autor: Artur Dąbrowski
True Crime: Streets Of L.A. - recenzja gry
Gra True Crime: Streets of L.A. nazywana jest przez wielu graczy dalekowschodnim odpowiednikiem GTA: Vice City. Jest to bowiem dynamiczna trójwymiarowa gra akcji z licznymi pościgami samochodowymi, strzelaninami i walkami wręcz, inspirowana filmami karate
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
True Crime
Wojna pomiędzy „pecetowcami” a „konsolowcami” towarzyszy rozwojowi rynku rozrywki multimedialnej praktycznie od jego początków. Jedni i drudzy uparcie twierdzą, że mają lepiej i nie sposób udowodnić żadnej ze stron racji. Nie czas, ani miejsce, by rozwodzić się na ten temat, ale jedno wiem na pewno – w niektórych przypadkach można pozazdrościć właścicielom konsol.
W końcu, na jaką platformę ukazały się pierwotnie tak znamienite tytuły, jak Final Fantasy, Metal Gear Solid, Tekken, czy mnóstwo innych? Wielu producentów podejmuje się trudnego zadania przeniesienia gier, które odniosły sukces na konsolach, na nasze ukochane „blaszaki”. Konwersje raz są lepsze, raz gorsze, aczkolwiek koniec końców – ich poziom nie jest taki, jakbyśmy tego oczekiwali. Kolejnym tego przykładem jest True Crime, który pierwotnie ukazał się na Playstation 2 i na X-Box`ie. Przeniesienia tego tytułu na „pieca” podjęli się programiści z mało znanej firmy Luxoflux.
True Crime jest często porównywany przez graczy do Grand Theft Auto, ale po spędzeniu przy grze kilku godzin zauważamy spore różnice. Zacznijmy od fabuły – w GTA wcielaliśmy się w bandytę, który przechodził przez szczeble kariery gangsterskiej. Tutaj natomiast, stajemy po drugiej stronie barykady i obserwujemy wydarzenia z oczu Nicka Kanga, który – po utracie statusu policjanta – wstępuje w szeregi organizacji EOD, zajmującej się zwalczaniem szerzącej się przestępczości. Będąc w jego skórze, przeżyjemy historię godną najlepszych filmów sensacyjnych. Naszym zadaniem będzie w głównej mierze walka z japońską Triadą oraz rosyjską mafią, ale w ten wątek wplatają się także inne, drugoplanowe, mniej istotne dla rozwoju fabuły.
Akcja gry toczy się w Los Angeles. Autorzy starali się w jak największym stopniu przybliżyć nam wygląd i atmosferę Miasta Aniołów. Muszę przyznać, że wyszło im to całkiem nieźle. W sumie oddano do użytku czterysta mil kwadratowych rzeczywistego miasta, które będziemy musieli w większości zwiedzić. Zawitamy w znanych na całym świecie dzielnicach, między innymi Hollywood, Beverly Hills i Chinatown. Każda z nich posiada własny wystrój, który odróżnia je od pozostałych. W Beverly Hills ujrzymy masę domków jednorodzinnych, a w Chinatown mnóstwo lampionów i restauracji orientalnych. Cały ten wysiłek nie miałby sensu, gdyby miasto było opustoszałe - dlatego pomyślano o wprowadzeniu do gry odpowiedniego ruchu ulicznego. Na ulicach Los Angeles można ujrzeć setki zabieganych za własnymi sprawami ludzi, samochody stojące w licznych korkach czy bandytów, którzy mącą spokój.
Ci ostatni nie są jedynie tłem dla naszych poczynań, gdyż w końcu my jesteśmy w tym mieście odpowiedzialni za egzekwowanie prawa. Pomiędzy wykonywaniem kolejnych zadań należących do wątku fabularnego, musimy zapobiegać przestępstwom – aresztować przemytników narkotyków, ratować Bogu ducha winnych ludzi, wdawać się w pościgi samochodowe za gangsterami, itp. itd. Za każde rozwiązane przestępstwo jesteśmy nagradzani specjalnymi punktami, a po uzbieraniu ich w liczbie stu – otrzymujemy policyjną odznakę. Te z kolei możemy zamienić w specjalnych miejscach na rozmaite ulepszenia (broni, siły, samochodu). Aby zdobyć jakiś upgrade, musimy przejść specjalny test, który zweryfikuje nasze umiejętności.
Oprócz zbierania policyjnych, powinniśmy zwrócić uwagę także na ilość punktów dodatnich i ujemnych, które odzwierciedlają nasze poczynania. Dodatnie są nam przyznawane za dobre uczynki – strzały neutralizujące czy aresztowanie bandytów, a ujemne za niechlubne poczynania – potrącenie przechodnia czy strzał w głowę. Nie byłoby w tej punktacji nic specjalnego, gdyby nie to, że wpływa ona na przebieg rozgrywki. Aby przejść grę głównym torem fabularnym (poza nim czekają nas jeszcze cztery rozdziały, które wykonujemy za karę), musimy uzyskać dodatni stan policyjnej kariery. Nieliniowość objawia się również podczas przechodzenia kolejnych zadań. Większość z nich posiada podwójne sposoby zakończenia (uzależnione od sukcesu bądź porażki), które przenoszą nas później do odmiennych misji. Poza tym, autorzy zamieścili w grze jeszcze dodatkowy smaczek, w postaci porozrzucanych po całym mieście kości, czyli czegoś na wzór pochowanych paczek z serii GTA.
Rozgrywkę można podzielić w zasadzie na trzy części. Pierwsza z nich, to poziomy samochodowe. Na tych etapach najczęstszym celem jest dotarcie do wyznaczonego miejsca, co niekiedy utrudniają ograniczenia czasowe. Zdarzają się również misje, w których musimy rozwalić czyjś samochód lub śledzić jakąś personę. Drugim typem zadań są bijatyki. Te, przypominają najpopularniejsze mordobicia z fliperów, głównie dzięki swej efektowności. Podczas walki możemy korzystać z całej gamy ciosów i kombinacji, a także wspomóc się różnego rodzaju bronią – nożami, butelkami, mieczami, kijami bejsbolowymi, itd. Aby bijatyki były naprawdę efektowne, wprowadzono odpowiedni system interakcji z otoczeniem, dzięki któremu możemy zniszczyć praktycznie każdy jego element. Oczywiście wszelkiego rodzaju paczki, skrzynie, krzesła czy klatki nie są tutaj jedynie dla picu, bowiem możemy na nie nadziać swoich wrogów, zadając tym samym dodatkowe obrażenia. Trzecim i ostatnim trybem rozgrywki są zadanie „chodzone”. Najczęściej są to misje polegające na zastrzeleniu jakiejś tam liczby przeciwników. Czynimy to albo na małej przestrzeni, w jednym, średniej wielkości pomieszczeniu, albo w szeregu korytarzy i labiryntów. Co jakiś czas na naszej drodze staje boss, który jest – rzecz jasna – trudniejszym wrogiem od pozostałych. Niejakim rodzynkiem w tego rodzaju zadaniach są misje „skradane”, w których naszym zadaniem jest bezszelestne przedostanie się przez gąszcz strażników.
Na pewno gra nie jest rozbudowana w takim stopniu jak GTA, o którym miałem okazję wspomnieć na początku tekstu. Cały czas jesteśmy prowadzeni za rękę, nie mamy zbytniej dowolności w wybieraniu tego, co chcemy w danej chwili zrobić. Nie dotyczy to jedynie samych misji, a także tego, co robimy pomiędzy nimi. Właściwie nie ma tutaj czegoś w stylu „pomiędzy nimi”, gdyż po wykonanym zadaniu dostajemy kolejne i tak w kółko. Nie możemy zająć się misjami pobocznymi, zabawić się w taksówkarza lub dostawcę lodów, czy zakupić nieruchomość. Pozostaje nam jedynie przechodzenie głównych zadań, rozwiązywanie powtarzających się zagadek kryminalnych, zdobywanie ulepszeń czy zbieranie porozrzucanych po całym mieście kości. Może nie jest to mało, ale wszystkie te rzeczy ograniczają się do wykonywania podobnych czynności. Zresztą, oprócz zbierania kości, zadania te musimy i tak realizować, gdyż inaczej przejście gry będzie trudne lub w ogóle niemożliwe.
True Crime, praktycznie jak każda konwersja, posiada szereg „uroków”. Konia z rzędem temu, kto przeniesie grę z konsol na „peceta”, dostosowując ją do najnowszych standardów i zarazem bezbłędnie. Na pewno nie należy się on programistom z Luxoflux. Największą bolączką „pecetowego” True Crime jest w moim przekonaniu niepełne wykorzystanie możliwości teraźniejszych „blaszaków”. Autorom nie chciało się poprawić jakości tekstur (co czynią prawie wszyscy producenci zajmujący się konwersjami), przez co gra zdecydowanie traci na wyglądzie. Kolejnym „urokiem” tejże konwersji jest wadliwe działanie dźwięku, a konkretnie złe wygłaszanie sekwencji mówionych podczas cut-scenek. Te, bardzo często się przycinały, przez co w większości filmików spotykałem się z niezgodnością dźwięku i ruchów ust postaci widzianych na ekranie. Poza tym, sterowanie, to przystosowane do konsol, nie zdaje tutaj egzaminu. Interfejs jest dość skomplikowany - do obsługi gry wymagane jest użycie ponad dziesięciu przycisków i myszki, przez co potrzeba spędzić nad grą co najmniej 2-3 godziny, aby się z nim dobrze zaznajomić.
Jednak pomimo powyższych argumentów, stawiających tę produkcję, a przede wszystkim jej twórców, w niechlubnym świetle, trzeba zwrócić grze, co jej się należy. Oprawa audiowizualna – mimo kilku wpadek – jest atrakcyjna. Graficznie gra prezentuje się w miarę przyzwoicie - ładnie wyglądają modele postaci, a ich ruchy odwzorowano idealnie. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o modelu fizycznym samochodów, któremu brakuje wiele do takiego Colina. Można za to efektownie zdemolować większość elementów każdego pojazdu, co pisze się twórcom na plus. Efekty świetlne również stoją na przyzwoitym poziomie. Niestety, widok Los Angeles nie przyprawia o dreszcze i jego wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Próżno szukać tutaj także najnowszych technik graficznych, jak Dynamic Lightning, Pixel i Vertex Shader`ów, czy chociażby Bump Mappingu. Widać, że autorzy postawili na ilość, a nie jakość.
Jedną z mocniejszych, o ile nie najmocniejszą stroną gry, jest ścieżka dźwiękowa, sygnowana przez utwory słynnego rapera – Snoop Dogga. Poza nimi usłyszymy jeszcze mnóstwo innych kawałków, m. in. w wykonaniu Suga Free & DJ Quik czy Sly Boogy. Utworów wprowadzono tutaj całą masę i rzadko kiedy się one powtarzają. Tło muzyczne stanowi mieszanka hip-hopu, metalu i rocka. Zostało ono dopasowane niemal fantastycznie, nadając grze odpowiedniego klimatu.
True Crime nie jest z pewnością tym, czego można było po nim oczekiwać. Do tej produkcji trzeba podejść w pewnym sensie specyficznie, na pewno nie jak do swego rodzaju następcy GTA, lecz po prostu jak do gry, która ma nam opowiedzieć ciekawą historię i dostarczyć kilku wieczorów efektownej rozgrywki. Należy także pamiętać, że jest to konwersja, a jakość takowych zazwyczaj nie jest imponująca. Nie zobaczycie tutaj ani nowoczesnych technologii graficznych, ani nie doświadczycie rozgrywki na miarę GTA. Traktujcie ten tytuł po prostu jako zupełnie odrębną grę, aby się nie zawieść i przeżyć ciekawą sensacyjną opowieść.
PLUSY:
- Ciekawa fabuła niczym z filmów sensacyjnych
- Świetna ścieżka dźwiękowa
- Zróżnicowana rozgrywka
- Efektowna akcja
MINUSY:
- Kilka znaczących błędów
- Niezbyt wygórowana długość rozgrywki
- Brak poczucia wolności
Artur „Arthek” Dąbrowski