepszych pilotów dla Proteus Corporation. Nie masz sobie równych, a twoja reputacja jest postrachem dla wszystkich potencjalnych przeciwników. To właśnie przez nią będziesz miał kłopoty. Jak można przypuszczać rutynowa misja przeradza się w klęskę twojego życia, zaś reputacja legła w gruzach. Po latach lojalności wobec korporacji, Proteus odwraca się od Ciebie i wyrzuca na bruk. Nie chcą cię znać. Zaczynasz wszystko od nowa, spłukany, bez dobrego statku, bez pieniędzy, bez dobrej opinii. Jedyne co ci pozostało, to twoje umiejętności i intuicja, która nieustannie podpowiada ci, że coś w tej misji nie potoczyło się tak jak powinno. Masz wrażenie, że zostałeś wrobiony, że ktoś obmyślił intrygę, celem której było ośmieszenie Magnusa Tide’a i usunięcie go ze sceny. Stało się to w momencie przełomowym, w którym równowaga korporacyjna została zachwiana. Jedyna firma, której przyświecały dobre ideały – Proteus Corporation – właśnie popada w poważne kłopoty. Zakulisowe działania firmy kończą się fiaskiem, interesy przestają przynosić pieniądze. Przyszłość Proteus Corporation jest bardzo mglista. Ale ciebie to nie obchodzi, gdyż zostałeś porzucony i wygnany, a twoje nazwisko zdaje się być w korporacji zakazane do wymawiania. Powoli, lecz systematycznie, odbudowujesz swoją reputację jako najemnik i wolny strzelec.

Rok później, w momencie, w którym wszystko zaczynało się już układać, dostałeś wiadomość, że sprawcy twojego wygnania potrzebują teraz twoich usług. Okazuje się, że kosmiczni piraci atakują, mordują i grabią kolonie korporacji na jej obrzeżach, zaś satelity komunikacyjne systematycznie są niszczone, bądź sabotowane. Komuś zależy na tym, aby centrala korporacji straciła kontrolę i wiedzę na temat tego, co dzieje się w jej koloniach i prowincjach. Intuicja słusznie ci podpowiada, że przyjęcie tego zlecenia od Proteus Corporation w tych niepewnych czasach, to koniec twojej reputacji jako niezależnego najemnika... Ale tylko w ten sposób będziesz miał możliwości, aby oczyścić swoje dobre imię, a także szybko się wzbogacić.

Dlaczego Yager dostępny jest tylko w formacie DVD?

Dla większości dzisiejszych graczy, czasy Amigi są niemalże wspomnieniem na miarę komunizmu panującego w Polsce w latach osiemdziesiątych. Wiedzą, że coś takiego kiedyś istniało, ale są za młodzi, żeby doświadczyć tego na własnej skórze. Starsi gracze z całą pewnością pamiętają czasy, w których gry komputerowe wydawane były na kilku dyskietkach. Istniało wówczas zjawisko zwane „dyskoteką”, polegające na bardzo częstej, przez co irytującej, zmianie dyskietek. Wprowadzenie nośnika CD-ROM rozwiązało ten problem (dotyczył on również pecetów – niektóre gry miały nawet ponad dziesięć dyskietek). Dzisiaj możemy zacząć odnosić wrażenie, że historia zatoczyła koło – pojemność płyt CDR jest zbyt mała, aby producenci mogli na niej pomieścić wszystkie swoje pomysły. Gry wydawane są na dwóch, trzech, a nawet czterech płytach. THQ – wydawca Yagera – podjęła decyzję, aby nie wydawać tego tytułu na kilku płytach CD, tylko na krążku DVD-ROM. Nie jest to pierwszy przypadek podjęcia takiej decyzji – Konami uczyniła podobnie z Metal Gear Solid 2: Substance, a także przy Silent Hill 3. Czy to dobre rozwiązanie? Decyzja należy do graczy. Jeśli ktoś posiada napęd DVD w swoim komputerze – nie ma powodów do narzekania. Inna sprawa jest z graczami, którzy takowego nie posiadają. Osobiście nie poddaję tego żadnej ocenie, zostawiam ją całkowicie wam. Czy sposób wydania gry wyłącznie na DVD-ROM może wpłynąć na ocenę finalną? Jeśli tak, to według własnego uznania odpowiednio zmodyfikujcie ocenę.

Jednak zanim to zrobicie, musicie poznać kilka faktów związanych z konstrukcją techniczną Yagera. Po pierwsze, twórcy gry postanowili stworzyć z tego coś na miarę interaktywnego filmu, tyle że o wiele bardziej rozbudowanego i nie mającego nic wspólnego z grami wydawanymi w połowie lat dziewięćdziesiątych pod takim oznaczeniem. Chodzi tutaj o sam sposób narracji fabuły. Gra przepełniona jest filmowymi przerywnikami, których scenariusz, reżyseria i montaż odgrywają bardzo ważną rolę. Twórcy bardzo się przyłożyli pod tym względem. Wszystkie filmy są stworzone na silniku gry, jakkolwiek nie są one generowane w czasie rzeczywistym. Dlaczego? Silnik Yagera nie jest na tyle doskonały, aby można było tylko na nim przedstawić w pełni fabułę gry. Autorzy musieli ręcznie dopracować i podrasować to, co potrafi sam silnik.

Scenariusze przerywników, to majstersztyk – wszelkie dialogi zostały bardzo starannie napisane, autorzy starali się wszystko utrzymać w filmowym stylu. Uniknięto w ten sposób spłyceń i uogólnień. Wszystko jest dopracowane i wielowarstwowe. Mamy więc wątek główny, którym jest odkrycie, co właściwie dzieje się w strefach kontrolowanych przez Proteus Corporation. Oprócz tego równolegle biegnie wątek odzyskania dobrego imienia przez Magnusa Tide’a, którego przeszłość i przyszłość zdaje się odgrywać kluczową rolę dla korporacji. Czym byłby jednak film, gdyby nie wątek miłosny? Takowy znajdziemy i tutaj – chodzi o wielką miłość Magnusa – Sarah McDavid – operatora komunikacyjnego Proteus Corporation. Tide kochał się w niej od zawsze. Niestety, poprzez swoje zaloty sprowadził na Sarah kłopoty. Kiedy sam popadł w niełaskę, pociągnął za sobą na dno karierę miłości swojego życia. Została ona zdegradowana, przez co straciła lata ciężkiej pracy dla korporacji. Magnus jednak nie poddał się i po roku wygnania Proteus znów chce korzystać z jego usług. Zaś operatorem komunikacyjnym zostaje właśnie Sarah, której serce będzie starał się zdobyć przez całą grę. Historia jego miłości niekoniecznie musi zakończyć się happy endem, ale z pewnością wpłynie na dramatyzm wydarzeń, jakie czekają na gracza w Yagerze. Wszelkie dialogi jakie mają miejsce w przerywnikach filmowych zostały napisane w profesjonalny sposób, jakim poszczycić się mogą największe produkcje hollywoodzkie. Narracja fabuły i jej wizualizacja (o tym za chwilę) dostarczy nam mnóstwa kwadransów przyjemnego oglądania. Ale scenariusz przerywników filmowych to nie wszystko – chociaż tu napracowano się najwięcej. Oprócz nich na rozwój fabuły wpływają także misje, jak i podmisje. Podczas ich wykonywania niejednokrotnie gracz, oprócz skupienia się na walce, będzie musiał słuchać wypowiedzi przyjaciół, jak i nieprzyjaciół. Wypowiadane kwestie wpływają na pogląd gracza na wydarzenia, które już miały miejsce i pozwalają go odpowiednio ukierunkować na te, które dopiero się zdarzą.

Wszystkie przerywniki filmowe są „nakręcone” w hollywoodzkim stylu. Oznacza to, że nie będziemy mieć do czynienia z prostymi kadrami na twarz Magnusa, następnie na jego NPC lub wroga (w zależności od tego, co dzieje się w filmie). Tutaj kamera jest dynamiczna, przemieszcza się, manewruje pomiędzy „aktorami”. Zastosowano mnóstwo trików, jak zbliżenia, oddalenia, focusy, spowolnienia... Wszystko to, czego można się spodziewać po dzisiejszych filmach SF. Pod kątem reżyserii nie można nic zarzucić Yagerowi. Dziwić się można, że producent uznał, że warto aż tak szczegółowo podchodzić do tego tematu. Tym bardziej, że jest on bardzo kosztowny – trzeba pamiętać, że stworzenie nawet kilkunastosekundowej sekwencji zajmuje mnóstwo czasu animatorom, jak i programistom. Tutaj natomiast sekwencje trwają czasami po kilka minut i są „kręcone” na jednym ujęciu. Kosztowało to mnóstwo pieniędzy i pochłonęło sporo czasu w trakcie produkcji Yagera, ale efekt jest powalający. Z pewnością tytuł ten posiada jedne z najbardziej doskonałych reżyserii, jakie miały miejsce w przypadku przerywników filmowych w grach komputerowych.

W ten sposób dochodzimy do sedna sprawy i odpowiedzi na pytanie, dlaczego Yager został wydany wyłącznie na platformie DVD. Przerywniki filmowe są animacjami, ponieważ gdyby były generowane w czasie rzeczywistym, to efekt nie byłby taki... kinowy. Wiąże się to jednak z pewnymi utrudnieniami wydawniczymi. Im przerywnik filmowy jest bardziej dopracowany i bogatszy w szczegóły, a co za tym idzie i dłuższy, tym więcej megabajtów on zajmuje. Animacje mają czasami nawet po kilkadziesiąt megabajtów, a w całej grze jest ich po prostu mnóstwo! To właśnie przez przerywniki filmowe (chociaż nie tylko) Yager mógł zostać wydany tylko i wyłącznie na DVD, w przeciwnym wypadku musiałby zajmować 5, a może nawet i 7 płyt CD, które często trzeba by zmieniać w czytnikach. Sami sobie odpowiedzcie na pytanie, czy nie wpływałoby to irytująco na odbiór Yagera przez graczy?

Ujarzmiając bestię

Jednak sama gra także zajmuje sporo miejsca. Misji jest naprawdę wiele, a każda z nich posiada dodatkowe podmisje, przez co na jednej planszy spędzać będziemy bardzo wiele czasu. Do tego dochodzą zawirowania fabularne, które w większości przypadków przedstawiane będą za pomocą suchych dialogów podczas pilotażu myśliwca Magnusa. Jak jednak wygląda sama mechanika gry? Każdy, kto miał już jakiś kontakt z symulatorami kosmicznymi, nie powinien mieć problemu z klasyfikacją tego tytułu. Tyle tylko, że autorzy bardziej postawili na akcję, zręczność i ferwor walki niż na zaawansowany symulator. Dzięki takiej decyzji nie będziemy musieli sobie zaprzątać głowy skomplikowaną klawiszologią i manewrowaniem na niej w krytycznych sytuacjach. Kontrolę myśliwca Tide’a ograniczono do minimum, przez co gra się szybko, łatwo i przyjemnie. Zasiadając za sterami myśliwca skupić się musimy na sterowaniu, obsłudze broni i celowaniu. Resztą zajmuje się komputer pokładowy.

Chociaż zdawać się to może łatwe w obsłudze, to w rzeczywistości ujarzmianie bestii Magnusa Tide’a zajmie nam trochę czasu. Sterowanie z pozoru odbywa się w sposób standardowy. Myszką sterujemy i obsługujemy działka, za pomocą klawiatury wybieramy rodzaj uzbrojenia, a także wykonujemy dodatkowe manewry myśliwcem. Aby jednak w pełni zapanować nad maszyną, trzeba spędzić trochę czasu na treningu pilotażu, który podczas bitew będzie bardzo przydatny. Jeśli nie będziemy wiedzieć jakie możliwości ma myśliwiec Tide’a, wówczas staniemy się łatwym celem dla naszych oponentów. Kiedy już nauczymy się jak pilotować naszą maszynę, to będziemy gotowi stawiać czoła wszystkiemu temu, co przygotowali dla nas twórcy gry.

Maksymalnie wyczerpująca space-opera

A jest tego sporo! Gracz bardzo szybko zda sobie sprawę jak schematyczne są misje, choć wszystko, co się w nich dzieje jest nieprzewidywalne, wzburzające adrenalinę oraz bardzo wymagające. Oprócz kilku misji znaczna większość jest schematyczna – wszystko zaczyna się od prostego, niemalże rutynowego zadania! Magnus ma coś zlokalizować, coś eskortować, coś przechwycić lub po prostu zniszczyć jakiś obiekt. W międzyczasie pojawia się gama dodatkowych zadań, które trzeba wykonać jeśli chcemy osiągnąć główny cel naszej misji. Problem w tym, że w większości przypadków realizacja zadań dodatkowych doprowadza do eskalacji działań wojennych w sektorze, w którym aktualnie się znajdujemy.

Nagle się okazuje, że poprzez swoje działania sprowadziliśmy flotę nieprzyjaciela, która właśnie zaczyna atak. Jeśli wykonywaliśmy misję w której mieliśmy coś zlokalizować i dostarczyć to do centrum dowodzenia Proteus Corporation, to zmuszeni będziemy przedzierać się przez sam środek piekła, żeby wykonać naszą misję. Niekiedy autorzy utrudnią sprawę dodając nam stresujący i ograniczający możliwości czynnik odliczania czasowego, albo zmuszać nas będą do przedzierania się z jednego na drugi koniec pola bitwy tylko po to, by wykonać jakieś dywersyjne akcje, mające ułatwić zniszczenie wroga przez towarzyszących nam sojuszników. To, co dzieje się na poziomach, bardzo często przekracza i doszczętnie łamie granice wytrzymałości i możliwości. Kiedy już myślimy, że wreszcie udało się nam zrealizować cel misji i będziemy mogli odpocząć po wyczerpującej walce, nagle okazuje się, że wszystko co dotychczas zrobiliśmy było jedynie prologiem do wydarzeń, jakie mają miejsce na danym poziomie. Z jednej strony jest to fascynujące i bardzo wciągające, ale na dłuższą metę jest też męczące. Gracz ma dosyć, chce odpoczynku – chociaż na pięć minut. Ale taki luksus nie jest mu darowany; a wręcz przeciwnie, kiedy czujemy, że nie mamy już siły, Yager wymaga od nas jeszcze więcej niż do tej pory.

Kod gry zawiera element obserwacji postępów gracza w walce. W zależności jakie umiejętności reprezentuje, Yager będzie dopasowywać się do niego. Co to znaczy? Jeśli jesteśmy niezbyt dobrymi pilotami, to gra to wykryje i będzie nam ułatwiać wykonywanie misji poprzez wprowadzanie dodatkowych modyfikatorów do parametrów naszego myśliwca, a także sił nieprzyjaciela jak i jego Sztucznej Inteligencji. Jeśli więc będziemy po prostu „robić swoje po łebkach”, to nigdy nie odkryjemy wszystkich smaczków Yagera. Dlaczego? Otóż dlatego, że nowe bonusy i elementy uatrakcyjniające grywalność (w tym i kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji, które nadają wydarzeniom opowiedzianym w grze jeszcze większego smaczku) wymagają, aby gracz spełniał pewne warunki. Są one obliczane za pomocą algorytmów i jeśli wyniki gracza w pilotażu, walce, celności, itp., itd., przekraczają pewien pułap, wówczas Yager ujawnia przed nim swoje tajemnice. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, dzięki któremu w zależności od tego jak bardzo staramy się być Magnusem Tide’em, dostajemy za to nagrody. Jeśli będziemy dawać z siebie wszystko, to zostaniemy za to nagrodzeni nie tylko ciekawymi wątkami, ale także nowym uzbrojeniem czy nawet nowymi zadaniami, a takich bonusowych podmisji także sporo przygotowano.

Space Opera na powierzchni planety

W przeciwieństwie do klasycznych space oper, Yager nie rozgrywa się w kosmosie. Wszystko dzieje się na jednej, acz zróżnicowanej pod względem ukształtowania terenu, a także typu flory, planecie. Toczyć boje będziemy głównie w okolicach wysp i zbiorników wodnych (większych bądź mniejszych). Trzeba przyznać, że środowisko otwartych przestrzeni w Yagerze robi wielkie wrażenie. Znacznie większe niż w przypadku Halo, wydanego jakiś czas temu na Xboxa, a niedawno na pecety. Tereny są realistycznie ukształtowane i teksturowane, zaś wszelkie budynki i narośle planetarne dodatkowo podnoszą złudzenie realizmu.

Gracz ma wrażenie, że jego myśliwiec przemieszcza się po żyjącej własnym życiem planecie. Często, w wolnych od walki chwilach, będziecie zataczać koła myśliwcem tylko po to, aby pozwiedzać to, co stworzyli dla nas autorzy Yagera. Na szczególną uwagę zasługują plaże i klify, które w połączeniu z taflą oceanu robią piorunujące wrażenie. Do tego wszystkiego warto dodać, że w momentach kryzysowych – czyli bitew – wszystko to miesza się z myśliwcami i okrętami bitewnymi wrogów, a także laserami i rakietami wystrzeliwanymi to przez wrogów, to przez sprzymierzeńców gracza. Chaos i ferwor walki, jaki towarzyszy takim potyczkom, jest niesamowity. Każdy poczuje się jak w prawdziwej strefie wojny, gdzie jeden błąd kosztuje życie własne lub któregoś z sojuszników. Efekty wizualne robią wrażenie. O ile same poziomy są bardzo bogate w szczegóły, o tyle w momencie pojawienia się wielkich okrętów bitewnych i wielu myśliwców wszystko nabiera jeszcze większych rumieńców. Zniszczenie małych stateczków nie jest może piorunujące, ale rozwalenie po ciężkich zmaganiach kilkanaście razy większego okrętu wojennego z pewnością przykuje graczy do monitorów. To już nie proste eksplozje znane z X-Wing vs Tie Fighter, to zaawansowane animacje, które są interaktywne z otoczeniem i jednostkami gracza i komputera. Eksplodujące okręty rozwalają się, a fale uderzeniowe i odłamki wpływają na fizykę lotu, a czasem na istnienie myśliwców znajdujących się w zasięgu ich rażenia. Zbyt bliska odległość może sprawić, że nasz myśliwiec zostanie po prostu zmieciony z powierzchni planety, a my będziemy musieli rozpocząć misję od ostatniego zapisanego stanu gry.

Mayday, Mayday

Yager został w Polsce wydany przez firmę LEM, oczywiście w wersji DVD. Cena wynosi 99 PLN. Biorąc pod uwagę jakość wykonania tej gry, a także wybór spośród dostępnych na rynku space-simów, z całą pewnością jest to tytuł, jaki każdy fan tego gatunku powinien mieć w swojej kolekcji. Szkoda, że tytuł pojawił się w angielskiej wersji językowej. Taka fabuła, sposób jej narracji i dosłownie godziny wypowiadanych dialogów, aż proszą się o chociażby kinową polonizację. Niestety, Yager dostępny jest wyłącznie w angielskiej wersji językowej, co ograniczy radość jego odbioru przez graczy, którzy nie radzą sobie zbyt dobrze z tym językiem. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z dynamiczną grą akcji, pełną jej zwrotów i mnóstwem bardzo ciekawych pomysłów na misje. Grywalność jest gigantyczna, aczkolwiek przy wielkich bitwach dosyć męcząca, chociażby przez swój bardzo wysoki poziom trudności. Chwilami zastanawiałem się, czy głównym celem twórców gry nie było wyprowadzenie gracza z równowagi, poprzez systematyczną i intensyfikującą się w jego ciele frustrację. Yager z całą pewnością jest wyzwaniem – i to zarówno dla fanów space-simów, jak i dla lubiących dynamiczną akcję graczy. Jest także wyzwaniem dla naszych komputerów, gdyż o ile gra „ruszy” już na P3 500 z 256MB Ram i GeForce 3, o tyle gigantyczne, epickie bitwy, których w grze jest sporo, dosłownie „pożerają” bebechy komputerów i wyciskają z ich procesorów i kart graficznych siódme poty. Ale za to jaki jest efekt wizualny, połączony z grywalnością i satysfakcją ukończenia kolejnej pasjonującej bitwy? Olbrzymi! 99PLN za tę grę to bardzo mało, a biorąc pod uwagę ilość godzin jaką się przy niej spędzi, to cena jest bardziej niż satysfakcjonująca. Pod tym kątem z pewnością o wiele bardziej opłaca się kupić Yagera, niż chociażby Maxa Payne’a 2. Dla fanów kosmicznych symulacji jest to pozycja obowiązkowa, reszta niech najpierw zagra w demo, które daje przedsmak tego, co nas czeka pod względem grywalności, a także fabuły. Na koniec dodam tylko, że Duke Nukem i Serious Sam zyskali nowego kolegę w swoim kółku wzajemnej adoracji – Magnus Tide, chociaż chwilami aspiruje do miana bohatera ambitnego, to często wykazuje się charakterystycznym dla powyższych herosów humorem oraz... impotencją intelektualną, która dodaje mu uroku.

Krzysztof „Kokosz” Marcinkiewicz

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.