Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 marca 2006, 10:47

autor: Łukasz Szewczyk

TOCA Race Driver 3 - recenzja gry na PC

Nie imponująca grafika uczyniła ToCĘ znaną – gracze od pierwszej części ubóstwiali świetnie zrealizowane zniszczenia karoserii. Nie inaczej jest tym razem... Lekkie uderzenie kończy się wygięciem blach, zbiciem lamp czy urwaniem lusterek.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Bez rewolucji

Zespół Codemasters należy do jednej z najbardziej konserwatywnych grup programistów, rozwijających drogą powolnej ewolucji gry akceptowane przez rynek. Rewolucji natomiast nie sposób w nich uświadczyć. Podobny los spotkał serię ToCA, która zadebiutowała na komputerach oraz Playstation w drugiej połowie lat 90 ubiegłego wieku. Symulacyjny model jazdy, rozbudowane zniszczenia pojazdu oraz wierne przedstawienie cyklu mistrzostw aut klasy turystycznej bardzo szybko zyskały uznanie graczy. Pojęcie symulacji było wówczas względne, zaś ToCA ustanowiła standardy obowiązujące przez kilka lat.

Wiele osób wyrabia sobie pierwsze zdanie na temat gry po dokonaniu pobieżnej oceny jakości grafiki oraz dźwięku. W przypadku ToCA Race Driver 3 z pewnością się nie zawiodą, ponieważ oprawa została należycie dopracowana. Odgłosy silnika, stukającego zawieszenia oraz giętej blachy brzmią niemal idealnie. Postarano się również, by ToCA działała płynnie zarówno na konsolach, jak i komputerach, a zarazem by prezencja była możliwie dobra. Z konfiguracją wersji PS2 oraz Xbox nie ma problemów, albowiem po umieszczeniu płyty w napędzie gra wczytuje się i można przystąpić do zabawy. Jedyną możliwą zmianą w kwestii grafiki jest możliwość włączenia lub wyłączenia lusterka wstecznego. Wersja PC otrzymała oczywiście opcję wyregulowania jakości tekstur, rozdzielczości oraz innych parametrów, by płynność animacji mogła być zachowana również na starszych kartach graficznych. Dzięki większej liczbie pikseli wyświetlanych przez monitor, obraz jest nieco ostrzejszy niż na ekranie telewizora. Jednak posiadacze konsol z pewnością nie będą narzekać! Pojazdy zostały bardzo starannie wymodelowane, więc widać zarówno niewielkie detale karoserii oraz elementy wnętrza. Tekstury, którymi obłożono przydrożne obiekty, są zróżnicowane, natomiast na samą szosę trafił przyjemny dla oka bumpmaping. Uważny obserwator dostrzeże minimalne niedomagania oprawy. Są nimi nieznaczne spowolnienia animacji przy większej liczbie wyświetlonych aut oraz niezsynchronizowanie dolnej i górnej połowy obrazu, co obserwuje się jako charakterystyczny przeskok animacji. Dla niektórych przeszkodą mogą być również spore wymagania sprzętowe wersji PC.

Gdy będziesz duży, mama da Ci poprowadzić swoje Clio...

Jednak to nie imponująca grafika uczyniła ToCĘ znaną – gracze od pierwszej części ubóstwiali świetnie zrealizowane zniszczenia karoserii. Nie inaczej jest tym razem... Lekkie uderzenie kończy się wygięciem blach, zbiciem lamp czy urwaniem lusterek. Jednak intensywniejszy kontakt z otoczeniem powoduje znacznie bardziej zróżnicowane uszkodzenia – począwszy od zbicia szyb, na urwaniu drzwi, spojlerów oraz kół skończywszy. Programiści zadbali, by kąt, pod jakim uderza się w przeszkodę, powodował adekwatne zniszczenia. Nie dochodzi więc do sytuacji, w których uderzenie skrajną częścią maski powoduje zdemolowanie całego przodu.

Zniszczenia mają nie tylko aspekt wizualny. Powypadkowy pojazd zaczyna wyraźnie gorzej reagować na poczynania kierowcy. Póki jest to niewielkie nadwerężenie skrzyni biegów, silnika albo hamulców, skuteczna jazda jest wciąż możliwa. Jednak nawet najmniejsze defekty zawieszenia i układu kierowniczego oznaczają, że kierowca znalazł się w opałach. Na nierównych partiach toru rozpędzony bolid zaczyna zachowywać się niczym motorówka na wzburzonym morzu, która jedynie w niewielkim zakresie reaguje na wychylenia kierownicy. Po wybraniu trybu realistycznych uszkodzeń, zawieszenie często nie wychodzi bez uszczerbku z większego skoku, a nawet z banalnego ścięcia zakrętu po ‘tarce’! Podobnie rzecz wygląda z silnikiem – uderzenie nim o podłoże może spowodować usterkę.

Warto pamiętać, że nawet jednorazowy kontakt z przeszkodą może oznaczać koniec wyścigu. W przypadku oderwania koła dalsza jazda jest bowiem niemożliwa. W większości gier zniszczenia są zrealizowane w dosyć uproszczony sposób sprawiając, że nawet diametralnie różne pojazdy odznaczają się podobną wytrzymałością. Na szczęście Codemasters poszli na całość, odpowiednio odwzorowując specyfikę określonych pojazdów. Sprawia to, że z wyścigowym bolidem trzeba obchodzić się jak z przysłowiowym jajkiem, gdyż muśnięcie pojazdu konkurenta może przyczynić się do uszkodzenia ważnego podzespołu. Natomiast potwory przystosowane do wyścigów w terenie bez problemu znoszą brutalną jazdę, a nawet używanie jako hamulca aut konkurencji...

Oczywiście bolidy oraz auta terenowe to przedsmak tego, co można odnaleźć w trzeciej odsłonie ToCA Race Driver. Park maszyn po raz pierwszy zróżnicowano w ToCA 3: WTC. W edycjach na konsole obecnej generacji co rusz pojawiały się nowe ‘wynalazki’ – Cobra, Mustang, Subaru, Mistubishi, Alfa Romeo, Caterham, TVR... W najnowszej odsłonie zawitały nawet buggy i gokarty! Gra stała się niesamowicie zróżnicowana, dzięki czemu będzie przyciągać przez długie wieczory. Pojazdy różnią się nie tylko kształtem karoserii. W każdym z nich kamera wewnętrzna prezentuje nieco inny widok, zaś silniki brzmią charakterystycznie dla danego wozu. Jednak prawdziwy uśmiech na twarzy powoduje zróżnicowane prowadzenie maszyn. Klasyczne wyścigówki są całkiem szybkie, ale precyzja ich prowadzenia pozostawia wiele do życzenia... Wiadomo, kiedyś opony były gorszej jakości... Replay’e wyglądają niemal jak relacja TV właśnie dzięki przywiązaniu wagi do tego typu detali.

Dezerterzy z Dakaru przedzierają się nad Lazurowe Wybrzeże.

Za starych, dobrych czasów ToCA uchodziła za grę dla stosunkowo wąskiej grupy odbiorców, ponieważ była po prostu trudna. Wejście w każdy z zakrętów musiało zostać dokładnie zaplanowane, zaś hamowanie trzeba było uskuteczniać z wyczuciem, by nie zablokować kół. W najnowszej produkcji Mistrzów Kodu, zachowanie pojazdów zostało ustawione domyślnie na mniej wymagający poziom. Niestety wymagania rynku powoli zabijają ducha serii... Uważam, że od razu należy zdecydować się na poziom symulacyjny, pozwalający w pełni cieszyć się ponadprzeciętnie dopracowanym modelem jazdy. Dopiero wówczas samochód wpada w długie poślizgi, koła blokują się podczas hamowania, a pokonanie zakrętu wymaga utrzymywania optymalnego toru jazdy. Rajcującym smaczkiem jest ruszanie z miejsca. Kto przytrzyma gaz w podłodze, od razu spadnie o kilka lokat. Osoba startująca w wyczuciem, może poprawić pozycję. Dla wyścigowych maniaków przygotowano przycisk odpowiadający za obsługę sprzęgła. Dzięki temu pierwsze metry wyścigu można pokonać na granicy przyczepności kół. Obsługa sprzęgła może nie być w smak niektórym zdającym na prawo jazdy, ponieważ przywodzi na myśl stres związany z egzaminem – nieumiejętne puszczenie przycisku również w ToCE przyczynia się do wykonania kompromitującego ‘kangura’ albo zgaszenia silnika!

Niestety różnicowanie poziomów trudności dotknęło również tryby gry. Szczególnie ucierpiał Pro Career, w którym zmagania zostały podzielone na kilkanaście kategorii – auta klasyczne, terenowe, z otwartą karoseria, itd. Jeżeli grający sobie zażyczy, ustawienie wyścigu liczącego jedno (!) okrążenie nie stanowi jakiegokolwiek problemu... W połączeniu z najmniejszą z możliwych inteligencją adwersarzy oraz wyłączonymi karami za ścinanie zakrętów, można wycisnąć w granicach 30% gry w zaledwie jedną noc! W pierwowzorach było to nie do pomyślenia. Na szczęście wciąż istnieje tryb klasycznych mistrzostw – World Tour, gdzie obowiązują zasady znane z poprzednich części. Przedzierając się przez kolejne ligi uzyskujemy ostatecznie dostęp do najszybszych maszyn. Zwolennicy rywalizacji z żywym przeciwnikiem mogą skorzystać ze splitscreenu lub trybu Online.

Niestety nie zlikwidowano przypisania konkretnych pojazdów do tras – amerykańskimi krążownikami szos przyjdzie się więc ścigać na torach zachodniej półkuli itp. W moim odczuciu posunięcie programistów nie należy do najbardziej udanych, ponieważ uniemożliwia bezpośrednie konfrontacje wielu aut. Niezbyt pozytywnie zaskakują również zawody odbywające się na szutrowych partiach. Torów jest niewiele, więc co rusz powraca się na te same, tyle że w innych maszynach. Gdyby terenowe trasy były szersze, zawierały wodne przeszkody oraz inne ‘atrakcje’, byłyby z pewnością ciekawsze. Niestety nie dane mi było sprawdzić, jak VW Touareg z rajdu Dakar sprawuje się na wydmach, ponieważ tras otwartych nie przewidziano...

Minister transportu ostrzega: palenie gum prowadzi do rozerwania opony.

Liczba torów sprawia, że przyswojenie specyfiki każdego z zakrętów nie będzie kwestią trzech albo czterech dni... Co prawda do swobodnej jazdy wystarczy jeden dzień spędzony przed telewizorem lub monitorem, jednak aby myśleć o biciu rekordów, potrzeba przynajmniej tygodniowego treningu. Producent deklaruje, że przyjdzie powalczyć na ponad 80 trasach, jednak w rzeczywistości jest ich nieco mniej, gdyż kilkanaście torów różni się konfiguracją zaledwie kilku zakrętów.

ToCA Race Driver 3 jest bez wątpienia produkcją godną polecenia. Niemniej osoby, które pokusiły się o zakup poprzedniej części powinny obadać ją w sklepie, ewentualnie zaznajomić się z demem gry. Wydanie ponad 100 złotych na grę – od poprzedniej części różniącą się de facto bardziej rozbudowanym parkiem maszyn, możliwością lekkiego tuningu wozów, kilkoma nowymi trasami oraz trybami gry – może po jakimś czasie okazać się nietrafioną inwestycją. W wyścigach najważniejszy jest bowiem model jazdy, a ten nie zawodził również w poprzedniku...

Łukasz „Loser” Szewczyk

PLUSY:

  • model jazdy;
  • odwzorowanie zniszczeń;
  • zróżnicowanie maszyn.

MINUSY:

  • brak większych zmian względem TRD2;
  • mała liczba tras terenowych;
  • ‘usprawnienia’ zabijające ducha serii.
TOCA Race Driver 3 - recenzja gry
TOCA Race Driver 3 - recenzja gry

Recenzja gry

Nie imponująca grafika uczyniła ToCĘ znaną – gracze od pierwszej części ubóstwiali świetnie zrealizowane zniszczenia karoserii. Nie inaczej jest tym razem... Lekkie uderzenie kończy się wygięciem blach, zbiciem lamp czy urwaniem lusterek.

TOCA Race Driver 3 - recenzja gry na Xboksie
TOCA Race Driver 3 - recenzja gry na Xboksie

Recenzja gry

Nie imponująca grafika uczyniła ToCĘ znaną – gracze od pierwszej części ubóstwiali świetnie zrealizowane zniszczenia karoserii. Nie inaczej jest tym razem... Lekkie uderzenie kończy się wygięciem blach, zbiciem lamp czy urwaniem lusterek.

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.