Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 maja 2003, 10:18

autor: Maciej Hajnrich

TOCA Race Driver - recenzja gry

Gra jest kolejną generacją wyścigów samochodowych i charakteryzuje się niesamowitym wręcz połączeniem realizmu prowadzenia pojazdu z filmowym ujęciem scen z toru wyścigowego. Jest to licencjonowany przez organizatorów wyścigów TOCA produkt...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Określenie “wyścigi komputerowe” najczęściej kojarzy się z grami, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Poza samym faktem prowadzenia samochodu zostaliśmy przyzwyczajeni do powierzchownego odwzorowania praw fizyki i istnie błahego podejścia do tematu. Tak można by powiedzieć jeszcze parę lat temu, kiedy słowo „wyścigi” znaczyło tyle samo, co Need for Speed. Chociaż od tego czasu pojawiło się mnóstwo gier, które powstały dzięki możliwościom coraz szybszych procesorów (oczywiście, także tych na karcie graficznej), to cały czas kierują się one w stronę ideału. Poza oprawą graficzną da się zauważyć postęp w kierunku ulepszenia algorytmów odpowiedzialnych za „myślenie” komputerowych przeciwników, a także w kierunku urzeczywistnienia rozgrywki. Niemalże każda dziedzina sportu samochodowego doczekała się swojego wirtualnego przedstawiciela i trudno jest nie znaleźć czegoś dla siebie. Poza jazdą bolidami formuły pierwszej, wyścigami po torach NASCAR, pościgami w Need For Speed, rozbojem w Grand Theft Auto czy też wyścigami - w pełnym tego słowa znaczeniu – pod postacią kolejnych części Colin McRae Rally, do naszych rąk trafia jedna z najciekawszych pozycji uzupełniających niemały wachlarz „zmotoryzowanych” produkcji: kolejna gra autorstwa Codemasters spod znaku TOCA - Race Driver.

Tym razem mamy do czynienia z całkiem przyzwoitym programem, który w dużej mierze spełnia pokładane w nim nadzieje... A przynamniej obietnice twórców. Race Driver należy do tytułów łączących w sobie symulację oraz zabawę – styl zabawy zależy tylko od gracza i w obydwu przypadkach sprawdza się bardzo dobrze. Wszakże nie zapominajmy, że oprócz torów czy samochodów najnowszej generacji, w tym sporcie (jak zresztą w każdym) liczy się człowiek. Mieszanka symulacji z arcade podobna jest do tej, z którą obcowaliśmy przy okazji gier z serii Colin McRae Rally. Zresztą gra zdobyła już niemałą popularność wśród posiadaczy PlayStation 2. Wersja na tę platformę rozeszła się w ogromnym nakładzie, wobec czego śmiało można przewidzieć popremierowe efekty. A dlaczego? O tym właśnie zamierzam napisać.

13 światowych mistrzostw, 38 słynnych torów ulokowanych w wielu miastach świata oraz 42 samochody powstałe na bazie danych uzyskanych od światowych producentów (aż dziwne, że w tytule gry zabrakło przymiotnika „światowy”) – to najbardziej wymowne liczby dotyczące gry. Jeśli do tego dołączymy świetną oprawę graficzną z dobrze odwzorowanym modelem zniszczeń, nie mówiąc o realistycznych dźwiękach czy dość ciekawym wątku fabularnym, to w zasadzie nie potrzeba więcej zachęcających słów. Gra jest wciągająca. I to bez reszty.

Do ciekawostek można zaliczyć silnie rozwinięty wątek fabularny, który jest motywem przewodnim w Race Driver. Oto gracz wciela się w rolę Ryana McKane, osiemnastoletniego młodzieńca, który idzie w ślady swojego ojca - rozpoczyna karierę kierowcy rajdowego. Wprowadzający do gry film ukazuje postać Kyle’a, ojca Ryana, którego żywot zakończył się w tragiczny sposób – w wypadku podczas jednego z wyścigów. W grze pojawia się jeszcze kilka innych postaci, ale to Ryan odgrywa główną rolę. Postęp w karierze i relacje między graczem a całą resztą wirtualnego świata ukazywane są w krótkich filmach. Do ich realizacji posłużył silnik gry i wypadły one całkiem przyzwoicie. Przedstawione w ten sposób zdarzenia bardzo często przywodziły mi na myśl Grand Theft Auto 3 albo Mafię, a szczególnie dialogi między szefem a menedżerem. Oczywiście najnowsza TOCA z gangsterskimi porachunkami nie ma zbyt wiele wspólnego.

Interfejs gry jest taki sam, jak w wersji konsolowej. Zamiast tradycyjnego menu dostajemy wirtualne pomieszczenie, w którym odpowiednie przedmioty umożliwiają dokonanie zmian w ustawieniach gry albo rozpoczęcie rozgrywki. Aby rozpocząć trening, należy przejść do drugiego pokoju i wybrać wyścig z czasem, trening albo rozgrywkę sieciową. Z pokoju głównego można zmienić ustawienia wyświetlania grafiki i obsługiwanych kontrolerów, poprzez wybór stojącej w nim szafki. W zasadzie tylko zmiana ustawień samochodu odbywa się w tradycyjny sposób. Rozwiązanie tego typu nie jest nowatorskie, aczkolwiek całkiem przyjemne.

Krokiem rozpoczynającym karierę jest odebranie wiadomości - propozycji udowodnienia swoich umiejętności. Rozgrywka w tym trybie jest stosunkowo długa i, wraz z postępem, wymaga coraz większych umiejętności. Race Driver należy do tych gier, w których kluczem do zdobycia pucharu jest perfekcjonizm. Dlatego przed rozpoczęciem jakiegokolwiek turnieju należy zapoznać się z bolidami oraz trasami. Opanowanie maszyny i każdego zakrętu to podstawa, gdyż później dochodzą jeszcze natrętni przeciwnicy.

Nie wszystkie trasy i samochody dostępne są od samego początku – aby móc z nich skorzystać, należy je odblokować poprzez uczestniczenie i odnoszenie sukcesów w turniejach. A bryczek, o czym już wspomniałem, jest niemało, m.in.: BTCC – Alfa Romeo 147, Lexus IS200, Peugeot 406 Coupé, Vauxhall Astra Coupé, DTM – Audi TT-R, Mercedes – Benz CLK-DTM, V8 – Ford Falcon, Holden Commodore, ALFA GTV CUP – Alfa Romeo GTV, PACIFIC CHALLENGE – Mitsubishi Mirage, Subaru Impreza WRX i wiele, wiele innych. Nie zabrakło także modeli startujących w ‘Elite Championship B’: siedmiolitrowy Dodge Charger, AC Cobra Mk4 CRS, Corvette, Mini Cooper (!), Mitsubishi Evo VI czy TVR Tuscan R. i inne. Każdy model zawiera stosunkowo dużo szczegółów, zarówno trójwymiarowych, jak i całkiem płaskich, czyli wszelkiego rodzaju nalepki itd. Widok ze środka kabiny jest raczej ubogi, aczkolwiek zawiera wszystkie niezbędne zegary i wskaźniki.

O ile podczas jazdy nie da się pewnych rzeczy zauważyć, to podczas powtórek wszystko widać jak na dłoni. Felgi aluminiowe są trójwymiarową, a nie imitującą taki efekt teksturą, na szybach i lakierze widać odbijające się otoczenie, spod kół leci dym, na jezdni pozostają ślady opon. Ale to wszystko jest niczym, dopóki samochody nie zderzą się. Wówczas widać kruszące się szyby, wygniatające się i odpadające części karoserii – szczególnie, jeśli w tym samym spektaklu uczestniczy kilka pojazdów. Usterki widoczne są gołym okiem oraz na wyświetlaczu pokazującym, która część samochodu ucierpiała najbardziej. Efektownie wygląda wyścig liczący bagatela maksymalnie 60 okrążeń, gdzie duża część graczy jeździ poobijanymi bolidami. Jeśli chodzi o pozostałą część oprawy graficznej, to prezentuje się bardzo dobrze. Duże i różnorodne tekstury oraz efekty specjalne sprawiają, iż obcowanie z grą nie sprowadza się tylko do prowadzenia pojazdu, ale także do podziwiania widoków. Do naszej dyspozycji oddanych zostaje prawie 40 torów, ulokowanych na terenach przeróżnych państw świata (wirtualne tory powstały w oparciu o rzeczywiste dane). Oczywiście nie trzeba chyba wspominać o zmiennych warunkach pogodowych.

Tory - mierzące około dwie mile - ulokowane są na terenach Wielkiej Brytanii (przede wszystkim), w Niemczech (zróżnicowane trasy, niekiedy w dwóch „wersjach”), Australii (siedem tras z naprawdę niezłymi widokami – Bathurst mierzy 3.86 mili), Ameryce (Bristol Speedway liczy niespełna milę i jest to „zwykły” owal, podobnie jak jeszcze dwa tory - znane z wyścigów Nascar), po dwa we Francji, Włoszech i Japonii (w tym sławna „Fuji”) i po jednej trasie w Austrii, Hiszpanii, Belgii i Holandii. Jest w czym wybierać.

Sztuczna inteligencja, którą autorzy tak bardzo chwalili się przy okazji wszelakich materiałów prasowych... sprawdza się w praktyce. Komputerowi przeciwnicy są wyrafinowani. Jeśli gracz w jednym wyścigu spycha rywali, to może być pewien, że w następnym oni będą zachowywać się wobec niego identycznie. Spychanie poza tor, na śliską trawę, jest ciosem nokautującym. Nie ma nic bardziej denerwującego od sytuacji, gdy jadę, powiedzmy, w pierwszej trójce, a gracz jadący za mną wyrzuca mnie z toru... Dlatego też opanowanie trasy i samochodu jest rzeczą podstawową. Pewnym udogodnieniem jest wskazanie za pomocą czerwonej strzałki, po której stronie znajduje się jadący za mną pojazd. Poza ćwiczeniami nieraz przyda się „zerknąć pod maskę”, czyli zmiana ustawień samochodu. Hamulce, skrzynia biegów, opony, zawieszenie i cała reszta bezpośrednio przekłada się na osiągi, co jest rzeczą całkowicie naturalną. Jednakże dla mniej zaawansowanych graczy ta część gry może okazać się „czarną magią”, tym bardziej, że program nie oferuje żadnej podpowiedzi dla początkujących.

Mocną stroną programu są wszystkie elementy dźwiękowe. Odgłosy pracy silnika są bardzo realistyczne – odróżnienie pracy BTCC od V8 nie sprawia większego problemu. Szczególnie przy jeździe z prędkością w okolicach 200 km na godzinę. Odgłosy uderzeń, tłuczonej szyby czy pisków opon na 180-stopniowym zakręcie także brzmią bardzo dobrze. Na ścieżce muzycznej znalazły się głównie zespoły popularne w Wielkiej Brytanii: Lynkyrd Skynyrd, Thin Lizzy, Iggy & The Stooges, Al Green i inni.

TOCA Race Driver (w Północnej Ameryce wydana pod nazwą Pro Race Driver) jest jednym z najciekawszych tytułów wydanych w ostatnim czasie na PC. Jest jedną z tych gier, dla których warto mieć dodatkowy kontroler w rodzaju dżojstika albo najlepiej kierownicy. Mnogość samochodów i tras oraz naprawdę dobra oprawa wizualna to atuty gry, a o minusy raczej trudno. Jednym z najlepszych aspektów gry jest towarzyszący szybkiej jeździe efekt rozmycia – dzięki niemu po prostu czuć osiąganą prędkość. Dostępny w grze multiplayer pozwala na rozgrywkę do ośmiu graczy jednocześnie, a także 12 trybów rozgrywki, z czego 11 to mistrzostwa + wolna jazda. Osiem graczy to znacznie mniej niż 20 w Nascar 2003, ale mimo to zabawa i tak jest przednia.

Maciek „Valpurgius” Hajnrich

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.