Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 kwietnia 2003, 13:32

autor: Jacek Hałas

World of Outlaws: Sprint Cars 2002 - recenzja gry

World of Outlaws: Sprint Cars 2002, to gra wyścigowa opracowana przez zespół developerski ze studia Ratbag, a wydana nakładem korporacji Infogrames. Są to wyścigi niezwykłych 800-konnych pojazdów, które potrafią rozpędzać się do 200km/h na owalnym torze.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od dawien dawna najwięksi znawcy sportu nie mogą rozgryźć jednej rzeczy. Dlaczego niektóre dyscypliny w pewnych krajach są traktowane niczym świętość a w innych zdarza się, że zupełnie nikt o nich nawet nie słyszał? Co w tym takiego jest, że jeden naród potrafi się czymś zachwycać a drugi popatrzy tylko z politowaniem i odwróci się w stronę „swoich” sportów? Motyw ten w szczególności przewija się jeżeli na tapetę weźmiemy Stany Zjednoczone oraz resztę świata z Europą na czele. Amerykanie kochają baseball, u nas kojarzy się on głównie z łysym, ubranym w dresy marginesem społecznym. W Stanach nikt nie potrafi natomiast zrozumieć fenomenu piłki nożnej, która w wielu europejskich krajach jest przecież główną dyscypliną sportową. Dość znaczącą rolę w tych rozważaniach odgrywają amerykańskie serie wyścigów samochodowych. Większość Europejczyków w ogóle nie słyszała o takich terminach jak chociażby NASCAR czy CART. Na szczęście istnieje już spora grupka zapaleńców, która się do nich przekonała. Amerykanie doszli więc do wniosku, iż czas na kolejny krok. Do sklepów trafiła więc gra jeszcze bardziej zakorzeniona w świecie amerykańskich wyścigów – „World of Outlaws: Sprint Cars”.

Ten nieco przydługawy tytuł jest przede wszystkim związany z tym, iż jest to produkcja posiadająca oficjalną licencję federacji organizującej przedstawiane w niej wyścigi. Wspominam o tym już na samym początku nie bez przyczyny. Gry posiadające licencje generalnie można podzielić na dwie grupy: megagniotów, które żerują na sławnych nazwiskach, torach i mniej ważnych szczegółach mogących jedynie zainteresować prawdziwych fanów takiego gatunku oraz produkcji wybitnych lub co najmniej bardzo dobrych, w których niemal wszystko zapięto na ostatni guzik. Recenzowaną grę zaliczę na szczęście do tej drugiej grupy. Ale po kolei...

Czym w ogóle są tytułowe wyścigi Sprint Cars? Ciężko jest jednoznacznie stwierdzić. Najprościej mówiąc: są to zawody szutrowe, w których „pozbierano” najlepsze elementy z innych popularnych serii. I tak wyścigi po krótkich owalach to jawne nawiązanie chociażby do serii NASCAR, sam pomysł wyścigów po szutrze i konieczność nieustannego grzebania w ustawieniach podwozia, czułości kierownicy czy przełożeń skrzyni biegów przywodzi na myśl klasyczne rajdy samochodowe a model zachowania pojazdu polegający na jeździe „bokiem” i jak najszybszym wychodzeniu z zakrętu przypomina mi... żużel! Nie dziwcie się. Kto wie, może i ten element tu nawet dominuje. W końcu owale są dość krótkie tak więc jedyna szansa na wyprzedzanie to odpowiednie wejście i wyjście z zakrętu, tory są zamknięte i dość ciasne przez co należy uważać na bandy a zbytnie ścięcie danego zakrętu połączone z wjechaniem na centralną wysepkę grozi dyskwalifikację lub nie zaliczeniem okrążenia. Prawda, że podobne :-) ? No, zapomniałem o jednym „drobnym” szczególe. Pojazdy, które pojawiają się w „Sprint Cars” nie przypominają zupełnie niczego z czym dotychczas miłośnicy ścigałek mieli do czynienia (o ich wyglądzie więcej powiem trochę dalej), na dodatek zaopatrzone są w 700-800 konne silniki a ich prędkości nierzadko przekraczają 200km/h! Musicie przyznać, że w porównaniu z takim żużlem śmiało można stwierdzić, iż jest to sport dla niezwykle odważnych szaleńców :-)

Po uruchomieniu gry naszym oczom ukazuje się dość przyzwoicie zrealizowane intro. Wykonano je zgodnie z obowiązującym trendem a więc są to krótkie acz treściwe urywki pokazujące fragmenty prawdziwych imprez z udziałem pojazdów klasy Sprint Cars. Następnie lądujemy w menu głównym. Jeszcze przed przystąpieniem do właściwego ścigania się dobrze by było zmienić ustawienia realizmu oraz panujących zasad do własnych upodobań. Można regulować między innymi stopniem realizmu uszkodzeń (do wyboru żadne, arcade’owe lub takie jak w prawdziwych wyścigach). Równie ważne jest dostosowanie panujących na torze reguł, można na przykład wyłączyć denerwujące żółte flagi, które pojawiają się gdy tylko na torze dojdzie do kraksy (wyścig kontynuowany jest dopiero po kilku okrążeniach, gdy wszystkie zniszczone pojazdy zostaną usunięte z toru).

Następny wybór to tryb gry. Mamy do wyboru trzy rodzaje zabawy: Arcade, Career oraz Multiplayer. Zacznę od tego pierwszego. Po wybraniu wspomnianego menu możemy odbyć pojedynczy trening czasowy, wziąć udział w jednej wybranych eliminacji bądź też rozpocząć pełen sezon mistrzostw. W zależności od dokonanego wyboru menu są oczywiście zupełnie odmienne aczkolwiek pozostaje kilka czynników wspólnych. Na początek wybieramy poziom trudności (trzystopniowy). Kolejna decyzja dotyczy samochodu, na którym przyjdzie się ścigać. Wybór pojazdu jest równoznaczny z kierowcą, który w prawdziwych zawodach Sprint Cars w nim właśnie startuje. Oczywiście wszystkie lepsze maszyny są początkowo niedostępne i dopiero zwycięstwa w mistrzostwach stopniowo je odblokowują. W sytuacji gdy wybrany zostanie pojedynczy start ustalamy jeszcze tor, na którym mamy zamiar się ścigać. Podobnie jak w przypadku samochodów, początkowo dostępnych jest ich tylko kilka. Odblokowujemy je biorąc udział w karierze. Przy okazji warto by było powiedzieć jak wygląda taki pojedynczy wyścig sezonu. Na początek jest to nieobowiązkowy trening (Practice). Jego rola w Arcade jest praktycznie znikoma, natomiast w karierze, gdy trzeba zadbać o odpowiednie ustawienia wozu, jest już obowiązkowy. Dalej mamy pierwszą kwalifikację. Polega ona na przejechaniu trzech okrążeń. Pod uwagę brany jest najlepszy osiągnięty czas. Od tego miejsca zaczynają się zmiany. Musimy odbyć dwie serie kwalifikacji i to już z przeciwnikami. Zajęte miejsca przekładają się na pozycję we właściwym wyścigu. Oczywiście w samych kwalifikacjach startuje znacznie więcej kierowców (ponad dwudziestu, do wyścigu kwalifikuje się szesnastu) i może się zdarzyć tak, że marna postawa gracza wykluczy go z najważniejszego startu. Ten zaś jest zdecydowanie najdłuższy i to jego końcowy wynik wpływa na ilość zdobytych punktów lub gotówki (w karierze). Warto też zaznaczyć, iż po każdej sesji treningowej oraz kwalifikacyjnej można dokonać niezbędnych zmian w telemetrii wozu a także (jeśli załączyło się uszkodzenia) naprawić go.

O ile Arcade jest takim wstępem do rozgrywki i prędzej czy później każdemu może się znudzić to tryb kariery jest już znacznie bardziej rozbudowany. Powiedziałbym nawet, że niewiele brakuje mu do takiego „NFS Porsche 2000” a w niektórych aspektach go nawet przewyższa. Po wybraniu kariery i skreowaniu postaci gracza znajdziemy się we własnym garażu. Najważniejsza sprawa to zakup pierwszego wozu. Zabawę zaczynamy z „marnymi” kilkunastoma tysiącami dolarów. Pozwalają one na zakup stosunkowo słabej maszyny. Mamy do wyboru: kupić kiepski wóz ale już na starcie go trochę „wypasić” bądź też zdecydować się na nieco lepszy pojazd kosztem mozolnego zbierania gotówki przez kilka pierwszych wyścigów. Skoro już wspomniałem o rasowaniu wozu to warto by było coś więcej na ten temat powiedzieć.

Podobnie jak chociażby w „4x4 Evo” możemy odwiedzać specjalistyczny sklep. Znajdują się w nim ulepszone części, które można wmontować do posiadanego wozu zamiast tych, w które był wyposażony seryjnie. Co prawda wybór nie jest duży i po kilkunastu wyścigach posiadaną maszynę można maksymalnie dobajerować ale za to wszystkie części, które kupujemy znacząco wpływają na samą rozgrywkę a nie są jedynie atrakcją tak jak miało to miejsce w przypadku wymienionych przed chwilą wyścigów samochodów terenowych. W „Sprint Cars” zdecydowanie najważniejsze są upgrade’y silnika (można wymienić całą jednostkę bądź też dokonać tylko nieznacznych modyfikacji), zawieszenia (ułatwione manewrowanie pojazdem) oraz hamulców (przydatne na torach, w których po długich prostych następują dość ostre zakręty). Szkoda tylko, że nie zadbano o tak oczywistą rzecz jak sprzedawanie części już nie potrzebnych. Warto natomiast zaznaczyć, iż w danym momencie nie jesteśmy ograniczani jednym wozem. Jeśli tylko gotówka na to pozwala można mieć ich więcej i do każdego wyścigu wystawiać zupełnie inny. Niezwykle ważne jest również zadbanie o telemetrię. Element ten stoi na wysokim poziomie i praktycznie nic nie mogę mu zarzucić. Będąc jeszcze w garażu można również naprawić posiadany samochód. Ten zaś został podzielony na kilkanaście stref. Są to m.in. koła, przednie i tylne zawieszenie, amortyzatory czy też wreszcie ogromne spoilery, bez których osiąganie przyzwoitych czasów wydaje się zupełnie niemożliwe. Trzeba jednak uważać, bo naprawy kosztują i może się tak zdarzyć, iż nie zawsze wyjdzie się po danym wyścigu na plus. Na szczęście autorzy zlitowali się nad mniej doświadczonymi graczami i zafundowali MOŻLIWOŚĆ save’owania gry po każdej imprezie. W sytuacji gdy coś nie wyjdzie zawsze więc można wczytać poprzedni stan i spróbować jeszcze raz. Jest to co prawda nierealistyczne ale w wielu sytuacjach ratuje komputer przed rozwścieczonym graczem, który w wyniku każdego cięższego wypadku musiałby pożegnać się z posiadanymi funduszami :-) Równie ważną rolę w grze odgrywa biuro. To właśnie tu decyduje się, w których imprezach sezonu wystąpić. Trwa on aż 32 tygodnie tak więc jest w czym wybierać. W grze pojawia się pięć klas zawodów, począwszy od słabo opłacalnych imprez lokalnych a kończąc na luksusowej klasie tytułowych wozów Sprint Cars. Początkowo można brać udział tylko w tych imprezach, które znajdują się niedaleko miejsca zamieszkania ale z czasem (po uzbieraniu określonej ilości gotówki) można też zacząć organizować wyjazdy do miejsc położonych nawet na drugim końcu Stanów. Oczywiście istnieje wtedy pewien margines ryzyka. Może dojść do sytuacji gdy nawet pomimo zdobycia kilku tysięcy dolarów w ogólnym rozrachunku na tym wszystkim się jedynie straci. Z drugiej jednak strony, aby marzyć o zwycięstwie w klasyfikacji ogólnej należy możliwie jak najczęściej startować... Wyścigi odbywają się co tydzień przy czym podczas weekendu możemy wziąć udział tylko w jednej imprezie. Te zaś dzielą się na „zwykłe” wyścigi, w których chodzi jedynie o zdobycie punktów i ewentualnie pieniążków oraz specjalne imprezy, w których do zdobycia są dodatkowe cenne puchary. Równie ważną rzeczą, z której należy korzystać jest fakt pojawienia się sponsorów. Moim zdaniem to świetny pomysł. Szkoda, że nie uraczono nas tym w innych, podobnych wyścigach. Sponsorzy nie pojawiają się oczywiście od razu. Dopiero w miarę jak gracz zajmuje coraz lepsze miejsca i pokazuje się przy tym z możliwie jak najlepszej strony zaczynają napływać pierwsze oferty (po skończonym wyścigu otrzymuje się odpowiednią informację). Polegają one na tym, iż w zamian za podpisanie umowy (na określoną ilość tygodni) co wyścig otrzymuje się z góry ustaloną kwotę (początkowo 500-600$, później nawet 3-4 razy więcej!). Paradoksalnie, pieniądze otrzymuje się jedynie za pojawienie się na trasie a nie uczestniczenie w wyścigu. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby w tych bardziej prestiżowych imprezach przejechać kilka okrążeń (dla relaksu) a następnie zrezygnować. Gotówka i tak wpłynie na konto! Po zakończeniu sezonu rozpoczyna się następny. W zależności od miejsca w klasyfikacji końcowej otrzymuje się określoną sumę pieniędzy (średnio od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów).

Tak jak już wspomniałem na samym początku, gra posiada oficjalną licencję zawodów Sprint Cars. W grze pojawiają się wszystkie wozy, które biorą udział w tych wyścigach. Co ciekawe, podobnie jak chociażby w serii CART różnią się one jedynie szczegółami a sam szkielet jest identyczny. Zdecydowanie najważniejszą rolę odgrywają tu dwa spoilery, jeden ustawiony do ziemi a drugi wprost przeciwnie. Ich utrata (na przykład wskutek dachowania) praktycznie uniemożliwia zajęcie dobrej pozycji. Sam kierowca siedzi natomiast w specjalnej klatce, która ma chronić go przed takimi uszkodzeniami. Autorzy „Sprint Cars” udostępnili co prawda widok od środka aczkolwiek moim zdaniem o wiele lepiej jest wybrać kamerę tylną a to dlatego, iż widać wtedy atakujących przeciwników i odpowiednio szybko można takich natrętnych delikwentów przyblokować. Mnie osobiście spodobał się też pomysł zabrudzania kamery błotem wylatującym spod kół innych pojazdów. Po pewnym czasie prawie nic nie widać! Na szczęście autorzy udostępnili Tear-Offs (aktywowane przez naciśnięcie przycisku na klawiaturze), które je usuwają. Problem jednak w tym, że ich ilość jest ograniczona i po przekroczeniu dostępnego limitu trzeba będzie się już męczyć wyszukując zakręty i inne pojazdy wśród grudek błota! Cały ten pomysł jest świetny i wprowadza nawet trochę taktyki do rozgrywki. Gracz musi się w końcu nie raz zastanowić czy warto już przetrzeć ekran czy może dopiero po wyprzedzeniu widocznych przeciwników. Licencja Sprint Cars obejmuje również wszystkie pojawiające się w grze tory. W sumie jest ich ponad dwadzieścia tak więc jest w czym wybierać. Generalnie można podzielić je na trzy grupy: otwarte (bez bocznych band) oraz zamknięte: wolne lub szybkie. Różnica między nimi polega na tym, iż o ile w przypadku wolnych kontakty z bandą są częste i nieprzyjemne to w szybkich gracz skupia się jedynie na osiąganiu jak najlepszych prędkości na prostej (a i same zakręty są znacznie bardziej łagodne).

Model jazdy, który zastosowano w „Sprint Cars” jest kompromisem między realizmem a zabawą. To nie jest na szczęście taki „NASCAR Racing” gdzie do każdego wyścigu a nawet zakrętu podchodziło się z odpowiednią rozwagą. W przypadku „Sprint Cars” gracz może popełniać niewielkie błędy a gra mu to i tak wybaczy. Samo sterowanie wozem trochę za bardzo przypomina jednak pływanie po torze. Ja rozumiem, że dzięki temu gra jest znacznie bardziej widowiskowa i spodoba się przez to także młodszym graczom ale trochę z tym wszystkim przesadzono. Najbardziej widać to na niewielkich łukach. Prawie w ogóle nie odczuwa się także nierównego podłoża. Autorzy mogliby tu jeszcze co nieco dopracować. Zachowanie zbliżone chociażby do „Colina 2.0” w zupełności by chyba wystarczyło. Świetnie zrealizowano natomiast uszkodzenia. Nawet pozornie niewielkie kontakty z barierkami mogą doprowadzić do konieczności dokonania niezbędnych napraw. Autorzy zadbali również o realistyczne kraksy i dachowania. Co ciekawe, może się również zdarzyć tak, iż auto zupełnie nie będzie się nadawało do dalszej jazdy! Dzieje się tak przede wszystkim po utracie któregoś z kół lub wyjątkowo widowiskowym dachowaniu, w trakcie którego zbyt mocno uszkodzono szkieletową konstrukcję pojazdu (a dokładniej klatkę bezpieczeństwa). Jedynym minusem tego rozwiązania jest fakt, iż w przypadku zderzenia z autem prowadzonym przez komputer najczęściej tylko sam gracz na tym traci a cała reszta jakimś cudem wychodzi z opresji...

AI komputerowych oponentów stoi na przyzwoitym poziomie. Co prawda można zarzucić im pewną schematyczność zachowań w takcie jazdy ale podczas ostrej wymiany pozycji (np. na szybko pokonywanych zakrętach :-)) prawie w ogóle się tego nie odczuwa. Przeciwnicy lubią atakować ale nie aż tak żeby doprowadzić do jakiejś ogromnej kraksy, najczęściej próbują wpychać się po wewnętrznej albo delikatnie stukać w tył kierowanego przez gracza pojazdu (tylko po to, aby usunąć go na zewnętrzną część toru). Tragicznie rozwiązano natomiast momenty, w których kontrola nad pojazdem jest graczowi odbierana. Dzieje się to przed i po zakończeniu wyścigu. Niestety, w związku z głupotą komputera bardzo często doprowadza to do niezawinionych wypadków, za które trzeba oczywiście zapłacić (czy to przez utratę pozycji czy konieczność dokonania kosztownych napraw). O wiele lepiej byłoby gdyby to sam gracz mógł sterować pojazdem a gra kontrolowałaby tylko jego aktualną prędkość.

„Sprint Cars” powstał na dość wydajnym silniku zwącym się Difference Engine. Napędza on zresztą także i inne gry producenta recenzowanych wyścigów, m.in. zbliżonego tematycznie „Dirt Track Racing 2”. Jedną z największych zalet wspomnianego engine’u jest możliwość wyświetlania kilkunastu wozów (w wyścigu startuje szesnastu kierowców) bez utraty cennych klatek. Byłoby to szczególnie uciążliwe na szybkich torach gdzie każdy manewr jest na wagę złota. Muszę przyznać, iż w porównaniu z podobnymi grami (jak np. wlokącym się na niektórych konfiguracjach najnowszym produktem z serii „NASCAR Racing”) jest wręcz komfortowo i można spokojnie skupić się na wygrywaniu kolejnych wyścigów. Projekty tras są świetne, zadbano zarówno o dobrą publiczność (polega to na tym, iż z racji jej oddalenia od toru nie widać niedostatków w wykonaniu całości) jak i tak oczywiste elementy jak chociażby boks. Dobrze odwzorowano również nawierzchnię, widać, iż autorzy nie spieszyli się i mogli dopracować ją w najmniejszych detalach. Niewiele dobrego mogę natomiast powiedzieć o samych pojazdach. Zdecydowanie brakuje im detali a nałożone na nie tekstury są nieprzyjemnie rozmyte. Co prawda gra dzięki temu działa znacznie szybciej ale autorzy mogliby chociaż postarać się, aby sam wóz gracza wyróżniał się jakoś na tle reszty. Sytuację ratują realistycznie zrealizowane uszkodzenia. Na oprawę dźwiękową składa się przede wszystkim niesamowity ryk silników pojazdów. Osoby, które do tej pory pogrywały w przeróżne gry z serii NASCAR będą w siódmym niebie. Na minus muszę natomiast zaliczyć brak solidnej muzyki (w menu głównym) oraz kiepski komentarz, który nie dość, że jest ledwo słyszalny to na dodatek nic ciekawego sobą nie reprezentuje. Równie dobrze wszystkie te informacje można by było odczytać z widocznych na ekranie wskaźników.

„World of Outlaws: Sprint Cars” to kolejny przykład na to, iż do niektórych sportów warto się przekonać. To niesamowite połączenie NASCAR-ów, rajdów oraz żużla wciągnie niejednego fana czterech kółek. Gdyby tylko autorzy dopracowali jeszcze kilka szczegółów moglibyśmy mówić o solidnej konkurencji dla wydawanej przez Sierrę serii „NASCAR Racing”. Niestety, kiepska grafika oraz niewygodny tryb multiplayer (niewiele wygodnych serwerów dla europejskich graczy) powodują, iż w obecnej sytuacji jest to gra co najwyżej dobra. Mam tylko nadzieję, że autorzy ją dopracują i kolejne edycje, które już są zapowiadane okażą się znacznie lepsze. Kup jeśli masz już dość tradycyjnych wyścigów.

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.