Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 stycznia 2004, 15:13

autor: Jacek Hałas

World Racing - recenzja gry

Jak sama nazwa wskazuje, ów produkt posiada licencję znanego koncernu samochodowego rodem ze Stuttgartu, dzięki czemu do dyspozycji użytkowników zostało oddanych ponad 120 różnych typów czterokołowców tejże firmy...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie wiem jak Wy, ale ja chciałbym kiedyś stać się szczęśliwym posiadaczem popularnego „Mesia” i to nawet pomimo obiegowej opinii, iż takimi autami jeżdżą panowie w dresach (z obowiązkowymi lampasami po bokach i tonami złota zawieszonymi na szyi!). Zanim jednak to marzenie się spełni, będę zmuszony do posiadania swojego własnego Mercedesa tylko na ekranie komputera. Na szczęście jest ku temu świetna okazja, bo TDK Mediactive wypuścił grę, w której pojazdy spod znaku trójramiennej gwiazdy są w centrum uwagi. Czemu więc nie miałbym jej Wam przybliżyć..., a przy okazji powzdychać trochę do modeli kosztujących po kilkaset tysięcy złotych, albo i więcej.

„Mercedes-Benz World Racing”, bo o nim będzie tu mowa, to gra pod wieloma względami zbliżona do kultowego już „NFS: Porsche Unleashed/2000”. Esencją gry jest zdobywanie kolejnych, coraz droższych modeli koncernu. W przeciwieństwie do hitu EA element ten jednak znacznie uproszczono. Po odpaleniu gry naszym oczom ukazuje się dość ładnie zrealizowane menu główne. Oprócz standardowego multiplayera, mamy również karierę. Aby móc w ogóle zacząć się ścigać, należy skonfigurować postać gracza. Pojedyncze wyścigi oraz treningi są wbudowane w tryb kariery, niestety nie można do nich wejść osobno. Jeśli więc wpadnie jakiś kumpel i będzie chciał sobie pograć, to nie obejdzie się bez żmudnego procesu kreacji. Na szczęście został on dość pomysłowo zrealizowany. Wybieramy imię dla naszej postaci, ale i ustalamy tak drobne szczegóły jak wzór tablic rejestracyjnych, które pojawią się na wozie, wizerunek siedzącego w pojeździe kierowcy czy ulubiony kolor, na który domyślnie będą malowane nowo zdobywane wozy. Dopiero teraz znajdziemy się we właściwym menu głównym. Liczba dostępnych opcji niejednego może początkowo przerazić. Bardzo szybko jednak okazuje się, iż wszystko zostało ukazane niezwykle przejrzyście. Nie ma problemu z odgadnięciem przeznaczenia przycisków.

Na początek warto udać się do specjalnie przygotowanego garażu. To tu będą pojawiały się nowe samochody. Ano właśnie, możecie zapomnieć o jakiejkolwiek gotówce. Samochodów się nie kupuje, pominięto też płacenie za naprawy pojazdu czy jego tuning (on jest ograniczony do obecności marki AMG). Wielka szkoda, bo zdobywanie pojazdów w nagrodę za wygrywanie kolejnych imprez nie sprawia już tak dużej frajdy, jak samodzielne ich kupowanie. Sytuację ratuje ogromny wybór Mercedesów, ale o tym elemencie zabawy opowiem nieco później. Decydując się na jeden z dostępnych wozów, należy wziąć pod uwagę jego parametry. Autorzy gry zdecydowali się na przybliżenie tylko tych najważniejszych: przyspieszenia, prędkości maksymalnej, mocy czy też rodzaju zastosowanego napędu. Dzięki temu szybko można się zorientować, czy dany model nadaje się do kolejnego wyścigu czy też nie. Wybór dodatkowo jest ułatwiony przez trzy paski pojawiające się pod wozem. Ilustrują one podstawowe wartości. Szkoda, że zabrakło możliwości porównywania osiągów wybranych pojazdów.

Po zdecydowaniu się na jeden z dostępnych samochodów wypadałoby skierować się do menu opcji. To właśnie tu ustala się poziom trudności zabawy. To dobrze, że autorzy oddali władzę w ręce graczy. To był chyba jeden z największych minusów „NFS: Porsche” - niektóre misje czy wyścigi dla wielu okazywały się zdecydowanie zbyt trudne, w innych z kolei narzekano na prostotę zabawy. W „MB World Racing” ten problem ograniczono do minimum. Przy pomocy dostępnego suwaka możemy określić czy model jazdy ma skręcić w stronę rozgrywki arcade, czy symulacji. Postęp został pokazany w procentach. Niezwykle istotne są również dwa elektroniczne systemy: ABS oraz ASR. ABS wspomaga hamulce przy zatrzymywaniu się (zapobiega blokowaniu kół), z kolei ASR to przede wszystkim pomoc przy przyspieszaniu i pokonywaniu zakrętów. Szkoda, że zabrakło układu ESP. Niezrozumiałe wydaje się tylko to, że w trakcie wyścigu ABS i ASR mogą być zamontowane do każdego pojazdu, nawet wiekowego już Gullwinga! To lekka przesada. W moim przekonaniu, autorzy powinni utrudnić kierowanie nimi tak, aby każdy mógł odczuć, że opanowanie wiekowej już maszyny nie jest bułką z masłem. Niepotrzebnym dodatkiem jest natomiast ułatwienie polegające na automatycznym hamowaniu pojazdu (na szczęście da się to wyłączyć).

OK, wszystko poustawiane, można startować. Na początek dobrze jest zdecydować się na trening lub pojedynczy wyścig. Wybieramy sobie samochód, trasę (tych na początku nie jest zbyt wiele) i ruszamy. W każdej chwili można również przetestować samochód na jednej z trzech plansz: w mieście, na bezdrożach i torze wyścigowym. Poznanie podstaw gry nie jest jednak aż tak ważne jak w „NFS: Porsche”, a to dlatego, że gra nie stosuje kar za kiepską jazdę. Co więcej, pomimo tego, iż kariera jest na bieżąco zapisywana, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby dany wyścig rozpocząć od nowa (na przykład po jakimś większym wypadku). W „Porsche” było to niemożliwe. Myślę, że jest to dobry krok. Realizm na tym zbytnio nie ucierpiał, a z pewnością niejeden gracz stłumi swoją agresję po kolejnym widowiskowym (i zakończonym spadnięciem na ostatnią lokatę) karambolu. Centralnym punktem kariery są kolejne puchary. Każdy z nich składa się z serii wyścigów. Dzięki przejrzystej liście bez problemu możemy podejrzeć gdzie będziemy się teraz ścigać i na jakich zasadach. Dotyczy to przede wszystkim pogody (są m.in. mgła czy gęsty deszcz) oraz ilości okrążeń (od dwóch do nawet kilkunastu). Gracz nie ma zbyt dużego wpływu na wygląd samego wyścigu. Jedyne co może zrobić, to zrezygnować z jakiejś wyjątkowo niemiłej mu imprezy, przy czym jest to bardzo niewskazane, bo traci się wtedy szansę na zwycięstwo w końcowej klasyfikacji (a więc i przejście do kolejnego pucharu). Warto zaznaczyć, iż tryb ten w żaden sposób nie ogranicza zawodnika co do wyboru auta. Jeśli ktoś lubi wyzwania, to może postawić na najsłabszy model z A-klasy (A 140) i stanąć w szranki z o wiele silniejszymi pojazdami.

Tryb kariery uzupełniany jest przez misje. Jest ich prawie pięćdziesiąt. Oczywiście nie otrzymuje się dostępu do wszystkich jednocześnie. Misje pojawiają się w trakcie rozgrywania pucharów. Każda nowa automatycznie jest wpisywana do kalendarza, przy czym gracz może z niej zrezygnować. Misje, w przeciwieństwie do tradycyjnych wyścigów, rozgrywane są w wyznaczonym wcześniej pojeździe. Nie skłamię chyba mówiąc, iż każda kolejna przynosi coś ciekawego. Generalnie można je jednak podzielić na dwie grupy: wyścigi oraz zaliczanie checkpointów. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu szaleńczy, 10-minutowy sprint do mety za kierownicą jednego z klasyków marki (SL300 Gullwing), a rozgrywany na pokrytej lodem alpejskiej trasie. Wrażenia gwarantowane! Bardzo często trzeba testować jakieś nowe modele, stawać w szranki z teoretycznie lepiej przystosowanymi do danej trasy pojazdami, czy też brać udział w jakichś elitarnych imprezach (np. takiej, w której startują prototypowe bolidy).

Niezwykle istotnym elementem gry jest... doświadczenie! Taaak, ostatnio to bardzo popularny czynnik. W „MB World Racing” jesteśmy oceniani za wszystko: jazdę, stosowanie się do zasad fair-play, bezwypadkowość, poznawanie nowych pojazdów i tras, a nawet widowiskowe poślizgi. Po ukończonym wyścigu gra podaje o ile wzrosły nasze umiejętności, co wyszło nam najlepiej, a o jakich rzeczach powinniśmy pamiętać w kolejnych wyścigach. Muszę przyznać, iż sam pomysł jest świetny, przy czym jakichś drastycznych różnic w zachowaniu kierowcy doświadczonego i żółtodzioba nie zauważyłem. Z pewnością jest to jednak dobra lekcja porządnej jazdy, głównie dlatego, że najbardziej karane są wypadki oraz zajeżdżanie drogi przeciwnikom, czy wręcz wypychanie ich z trasy (a to akurat w „MB World Racing” przychodzi bardzo łatwo :-)).

Nie ukrywam, że liczba aut, którymi może pochwalić się recenzowana gra jest co najmniej zadowalająca. Mamy tu około 130 różnych modeli. Warto wziąć jednak poprawkę na to, iż nie jest to ponad sto kompletnie odmiennych aut. Wiele z nich różni się jedynie zastosowanym silnikiem. Mamy tu więc sprytny chwyt marketingowy. Pomimo tego, że nie można narzekać na wybór, to bardzo szybko okaże się, iż większość osób do kolejnego wyścigu wybierze najmocniejszą wersję reprezentującą daną gamę modeli. Zdecydowany prym wiodą Mercedesy produkowane obecnie. W grze możemy zasiąść za kierownicą każdego z nich. W żadnej innej grze nie spotkałem się jeszcze z możliwością pokierowania małą A-klasą, wersją Coupe (jeden z najtańszych Mercedesów, okrojona C-klasa) czy terenowymi G albo ML. Klasy C i E pojawiają się również w wersjach kombi. Szkoda tylko, że zabrakło najnowszego Mercedesa E-Klasse w takiej odmianie. Najwidoczniej, w momencie gdy projektowano pojazdy, nie było go jeszcze na rynku (w końcu sam sedan ukazał się zaledwie rok temu). Druga grupa pojazdów to drogocenne zabytki (SL280 Pagoda czy 300SL Gullwing). Okazja do ich przetestowania jest więc niebywała, tym bardziej, że dobrze odrestaurowane antyki nierzadko kosztują po kilkaset tysięcy euro! Trzecia grupa to pojazdy wybitnie sportowe oraz prototypy. Z ciekawszych modeli warto wymienić SL73 AMG, C111 Prototype czy W154. Stawkę zamykają bolidy startujące w wyścigach klasy DTM, jeden z najdroższych Mercedesów w historii - CLK GTR oraz wyprodukowany wspólnie z McLarenem SLR.

Oprócz wspomnianej już wcześniej E-Klasse ‘02 T, w grze brakowało mi również kultowego Maybacha oraz przedłużonego modelu A (oznacznik L). Nie można mieć jednak wszystkiego :-) Szkoda natomiast, że w grze nie pojawiły się pojazdy z lat 70-tych czy 80-tych. Z pewnością dodatkowo uatrakcyjniłyby rozgrywkę. No, ale w końcu producenci musieli sobie coś zostawić na drugą część :-)

Tras jest już zdecydowanie mniej, chociaż i tu nie ma zbytnich powodów do narzekań. Autorzy przygotowali kilka plansz (trzeba dodać, że są ogromne!), na których wyrysowali tory. Mamy na przykład pustynię w Nevadzie ze słynną Strefą 51, przepiękne nadmorskie kurorty w Japonii, Meksyk, czy też pokryte lodem Alpy. Od razu trzeba zaznaczyć, iż otoczenie nie jest statyczne. Ba! Obecność dodatkowych elementów niektórych może porządnie zdziwić (i doprowadzić do wypadku spowodowanego rozglądaniem się po okolicy :-)). Świetnym przykładem jest baza w Nevadzie. To właśnie tu dzieje się najwięcej: przelatujące nad trasą statki UFO, helikoptery, ptaki czy wreszcie tajne eksperymentalne myśliwce. Na innych trasach tych elementów jest nieco mniej, ale i tak jest na co popatrzeć. Niestety, autorzy gry nie poświęcili tyle samo uwagi wszystkim trasom. Mnie osobiście szczególnie zraziły odcinki miejskie (City). Z ciekawszych baboli warto wymienić otaczającą miasto wodę, po której można sobie pojeździć, nieruchomych, bitmapowych przechodniów, przez których można przejechać oraz tytanowe lampy i znaki drogowe, na których zatrzyma się nawet dwutonowy Mercedes G-Klasse. Co więcej, pomimo tego, iż mamy do czynienia z ogromną metropolią, to nigdzie nie uraczono nas nawet znikomym ruchem ulicznym! O tyle chociaż dobrze, że z resztą tras nie jest tak źle. Błędy te można więc jakoś przeboleć.

Model jazdy, który zastosowano w „Mercedes-Benz World Racing”, na pierwszy rzut oka (a raczej kierownicy :-)) przypomina „TOCA Race Driver”. Bardzo szybko dochodzi się jednak do wniosku, iż autem steruje się tu znacznie prościej. W szczególności tyczy się to szybszych modeli, jak chociażby prototypowego C112 czy auta klasy DTM. O ile w „TOCE” mocniejsze wozy wymagały już niemałych umiejętności, a gra przy użyciu klawiatury stawała się mordęgą, o tyle w przypadku „World Racing” przez cały czas ma się odczucie pełnej lub przynajmniej przeważającej kontroli nad autem. Z niemal każdego poślizgu można wyjść obronną ręką. Co więcej, pokonywanie zakrętów przy użyciu hamulca ręcznego bardzo szybko zaczyna sprawiać frajdę. Tak naprawdę większość wypadków spowodowana jest nieznajomością trasy, a nie trudnym do opanowania samochodem. Dodatkowym ułatwieniem są pojawiające się u dołu ekranu strzałki. Są one nieocenioną pomocą także wtedy, gdy na danej trasie startowało się już wiele razy. Ogromnie ucieszyła mnie obecność uszkodzeń. Szkoda tylko, że do poziomu takiego „Colina” czy „NFS: Porsche” dużo im jeszcze brakuje. Trzeba jednak jasno powiedzieć - nie warto się rozbijać, bo uszkodzenia wpływają na zachowanie pojazdu na trasie. Szkoda tylko, że wprawny gracz poradzi sobie nawet z solidnie pokiereszowanym autem. Dodatkowym minusem związanym z uszkodzeniami jest ich wygląd. Możecie zapomnieć o odpadających lampach, zderzakach czy drzwiach.

AI komputerowych przeciwników (regulowane w opcjach) stoi na dość niskim poziomie. Pozostałe auta sprawiają wrażenie jak gdyby posuwały się po wyznaczonej wcześniej linii, z której nie mają zamiaru zboczyć. Na szczęście zdarzają im się okazjonalne wpadki. Niektóre są nawet śmieszne. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy podczas jednego z wyścigów minęły mnie dwa jadące pod prąd pojazdy! Mam nadzieję, że tak oczywiste błędy zostaną załatane w jakimś patchu.

„World Racing” działa na zmodyfikowanym silniku „MB Truck Racing”. Muszę przyznać, iż gra wygląda zauważalnie lepiej. W szczególności tyczy się to samych pojazdów. Cieszy to, że zbudowano je z większej liczby polygonów. Dla niektórych dodatkowym atutem może okazać się błyszcząca karoseria. Autorzy gry zadbali nawet o kilka niecodziennych lakierów. Nieco gorzej jest z otoczeniem. O tym, że sprawia ono wrażenie żywego już powiedziałem. Szkoda tylko, że z technicznego punktu widzenia nie prezentuje się ono zbyt dobrze. Niektóre elementy sprawiają wrażenie dodanych na siłę (np. stojące na poboczu pojazdy cywilne). Rażą bitmapowe drzewa i niewyraźne tekstury na bardziej oddalonych obiektach. Ogólnie jednak nie jest tak źle, jak mogłoby się Wam po przeczytaniu tych kilku zdań wydawać. Każda plansza ma swój unikatowy klimacik. Same trasy zostały zrealizowane dość pomysłowo. Nie mogę natomiast wybaczyć stosunkowo wysokich wymagań sprzętowych. U mnie, na GF4 Ti4200, wszystko działało płynnie, ale już posiadacze GeForce’ów 2 będą mieli powody do narzekań. Na plus trzeba natomiast zaliczyć całkiem udany soundtrack. Utwory są dynamiczne. Od razu przypomniały mi się pierwsze odsłony „The Need For Speed”. Szkoda tylko, że jest ich niewiele, przez co dość szybko zaczynają się powtarzać. Nie do końca dopracowano odgłosy silników. Brakuje klekotania diesla, zdarza się też, iż na mocniej obładowanych detalami trasach dźwięk zaczyna się lekko urywać.

Pomimo tych wszystkich niedoróbek „Mercedes-Benz World Racing” jest grą, którą spokojnie mogę polecić. To mógł być godny kontynuator „NFS: Porsche”. Gra z pewnością jest lepsza od najnowszej ścigałki EA (Hot Pursuit 2). TDK odwalił kawał dobrej roboty. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości powstanie sequel, bez natrętnych baboli i z paroma usprawnieniami, o które gra aż się prosi. Do tego czasu polecam zerknąć na recenzowanego racera. Zapewnia co najmniej kilkanaście godzin świetnej zabawy.

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.