autor: Marcin Pietrak
Star Wars: Republic Commando - recenzja gry
W „Republic Commando” gracz wciela się w rolę jednego z elitarnych sklonowanych żołnierzy – dowódcę niewielkiego oddziału komandosów. Bycie klonem pociąga za sobą spore konsekwencje. Pierwszą zauważalną jest brak imienia.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Od dłuższego czasu można zaobserwować zjawisko skomercjalizowania serii Gwiezdne Wojny. O jakiego rodzaju produkcjach by nie mówić, raczej nie trafiają one w gusta starych fanów tego jednego z bardziej znanych światów SF. Grze Star Wars: Republic Commando zdecydowanie bliżej jest do późniejszych dokonań Georga Lucasa. O tym, czy jest ona pozycją tylko dla młodszych odbiorców, czy też powinni sięgnąć po nią także inni poniżej.
Klony z duszą
Star Wars: Republic Commando jest pierwszoosobowym, drużynowym shooterem z zacięciem taktycznym. Jak sama nazwa wskazuje gracz wciela się w rolę jednego z elitarnych sklonowanych żołnierzy. Kierowana postać jest dowódcą niewielkiego oddziału komandosów. Bycie klonem pociąga za sobą spore konsekwencje. Pierwszą zauważalną jest brak imienia. Prowadzona postać, podobnie jak i reszta członków oddziału ma oznaczenie liczbowe. Na pewno nie ułatwia to zżycia się z bohaterami. Mimo tego, że w zespole są same klony, to każdy z nich różni się nieco od partnerów. Grupa jest posyłana tam, gdzie nie radzą sobie zwykłe oddziały, a co za tym idzie jej członkowie muszą być daleko lepiej wyszkoleni. Grający jako dowódca może wydawać rozkazy. Oprócz tego do zespołu należą snajper, specjalista od materiałów wybuchowych oraz haker. Dodatkowo każdy z nich ma inną osobowość, co przejawia się w komentarzach rzucanych od czasu do czasu w ferworze walki, tudzież w odpowiedziach na otrzymywane polecenia.
Apteczek pod dostatkiem
Inną kontrowersyjną decyzją było wprowadzenie dość nietypowego rozwiązania w kwestii śmierci komandosów. Otóż umrzeć nie można, po prostu się nie da. Trafienia najpierw napotykają na zbroję, a dopiero potem zabierają energię życiową komandosa. Jest to zrozumiałe, natomiast w momencie, gdy ta druga się kończy, postać zamiast zginąć pada i nie jest w stanie nic robić. Takiego delikwenta można postawić na nogi przy użyciu specjalnego urządzenia. Reanimowany jest od razu uzdrawiany do połowy stanu swojej energii i zdolny do kontynuowania walki. Podobnie sytuacja ma się w przypadku głównodowodzącego prowadzonego przez gracza. Gdy postać zostanie unieruchomiona, pozostają do wyboru dwie opcje. Można pozwolić kompanom kontynuować dotychczasowe działania albo wezwać pomoc. Ostateczna klęska ma miejsce wówczas, gdy wszyscy w drużynie są niemobilni. Nie trzeba mówić, jak bardzo ułatwia to grę. Co prawda zapobiega nieco frustracji spowodowanej częstym wczytywaniem stanu gry, ale w Republic Commando zapisu można dokonywać w dowolnym momencie, więc problem powtarzania w kółko tych samych etapów nie istnieje.
Kolejnym ułatwieniem i niekonsekwencją zarazem jest ilość miejsc, w których można uzupełnić nadwątloną energię życiową. Jest ich zdecydowanie zbyt dużo. Oprócz tego czasami porozmieszczane są one w miejscach, w których nie mają kompletnie racji bytu, z powodu że nie wiadomo, kto by miał tam z nich korzystać.
Szybkie decyzje
Akcja w Republic Commando jest wartka. Za wyjątkiem celowych przerw na chwilę wytchnienia, praktycznie od pierwszego pojawiającego się na ekranie przeciwnika aż po sam koniec poziomu, będziesz mieć do czynienia ze strzelaniem. Jak taka szybkość rozgrywki ma się do wspominanej wyżej taktyki? Otóż autorzy wprowadzili bardzo zręczny system dowodzenia oddziałem. Po nakierowaniu celownika na miejsce, w którym możliwa jest interakcja z otoczeniem, pojawia się odpowiednia ikona oraz hologram pokazujący postać żołnierza wyobrażający wykonywaną przez niego czynność. Jeden przycisk i osoba dysponująca właściwą specjalizacją, bądź po prostu najbliższa danej lokacji, rusza wykonać rozkaz. Taki sposób kontroli poczynań komandosów pozwala w pełni wykorzystywać potencjał teamu, nie zabierając zbyt wiele cennego czasu i nie zwalniając tempa rozgrywki. Każde z poleceń można w dowolnej chwili odwołać. Wtedy żołnierz wraca do normalnych czynności, czyli najczęściej ostrzeliwania się.
Grę zrobiono w ten sposób, iż naprawdę warto korzystać z taktycznych właściwości terenu. Przykładowo niektórzy z przeciwników mają pancerz tak twardy, że potrzeba kilku magazynków, aby ich powalić. Tymczasem odpowiednio ustawiony snajper załatwia sprawę góra kilkoma strzałami. Podobnie ma się sprawa ze wszelkimi karabinami stacjonarnymi i działami napotkanymi po drodze. Korzystanie z nich wydatnie pomaga w starciach z siłami wroga.
Cieszy całkiem sprawna AI kompanów z drużyny. Pozostawieni sami radzą sobie nie najgorzej, a wykonywanie rozkazów idzie im bardzo dobrze. Oprócz tego że starają się wypełnić polecenie to po drodze zauważają zagrożenie i odpowiadają ogniem. Niestety, nie jest tak dobrze ze sztuczną inteligencją przeciwników. Ci potrafią się nieco zagapić i nie stosują żadnych zaawansowanych taktyk, lecz nie rzuca się to zbytnio w oczy z racji raczej krótkiego czasu ich obecności na scenie. Rzadko się zdarza, aby któryś z oponentów przebywał na ekranie dłużej niż pół minuty.
Do eliminacji wrogiej populacji oddano raczej sprawdzony arsenał. Od pistoletu z niekończącą się amunicją, poprzez karabin, snajperkę i różne rodzaje granatów. Można również używać broni, którymi dysponują sojusznicy oraz tej zdobytej na wrogach.
Świat w pigułce
Tutaj niestety twórcy Republic Commando się nie popisali zbytnio. Barwne uniwersum Gwiezdnych wojen zostało zredukowane do trzech zaledwie środowisk. Dowodząc oddziałem Delta będziesz mieć okazję uczestniczenia w walkach na Geonosis, zwiedzić pokład kosmicznego statku widmo oraz pomagać Wookim na Kashyyyk. W porównaniu do takiego Battlefrontu jest to raczej uboga prezentacja. Czas, jaki trzeba poświęcić na przejście całej kampanii single player, pozostawia wrażenie niedosytu. Zaawansowany gracz przebiegnie się przez Republic Commando w jakieś dziesięć, góra dwanaście godzin.
Niestety kolejną wspólną cechą opisywanych lokacji jest ich całkowita liniowość. Nie ma tutaj możliwości rozwiązania jakiegokolwiek problemu na kilka sposobów. Czy to w korytarzach kosmicznego wraku czy na zalesionej planecie Wookich nie da się znaleźć alternatywnej drogi. Republic Commando prowadzi gracza za rękę i czasami robi to wręcz nachalnie. Nie ma tu mowy o szukaniu dogodnego miejsca na podłożenie bomby. Lokacja odpowiednia ku temu świeci się zapraszająco z daleka i robi to wyraźnie przyciągając uwagę. Kolejne przesadne ułatwienie.
Monotonia
Wyglądowi gry nie da się nic zarzucić, za wyjątkiem monotonii wymuszonej podobnymi lokacjami. Poziomy nie są zbyt szczegółowe. Nie można też powiedzieć aby były duże. Biorąc pod uwagę, że gra była projektowana równolegle na konsolę Xbox, to i tak nie jest źle. Star Wars: Republic Commando korzysta z technologii Unreal 2 rozwijanej później w kolejnych edycjach Unreal Tournament. Grafika prezentuje się nowocześnie, aczkolwiek nie ma tu jakichś dużych fajerwerków. Zwracają uwagę efekty wyświetlane podczas unieruchomienia postaci i oczekiwania na pomoc. Interesująco prezentują się również różne odpryski na hełmie kierowanego komandosa oraz to co widać, gdy główny bohater panicznie próbuje zdjąć z twarzy scavenger droida.
Bardzo dobrze wyglądają szczegółowe modele postaci oraz ich animacje. Gra nie tylko rozróżnia strefy trafień, ale też pozwala na odstrzeliwanie fragmentów konstrukcji robotów. W połączeniu z kolorowymi efektami podczas walki daje to całkiem ładną całość.
W kwestii muzyki i efektów dźwiękowych nie można Lucas Arts nic zarzucić. Na warstwę muzyczną składa się mieszanka tematów zaczerpniętych z filmów oraz utwory specjalnie opracowane na potrzeby gry. Dźwięki dobrze oddają atmosferę walki w realiach Gwiezdnych Wojen, zaś komunikacja członków grupy przy wydawaniu rozkazów dodaje grze realizmu.
Jest i multiplayer
Ale to praktycznie wszystko, co można o nim powiedzieć. Nie dość, że ten aspekt Republic Commando raczej nie wnosi nic nowego, to jeszcze sam w sobie nie należy do najlepszych. Brak zbalansowania, niewiele map i cztery znane z innych pozycji tryby gry nie przyciągną zbyt wielu grających, co nie wróży dobrze frekwencji podczas rozgrywek sieciowych.
Ogólnie rzecz biorąc Star Wars: Republic Commando jest grą dobrą. Nic więcej i nic mniej. Obowiązkowa pozycja dla wielbicieli Gwiezdnych Wojen, szczególnie nowszych części. Grą zainteresować się powinni także gracze lubiący szybką taktyczną strzelaninę. Reszta może się nieco zawieść długością rozgrywki oraz jej liniowością.
Marcin „Siwy” Pietrak
PLUSY:
- wartka akcja;
- dobrze wykonane elementy taktyczne;
- modele postaci i animacje;
- udźwiękowienie.
MINUSY:
- krótka i liniowa;
- sporo niekonsekwencji;
- słaby multiplayer.