autor: Mikołaj Kociorski
Ultima IX: Ascension - recenzja gry
Fani serii Ultima czekali na tę grę wiele lat. Czy efekt końcowy był tego wart?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Wokoło ciemny las, pochodnia już dawno się wypaliła, konary drzew niczym skrzydła ptaków trzepoczą na wietrze. Od czasu do czasu pod nogami przebiegnie jakieś małe zwierzę, w oddali zawyje wilk. Jestem po raz pierwszy w tych okolicach. Mam nadzieję, że ścieżka którą podążam zaprowadzi mnie do jakiejś osady. Noc w tym lesie mogłaby być ostatnią w moim życiu. Coś poruszyło się w krzakach! Zatrzymuję się i nasłuchuje – cisza. Szum wiatru, w oddali plusk strumienia. Gdy nagle z krzaków wyskakuje troll. Spoglądam to na mój kij pasterski, to na kawał drzewa jaki w swej łapie trzyma napastnik. Wniosek sam się nasuwa – ucieczka. Biegnę ile sił w nogach. Przebiegłem chyba z milę, a troll nadal za mną. W walce nie mam żadnych szans, powoli łapie mnie kolka. Każdy wdech niczym ostrze przeszywa moje płuca. Wbiegam na most, pod nim rwąca rzeka. Nie mam siły biec dalej. Widzę jak mój przeciwnik bierze zamach. Nie pozostaje mi nic innego... wskakuję do rzeki. Nurt zaniósł mnie aż do bram jakiegoś miasta – jestem uratowany.
To tylko przedsmak tego co nas czeka w dziewiątej części przygód dzielnego Avatara. Jak w poprzednich częściach tak i w tej mamy za zadanie uratować świat, do czego gracze RPG zapewne zdążyli się przyzwyczaić. Widok na naszego bohatera jest typowy dla TPP, dzięki temu możemy podziwiać ruchy naszego Avatara w środowisku naturalnym, ale zacznijmy od początku.
Gra zaczyna się interesującym demkiem, przedstawiającym kolejne nieszczęście jakie nawiedziło Brytanię. Ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu nie pokazało się menu startowe, a od razu rozpoczęła się gra. Pojawiamy się w XX wiecznym domu, gdzie uczymy się sterować naszym bohaterem. Po tym kursie trafiamy do „wróżki”, która na podstawie serii pytań wybiera nam najbardziej odpowiednią profesję. Sposób tworzenia bohatera jest dość ubogi i pozostawia wiele niejasności. W samej grze nie występują liczbowe wartości statystyk, jedynie słowne - nie dające skali porównawczej zaawansowania postaci. Bohater jest opisany tylko trzema podstawowymi cechami: siła, mądrość i zręczność. Wpływają one na liczbę punktów życia, many oraz możliwości rozwijania biegłości w posługiwaniu się różnego rodzaju broniami.
Walka odbywa się w czasie rzeczywistym, a rodzaje zadawanych przez nas ciosów zależą od stopnia biegłości w posiadanej broni. Przeciwnicy nie grzeszą jednak inteligencją. Blokują się na co większych przeszkodach i dają się ostrzeliwać z dużej odległości. Choć nie jest ich zbyt wielu, są jednak wykonani bardzo starannie, a potyczki z nimi wyglądają bardzo realistycznie i wnoszą powiew świeżości do gry.
Sama gra jest wykonana bardzo solidnie. Przepiękna grafika towarzyszy nam przez cały czas. Trójwymiarowo środowisko wydaje się żyć własnym życiem. Warto pochodzić po tym świecie tylko po, aby podziwiać kunszt programistów i grafików, którzy dali z siebie naprawdę wszystko. Zachody słońca, burze z piorunami, pochodnie rozświetlające mroczne podziemia – wszystko, tak ładnie zrobione, że zapiera dech w piersiach
Dźwięk nie ustępuje grafice, ani na krok. Gra wykorzystuje możliwości kart generujących dźwięk przestrzenny. Dzięki temu podróż po lasach dźwiękowo przypomina udział w seansie relaksacyjnym. Spokojna muzyka, głosy zwierząt dochodzące ze wszystkich stron. Świerszcz co pewien czas daje znać o sobie zza naszych pleców. Jednak, gdy spotkamy się oko w oko z przeciwnikiem muzyka zmienia się na bardziej dynamiczną, a z dźwięków słyszymy tylko odgłosy walki, po której z powrotem pogrążamy się w dźwiękowym w spokojnym rytmie lasu. Głosy postaci także stoją na najwyższym poziomie, a w szczególności głosy patronów poszczególnych świątyń – to trzeba usłyszeć.
Jednak nie wszystko złoto co się świeci, aby móc w pełni rozkoszować się grą trzeba posiadać bardzo nowoczesny sprzęt i to dobrze. W przeciwnym wypadku cały urok gry pryśnie jak bańka mydlana. Skoro już mówimy o urokach gry to wypada powiedzieć co do nich nie należy, mianowicie:
- wybór profesji Avatara nie ma żadnego wpływu na przebieg akcji,
- przedstawiciel każdej profesji potrafi władać magią,
- druidzi mogą biegać w pełnej zbroi płytowej wymachując mieczem – magowie tak samo,
- pełne uzbrojenie w ogóle nie przeszkadza Avatarowi pływać,
- gra jest liniowa, aż do bólu.
Dodatkowo czekają na ciebie poukrywane przyciski w najmniej oczekiwanych miejscach, konieczność znajdywania właściwych kombinacji przełączników umieszczonych po całych podziemiach, noszenie ze sobą masy przedmiotów, które kiedyś mogą być przydatne. Jest także wiele momentów w grze, gdzie można się zawiesić – lepiej więc skorzystać z solucji niźli zniechęcić się do gry na stałe. Jeżeli jednak dysponujesz odpowiednim sprzętem, a powyższe niedociągnięcia nie zniechęcają cię, nie pozostaje ci nic innego jak po raz dziewiąty uratować Britanię przed złym Guardianem i potwierdzić niezawodność Avatara w ratowaniu świata.
Mikołaj „Yauokim” Kociorski