Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 grudnia 2006, 12:03

autor: Łukasz Szewczyk

The Fast and the Furious: Tokyo Drift - recenzja gry

Grę można bez wątpienia polecić osobom, które na dniach zdecydowały się na zakup konsoli. Będą zadowolone z szybkiej akcji, ciekawych trybów gry oraz dużej liczby maszyn.

Recenzja powstała na bazie wersji PS2.

Gry bazujące na popularnych serialach lub hollywoodzkich filmach bardzo często okazują się kompletnymi niewypałami. Co ciekawe, kasa wydawcy jest skutecznie napełniana, nawet gdy na rynek trafi kompletny gniot. Procederem rządzą wszak proste zasady – niejeden z widzów chciałby osobiście wziąć udział w ekranowych wydarzeniach, zaś gry wideo mogą być wielce pomocne.

Nie inaczej wyglądał scenariusz napisany przez Namco. Gigant z Japonii zwietrzył możliwość stworzenia wyścigów w oparciu o film Szybcy i Wściekli: Tokio Drift i wykupił od Universal Studios stosowną licencję. Po tym inwencja twórcza Namco w zasadzie się skończyła... Ktokolwiek interesuje się wyścigami, od razu wypatrzy w The Fast and the Furious: Tokyo Drift masę podobieństw do liczącego już siedem lat... Tokio Extreme Racer.

Samemu systemowi rozgrywek można niewiele zarzucić, ponieważ wiernie oddaje realia ulicznych wyścigów. Podstawą jest leniwe przemieszczanie się głównymi arteriami Tokyo i wypatrywanie oponentów. Po natrafieniu na podrasowany bolid można mrugnąć światłami, by zachęcić jego kierowcę do wciśnięcia gazu w podłogę... Rozpoczyna się wyścig, w którym gwarancją tryumfu jest odskoczenie od oponenta na kilkaset metrów. Autostrady określane jako Wangan są naprawdę długie, więc pojedynki, a także poszukiwanie konkurentów może trwać do kilku minut. Komu zależy na czasie, może od razu udać się do kilku punktów spotkań ulicznych ścigantów. Konkurenci posiadają nie tylko zróżnicowane samochody. Zwycięstwo nad każdym z nich wymaga uzyskania wyższej prędkości maksymalnej, zdystansowanie go, a nieraz po prostu szybsze dotarcie na metę. Nie zabrakło również tytułowych driftów, które najlepiej wykonuje się na górskich drogach Touge. Podczas tego typu rywalizacji należy pokonywać kolejne zakręty głębokimi poślizgami. Ich wykonywanie ułatwia wskaźnik, informujący jak niewiele pozostało do totalnej utraty panowania nad samochodem. Oczywiście, im jesteśmy bliżej niekontrolowanego obrotu, tym otrzymujemy więcej punktów za styl. Właśnie one decydują o ostatecznym wyniku pojedynku na kontrolowane poślizgi.

Warto przykładać się do poszczególnych zawodów, ponieważ sukcesy są nagradzane rosnącym prestiżem w półświatku street-racingowców. W późniejszej fazie gry nie będziemy musieli zapraszać do ścigania – inni siedząc nam na zderzaku i mrugając długimi zaproponują zawody. Co kilka wyścigów przychodzi zmierzyć się z lokalną szychą, która dysponuje bardzo szybkim autem oraz niezłymi umiejętnościami. Twoje konto zasilają również niemałe sumy. Można je spożytkować w kilku salonach oraz sklepach tuningowych. Fani motoryzacji będą z pewnością wniebowzięci, gdyż producent wykupił licencję na zamieszczenie autentycznych marek. Dysponując odpowiednią sumą można poprowadzić najnowsze produkty Hondy, Subaru i Nissana, zaś zwolennicy klasyki znajdą kilka kultowych maszyn w salonie Toyoty, Dodge’a czy Forda. Części stosowane do wzmacniania pojazdów również są sygnowane przez najznamienitszych wytwórców.

Tuning pozwala diametralnie zmienić oblicza samochodów. Rasowanie warto zacząć od wzmocnienia silnika oraz wymiany wydechu i zawieszenia. Dzięki temu będziesz mógł bez strachu wyzywać kolejnych rywali na pojedynki. Warty podkreślenia jest fakt, iż modyfikacje mają wyczuwalny wpływ zarówno na osiągi, jak i prowadzenie samochodu. Gdy na Twoim koncie będą zaksięgowane konkretne sumy, możesz pomyśleć o poprawie prezencji posiadanej wyścigówki. Zmienić można praktycznie wszystko – od przedniej maski, poprzez progi i zderzaki, a na spojlerach i alufelgach skończywszy. Esteci będą usatysfakcjonowani możliwością wystylizowania aut wedle własnego uznania – dla każdego samochodu przygotowano po kilka wariantów danego elementu. Wraz z postępami w grze dostępne stają się kolejne części.

Co prawda zmiany tuningowe są wyraźnie widoczne, jednak należy uczciwie przyznać, że oprawa Fast and Furious w dobie Gran Turismo 4 prezentuje się mizernie. Rażą przede wszystkim znaczne spadki prędkości animacji, co szczególnie dziwi przy dosyć ubogiej prezencji wyświetlanych obiektów. Na dobrą sprawę konsola musi przeliczyć samochody – notabene wyglądające, jak siekierą ciosane – oraz drogę, za której barierami zazwyczaj wieje pustką... Ziarnistość grafiki rodzi kolejny problem. Gdy w garażu pojawiają się 700-konne potwory, prędkości stają się na tyle wysokie, że często trzeba reagować w ułamku sekundy. Niestety, lenistwo programistów z Eutechnyx zmusza graczy do zastanawiania się, czy na horyzoncie majaczy ciężarówka, bariera, czy przydrożny neon. Nierzadko identyfikacja następuje zbyt późno...

Oprawa dźwiękowa również nie poraża. O ile grzmot sportowych tłumików, świst turbosprężarki, czy pisk opon udanie naśladuje rzeczywistość, tak muzyka w typowo japońskim stylu nie każdemu przypadnie do gustu. Co prawda buduje to klimat ścigania się po Tokyo, jednak płyta DVD ma na tyle dużą pojemność, że z powodzeniem zmieściłyby się alternatywne soundtracki.

Gra wyścigowa nie obyłaby się bez modelu jazdy. W przypadku Fast and Furious mamy do czynienia z wyraźnie arcadową jatką. Do kolejnych zakrętów nie trzeba się specjalnie przymierzać. Wystarczy krótkie hamowanie, użycie ręcznego i już sunie się efektownym poślizgiem, w pełni kontrolując maszynę. Wyraźnie wyczuwalny ciężar każdego z samochodów ułatwia zadanie – kontry kierownicą oraz umiejętne dozowanie gazu pozwala podtrzymać poślizg przez naprawdę długi czas. Po zakupie mocniejszych maszyn i odrobinie treningu partie krętych zakrętów można pokonywać jednym, długim „bokiem”... Błyskawiczne reakcje bolidów dodają całemu spektaklowi znacznej dozy dynamiki. Problemy pojawiają się, gdy gracz zechce pokonywać wiraże bardziej technicznie, co przydaje się podczas pojedynków na autostradach. Wówczas czuły układ kierowniczy powoduje nerwowe myszkowanie auta, co jest szczególnie odczuwalne na łagodnych łukach, gdzie minimalny ruch palca często wywołuje gwałtowny skręt. Ani to skuteczne, ani przyjemne... Rezultatem jest nierzadko bliski kontakt z barierą lub ścianą tunelu. Pozostaje też żałować, że Eutechnyx nie zaimplementował zniszczeń, a nawet kar czasowych za bezmyślne obijanie auta.

Grę można bez wątpienia polecić osobom, które na dniach zdecydowały się na zakup konsoli. Będą zadowolone z szybkiej akcji, ciekawych trybów gry oraz dużej liczby maszyn. Z kolei weterani wirtualnych wyścigów zapewne ulegną przeświadczeniu, że wszystko, co oferuje The Fast and the Furious: Tokyo Drift, widzieli już w innych produkcjach. Kilka lat temu. Niestety, nie służy to grywalności. Może się zdarzyć, że produkt Namco wywoła chwilowe zainteresowane, po czym trafi w kąt opatrzony metką „odtwórczy”.

Łukasz „Loser” Szewczyk

PLUSY:

  • duża liczba maszyn;
  • przyjemny model jazdy;
  • rozbudowany tuning samochodów.

MINUSY:

  • ziarnista grafa;
  • spowolnienia animacji;
  • niezbyt porywająca muzyka;
  • na dobrą sprawę brak innowacji.
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.