Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Forza Horizon 5 Recenzja gry

Recenzja gry 4 listopada 2021, 08:01

Recenzja gry Forza Horizon 5 - ale cudny ten Meksyk!

Odgrzewany kotlet jeszcze nigdy nie smakował tak dobrze. Albo raczej jeszcze nigdy nie miał smaku pysznej tortilli czy burrito. Mimo braku istotnych zmian, nowa Forza Horizon 5 wygląda obłędnie i nie pozwala się oderwać od meksykańskich szos i bezdroży.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji XSX, XONE

Zwrot „ale meksyk…” oznacza niezły bajzel albo jakąś inną nieciekawą sytuację. W przypadku najnowszej odsłony gry wyścigowej studia Playground Games jest zupełnie na odwrót. W Forzy Horizon 5 mówimy w zachwycie: „Ale Meksyk!”, podziwiając zapierające dech w piersiach krajobrazy tego kraju wykonane za pomocą fotogrametrii. Meksyk jest tu w zasadzie głównym bohaterem, prawdziwą gwiazdą i największą atrakcją Forzy Horizon 5.

PLUSY:
  1. przepiękna graficznie i zróżnicowana mapa – najlepsza w dorobku serii;
  2. totalna swoboda w wyborze trybów rozgrywki czy samochodów – wszystko zapewnia progresję i nagrody;
  3. bogaty zestaw przeróżnych aktywności zapełniających mapę;
  4. płynne przejście od gry solo do PvP i kooperacji;
  5. parę odświeżających nowości w głównych wyścigach, zachęcających do eksplorowania mapy;
  6. nadal niedościgniony model jazdy – odpowiednio zróżnicowany zależnie od samochodu, przystępny dla początkujących i satysfakcjonujący dla weteranów;
  7. edytor własnych wyścigów.
MINUSY:
  1. oprawa graficzna samochodów zaczyna zostawać w tyle w stosunku do otoczenia;
  2. bug ze znikającym ruchem ulicznym;
  3. trochę za częste loadingi;
  4. dla weteranów serii brak istotnych zmian i nowości.

Twórcy doskonale o tym wiedzą, bo zaraz po włączeniu gry witają nas obrazki z niemal wyłącznie plenerami Meksyku w pełnej krasie. Towarzysząca im klimatyczna muzyka w tle zachęca raczej do ruszenia na szlak turystyczny, a nie do ścigania się. Samochody niby też widać, ale nie wszędzie albo jako małe, trzecioplanowe elementy kadru. I trudno się autorom dziwić, bo rozgrywka w zasadzie pozostała bez zmian. Jest parę kosmetycznych przeróbek czy nowości, jednak główną atrakcją pozostaje nowa, dopracowana do granic możliwości mapa, czyli właśnie Meksyk.

Malkontenci będą mogli nieco ponarzekać na brak rewolucji w rozwoju marki, ale skoro generalnie wszystko działa doskonale, to może nie warto za dużo kombinować? Bo gdy zasiądziemy w końcu za kierownicą ulubionego wozu marki Ferrari, Mustang czy BMW, gdy z radia Pulse poleci przebój Levitating Dua Lipy, a przed naszymi oczami zaczną przesuwać się bajeczne krajobrazy Meksyku, okaże się, że dużo więcej nie trzeba, by mieć totalną frajdę z jazdy i zapomnieć o bożym świecie na wiele godzin!

Oczywiście z obowiązku wypunktuję w recenzji te rzeczy, które można by poprawić, a nawet takie, które nieco rozczarowały. Nie zmienia to jednak faktu, że Forza Horizon 5 ciągle zachowuje tytuł najlepszej gry wyścigowej na rynku i nie ma absolutnie żadnej konkurencji. To największa samochodowa przygoda, jaką można przeżyć bez martwienia się o ceny benzyny!

Meksyk jak z National Geographic

Żarty przed premierą gry o tym, że w Forzy Horizon 5 będzie można policzyć igły na kaktusach, okazały się faktem. Widać nie tylko poszczególne kolce, ale i warstwy kory drzew iglastych rosnących w lasach. Natura i krajobrazy wyglądają tu po prostu obłędnie – jakość tekstur i nasycenie kolorów dzięki fotogrametrii są tak bliskie rzeczywistości jak w żadnej innej grze wyścigowej. Realistyczne wrażenia uzupełnia oświetlenie za dnia, całkiem niezłe efekty pogodowe burz i porywistego wiatru oraz bardzo zróżnicowane plenery Meksyku.

Choć mapę można objechać dookoła szybkim supersamochodem w jakieś 15 minut, co przy rozmiarach The Crew 2 stanowi skromny wynik, okolice są tu niemal tak różnorodne jak te w Stanach Zjednoczonych. Nie wiem, na ile jest to zgodne z rzeczywistością, ale przemierzając mapę Meksyku, oglądamy pustynię, szerokie plaże, surowe wzgórza wokół wulkanu wyglądające jak Mordor, gęstą dżunglę i bagna, sielankowe tereny rolnicze, swojskie lasy iglaste czy malownicze miasteczka. I da się wjechać dosłownie wszędzie!

Australia i Wielka Brytania z poprzednich edycji mogą się schować. Meksyk wskakuje z miejsca na pozycję najciekawszej, najładniejszej i najprzyjemniejszej do odkrywania mapy w serii. Pewną niewiadomą pozostaje wpływ poszczególnych pór roku na wygląd świata gry, gdyż od początku włączony był standardowy tryb tygodniowych cyklów na serwerze i zmiana z lata na jesień została zaplanowana akurat na dzień już po oddaniu recenzji. Tu jednak gotów jestem dać autorom kredyt zaufania, że efekty będą równie spektakularne, nawet jeśli nie oznacza to przykrycia całego kraju śniegiem.

Żaden screen nie oddaje, jak ładnie wygląda ta gra na żywo!

Garaż pełen niespodzianek

Przy tak kapitalnie wyglądających miejscówkach trochę rozczarowują samochody, które nie doczekały się równie wielkiej graficznej rewolucji. To nadal to samo, co widzieliśmy już w „trójce” i „czwórce”, czyli perfekcyjnie dokładne rendery, które przy zbliżeniach detali wyglądają nieco nienaturalnie na tle fotogrametrycznego terenu. Nic nie zmienia tu nawet tryb Forzavista i oglądanie wozów z efektami RTX w detalach ultra. Jak zauważył również testujący nową Forzę Draug z naszej redakcji, zbliżenia przykładowo na silnik wyglądają tu o wiele gorzej niż w stareńkiej Forzy Motorsport 7.

Recenzja gry Forza Horizon 5 - ale cudny ten Meksyk! - ilustracja #2Recenzja gry Forza Horizon 5 - ale cudny ten Meksyk! - ilustracja #3

Draug z naszej redakcji porównał, jak wygląda ten sam silnik Forda Capri w Forzy Horizon 5 (z lewej) i Forzy Motorsport 7 z 2017 roku (z prawej).

Również jazda przy widoku z kamery w kokpicie dostarcza średnich wrażeń przez to, że deski rozdzielcze wielu aut prezentują się jak za czasów Xboksa 360. Zupełnie jakby twórcy zdawali sobie sprawę, że większość fanów tej marki bardziej interesuje się wyglądem samochodów znanym z plakatów i jeździ z widokiem typowym dla gokartów z Mario, a nie zagląda w detale silnika – więc po prostu nie zaprzątali sobie tym głowy. Cóż, może w kolejnej, już nie cross-genowej, odsłonie się to zmieni.

Lista samochodów oczywiście nie jest tak bogata na start jak aktualna zawartość Forzy Horizon 4 po wszystkich aktualizacjach i wielu nieobecnych trochę szkoda, niemniej chyba każdy powinien znaleźć swój pakiet wymarzonych fur na dobry początek. Trzeba mieć jednak na względzie, że do zdobycia niektórych z nich nie wystarczą zarabiane z automatu za ściganie się kredyty. Niektóre perełki, jak chociażby DeLorean, wymagają grindu specjalnej festiwalowej waluty w ograniczonych czasowo wyzwaniach i aktywnościach.

Zbieraniu samochodów towarzyszy jeszcze system kart powiązanych z każdym autem. Ułatwia on podglądanie stanu naszej kolekcji, a za wierność konkretnej marce zawsze czeka nagroda. Nie są to jakieś cuda-wianki, bo za pozyskanie wszystkich modeli dostaje się albo trochę punktów XP, albo losowy bonus w „jednorękim bandycie” (tak, system loterii z legginsami, klaksonami i innymi gadżetami powrócił), no ale powiedzmy, że jest to jakaś motywacja, by konsekwentnie gromadzić dostępne fury i nie mieć braków na liście.

W krainie Mordoru, gdzie nie zaległy jeszcze cienie…

Kluczowe elementy związane z samochodami pozostały w zasadzie bez zmian. Nadal mamy niezwykle przystępny, ale sprawiający wrażenie realistycznego model jazdy. Czuć różnicę pomiędzy odmiennymi kategoriami wozów i mimo że każdym można jeździć po bezdrożach, terenówki i buggy spisują się tam o wiele lepiej niż smukłe „egzotyki”, które z kolei królują na autostradach. Każdy samochód można ulepszyć do mocniejszej klasy, wymieniając poszczególne części oraz dostrajając je do swojego setupu, niczym w poważniejszej Forzy Motorsport. Tradycyjnie też poprawki w wyglądzie są bardzo ograniczone i dostępne jedynie dla niektórych marek i modeli. Na swobodę w „wieś-tuningu” nie ma co liczyć.

Festiwalowe ściganie z przygodami

Największą nowością w Forzy Horizon 5 miał być nacisk na eksplorację i przygody zamiast tylko oskryptowanych wyścigów „showcases”. I generalnie tak jest, choć podobnie jak w przypadku kupowania domów, która to opcja pojawiła się w czwartej części, mam wrażenie, że zrobiono to trochę na pół gwizdka, bez silenia się na stworzenie zupełnie nowych mechanik. Odblokowywane od czasu do czasu wyprawy eksploracyjne polegają głównie na przeszukaniu samochodem jakiegoś niewielkiego terenu, o wiele mniejszego niż w przypadku wraków ukrytych w stodołach, i zaliczeniu przewidzianych tam aktywności. Może to być rozbicie skrzynki, zrobienie zdjęcia zabytkowi czy po prostu dotarcie w wyznaczone miejsce.

Tak, można policzyć igły na kaktusach - i to nie tylko w trybie foto.

Szkoda tylko, że nie ma w tym żadnego wyzwania, bo każdy taki punkt jest wyraźnie oznaczony na minimapie i podjechanie tam zajmuje 5 sekund. Dopiero później pojawiają się małe łamigłówki w postaci skrzynek ukrytych na platformach, co wymaga precyzyjnego skakania samochodem po rampach. Jest więc jakaś nowość, jest urozmaicenie, ale mam wrażenie, że można było to zrobić nieco lepiej, ciekawiej niż tylko na zasadzie „podjedź pięć razy do gwiazdki na mapie”.

Oprócz tego FH5 kontynuuje tradycję absolutnej wolności w tym, co się robi, kiedy się to robi i z kim. Po parogodzinnym wstępie liczbą znaczników na mapie gra zawstydziłaby niejednego sandboksowego „kolosa” Ubisoftu. W którąkolwiek stronę się nie udamy, zawsze znajdziemy jakąś aktywność, zawsze jest co robić. W Forzy, nawet jeśli teoretycznie nic nie robimy, to i tak coś robimy, bo za zwykłą jazdę przed siebie też zdobywa się punkty doświadczenia, perki dla samochodów, a wszystko to kumuluje się z czasem na gęstej planszy wyzwań i odbierania nagród za co tylko się da.

FH5 to prawdziwy generator tapet i pocztówek.

Coś dla siebie znajdą tu fani wyścigów szosowych, rajdów po szutrach, off-roadu po bezdrożach, driftu i street racingu. Są wyzwania czasowe, sieciowe, takie, które można wykonać tylko w grupie, ze znajomymi, jest nawet coś w stylu battle royale. Nie zabrakło też oskryptowanych wydarzeń, podczas których towarzyszą nam samoloty, śmigłowce, motocykle, a nawet wielka, udekorowana platforma! W Forzy jak zwykle jest wszystko i wszystko świetnie się ze sobą łączy oraz działa. Błyskawicznie da się zmienić samochód, dobrać właściwe auto do danych zawodów, a jeśli coś nam nie odpowiada, zawsze można stworzyć wóz zupełnie od podstaw.

Programista wyścigów potrzebny od zaraz

Do trybu kreowania własnych aktywności mam właściwie tylko jedno małe zastrzeżenie, gdyż w tym przypadku twórcy akurat mocno się wysilili i dodali opcjonalną możliwość zaprogramowania różnych efektów dla swojego wyścigu. Polega to dosłownie na programowaniu, bo opiera się na procedurach wyzwalaczy ze zmiennymi lub stałymi wartościami. Przykładowo da się określić, co się stanie, gdy konkretny samochód minie checkpoint albo inny etap wyścigu. Wtedy można przyporządkować do takiego momentu uruchomienie pliku dźwiękowego czy też pojawienie się napisu na ekranie.

Grafika samochodów trochę odstaje od fotogrametrii terenów.

Możliwości jest sporo i kreatywne osoby wycisną z tego, co tylko się da, jednak początkujący raczej na pewno się w tym pogubią. To chyba jedyna tak mało przystępna i niezbyt przyjazna dla każdego opcja w Forzy. Wszystko jest tu bowiem podporządkowane przyciskom na padzie, przez co obsługa okazuje się mało wygodna i wymaga wielokrotnego klikania w celu wyświetlenia żądanych informacji. Dodatkowo sam dobór słownictwa w edytorze straszy skomplikowanym nazewnictwem, co może zniechęcić początkujących. Szkoda, że nie zrobiono tego w bardziej obrazkowy sposób, w oparciu o ikony.

Czy silnik ma już rozrząd do wymiany?

Skomplikowany edytor to jednak w jakiejś mierze świadomy wybór twórców. W trakcie rozgrywki o wiele bardziej dokuczał mi jeden dość poważny bug w testowanym buildzie, a mianowicie dziwne znikanie i pojawianie się w losowych momentach samochodów SI robiących za ruch uliczny podczas jazdy. Zdarzało się, że ciężarówka nagle wyrastała mi przed oczami, metr przed mknącym 200 na godzinę wozem. Innym razem ruchu uliczny znikał w całości, co uniemożliwiało zaliczenie aktywności z bliskim mijaniem się na drodze.

Raz na szosie, raz rajdowo niczym w Dirt Rally - w Forzie Horizon jest mnóstwo kategorii motosportu do wyboru.

Ponarzekać muszę również na wygląd oświetlenia w nocy. Płaskie, o wiele zbyt jasne efekty reflektorów widoczne z kokpitu to albo rezultat wspomnianego zlekceważenia tej perspektywy kamery, albo oznaka starzenia się silnika gry. Wszystkie opcje graficzne były bowiem ustawione praktycznie na ultra. Wiek silnika widać zresztą również w ilości loadingów. Przy dysku SSD nie są one może długie, jednak ich częstotliwość przy przejściach od wyścigu do wyścigu potrafi być uciążliwa.

Zostałem fanem meksykańskiej fiesty!

Przyznam się, że po zapowiedzi Meksyku jako nowej mapy w Forzy Horizon 5 byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Jest przecież tyle innych, mocniej związanych z motoryzacją miejsc. Po godzinie z grą byłem już jednak kompletnie kupiony. Zrozumiałem, że liczy się to, jak bardzo malowniczy i różnorodny jest dany region, a nie jak bardzo kojarzy się z samochodami – zwłaszcza w grze z otwartym światem. Meksyk okazał się strzałem w dziesiątkę! Jakość wykonania przerosła moje oczekiwania, nie wspominając o liczbie aktywności do zaliczenia. I nawet jeśli autorzy nie pomyśleli o jakichś ciekawszych, oskryptowanych momentach czy mechanikach, w Forzy Horizon zawsze można je sobie stworzyć, łącząc się w konwoje ze znajomymi, i pojechać na swoje Grand Tour.

Przeciwnicy są trochę “z gumy” i pod koniec wyścigu zwykle nieco zwalniają tempa. Weterani będą musieli podkręcić poziom trudności w opcjach.

Pomimo tych zachwytów i faktu, że wymienione wady kompletnie nie przeszkadzały mi w czerpaniu frajdy z rozgrywki, „piątce” znowu trochę zabrakło do bycia grą idealną. Wydaje mi się jednak, że z punktu widzenia weterana wirtualnych wyścigów bardzo łatwo jest znaleźć niedociągnięcia, które dla wielu graczy pozostaną praktycznie niezauważalne. Dla nich to będzie gra na dychę i będą mieli sporo racji. Pomimo niewielkiej liczby poprawek bawiłem się ciut lepiej niż w „czwórce”.

Twórcy chyba nie chcą za bardzo nic zmieniać w swoim dziele, celując głównie w przystępność oraz kolejne rzesze nowych fanów, choć trzeba przyznać, że z każdą odsłoną stopniowo odchodzą od infantylnego tonu komentarzy na rzecz wypowiedzi raczej neutralnych i wyważonych. Być może Forza Horizon będzie musiała się nieco przeobrazić, ale chyba dopiero wtedy, gdy pojawi się jakaś licząca się konkurencja – może w postaci nadchodzącego Test Drive Unlimited: Solar Crown? Do tego czasu pozostaje najlepszą, choć nie do końca idealną grą samochodową na rynku.

O AUTORZE

Z Forzą Horizon 5 spędziłem ostatni weekend i letnią porę roku na serwerach. Mimo zebrania mnóstwa pojazdów i ukończenia niezliczonej ilości zawodów mam wrażenie, że dopiero liznąłem nieco zawartości tej produkcji. Grałem we wszystkie odsłony serii Horizon – najbardziej podobały mi się pierwsza i trzecia, a teraz dołącza do nich piąta i chyba nawet wychodzi odrobinę na prowadzenie. Jazda po Meksyku wciąga jak bagno!

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Forza Horizon 5 otrzymaliśmy nieodpłatnie od firmy dfusion, obsługującej w Polsce Microsoft.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Który „odłam” serii Forza wolisz?

Horizon
77,5%
Motorsport
11,8%
Nie lubię Forzy
10,7%
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Draugnimir Ekspert 15 lipca 2022

(PC) Bez niespodzianek – gra, która była znakomita (Forza Horizon 4), stała się tylko lepsza. Pomijając większą i piękniejszą mapę czy urozmaiconą kampanię, szczególnie cieszą mnie doszlifowany, ciut bardziej realistyczny model jazdy oraz wyraźnie poprawione udźwiękowienie samochodów. Rad jestem też z bardziej różnorodnych wyzwań na Playliście Festiwalowej – to gwarant doskonałej zabawy na lata (wraz z aktualizacjami, które dodadzą kolejne wozy i inne atrakcje). Lecz do perfekcji jeszcze trochę brakuje – nadal jest co ulepszać w fizyce i SI. No i gdzie się podziały Alfa Romeo z Lancią?

9.0

KA.EL Ekspert 17 stycznia 2022

(XSX) Kawał znakomitej jazdy po przepięknych terenach z całą masą różnorodnych aktywności - czy to kompetytywnych, czy to fabularnych. Szkoda tylko, że dość przelotne i bezcelowe te wakacje.

8.0
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.