autor: Daniel Sodkiewicz
Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy - recenzja gry
Akcja tej odsłony serii Star Wars Jedi Knight toczy się sześć lat po zakończeniu drugiej części sagi i umożliwia graczom wcielenie się w studenta legendarnej Akademii Jedi, zlokalizowanej na księżycu Yavin 4 i prowadzonej przez samego Luke’a Skywalkera...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Star Wars to przede wszystkim prosta fabuła walki dobra ze złem, w większości przypadków kończona happy endem, łatwo rozpoznawalni i prości do rozszyfrowania bohaterowie, a także, mogłoby się wydawać, banalna historia i ogólna dziecinada. Nic bardziej mylnego. Po dogłębniejszym wdrążeniu się w temat Gwiezdnych Wojen natrafiamy na ogrom informacji dotyczących tego świata, a w miarę dłuższego ich studiowania odnajdujemy w nich głębię i problemy, które nie były widoczne na pierwszy rzut oka. W swoim czasie byłem niesamowicie (teraz tylko – samowicie J) zafascynowany przygodami rycerzy Jedi i postanowiłem (jak zresztą większość fanów sagi George’a Lucasa) stać się jednym z nich. Nie chodzi tu jednak o wizualne upodobnienie się do ekranowych bohaterów, wymachiwanie mieczem czy używanie (ś)mocy. Już po pierwszej wyprawie do szkoły w stroju Darth Vadera zrozumiałem bowiem, że w ten sposób daleko nie zajdę. Skupiłem się więc na bardziej duchowym niż materialnym dążeniu do perfekcji w opanowaniu tajników mocy. Aby choć trochę urzeczywistnić własne imaginacje, zrobiłem sobie tekturową legitymację wojownika mocy i założyłem jednoosobowy klub „Jedi”. Całe jednak sedno tkwi w tym, co zapisane zostało na owianej moją czcią kartce, będącej dowodem tożsamości i przynależności do klanu „Jedi”. Aby awansować na kolejne poziomy mocy, musiałem wykonywać spisane tam questy i zadania. Pobić szkolny rekord na 100m, dostać 5 na koniec roku z matmy, ograniczyć przeklinanie, być dobrym dla rodziców itp., można powiedzieć głupiutkie założenia – znów istna dziecinada . Każde jednak skreślenie wykonanego zadania wznosiło mnie na coraz wyższe szczeble w rankingu mocy. I mimo że moja tekturowa karteczka dawno już gdzieś zginęła, to często próbuje wcielać się w rolę wojownika Jedi XXI wieku. Aby nikt nie podejrzewał mnie o niepoważne wstępy do recenzji gry, wyciągnę dość istotny, mimo że mało związany z grami wniosek. Życie w pełnej harmonii ze sobą i otaczającą nas rzeczywistością, umiejętność opanowywania emocji, walka po jasnej stronie mocy i czerpanie radości z życia to podstawowe cechy dzisiejszego wojownika Jedi, którym może być każdy z nas. Nie pozostaje mi teraz nic innego jak przeprosić Was za te dość osobiste wyznania i zaprosić do głównej części spektaklu...
The Star Wars SHOW
Gwiezdne Wojny to jeden z najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych znaków na świecie, co niestety niesie ze sobą niekoniecznie pozytywne rezultaty. Wiadomo też, że branża elektronicznej rozrywki to świetny pośrednik, dzięki któremu dzieło Lucasa może trafić do jeszcze większej ilości odbiorców. Już od pewnego czasu gracze obdarowywani są przez Lucas Arts produktami spod znaku gwiezdnej sagi, niestety większość z tych gier to typowo komercyjne przedsięwzięcia, żerujące na popularności tytułu. W tej plejadzie ciemnych gwiazd, na pierwszy plan wysuwa się rozświetlający nieboskłon gwiazdozbiór serii gier Jedi Knight. W telegraficznym skrócie: cała historia rozpoczyna się w 1994 roku, za sprawą wydania Dark Force, a trwa do dziś, przez ukazanie się czwartej już części Star Warsowskiej gry FPS – o przydługiej nazwie: Star Wars: Jedni Knight - Jedi Academy.
Warto jeszcze wspomnieć o poprzedniej części – Jedi Outcast, w której prowadzona przez nas postać, Kyle’a Katarn, zdobyła pod koniec gry tak ogromną wiedzę w zakresie jasnej strony moce, że w Jedi Academy poznajemy ją jako nauczyciela młodych Jedi. Kim w takim razie jesteśmy my - gracze? Już na początku rozgrywki tworzymy od podstaw własną postać, w niezbyt niestety rozbudowanym edytorze. Najpierw wybieramy jedną z pięciu ras: Ludzie (kobieta lub mężczyzna), Kel Dor (tylko mężczyzna), Rodian (także tylko mężczyzna), Twi’lek (tylko kobieta) i Zabrak (tylko kobieta) – razem tylko 6 możliwości, lepsze jednak to niż narzucona z góry nacja. Dalej możemy wybrać jedną z dostępnych twarzy, krój okrycia torsu i nóg, oraz kolor naszych szat – czyli czysto kosmetyczny asortyment. W kolejnym oknie stajemy przed wyborem rękojeści do miecza oraz koloru jego ostrza (niebieski, zielony, pomarańczowy, fioletowy i żółty) – jednym słowem pełen-full-wypas. Na tym kończy się formalność i rozpoczyna prawdziwa zabawa ...
...prawdziwa zabawa ...
W grze mamy do czynienia ze znanym stereotypem „od zera do bohatera”. Naszą przygodę rozpoczynamy, wstępując do Akademii Jedi na księżycu Yavin 4, w której jednym z wykładowców jest sam Luke Skywalker. Jego „prawa ręka” to znany z poprzedniej części gry Kyle, który jednocześnie będzie naszym mistrzem i wykładowcą.
Power of Jedi
Głównymi atutami wojowników Jedi, są miecz i moc pozwalająca używać nadprzyrodzonych sztuczek. Owe triki najlepiej nazwać po prostu mocami, które w grze zostały podzielone na ciemną (błyskawica, wysysanie życia, duszenie i wzmocnienie) i jasną stronę (leczenie, mind trick, super pancerz i odbicie wrogich mocy), a każdą z nich możemy opanować w jednym z trzech stopni wtajemniczenia. Prócz tego od samego początku mamy dostęp do ośmiu mocy neutralnych (m.in. sense, przyspieszenie, skok, przesuwanie przedmiotów). Przed misjami, mając do rozdzielenia jedną gwiazdkę wybieramy, którą moc chcemy udoskonalić, czyli podnieść znajomość danej mocy o jeden stopień; przy czym nie możemy udoskonalać mocy neutralnych. Np. posiadając jedną gwiazdkę w umiejętności leczenia się, cały proces „samonaprawy” przebiega dość wolno, a regeneracja wymaga ukucnięcia naszego bohatera i ogromnego skupienia z jego strony. Kiedy osiągniemy w tej dziadzienie stopień trzeci, nie tylko nasze punkty życia będą się szybciej odnawiać, ale będziemy mogli używać owej umiejętności nawet podczas biegu. Wybór mocy z asortymentu ciemnej czy jasnej strony nie ma większego wpływu na przebieg rozgrywki. To, czy staniemy się dobrym, czy złym Jedi, będzie zależało od jednej decyzji, którą podejmiemy pod koniec gry (w Jedi Academy są dwa różne zakończenia). Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że mimo potencjalnego braku jakichkolwiek konsekwencji wyboru mocy na przebieg rozgrywki, spotkałem się z bardzo ciekawą reakcją jednej z postaci. Niektóre misje przyjdzie nam pokonywać ramię w ramię z naszym nauczycielem Kaylem. Kiedy w jego obecności będziemy nagminnie używać ciemnej strony mocy możemy spodziewać się różnych uwag, a nawet działań z jego strony. Prawdziwą jednak siłę drzemiącą w mocach Jedi odkryjemy wówczas, kiedy nauczymy się władać nimi w harmonii z mieczem świetlnym.
Podniesienie wroga za szyję (połączone z duszeniem) to wspaniała okazja, aby rzucić weń mieczem. Do własnych celów możemy także wykorzystać różnego rodzaju przepaście, nad którymi prowadzimy walki. Moc pozwalająca na pchnięcie przeciwnika w bezkresną otchłań, po udanej serii ciosów, to świetny sposób na eliminacje wrogów. Do zrzucania w czeluście napotkanych NPCów możemy wykorzystywać także wspomnianą moc, za pomocą której podnosimy i dusimy przeciwnika. Trzymając go kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią, zdecydowanym ruchem myszki przenosimy nieszczęśnika nad przepaść, trzymamy chwilę, po czym godzimy się na jego błagalne skamlenia, aby go puścić :-).
Akapit dla niewtajemniczonych
Na jakiej zasadzie używa się mocy - każdy wie. Każdy? Każdy powinien, jeżeli jednak to twój pierwszy raz z Jedi Knight, szybko spieszę z wyjaśnieniami. Otóż, poza posiadanym paskiem energii i życia, nasz wojownik charakteryzuje się jeszcze jednym parametrem - paskiem mocy. Przy używaniu specjalnych umiejętności nasza moc maleje, po czym samoczynnie, ale dość ociężale odnawia się. Znając więc umiejętność leczenia się, nie musimy szukać po planszach apteczek – sami się rehabilitujemy, kiedy tylko chcemy. Co zaś tyczy się uzupełniania paska życia i amunicji, sprawa wygląda inaczej niż w podobnych grach. Na planszach znajdują się kolorowe urządzenia w kształcie, hmm... jak to najlepiej określić... koszy na śmieci (zielone kolor to życie, pomarańczowy to amunicja do broni). Sposób użycia: podchodzimy do takowego urządzenia i klawiszem „use” (użyj), po prostu używamy sobie.
Saber – the best friend of Jedi
W przeciwieństwie do poprzedniej części Jedi Knight, w Jedi Academy już od samego początku w naszym arsenale znajduje się miecz świetlny. I mimo dostępu do jeszcze kilku śmiercionośnych rekwizytów, takich jak karabiny, pistolet i granaty, to właśnie miecz pozostaje niezaprzeczalnym faworytem. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przez całą grę siekać przeciwników wyłącznie mieczem (bez miecza musimy obejść się na krótki czas tylko w jedne misji). W miarę rozwoju fabuły, czyli przechodzenia kolejnych misji, nasza postać staje przed możliwością pewnych modyfikacji swojej świętej broni. Pierwszym parametrem, który będziemy modyfikować, jest styl walki (szybkie, ale słabe ciosy lub powolne, ale potężne), drugim - rodzaj broni. Od pewnego momentu w grze mamy możliwość posługiwanie się dwoma mieczami naraz lub kijem świetlnym – lightstaffem (a’la Darth Maul, Episode 1). Przed dokonaniem owego wyboru trzeba się dobrze zastanowić, ma on bowiem największy wpływ na metody, jakimi będziemy uśmiercać kolejnych przeciwników. Wywijanie mieczem jest dość skomplikowanym zajęciem, które wymaga ćwiczeń i opanowania określonych kombinacji „klawiaturowo-myszkowych”. Naukę kombosów, ciosów specjalnych i zwykłego siekania mieczem nauczymy się dzięki wbudowanej encyklopedii, do której w każdej chwili mamy dostęp.
Ekran tutorialu podzielony jest na kilka okienek informacyjnych: w jednym, spośród długiej listy wybieramy nazwę ciosu, w drugim oglądamy rycerza Jedi prezentującego wybrane uderzenie, w kolejnym widzimy najważniejszą informację, czyli dokładny opis wykonania owej kombinacji. Miecz świetlny nadal odbija większość pocisków laserowych, które wystrzeliwują w nas przeciwnicy i zawraca je do ich właścicieli, mieczem można także rzucać niczym bumerangiem (przy „kiju świetlnym” jest to niemożliwe) i wciąż jest to broń dająca najwięcej frajdy. Podczas zabawy napotykamy sporą ilość Jedi reprezentujących ciemną stronę mocy, którzy stoczą z nami często dość ekscytujące walki. Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy mamy do czynienia z kilkoma wojownikami naraz lub rycerzem posiadającym podawana, pomagającego panu swoimi mocami. Jest ciekawie i to się przecież liczy – miecze świetlne to główny wyróżnik Jedi Knight. Twórcy wykorzystali to i uwydatnili walki na miecze, które w JA są największym i najatrakcyjniejszym elementem rozgrywki.
Adventure TPP
W rozgrywkę w dyskretny sposób wpleciono zagadki, które nie odbiegają zbytnio od standardów, jakie narzuciła seria Tomb Raider (znajdź i włącz przełącznik otwierający drzwi, przesuń skrzynię i wespnij się na wyższy poziom, zniszcz naruszoną ścianę, aby iść dalej itp.). Większość zadań trzeba wykonać zgodnie z założeniami twórców, zdarzą się jednak wyjątki. Przykładem jest np. miejsce, w którym na drodze napotykamy lawę (a może ciekły metal... mniejsza o to, ważne, że jest czerwone i ciepłe ;-)). Scenariusz zakłada, że strzelimy w znajdującą się nieopodal przeciekającą rurę, która pęknie, a wylewająca się woda spowoduje zastygnięcie wrzącej przeszkody. Postanowiłem jednak pokonać owe niebezpieczeństwo za pomocą zręczności. W tym momencie gry nie posiadałem jeszcze wielkich umiejętności Jedi, musiałem więc skakać po znajdujących się na ścianach instalacjach hydraulicznych, radząc sobie z niezdarnością prowadzonej przeze mnie postaci. Ile się namęczyłem - nie wspomnę, ale udało się!
Umiejętności wojowników Jedi pozwalają na zastosowanie w grze odmiennych niż w innych tego typu grach, zagadek i pułapek. Istnieją bowiem lokacje, w których musimy za pomocą mocy push (pchnij) i pull (pociągnij) przestawić kamienie ze starożytnymi symbolami czy przesunąć ogromne posągi. Na pierwszy rzut oka trudno jest domyśleć się co trzeba zrobić, jednak w takiej sytuacji przydaje się umiejętność o nazwie sense. Po jej użyciu nasz Jedi nie tylko widzi przeciwników znajdujących się za ścianami, ale otrzymuje umiejętność dostrzegania tajemnych napisów, znaków i symboli namalowanych na ścianach. Np. nad jedną z bram znajdują się kamienne cegły z wygrawerowanymi znakami. Aby otworzyć wrota, należy za pomocą siły pull wyciągnąć odpowiednie elementy. Dopiero po użyciu umiejętności sense i spojrzeniu na podłogę dowiemy się, które kamienie trzeba przesunąć. Jeżeli zatrzymamy się w jakimś momencie gry, nasze wątpliwości najprawdopodobniej rozwieje właśnie sense. Niby jest to dziecinnie proste i naiwne, ale rozwiązywanie nawet tak banalnych zagadek jest nie tyle świetną zabawą, co małą ciekawostka zapobiegającą monotonii kolejnych zadań.
Interakcja z otoczeniem nie jest jednak taka, jak byśmy sobie życzyli. Większości znajdowanych przedmiotów po prostu nie da się zniszczyć, ani przesunąć. Czasami zdarza się, że możemy coś uszkodzić (np. przeciąć łańcuchy w świątyni czy powalić drzewo), jest to jednak niezbędne dla popchnięcia do przodu fabuły i po prostu zaplanowane z góry przez twórców gry. Podobnie ma się sprawa z przedmiotami, na których możemy użyć mocy. Łatwo poznać je po tym, że po najechaniu nań celownikiem zmienia się on na charakterystyczny niebieski znaczek. Fajnie, że można się bawić mocami Jedi, ale czemu tylko na wybranych przedmiotach? Ważne jednak, że moce te są naprawdę potężne i dają dużo radości podczas ich używania.
Easy, but beautiful
W Jedi Academy nie spotkamy się z sytuacją, w której nie będziemy wiedzieć gdzie iść i co zrobić. Jeżeli podążamy korytarzem, to rzadko zdarza się, że większość drzwi jest otwarta; przez kolejne pomieszczenia i lokacje jesteśmy prowadzeni prawie za rączkę. Zdarzają się oczywiście niewielkie wyjątki, te jednak tylko potwierdzają regułę (jak choćby możliwość wykonywania misji w dowolnej kolejności, co i tak nic odkrywczego do gry nie wprowadza). Nie gwarantuje to oczywiście poczucia pewnej swobody, zapewnia jednak bezstresowe skupienie się na walce i świadomość bezpieczeństwa, że po prostu się nie zgubimy. Chyba próbuje tutaj trochę nagiąć fakty, zaś prawda jest niestety okrutna – mimo że nie przeszkadza to zbytnio podczas rozgrywki, program nie pozwala graczowi na swobodę w wyborze drogi, co upodabnia Jedi Academy do zaplanowanego już scenariusza filmu… Na szczęście bardzo dobrego filmu (z typowymi dla serii gier i filmów Matrix spowolnieniami czasu; w JA występującymi podczas efektownego zabicia wrogiego Jedi w walce na miecze). Kolejne misje (a jest ich 26) są bardzo zróżnicowane, a każda z jest to ciekawa i pomysłowa przygoda. Najlepszym przykładem jest misja, w której skaczemy po platformach pędzącego przez futurystyczne, podniebne miasto statku – dynamika akcji i grafika po prostu wymiatają. Niektóre zadania są krótkie, inne trochę dłuższe, mimo to wszystkie dobrze wyważono i zaplanowano. Podczas zadań będziemy mieli okazję pojeździć na latającym motorze Speeder bike’u (E VI) i pokierować maszyną kroczącą - AT-AT Walker. W trakcie przygody zawitamy na różnorodne planety o odmiennych klimatach oraz mieszkańcach, a wszystko co ujrzymy, będzie krajobrazem znanym z filmów i książek Star Wars. Możemy więc spodziewać się walk zarówno z Żołnierzami Imperium, robotami, jak i najróżniejszymi potworami. Największą inteligencją mogą popisać się oczywiście wrodzy Jedi, zwykli żołnierze to tylko mięso armatnie (na szczęście potrafią oni uciec, kryć się i pomagać kolegom), zaś potwory to typowe tępe mięśniaki ze zwierzęcym instynktem drapieżnika.
Gra korzysta z dobrze znanego engine’u Quake 3 i trzeba przyznać, że programiści wycisnęli z tego nie najnowszego przecież silnika graficznego ostatnie poty. Wspomniana już przeze mnie ograniczona interakcja ze światem jest wynagradzana świetnie prezentującą się oprawą graficzną. Można się oczywiście przyczepić, do zastosowania średniej jakości tekstur w kilku miejscach gry czy braku jakichś szczegółów, będzie to jednak wytykanie błędów na siłę. Po pierwsze świetną robotę odwalił sztab odpowiedzialny za projektowanie plansz. Przez kolejne pomieszczenia przechodzimy często na tyle szybko, że nie zauważamy ich piękna, a z pewnością warto się na chwilę zatrzymać. Dzięki wyważonej kolorystyce i świetnie dobranemu oświetleniu wnętrz, zarówno ogromne lokacje, jak i małe pomieszczenia robią wspaniałe wrażenie. Każda planeta, a nawet poszczególne pomieszczenie posiada swój niepowtarzalny klimat, który nawiązuje najlepiej jak może do świata Star Wars. Napotykane na każdym kroku dziwaczne i skomplikowane urządzenia, pojazdy, reaktory czy lasery fascynują wyglądem i pomysłowością. Ktoś odwalił tutaj kawał dobrej roboty, BRAWO!
Sound – sound’s great
Marsz Imperium chyba nigdy nie wyjdzie z mody. Ten akustyczny znak rozpoznawczy Gwiezdnych Wojen to idealna kompozycja zagrzewająca do działań w tego typu grach. Znany wszystkim motyw muzyczny, rozpoczynający każdą produkcję gwiezdnej sagi, nadal trzyma świetną formę i nadaje grze niepowtarzalnego klimatu. Oczywiście nie jest to jedyna melodia, jaką usłyszymy podczas rozgrywki. Kolejne misje charakteryzują się zróżnicowanym podkładem muzyczny, co umila chwile spędzone z grą i podtrzymuje atmosferę. Do samych dźwięków też nie można mieć większych zastrzeżeń; dotknięcie czegokolwiek ostrzem miecza wywołuje jego iskrzenie się i specyficzny odgłos, świetnie też prezentują się trzaski podczas walki miecz w miecz.
Multiplayer
Multiplayer w JA to krok do przodu w stosunku do poprzedniej części (Jedi Outcast). Gra z żywymi przeciwnikami to świetna zabawa, w której mamy do wyboru sześć trybów rozgrywki. Są to: Capture the Flag (drużynowe zdobywanie flagi przeciwnika), Free for All (każdy przeciwko każdemu), Team FFA (walka drużynowa), Siege (zadania do wykonania) i pojedynki Duel (1 na 1) oraz Power Duel (2 na 1). To właśnie dwa ostatnie tryby najbardziej przypadły mi do gustu. W Internecie aż roi się od dodatkowych map i skinów dla naszych wojowników (polecam serwis: www.jk3files.com), a moją szczególną uwagę przykuła mapa, na której walczymy w pojedynkach jeden na jeden w Dojo (sala do ćwiczeń aikido, judo i karate), stworzonym na podstawie pomieszczenia, w którym bohaterowie Matrixa prowadzili wirtualne pojedynki. Nie zapominano nawet o takim bajerze, jak znana z filmu muzyka – coś wspaniałego. Aby odnosić zwycięstwa, trzeba naprawdę sporo ćwiczyć i wyrobić sobie jakąś taktykę. To właśnie tutaj, w pojedynkach z żywym Jedi, poznamy prawdziwy smak walki na miecze świetlne. Aby komfortowo bawić się w „światowej pajęczynie” w zupełności wystarcza modem 56k. Jeżeli jednak nie mamy możliwości zabawy on-line, pozostają nam boty, które w miarę przyzwoicie symulują żywych przeciwników.
Dark side recenzji
Gra jest po prostu świetna, niestety spora ilość błędów nie pozwala mi na jej maksymalne faworyzowanie. Oczywiście wspomniane mankamenty nie wpływają w większy sposób na grywalność produktu, ponieważ przysłaniają je fenomenalne zalety. Zwykli miłośnicy tego typu gier i przeciętni gracze, dla których tematyka Star Wars w grze nie ma większego znaczenia powinni odjąć kilka procent od oceny końcowej. Fani gwiezdnych wojen nie muszą dużo dodawać, dla nich oceną końcową jest 100%.
Daniel „KULL” Sodkiewicz