Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 grudnia 2007, 13:25

autor: Adam Kaczmarek

Unreal Tournament III - recenzja gry

Trzy lata oczekiwań, dziesiątki screenów i filmów, tysiące graczy śliniących się na widok każdego newsa. Wreszcie jest! Król sieciowych FPS-ów ujrzał światło dzienne.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Trzy lata oczekiwań, dziesiątki screenów i filmów, tysiące graczy śliniących się na widok każdego newsa. Wreszcie jest! Król sieciowych FPS-ów ujrzał światło dzienne. Pal licho Quake’a, Counter-Strike’a i Enemy Territory. Każdy fan Unreala wie, że najważniejszy jest... Unreal i basta. Dobra, dosyć tych tekstów w wykonaniu fana. Trzeba podejść do sprawy na trzeźwo, gdyż to właśnie Unreal Tournament III miał sprezentować graczom prawdziwego kopniaka w zmysły. A jak to wygląda faktycznie? Zapraszam do recenzji gracza, który na serii zjadł zęby i nie zdążył ich jeszcze wypluć.

Emmett „Doc” Brown byłby dumny...

Długo zastanawiałem się, od czego zacząć ten tekst. Powód jest doprawdy zaskakujący. Przy całym pięknie otaczającym najnowszą odsłonę strzelaniny, jest ona dosyć kontrowersyjna. Znajdą się zapewne tacy, którzy odrzucą niekorzystne głosy i swoją uwagę skupią jedynie na marce. Prawdą jest, iż w trzeciej części zaszły zmiany. Pierwszą z nich jest tempo rozgrywki. Już w edycji 2k4 szybkość meczów przyprawiała o zawrót głowy. Teraz dynamika walk jest jeszcze większa. Dochodzi często do sytuacji, kiedy strzelamy w puste zakamarki, w których teoretycznie może pojawić się przeciwnik. Zdolności telepatyczne u początkujących graczy będą mile widziane. Morderczy rytm starć ma swoje dobre strony. Dawno – podkreślam to słowo – nie spotkałem się z shooterem, który wyzwala u użytkownika tyle adrenaliny i potrzeby rywalizacji. Biegając, skacząc, strzelając czujemy się jak pół-bóg, prawie jak w matrixie. Na głowami śmigają rakiety, wiązki lasera, kule energetyczne, a zabawa jest przednia. To jednocześnie powrót do korzeni, niemal oldschool. W dobie dzisiejszych sieciowych strzelanin przyprawionych taktyką i odrobiną realizmu, UT3 wydaje się być na tyle oderwanym od rzeczywistości tytułem, na ile to możliwe. Tu nikt błędów nie wybacza. Miło, iż ktoś pamięta o pokoleniu pierwszego Tournamenta i Quake 3 Areny. To wszystko znajdziemy w klasycznym deathmatchu.

Dla miłośników poprzedniej części na deser pozostał tryb Warfare, będący rozwinięciem znanego i uwielbianego Onslaught. Tryb przenosi użytkowników na większe niż standardowe pole bitwy, na którym znajduje się sieć węzłów energetycznych łącząca dwa rdzenie (po jednym dla każdej drużyny). Zdobycie węzłów pozbawia rdzeń drużyny przeciwnej pola siłowego, a wtedy narażony jest on na ataki. Zasady pozostały niezmienione. Twórcy postanowili jednak wzbogacić rozgrywkę kilkoma pomysłami. Każdy zespół wyposażono w magiczną kulę (orb). Gadżet ten umożliwia błyskawiczne zbudowanie węzła. Wystarczy wejść na małą platformę (fundament pod węzeł) i podziwiać nowo utworzony spawn dla sojuszników. Właściciel kuli musi być odpowiedzialny. Utrata orba to koniec marzeń o szybkim zwycięstwie. Drugą nowością jest rezygnacja z translokatora (pojawia się w innych trybach) na rzecz deskolotki. Moim zdaniem pomysł sprawdza się znakomicie. Pojazdów dla każdego nie wystarczy, ale nie zmuszono nas bezowocnych spacerów po mapie. Deska pod nogi i już rozkoszujemy się płynną jazdą na bezdrożach. Dla entuzjastów sportów ekstremalnych jest jeszcze jeden bonus. Za pomocą spawarki można podczepić się pod pojazd. Przypomina to jazdę na nartach wodnych, z jednym wyjątkiem – należy uważać na ściany, gdyż przypadkiem możemy stać się ich elementem.

Ważny jest refleks, celność i odpowiedni ping.

Unreal Tournament III został jednocześnie okrojony z kilku trybów obecnych w poprzednich wydaniach. Brak Bombing Run i Mutanta mógłbym jeszcze przeboleć, ale komu przeszkadzał Assault? To była prawdziwa wisienka na torcie, doskonała alternatywa dla graczy szukających nowych wrażeń i agresywnego gameplay’a. Trójka została pozbawiona tej frajdy i ciężko zrozumieć, czym kierowali się twórcy decydując się na ten krok. W oczy uderza również brak nowych rodzajów broni. Zmiany dotyczą jedynie wyglądu pukawek. Z drugiej strony ciężko byłoby rozstać się z Flakiem, Minigunem lub Karabinem ASMD. To nieodłączne elementy serii. Korzystnie wypadają natomiast nowe wehikuły, szczególnie po stronie Necrisów. Biomechaniczne zabawki sieją zamęt na każdej mapie. Widok kroczącego trójnoga Pomroka budzi respekt, a Zamiatacz to strzał w dziesiątkę, konkretny konkurent dla ukochanej Manty. Strona Axon wzbogaciła się o samobieżną mobilną artylerię SPMA i pojazd terenowy Paladyn (podobieństwo do dzisiejszych APC jest uderzające). Niektóre ze starszych wozów stuningowano. Przykładowo Skorpionowi dodano dopalacz rakietowy, aby ten mógł pokonywać przeszkody terenowe dalekimi skokami.

Jednak to nie pojazdy miały rwać szczęki ku ziemi. Tym zająć się miała oprawa. A ta jest po prostu kapitalna. Ostre jak brzytwa tekstury, brak kanciastych modeli, rewelacyjne efekty specjalne – po prostu Unreal Engine 3. Ta gra wygląda dokładnie tak samo jak na zdjęciach promocyjnych. Całość prezentuje się rewelacyjnie i chyba najlepiej z dostępnych FPS-ów na rynku. Można polemizować, czy Crysis jest ładniejszy, ale UT3 zadaje ostateczny cios fenomenalną optymalizacją kodu. Nie znajduję słów, aby pochwalić panów z Epic Games za kawał świetnie odwalonej roboty. Niech przemówią za mnie fakty. Na sprzęcie AMD X2 3800+, 1 GB RAM i Geforce 7900 GS tytuł śmiga bez zająknięcia przy prawie maksymalnych detalach. Na forach internetowych już można wyczytać opinie, iż gierka bardzo dobrze działa na starszych konfiguracjach. Wygląd poziomów to kolejny pokaz możliwości silnika. Projekty plansz są znakomite. Autorzy inspirowali się klimatami orientalnymi, stąd pewnie azjatycki sznyt większości map. Stylistyka zmienia się diametralnie w trybie Warfare. Tam zafundowano nam styl apokaliptyczny. Znalazło się nawet miejsce dla popularnego, odpicowanego Torlana. Oprawa audio Unreala od zawsze stanowiła za wzór dla innych sieciowych strzelanek. Nie inaczej jest tym razem. Przygrywający ambient łatwo wpada w ucho, a odgłosy podczas walk również są zadowalające. Bardzo fajnie brzmią rozmaite komunikaty, docinki i wyzwiska ze strony botów. Aż chce się im dołożyć jeszcze raz. :-)

Nie ma róży bez kolców i najnowsza odsłona wydaje się potwierdzać tę wyświechtaną regułę. Epic Games zaliczyło kilka wpadek technicznych, na szczęście możliwych do usunięcia. Gra lubi gryźć się z niektórymi programami antywirusowymi oraz modelami kart graficznych. Przy pierwszym uruchomieniu radzę przeczytać dołączone dokumenty i ostro namieszać w plikach z rozszerzeniem „ini”. W moim przypadku należało wymusić streaming tekstur, gdyż bezpośrednie ładowanie ich do pamięci kończyło się widokiem pulpitu Windows. Drugą wadą jest dosyć uciążliwe menu. Wybrana czcionka jest mało czytelna, przez co łatwo kliknąć na „Wyjdź z gry”. To cena, jaką płaci się za wydanie pozycji na konsole. Ponadto słabo prezentuje się kampania. Można ją rozegrać w trybie Cooperative z przyjaciółmi u boku, ale to nie to samo, co online’owa rzeź. Aczkolwiek intro do kampanii jest po-wa-la-ją-ce od strony graficznej i choćby dla niego warto odpalić ten tryb.

Chwila przerwy, więc można podziwiać widoki.

Unreal Tournament III to znakomita okazja do powrotu do przeszłości. Trójka jest znacznie bliższa oryginałowi niż poprzednik, wzbogacona o świetną oprawę audiowizualną. Z drugiej strony tempo rozgrywki nie każdemu przypadnie do gustu. Obłędna szybkość zniechęci graczy, oczekujących czegoś więcej niż komputerowy „clickfest”. Tak czy inaczej w nowego Tournamenta zagrać trzeba. Choćby dla poznania nowej wersji silnika i jego możliwości. Podsumowując – bardzo dobra propozycja na mocne zakończenie roku.

Adam „eJay” Kaczmarek

PLUSY:

  • świetna grafika;
  • optymalizacja kodu;
  • dobry dźwięk;
  • nowe pojazdy oraz deskolotka;
  • design map;
  • oldschoolowy, hardkorowy styl rozgrywki.

MINUSY:

  • brak trybu Assault;
  • kilka wpadek technicznych;
  • tempo rozgrywki może niektórych wystraszyć;
  • słaba kampania dla pojedynczego gracza.
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!