autor: Artur Okoń
Steel Beasts - recenzja gry
Wciel się w rolę czołgisty służącego w nowoczesnych siłach pancernych. Aby przeżyć i pokonać wroga trzeba wykazać się umiejętnością wyczucia czołgu, znajomością pola walki oraz taktyki.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Steel Beasts pozwala nam zasiąść za sterami nowoczesnych czołgów M1A1 Abrams i Leopard 2A4. I mimo trzech lat, jakie upłynęły od jej światowej premiery, wciąż pozostaje najlepszym symulatorem czołgów dostępnych na tynku.
Autorzy gry starali się jak najwierniej oddać specyfikę dowodzenia czołgiem, kładąc nacisk na zachowanie olbrzymiego poziomu realizmu w grze. Gracz może na własnej skórze doświadczyć, jak trudne jest sprawne kierowanie pojazdem pancernym i obsługiwanie systemów w nim zawartych. Nie ma co ukrywać - Steel Beasts jest grą trudną, wymagającą wielu godzin nauki, przez co jest adresowana wyłącznie do ściśle określonej grupy graczy. W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na bardzo istotny element - znakomicie napisaną instrukcję. W pełni wyczerpuje ona temat i nawet zupełny nowicjusz z jej pomocą nie powinien mieć problemów z obsługą gry. Możemy rozegrać kilkadziesiąt misji szkoleniowych, w których zapoznamy się z tajnikami kolejnych aspektów obsługi czołgów: obsługę działa, kierowanie i dowodzenie. W pudełku znajdziemy 30-stronicową książeczkę zawierającą najważniejsze zagadnienia. Oprócz tego, wraz z grą zainstaluje się pełny podręcznik użytkownika (w formacie PDF), będący rozszerzoną wersją papierowej instrukcji. Jest on wzbogacony kolorowymi zdjęciami i znakomicie przygotowanymi dodatkami, zawierającymi teoretyczną wiedzę na temat czołgów. Dzięki temu możemy zapoznać się z ich historią, uzbrojeniem i wyposażeniem, dowiedzieć się o niebezpieczeństwach czekających nas na polu bitwy czy też o taktyce walki. Według mnie jest to wspaniałe posunięcie, albowiem dzięki temu można lepiej zrozumieć sytuacje przedstawione w grze. Na koniec, dla wszystkich, którzy po rozegraniu kilkunastu bitew Steel Beasts sądzą, iż mogą co najmniej dowodzić plutonem czołgów w Iraku, autorzy przygotowali rozdział opisujący najistotniejsze różnice pomiędzy rzeczywistą obsługą czołgu a symulatorem.
Wróćmy jednak do samej gry i dokładniej się jej przyjrzyjmy. Jak napisałem we wstępie, będziemy mogli zasiać za sterami amerykańskiego czołgu M1A1 i niemieckiego Leopard 2A4. Są one filarami swoich armii i choć mają wiele podobieństw, to jednak różnią się na tyle, iż są odrębnymi jednostkami. Zostały bardzo dokładnie zaprojektowane, a o zachowaniu olbrzymiego poziomu realizmu w grze może świadczyć np. fakt, iż jest ona wykorzystywana do celów treningowych w Akademii Wojennej USA w West Point! Steel Beasts oferuje o wiele więcej niż kierowanie czołgiem - to przede wszystkim dowodzenie całym ich plutonem. Pod naszą komendą znajdzie się również piechota, artyleria czy też transportery opancerzone. Kluczem do sukcesu będzie zapewnienie odpowiedniej współpracy pomiędzy wszystkimi jednostkami. Niestety, nie możemy wykorzystać w grze jednostek powietrznych (ani ich wsparcia), co z całą pewnością jest dość istotnym minusem. Każda misja składa się z trzech etapów: planowania - w którym są przedstawione rozkazy do wykonania i mapa pozwalająca nam na opracowanie taktyki realizacji zadania; wykonania - w którym symulacja przebiega w czasie rzeczywistym i możemy się wcielić w rolę strzelca, dowódcy czy też biernego obserwatora w każdym z dowodzonych przez nas czołgów. Na koniec następuje etap złożenia raportu, w którym możemy dokonać przeglądu bitwy, położeniem jednostek czy też zapoznać się z wynikiem i statystykami. Mimo iż podstawowym zadaniem jest sprawna obsługa czołgu, to w odróżnieniu od innych symulacji, Steel Beasts nie zamęczają nas koniecznością pilnowania ilości benzyny czy też innymi detalami związanymi z jego funkcjonowaniem. Większą wagę przywiązuje do taktyki i planowania - przed misją możemy wydać bardzo precyzyjne rozkazy wszystkim dowodzonym przez nas czołgom i później tylko czuwać nad ich poprawnym wykonywaniem, ewentualnie je korygując.
To wszystko powoduje, iż mamy do czynienia bardziej z grą wojenną niż symulacją czołgu. Na początku każdej misji sami musimy wybrać odpowiadający nam sposób jej wykonania. Najbardziej przypadła mi do gustu rola strzelca, będącego cały czas w centrum wydarzeń i odpowiedzialnego za posyłanie przeciwników do piachu. Obsługa działa jest jednak bardzo zajmująca, dlatego wymaga stworzenia przed misją bardzo szczegółowego planu walki dla pozostałych naszych jednostek. Inną rolą jest wybranie pozycji dowódcy czołgu, który prowadząc obserwacje przez otwarty właz (lub peryskop) może lepiej ocenić sytuację, kierować czołgiem czy też dostrzec obiekty niewidoczne dla strzelca, wydając rozkazy ich zniszczenia. Ostatnia z ról – obserwatora - sprawia, że wszystkie stanowiska w czołgu są obsadzone przez komputer, a my możemy skupić się na wydawaniu rozkazów całemu plutonowi i bezpośredniego czuwania nad każdą z jednostek.
Zachwyca inteligencja komputerowego przeciwnika. Jest on niezwykle skuteczny i zazwyczaj zniszczy nas przy drugiej lub trzeciej salwie. Znacznie podnosi to poziom trudności (trzy poziomy) i jednocześnie adrenaliny w naszym organizmie. Emocji związanych w potyczką dwóch czołgów, gdy niecierpliwie czekamy, aż zostanie załadowany kolejny pocisk, jednocześnie modląc się, by przeciwnik spudłował, nie da się wyrazić słowami. Nie zauważyłem też żadnych problemów z AI komputera podczas wydawaniu rozkazów naszym jednostkom. Bez problemów wykonują zaplanowane przez nas zadania, wybierają właściwą drogę do celu etc.
Steel Beasts pozwala toczyć nam bitwy w trybie jednego gracza przeciw komputerowi lub w trybie wielu graczy za pomocą sieci. Gra nie posiada jednej zwartej kampanii, lecz wiele pojedynczych misji. Do rozegrania mamy olbrzymią liczbę scenariuszy, których fabuła ma miejsce w różnych częściach świata: Iraku, Korei, Niemczech czy też Ameryce Północnej. Scenariusze bardzo się różnią poziomem skomplikowania - od prostych pojedynków z wykorzystaniem kilku czołgów, do olbrzymich bitew, toczonych przez setki rozmaitych jednostek. Możemy również rozegrać krótkie potyczki z nieprzyjacielem, wcielając się w rolę strzelca okopanego czołgu i prowadzić walkę z nieskończoną ilością pojazdów wroga, próbując zniszczyć ich jak najwięcej, by otrzymać wyższą ocenę. Istnieją też specjalne mapy przygotowane z myślą o rozgrywce Multiplayer. To właśnie znakomity wieloosobowy tryb rozgrywki zapewnił Steel Beasts olbrzymie grono wiernych fanów.
Wizualnie gra niestety prezentuje się słabo. Grafika w rozdzielczości 640x480 urzekać nie może. Wyraźnie widać ślad czasu, choć z tego, co sobie przypominam, to nawet trzy lata temu Steel Beasts prezentować się mogła najwyżej przeciętnie. Ujemnie wpływa to na przyjemność rozgrywki, a także zmniejsza to, co w symulacji najważniejsze, czyli poziom realizmu, albowiem niska rozdzielczość wymusza zredukowanie pola widzenia do 36 stopni i uproszczenie sztucznego środowiska, w którym rozgrywa się walka. Kiepska oprawa graficzna ma jednak olbrzymią zaletę - gra działa nawet na bardzo słabych komputerach, wyposażonych w procesor Pentium 266 Mhz i 32 MB pamięci RAM! Muzyka (a raczej dźwięk) prezentuje się o wiele lepiej - odgłosy wydawane przez silniki czołgów i obracające się wieżyczki brzmią znakomicie. Głos żołnierzy składających raporty o sytuacji na polu bitwy czy też załadowaniu pocisku są przekonywujące, a i eksplozje i dźwięki wystrzałów są dobrze zrobione. Gracz czuje się niemal jakby był obecny na polu bitwy!
Stalowe Bestie są bardzo dobrym symulatorem czołgów, łączącym olbrzymi realizm rozgrywki z dynamiczną akcją. Choć nie jestem zwolennikiem symulatorów, gra Steel Beasts przypadła mi do gustu. Jest to z pewnością pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników czołgów i nowicjuszy (tak jak ja) chcących posmakować życia czołgisty. Na koniec warto dodać, iż trwają zaawansowane prace nad drugą częścią gry. Dodane zostaną w niej kolejne cztery czołgi (Leopard 1A5-DK, M2 Bradley, M113, HMMWV) i ulepszona grafika. Premiera gry została wstępnie zapowiedziana na koniec roku.
Artur „MAO” Okoń