Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 6 lipca 2006, 11:27

autor: Marek Czajor

Syphon Filter: Dark Mirror - recenzja gry

Gabe Logan wraca do akcji, tym razem w kieszonkowej odsłonie serii Syphon Filter. Tajemniczy projekt Dark Mirror nie może wpaść w łapy terrorystów, więc do dzieła, agencie!

Recenzja powstała na bazie wersji PSP.

Czy na PSP może w końcu powstać jakaś gra oparta na ciekawym, autorskim pomyśle, nie zerżniętym z dużych konsol Sony? Pewnie może, ale w tej chwili niewiele tytułów przychodzi mi na myśl (może Pursuit Force czy Untold Legends). Niestety, nie jest to kwestia wyłącznie mojej sklerozy, takich tytułów jest po prostu bardzo mało. Jeśli ukazuje się jakaś nowość, to zazwyczaj okazuje się, że jest to kolejna konwersja starego pomysłu z pierwszego lub drugiego „soniaka” na kieszonkową konsolkę Sony. Najczęściej bardzo dobra, ale wciąż tylko konwersja.

Czy to oznacza, że Syphon Filter: Dark Mirror jest takim tytułem? Oczywiście! Fani PlayStation doskonale pamiętają trzy części gry z PSX-a i jedną z PS2, będącymi swego czasu interesującą alternatywą dla skradanek pokroju Metal Gear Solid. Dla nich to powrót w stare klimaty, bowiem po raz kolejny wcielają się w postać agenta o kwadratowej szczęce – Gabe’a Logana oraz jego skośnookiej partnerki Lian Xing. Drogi graczu, czas więc wziąć sprawy w swoje ręce, zarzucić ulubioną snajperkę na plecy, przytroczyć peema do pasa i wyruszyć samowtór do walki.

Czyżby romantyczne rendez-vous w blasku księżyca? Chyba nie, choć księżyc jest...

Akcja Syphon Filter: Dark Mirror rozpoczyna się w momencie, gdy Agencja otrzymuje rozkaz wyjaśnienia przyczyn zamilknięcia fabryki petrochemicznej KemSyth na Alasce. Grupa Logana przerzucona zostaje na śnieżną północ, w rejon rafinerii. Szybki rekonesans obnaży tragiczną prawdę: większość pracowników KemSyth nie żyje, a okolica została opanowana przez uzbrojoną grupę ludzi. Wkrótce okazuje się, że napastnicy należą do międzynarodowej grupy terrorystycznej Red Section i wcale nie chodzi im o ropę, lecz o tajny rządowy projekt Dark Mirror. Twoim zadaniem jest uchronić sekretne przedsięwzięcie przed zakusami terrorystów poprzez likwidację Red Section. W tym celu oprócz Alaski odwiedzisz różne zakątki globu, jak Peru, Bośnia czy Rosja.

Fabuła gry jest naprawdę wciągająca, a przerzucanie Logana z kontynentu na kontynent logicznie uzasadnione. W porównaniu z prymitywnymi historyjkami z SOCOM-a: Fireteam Bravo, w którego ostatnio grałem, scenariusz do Syphon-a zasługuje na Oscara. Zadania są może niezbyt skomplikowane, ale za to zróżnicowane i ciekawe. Trudno wszystkie wymienić, ale przygotuj się na oczyszczanie obszaru akcji z żołnierzy wroga, przetrząsanie budynków w poszukiwaniu ludzi i sprzętów, łamanie szyfrów zamkowych, włamywanie do systemów komputerowych, rozminowywanie terenu itd.

Rozgrywka dla jednej osoby składa się z dwóch trybów zabawy: fabularnego (story mode) oraz pojedynczych misji (mission mode). Słowo „misja” używane jest głównie w przypadku mission mode, bowiem w trybie fabularnym autorzy (niby w obrazie filmowym) mieli kaprys podzielić grę na epizody (episode), składające się z części (parts). Jakich jednak słów by nie używać, do zaliczenia masz równo siedem epizodów, podzielonych na 23 części. Jeśli dodać do tego pięć misji bonusowych, otrzymujemy całkiem przyzwoitą liczbę zadań do wykonania. Chociaż trzeba sobie szczerze powiedzieć: w trybie fabularnym Syphon Filter: Dark Mirror nie jest grą na długie tygodnie.

Twardziel opiekujący się maluczkim, przerażonym żołnierzem ONZ. Niektóre misje to prawdziwy majstersztyk.

Zanim zdecydujesz się na któryś z trybów zabawy, lepiej przećwicz sterowanie bohaterem w którejś z misji treningowych. Do dyspozycji są cztery zadania o wzrastającej skali trudności i ograniczeniach czasowych. W trakcie ćwiczeń uczysz się podstawowych technik poruszania, używania przedmiotów, metod celowania i strzelania. Warto pokusić się o przejście wszystkich misji, ponieważ prawdę mówiąc, obsługa postaci do łatwych nie należy. Wprawdzie do wyboru są trzy różne obłożenia przycisków, ale mi osobiście żadne nie „podeszło”. Ostatecznie wybrałem tradycyjny schemat (z fire pod „iksem”), ale nie jest on doskonały, ponieważ nie da się równocześnie strafe’ować i strzelać (chodzenie na boki jest pod „kółkiem” i „kwadratem”).

Opanowanie klawiszologii to jedno, a możliwości ruchowe bohatera drugie. Niestety, pod względem mobilności Logan do akrobatów nie należy. Nie możesz nim poruszać się, jak chcesz i gdzie chcesz, autorzy pozwalają ci jedynie na: przemieszczanie się w dwóch pozycjach (wyprostowanej i schylonej), przyleganie plecami do ścian i chodzenie po drabinach. Takie czynności jak: czołganie, skakanie, podciąganie się na rękach czy przeskakiwanie murów są ci zupełnie obce. Owszem, możesz je wykonać, ale tylko w sytuacjach i miejscach przewidzianych przez autorów (pojawia się wtedy odpowiednia ikonka na ekranie). Brak swobody ruchu to duża bolączka gry, do której trudno się przyzwyczaić.

Zajmijmy się jednak najciekawszym trybem – story mode. Jak już wyżej napisałem, podzielony jest on na epizody i części. Przed każdym epizodem wyświetlany jest filmowy briefing, z którego poznajesz kolejne wątki fabuły, rozeznajesz się w aktualnej sytuacji i zaznajamiasz z celami misji. Cele są jednak sformułowane dość ogólnikowo, a szczegółowe rozkazy otrzymujesz dopiero po rozpoczęciu operacji. Co ciekawe, w danym momencie masz do wykonania ledwo jedno (czasami dwa) zadanie. Po jego realizacji aktywuje się kolejne, potem znów następne itd. Sprawia to trochę wrażenie prowadzenia Logana za rączkę i jednym się ta liniowość spodoba, innym nie.

Mimo, iż to Logan jest głównym „cynglem” Agencji, w terenie operuje w 2-osobowym teamie. Przypomina o tym jedna z misji, w której wcielasz się jego seksowną partnerkę.

Syphon Filter: Dark Mirror to gra dla miłośników broni. Jest jej prawdziwe zatrzęsienie. Niektórych może to dziwić, skoro seria zaliczana jest do gatunku „skradanek”. W tej odsłonie Syphona masz jednak możliwość świadomego wyboru: albo idziesz jak taran, albo przemykasz po cichu niczym Sam Fisher. W każdym bądź razie do dyspozycji masz: nóż, paralizator, pistolety (Mark 23 SD, Makarov), strzelby (M1 Super 90), karabinki automatyczne (Galil AR, AK-47), snajperki (MB-150, VSS-DU), pistolety maszynowe (TEK-9, UZI, SMG Spectre) i rakietnicę. W nawiasach podałem tylko nieliczne przykłady, cały arsenał obejmuje prawie 40 rodzajów giwer! Takiego urodzaju nie oferuje jak dotąd żadna gra na PlayStation Portable. Jeśli w którymś momencie braknie ci amunicji, zawsze możesz zdzielić wroga piąchą w łeb lub skorzystać ze stacjonarnych gniazd broni maszynowej.

Każda broń palna określona jest czterema parametrami: szybkostrzelnością (fire rate), mocą rażenia (damage), rozmiarem magazynka (clip size) oraz liczbą zapasowych kul (capacity). Dodatkowo w automatycznych spluwach zamontowany jest trzystopniowy przełącznik ognia: na pojedynczy strzał, na potrójny strzał lub ciągłą serią. Wspomniana akapit wyżej stacjonarna „maszynówka” ma nieograniczoną ilości amunicji, jednak ograniczona jest nagrzewaniem się lufy (o czym informuje odpowiedni wskaźnik z boku ekranu) oraz faktem, że nie możesz jej przenosić. Każdy inny rodzaj broni oraz amunicję, odnalezione lub upuszczone przez zabitego nieprzyjaciela, możesz zabrać i używać do woli.

Oprócz destrukcyjnego arsenału bohater dysponuje szeregiem pomocnych gadżetów, wspomagających go w walce. Należą do nich: latarka, mechanizm do zjeżdżania po linie (RTL), gaśnica oraz trzy rodzaje gogli (termowizyjne, na podczerwień i wykrywające urządzenia elektroniczne). Część podręcznego sprzętu jest niezwykle przydatna i nieraz z niego skorzystasz (np. z latarki czy gogli EDSU). Niektóre jednak sprawiają wrażenie dodanych na siłę i można się bez nich najzupełniej obejść (np. bez pozostałych dwóch rodzajów gogli).

Gogle EDSU wykrywające urządzenia elektroniczne to bodaj najbardziej przydatny gadżet w grze.

Bardzo ciekawie rozwiązano sposób celowania do nieprzyjaciół. Są dwie metody: ręczna i z auto-namierzaniem. Pierwsza wymaga manualnego nakierowania celownika na wroga i naciśnięcia spustu. Druga, automatyczna jest łatwiejsza, bowiem celownik sam sobie odnajduje cel. Powiesz: to po co męczyć się z ręcznym celowaniem, skoro można używać auto-lockowania? Ano dlatego, że tryb automatyczny nie dość, że nie wyłapuje wszystkich wrogów, to na dodatek jest mało precyzyjny (niby grzejesz do gościa złapanego w celownik, ale pada on dopiero po dłuższej chwili). Przy ręcznym namierzaniu krótka seria w korpus lub głowę załatwia błyskawicznie sprawę. W obu przypadkach, przed rozpoczęciem celowania dobrym pomysłem jest przylgnięcie wpierw do ściany – w razie kontrataku otrzymujesz mniej ran.

Jeśli podkradniesz się za plecy wroga, możesz bezszelestnie (no, prawie – słychać chrupnięcie) skręcić mu kark, ożenić kosę lub ogłuszyć kolbą. Z tym waleniem kolbą trzeba jednak uważać, bo ogłuszony człek – o dziwo! – bardzo szybko otrząsa się z omdlenia. Każdy nieprzyjaciel posiada kilka stref trafień. Jeśli stukniesz go w głowę, pada trupem od razu (polecane przy celowaniu z broni snajperskiej), za to korpus ma znaczniej bardziej wytrzymały (kamizelki kuloodporne?). Trafiony w kończynę potrafi natomiast pokuśtykać gdzieś na bok, by się ukryć i prowadzić dalej ostrzał.

Twój Logan też nie jest nieśmiertelny, choć ukatrupić go na amen nie jest łatwo. Nadwątlone zdrowie możesz podreperować tkwiącymi w ścianach apteczkami (med-kit) i odnajdowanymi w skrzyniach kamizelkami kuloodpornymi. Jeśli jednak łykniesz seryjkę z bliskiej odległości i padniesz zabity, nie przejmuj się. Możesz kontynuować misję z nowymi siłami od ostatniego checkpointa, dzięki czemu nie jesteś zbytnio do tyłu z akcją.

Ciche „chrup!” i jednego płatnika ZUS mniej.

W Syphon Filter: Dark Mirror występują niewielkie elementy taktyczne. W niektórych epizodach wydajesz polecenia współpartnerom, ale sam nie możesz się w nich wcielić. Owszem, w jednej z misji na Alasce kierujesz poczynaniami skośnookiej Lian Xing, ale wtedy znowu Logan jest niedostępny. Wracając do poleceń: nie jest ich zbyt wiele, zazwyczaj sprowadzają się do „zostań/chodź za mną”, „otwórz drzwi” (w przypadku cywili) lub „osłaniaj mnie/uruchom mechanizm” (w przypadku wojskowych). Oczywiście, za zdrowie i życie swoich towarzyszy ponosisz pełną odpowiedzialność i jeśli dopuścisz do ich zgonu, misja kończy się niepowodzeniem.

Sporo napisałem o sposobach destrukcji i arsenale, czas skreślić parę słów o nieprzyjaciołach. Mimo, iż twoimi głównymi wrogami są terroryści z Red Section, w grze występują również ich sprzymierzeńcy: peruwiańscy żołnierze, serbscy bojownicy czy rosyjska mafia. Co jakiś czas przytrafia się jakiś boss, którego zabić można tylko sposobem. Przykładowo: Red Jack – gość w pancerzu kewlarowym – ginie po trafieniu w zbiornik z paliwem na plecach. Inny twardziel o ksywie Black King jest do ruszenia tylko przy czynnej współpracy między tobą a twoją partnerką Liang.

Prawdę mówiąc, nie odczuwa się większych różnic w potyczkach z dowolną z nieprzyjacielskich formacji. Większość przeciwników zachowuje się identycznie: prowadzą ostrzał zza ukrycia, zdobywają teren krótkimi skokami, szarżują na ciebie z kilku stron, a zranieni – odczołgują się w bezpieczne miejsce. Niestety, co jakiś czas przytrafia się burak, zachowujący się niezgodnie z ogólnymi normami logicznego myślenia, np. goniący mnie w jednej z hal facet z miotaczem płomieni. Gdy schroniłem się przed nim w maleńkim pokoiku, gość zamiast wpaść za mną i zrobić za mnie kupkę popiołu utknął nie wiadomo czemu przed drzwiami. A wystarczyło tylko nacisnąć klamkę…

Przywarcie plecami do osłony terenowej czyni cię niewidzialnym, choć sam widzisz całkiem, całkiem...

Po ukończeniu trybu story mode możesz przeżyć ponownie te same przygody, uruchamiając tryb mission mode. Ciekawsze są jednak misje bonusowe, które odblokowujesz – po pierwsze: przechodząc tryb fabularny; po drugie: zaliczając podstawowe misje przy zastosowaniu odpowiedniej taktyki walki. Warto pomęczyć się, by w nie zagrać, choćby dlatego, że możesz wcielić się w kogoś innego niż Logan. Tym kimś może być np. zawodowy zabójca – Snake. W pierwszej misji bonusowej ma za zadanie zlikwidować pewną niewygodną dla Agencji damę. Poczuj ten klimat: stare, francuskie miasteczko, zapadły pokoik na poddaszu, niewielkie okno i cel zlokalizowany naprzeciwko. Jak go ugryźć? To pytanie do ciebie i twojej snajperki, choć jedno jest pewne: będzie ciężko.

Czas powiedzieć coś o odznaczeniach. Otrzymujesz je w zależności od poczynionych postępów w grze, sposobu walki, używanych technik i sprzętu. Pogrupowane w kilku kategoriach odnajdziesz w dziale carrier rating. Aby zdobyć odznakę, musisz uzyskać wynik 100% w danej kategorii np. w walce nożem, cichym zabijaniu, używaniu specjalnej broni itd. Procenty nabijasz sobie bardzo prosto – stosując cały czas wymaganą do zdobycia odznaki technikę, czy to w trybie fabularnym, czy pojedynczych misji. Każde 100% premiowane jest bonusową bronią, amunicją lub granatami.

Jeśli przyjrzeć się screenom, wizualnie Syphon Filter: Dark Mirror może się podobać, prezentując się lepiej niż podobny SOCOM: Fireteam Bravo. Oszałamiająco wręcz wyglądają dynamiczne filmiki wprowadzające do epizodów, niektóre trwają dobre dziesięć minut! Lokacje, na których toczy się akcja, są ciekawie zaprojektowane i realistycznie teksturowane, ale posiadają jedną istotną wadę: są kompletnie nieinteraktywne. Nie można rozwalić żadnych maszyn, seria w ścianę nie pozostawia żadnych śladów, szuflady są zamknięte, a zakamarki puste. Oprócz wspomnianych wyżej skrzynek z kamizelkami kuloodpornymi, apteczek w ścianach i kart „hidden evidence”, wszystko inne jest dekoracją.

Cóż z tego, że lampiony, lampy i wszelkie inne żarówki tak ładnie się świecą, skoro nie można ich zdmuchnąć strzałem? Cios z karata też nic nie daje!

Pole gry przedstawione jest z perspektywy trzeciej osoby, zza pleców bohatera. Trzeba przyznać, że kamery dobrze sobie radzą z oddaniem perspektywy i nie wymagają większych korekt. Sam Logan ujęty jest w 2/3 w kadrze i dobrze, bo dzięki temu więcej widać wokół niego. Jeśli jednak przyjrzysz się jego sylwetce, to zauważysz, że dźwiga dokładnie tę broń, którą ma na wyposażeniu. Cieszy oko płynna, wieloklatkowa animacja postaci i takie efekty jak padający śnieg, buchająca na mrozie para z ust czy wydobywający się z sykiem gaz z rurociągu. Wysoką ocenę oprawy graficznej psuje jednak fakt, że ciała zabitych nieprzyjaciół po chwili znikają (pozostają po nich paczuszki z bronią), co nijak nie dodaje grze realizmu.

Muzyka w Syphon Filter: Dark Mirror brzmi „filmowo” i może się spodobać, ale nie zapadnie ci specjalnie długo w pamięci. Ot, pobrzękuje sobie w tle. Dźwięki otoczenia są za to dopracowane w najmniejszym szczególe: zróżnicowane brzmienie broni, odgłosy kroków na różnych nawierzchniach, szum motorów pojazdów itd. Szczególnie do gustu przypadł mi sugestywny trzask radia i przebijający się przez zakłócenia, nieco chropowaty głos koordynatorki Teresy.

Co do głosów i samej mowy, to dialogi naprawdę świetnie brzmią. Co ciekawe, autorzy – podobnie jak w SOCOM: Fireteam Bravo – zaimplementowali wrogim żołnierzom ich rdzenny język w zależności od części świata, w której walczysz. Cieszy taka dbałość o realizm, z drugiej jednak strony jeśli nie znasz hiszpańskiego, serbskiego czy rosyjskiego, to nie będziesz wiedział, o czym nieprzyjaciel deliberuje. Ratunkiem jest włączenie w menu podpisów (subtitles), które znacznie ułatwiają ci zrozumienie (oczywiście w języku angielskim) egzotycznej mowy.

Strzał z rakietnicy posyła na złom wielotonowy czołg. O stratach wśród ludzi nie wspominam, bo po co gadać o kimś, kto właśnie wyparował...

Przed zakończeniem tej recenzji wypada powiedzieć parę słów o trybie wieloosobowym. Zarówno w trybie ad hoc, jak i infrastructure możesz stoczyć szereg walk z maksymalnie siedmioma żywymi przeciwnikami. Tradycyjnie najpopularniejsze są rozgrywki deathmatchowe typu „każdy przeciw każdemu”. Są również zawody w teamach, w których albo drużynowo deathmatchujecie, albo współdziałacie w osiągnięciu wspólnego, określonego celu. Bardzo ciekawie prezentuje się ‘otoczka’ rozgrywek sieciowych: możliwość tworzenia klanów, wysyłania maili, przeglądania rankingów, chatowania itd.

Gra Syphon Filter: Dark Mirror jest bardzo intrygującym, wartym polecenia tytułem. Mimo iż drażnić może kolejny odgrzewany temat z ‘dużych’ konsol PlayStation, to ładunek emocji, jaki w sobie niesie, wynagradza początkową złość. Przed tobą kilkanaście godzin niezwykle ciekawej przygody, w trakcie której możesz walić do wszystkiego, co żywe lub przemykać po cichutku z cienia w cień. Dodaj do tego niezłą oprawę graficzną, możliwość żyłowania wyników w pojedynczych misjach i nieograniczoną wręcz zabawę w trybie multiplayer (chyba, że nie masz ani kumpla z PSP, ani dostępu do access pointa). Ani chybi twoja zabawa z Syphonem może trwać długie miesiące, polecam!

Marek „Fulko de Lorche” Czajor

PLUSY:

  • ciekawa fabuła;
  • długie, dopracowane wstawki filmowe;
  • prawie 40 rodzajów broni;
  • możliwość wcielenia się w kogoś innego niż Gabe Logan.

MINUSY:

  • ograniczenia ruchowe bohatera;
  • liniowa akcja;
  • nieinteraktywne lokacje.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.