Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 grudnia 2004, 10:01

autor: Artur Dąbrowski

Total Club Manager 2005 - recenzja gry

TCM to doskonały menedżer pod względem wykonania i szaty wizualnej. Mnogość opcji, zaawansowany silnik graficzny i innowacyjność – to jego niewątpliwe zalety. Brakuje mu jednak tej iskierki, którą posiada FM 2005.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Championship Manager, Football Manager, Total Club Manager – trzy wspaniałe serie, które dla fanów piłki nożnej są czymś więcej niż tylko grami. Jednocześnie ich wydawcami są wielkie firmy – Eidos Interactive, SEGA oraz EA Sports. Co to może oznaczać? Nic innego, jak pojedynek na najwyższym szczeblu!

Wszyscy wielbiciele piłkarskich menedżerów zacierali rączki na myśl o tym, że pod koniec roku pojedynkować się będą najnowsze odsłony wszystkich z trzech wymienionych gier. Niestety, Eidos odłożył walkę na potem i póki co będziemy grać jedynie w Football Managera 2005 oraz Total Club Managera 2005. Nic to, trzeba się otrząsnąć i dobrać do tego, co dostępne. Mnie dane było grać zarówno w FM2005 i TCM2005. No i z przykrością muszę stwierdzić, iż mimo sporego postępu, jaki poczynili ludzie z kanadyjskiego EA Sports, jest to gra co najwyżej bardzo dobra i trudno jej będzie wyjść ze starcia z doskonałym FM zwycięsko.

Pierwszy dzień w pracy

Rozgrywkę rozpoczynamy od stworzenia postaci wirtualnego menedżera. Tradycyjnie wpisujemy dane osobowe – imię, nazwisko, datę urodzenia czy narodowość, a także dokonujemy wyboru, w jakim trybie chcemy grać (można zacząć w dowolnym klubie lub też rozpocząć od zera i negocjować z malutkimi klubikami). Później jednak czeka nas coś, z czym w innych menedżerach się do tej pory nie spotkaliśmy. Mianowicie, rozdzielamy punkty menedżerskie między cztery zdolności – motywowanie, trenowanie bramkarzy, trenowanie zawodników z pola oraz negocjowanie. Poza tym możemy, poświęcając pięć punktów, nauczyć się dodatkowego języka, co przyda nam się podczas poszukiwania pracy za granicą. Nie wiem jak Wam, ale mnie w tym momencie Total Club Manager 2005 zaleciał z lekka wonią erpegową.

Co tydzień w nasze ręce trafia najnowsze wydanie magazynu zawierającego pogłoski o transferach, informacje o podpisywanych kontraktach, a także wywiady z piłkarzami i różnorakie ankiety.

Następnie, po wypełnieniu tych kilku formalności, nareszcie trafiamy na ekran selekcji drużyny (jeśli wybraliśmy odpowiednią możliwość, rzecz jasna). Do gry zapakowano w sumie 53 ligi z 29 krajów z wszystkich krańców świata. Należy przyznać, że wynik to dobry, a tym lepszy, że w Total Club Managerze 2005 znajdujemy – uwaga, uwaga – polską ekstraklasę! Dla polskich fanów menedżerów jest to niewątpliwa zaleta. Poza Polską mamy między innymi ligi: argentyńską, meksykańską czy południowo-afrykańską. Wymieniłem oczywiście trzy spośród bardziej egzotycznych dywizji, bo nietrudno domyślić się, że w grze znalazły się czołowe ligi europejskie.

Na końcu wybieramy, które elementy klubowego działania nas interesują i w które z nich chcemy ingerować. Możemy zostać trenerem – zainteresowanym jedynie znajdującymi się pod jego opieką zawodnikami, prezesem – którego obchodzi przede wszystkim stan klubowej kasy, stadionu itp., bądź „złotą rączką” – czyli osobą odpowiadającą w klubie dosłownie za wszystko.

W Total Club Managerze 2005 możemy trenować też drużyny narodowe. Generalnie dano nam możliwość wcielenia się w trenera-selekcjonera dowolnego kraju świata. Albo wybieramy go na początku, albo czekamy po rozpoczęciu gry na propozycje. Oczywiście prowadzenie ekip narodowych nie jest koniecznością, możemy poświęcić się równie dobrze tylko i wyłącznie klubowi.

A gdzie jest boisko?

Uff... Kiedy ustawimy wszystko, co należy, naszym oczom ukazuje się ekran wiadomości. Od razu widać, że autorzy dużo uwagi przyłożyli do grafiki menu. Są one naprawdę ładne, wszystkie elementy odpowiednio dopasowano pod względem kolorystyki, dzięki czemu grę ogląda się przyjemnie nie tylko w trakcie meczów. Nieco gorzej jest z układem, który komplikuje rozgrywkę średnio wtajemniczonym graczom. Co prawda wszystkiego da się nauczyć w godzinę-dwie, ale moim zdaniem doskonałość pod tym względem uzyskał Football Manager 2005 i do niego TCM-owi daleko. No ale cóż – coś kosztem czegoś – ładniejsze menu, bardziej skomplikowany interfejs.

Kiedy gra kalkuluje wydarzenia kolejnych dni, my oglądamy statystyki zawodników, tabele ligowe i dowiadujemy się o stanie naszej drużyny.

A opiera się on o układ, który najprościej można nazwać drzewkiem, co oznacza, że elementy zostały posortowane pod względem szerokości pojęcia. Najniżej mamy trzy największe guziki – Organizer, Drużyna oraz Klub. No i wiadomo, że pod Organizer podlegają opcje takie jak Kalendarz czy Statystyki; pod Drużynę – Taktyka, Trening czy Rezerwy; a pod Klub – Stadion, Sponsorzy czy Pracownicy. A pod tymi opcjami kryją się jeszcze bardziej szczegółowe elementy, czyli w sumie mamy trzy paski zakładek.

Do rzeczy!

W końcu dochodzimy do tego, co tygryski lubią najbardziej, czyli do ekranu taktycznego. Gracze, którzy przerzucili się na Total Club Managera 2005 prosto z CM-a czy FM-a, mogą poczuć się nieco zagubieni. Dlaczego? Ano, dlatego że mamy tu zupełnie inny układ wszystkich ustawień – jest ich mniej, ale dodano ilustracje. Całą taktykę podzielono na pięć zakładek. Podstawową jest oczywiście ekran formacji, na którym ustawiamy naszych wybrańców z pierwszej jedenastki. Możemy ich postawić na dowolnym centymetrze boiska, ale nie wiem, po co to komu, skoro przecież piłkarze po boisku biegają, a nie stoją w miejscu i jakie znaczenie ma zmiana pozycji o pięć milimetrów w prawo czy o dziesięć do przodu?

Jest jeszcze możliwość ustawiania zawodników w konkretnych sytuacjach, czyli na przykład wtedy, gdy piłka jest w bocznym sektorze, gdy jeden z graczy wyrzuca ją z autu niedaleko swojej bramki lub gdy bramkarz wybija futbolówkę z autu bramkowego. Pamiętam, że podobne rozwiązanie zastosowano kiedyś w CM-ie...

Przedmeczowe porównanie drużyn. Oni są lepiej przygotowani kondycyjnie, ale my mamy lepsze zgranie. Kto wygra?

Odpowiednio ustawionym graczom mówimy kolejno, jak mają grać, a robimy to po kliknięciu na zakładkę Indywidualne Zadania. Możemy tam ustalić wszystkie, nawet te najdrobniejsze szczegóły, jak styl gry i krycia, determinacja czy zadania dryblowania lub oddawania strzałów z dystansu. Następny jest ekran Ról. Na nim wybieramy, kto ma wykonywać poszczególne stałe fragmenty gry – rzuty karne, wolne, rożne (z wyróżnieniem na strony boiska, z których są wykonywane), a także przeznaczamy dla jednego z członków drużyny kapitańską opaskę.

Aż dwie zakładki poświęcono na taktykę całej drużyny. Wszelkich opcji i pasków do ustawienia jest sporo i wprowadzają one świeży powiew do światka piłkarskich menedżerów. O ile nastawienie zespołu czy styl podań i kierunek rozgrywania akcji są nam, fanom menedżerów, dobrze znane, to fragment poświęcony ustalaniu determinacji teamu w poszczególnych partiach meczu jest bardzo ciekawym novum. Do tego wybieramy styl gry defensywy – czy mają grać pressingiem, czy raczej uspokajać grę; czy naciskamy przeciwnika od razu po rozpoczęciu gry, czy może staramy się wciągnąć go na własną połowę. Dodatkowo możemy zmobilizować naszych piłkarzy, ustalając nagrodę za wygranie najbliższego spotkania – bądź to pieniężną, bądź w formie dnia wolnego.

Panowie, nie obijać się!

Odpowiednio rozbudowano także ekrany poświęcone treningowi drużyny. Dobrze zaznajomieni w temacie mogą przygotowywać plan sesji treningowych dzień po dniu. Układamy je, przebierając wśród kilkudziesięciu ćwiczeń – biegów, lekcji taktyki, strzałów, stałych fragmentów, pułapek ofsajdowych, pressingu, podań i tak dalej, i tak dalej... Możliwości jest naprawdę dużo. Możemy również podzielić drużynę na maksymalnie trzy grupy i zlecić każdej z nich odmienne zadania na treningach. Dla graczy przywiązujących mniej uwagi do szczegółów dołączono możliwość planowania treningów z góry na cały najbliższy sezon, tydzień po tygodniu. Oczywiście jest także opcja treningu indywidualnego, a poza tym wybieramy, jaką zdolność ma szkolić przez najbliższy czas wybrany piłkarz.

Cały czas mamy wgląd w stan taktyczny i kondycyjny naszego teamu. Możemy szybko sprawdzić, jaki poziom formy osiągnęli nasi zawodnicy czy ile energii w nich pozostało. Widzimy też, jak dobrze opanowali gracze stałe fragmenty czy grę w defensywie.

Szukamy naszego Jurka. :-)

Każdą przerwę w rozgrywkach wykorzystujemy do tego, by naładować akumulatory – odpowiednio przygotować zawodników do zbliżających się spotkań. Najlepiej robić to – rzecz jasna – na obozach treningowych. Możemy udać się do jednej z kilkudziesięciu miejscowości z wielu rejonów świata. Każdą z nich charakteryzuje zespół cech takich jak: Forma, Taktyka i Kondycja. Oczywiście im większe korzyści z wizyty, tym wyższa cena. Jeśli zaznaczymy odpowiednią opcję w głównym menu, będziemy mogli osobiście przeprowadzać treningi. Jednak jest to raczej ciekawostka, ale – bądź co bądź – ciekawa. Najciekawsze, że podczas takich sesji mogą mieć miejsce różne incydenty, typowe dla realnego życia.

A na zapleczu...

Oprócz tego, że trenujemy ekipę i rozgrywamy kolejne spotkania, możemy pokierować działaniami klubowymi na szerszą skalę – w końcu żaden zespół samym powietrzem nie żyje, potrzebne są mu pieniądze. Aby je zdobyć, negocjujemy z chętnymi do reklamowania się na naszym stadionie, zarządzamy oficjalnym sklepem klubowym i ustalamy ceny biletów.

Za zarobione pieniądze rozwijamy między innymi zaplecze – począwszy od boisk treningowych i głównego budynku klubowego, poprzez hotele i restauracje, a wreszcie na stadionie skończywszy. Rozbudowa tego ostatniego jest naprawdę przyjemnym zajęciem. Jeśli mamy w planach dobudowę nowych sektorów na stadionie lub wzniesienie zupełnie nowego obiektu, możemy zdać się na pomysłowość architekta albo osobiście wcielić się w projektanta. A zmienić można dosłownie każdy element budowli – kolor krzesełek, materiał, rodzaj zadaszenia, styl wykonania, kąt położenia dachu czy całej trybuny itp. Możemy również umieścić na stadionie logo klubu albo dowolny napis czy wybrać jeden z kilkunastu typów masztów oświetleniowych. Później owoc naszej pracy oglądamy z dowolnych ujęć, a nawet rozglądamy się nieco wokół stadionu i patrzymy, jak prezentują się konstrukcje klubowe.

Gramy!

No i przechodzimy do meritum tematu. Mecze śledzimy na jeden z czterech sposobów. Pierwszy z nich to tryb tekstowy, który opisuje kolejne akcje za pomocą serii krótkich zdań. Oprócz tego możemy co pewien czas podjąć jakąś decyzję – czy dotyczącą tego, co ma zrobić nasz zawodnik z piłką, czy to na przykład naszej reakcji na sędziowanie. Dzięki temu wczuwamy się w rolę trenera jak nigdy dotąd. Natomiast zawodnikom siedzącym na ławce wydajemy, klikając na ich nazwiskach, polecenia rozgrzewania się.

„Chciałabym mieć dziecko z Arturem Dąbrowskim” – Katarzyna S. z Krakowa. Bez komentarza. ;-)

Druga opcja to obejrzenie całego spotkania w 3D. W tym trybie mamy sposobność krzyczenia na naszych podopiecznych (tzw. interaktywna ławka rezerwowych). Możemy na przykład zlecić im postawienie wszystkiego na jedną kartę, rozgrywanie futbolówki środkiem boiska czy grę pressingiem. Wszystko to robimy poprzez wciskanie odpowiednich guzików na klawiaturze. Nic prostszego. Jeśli nie chcemy oglądać całego meczu, wybieramy tryb skrótów lub prosimy o wygenerowanie wyniku.

A czwartą opcją jest hucznie ogłaszany Football Fusion, umożliwiający rozegranie meczu w FIFIE 2005. Wystarczy, że posiadamy tę grę w domu i możemy wtedy osobiście przejąć stery nad drużyną w czasie spotkania. Football Fusion posiada także inne możliwości. Jeżeli stworzymy dream team w Total Club Managerze 2005, przeniesiemy go bez problemów do FIFY. Działa to również w drugą stronę, więc ekipę z FIFY przeniesiemy sprawnie do TCM-a.

Rozgrywkę urozmaicają wywiady, których udzielamy przed, po czy w przerwie meczu. Nasze odpowiedzi oddziałują na popularność wśród fanów czy morale zawodników. Pytań jest bardzo dużo i powtarzać zaczynają się po dość sporym okresie gry. W przerwach wygłaszamy przemówienia, a także mobilizujemy podopiecznych do dalszej gry. Jest to o tyle ciekawy element, że zawodnicy zachowują się jak prawdziwi ludzie – cieszą się, gdy nakrzyczymy na gracza, którego nie lubią, i nie zawsze reagują na naszą krytykę.

Ładny stadion zbudowałem?

Warto również wspomnieć o magazynach, których kolejne numery pojawiają się co tydzień. Co prawda widzimy tylko okładkę, ale tutaj możemy przeczytać najciekawsze artykuły. W kolejnych wydaniach znajdujemy wywiady z piłkarzami, informacje i pogłoski odnośnie transferów czy sprawozdania z najciekawszych meczów (to znaczy tych z udziałem naszej drużyny).

Baza danych – ważna rzecz

Jedną z większych zalet dawnego Championship Managera była ogromna baza danych, budowana przez kilka lat ciężkiej i mozolnej pracy. Total Club Manager znajdował się na straconej pozycji, bo był grą nową. Jednak odsłona 2005 jest już o wiele obszerniejsza, znajdujemy nawet kluby z takich krajów jak Arabia Saudyjska czy Chiny. Składy są aktualne – gdy porównamy je do rzeczywistych kadr zespołów, nie zauważymy praktycznie żadnych różnic.

Jednak z pewnością najbardziej interesuje Was sytuacja polskich klubów w Total Club Managerze 2005. No więc tak... Trzy zespoły z Polski mają prawdziwe herby, a są to: Wisła Kraków, Legia Warszawa i... Polonia Warszawa. Czyli sytuacja podobna do FIFY 2005. Reszta drużyn z rodzimej ekstraklasy tylko mieni się barwami klubowymi. Jedyną wpadkę miało EA Sports w przypadku Cracovii Kraków. Zamiast barw biało-czerwonych, oznaczono ją kolorami żółtym i czerwonym. Składy drużyn z kraju położonego nad Wisłą zostały bardzo dobrze odwzorowane. Szkoda tylko, że podano nieprawdziwe imiona i nazwiska prezesów oraz trenerów (ale na szczęście tyczy się to wszystkich teamów, nie tylko Polski).

Tutaj oglądamy układ tabelek w trakcie transmisji z meczu. Bardzo ładny, przejrzysty i funkcjonalny.

Meczowa oprawa

Total Club Manager 2005, jak jego poprzednicy, opiera się na silniku FIFY. Zastosowany został tu oczywiście engine znany z najnowszej odsłony tej gry. No i robi on doprawdy piorunujące wrażenie. Tak ładnych spotkań nie mieliśmy jeszcze w żadnym menago. Piłkarzy rozróżniamy bez żadnych problemów, a stadiony cieszą oko szczegółowością wykonania.

Dźwiękowi również nie można niczego zarzucić. Najlepsze drużyny dostały oczywiście zestawy przyśpiewek kibiców. W przerwach możemy także posłuchać głosowych interpretacji wybranych przemówień. Utwory muzyczne, jakie tutaj zamieszczono, tworzą miłe tło dla trenersko-menedżerskich rozważań. A jeśli komuś nie pasują, to może sobie je zamienić na dowolne pliki w formacie mp3.

Mowa końcowa

No i nadchodzi chwila, kiedy trzeba podsumować wszystkie zebrane podczas rozgrywki doświadczenia i wystawić grze jak najsprawiedliwszą ocenę. Z powyższej recenzji wynika, że Total Club Manager 2005 to gra bardzo dobra. I tak jest w rzeczywistości. Ale – w moim przekonaniu – brakuje jej bardzo wiele do Football Managera 2005. W niego grało mi się naprawdę znakomicie, tymczasem TCM-a mogę nazwać tylko epizodycznym przerywnikiem – bądź co bądź miłym, ale jednak tylko przerywnikiem.

Tak więc czego brakuje grze EA Sports? Przede wszystkim jednej rzeczy, panowie – realizmu. Przed napisaniem tej recenzji przeczytałem kilka tekstów jej poświęconych i mogłem w nich wyczytać, że TCM2005 jest bardziej realistyczny aniżeli FM2005. Nic z tych rzeczy! Toż to zwykłe brednie. Przez spory okres czasu jeszcze w to wierzyłem – ale gdy udało mi się sprowadzić do Wisły Kraków takich zawodników, jak Cristiano Ronaldo, Joe Cole, Emre, Thomas Gravesen czy Petr Cech (i to po pierwszym sezonie!) – mój pogląd na ten element prysł niczym bańka mydlana. Wspomnę jeszcze o sytuacji, kiedy trener bardzo słabo spisującego się Górnika Łęczna potrafił trafiać do belki „menedżer miesiąca” kilkakrotnie w ciągu sezonu. Moją tezę mógłbym poprzeć jeszcze paroma innymi przykładami, ale wydaje mi się, że dwa powyższe już wiele wyjaśniają...

Podsumowanie właśnie ukończonej kolejki ligowej. Oczywiście w jedenastce kolejki nie mogło zabraknąć Tomka Frankowskiego.

Podczas gry brakowało mi tego czegoś, tej iskierki, która trzymałaby mnie przed monitorem przez bardzo długie godziny, którą z kolei posiada Football Manager 2005. Bardzo ciężko jest ująć tę wadę, bo tkwi ona głęboko w grywalności, w bardzo trudnym do opisania punkcie.

Jednak trzeba wrócić TCM-owi, co jego. Mimo wszystko jest do doskonały menedżer pod względem wykonania i szaty wizualnej. Mnogość opcji, zaawansowany silnik graficzny i innowacyjność – to niewątpliwe zalety omawianej pozycji. Na razie jest 1:0 dla SEGI, ale kto wie, jak potoczą się dalsze losy tych gier. Być może za rok Electronic Arts przejmie pałeczkę?

Artur Dąbrowski

PLUSY:

  • mnogość opcji i ustawień;
  • kilka ciekawych pomysłów;
  • w miarę aktualne składy;
  • ładne wykonanie menu;
  • świetny silnik.

MINUSY:

  • mierny realizm;
  • brak tej iskierki, którą posiada Football Manager 2005;
  • zdarzają się drobne bugi.
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi
Recenzja gry EA Sports FC 25 - byłoby bardzo dobrze, gdyby nie te bugi

Recenzja gry

EA Sports FC 25 dopracowuje sprawdzoną formułę, nie psuje zbyt wiele z tego, co dobrze działało, i dokłada od siebie kilka naprawdę fajnych nowości. Szkoda tylko, że stan techniczny wciąż pozostawia sporo do życzenia.

Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji
Recenzja gry TopSpin 2K25 - Iga Świątek nie udźwignie sama całej tej produkcji

Recenzja gry

Wielki był mój smutek spowodowany tym, że po premierze Top Spina 4 w 2011 roku nie doczekałem się nigdy Top Spina 5 (a czekałem całe 13 lat). Dzisiaj zaś dostałem TopSpin 2K25 i… sam nie wiem, co o nim myśleć.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.