autor: Przemysław Zamęcki
Spider-Man: Shattered Dimensions - recenzja gry
Cztery różne wymiary, czterech podobnych superbohaterów. Spider-Man: Shattered Dimensions to obecnie najlepsza na rynku gra z Człowiekiem Pająkiem w roli głównej.
Każdy gracz lubi od czasu do czasu być zaskakiwany. Nie należę do wyjątków. Na początku tego roku miłą niespodziankę i spore wrażenie zrobiło na mnie Darksiders, a teraz nie inaczej jest z najnowszą propozycją Beenox, studia, które w swoim dorobku ma pokaźne portfolio różnorodnych średniaków i gier udanych, jak na przykład Marvel Ultimate Alliance. Spider-Man: Shattered Dimensions należy zaś zdecydowanie do najciekawszych osiągnięć tej firmy.
Gier o Człowieku Pająku mieliśmy już całe mnóstwo, z czego osobiście najlepiej wspominam spotkanie z cel-shadingowym Ultimate: Spider-Manem. Musiało minąć pięć lat, aby Peter Parker powrócił do formy. A właściwie to czterech bohaterów, bowiem od tego czasu uniwersum Marvela zdążyło rozrosnąć się o jeszcze jeden tytuł ze słynnym rozpinaczem pajęczyn w roli głównej.
Nieco zdezorientowanym czytelnikom już wyjaśniam, o co chodzi. Marvel parę ładnych lat temu zdecydował się utrzymywać kilka serii, których głównym bohaterem jest Człowiek Pająk. Do podstawowej, znanej również Polakom od wczesnych lat dziewięćdziesiątych, The Amazing Spider-Man dołączył cykl Ultimate, którego zadaniem było odmłodzenie uniwersum superbohaterów. Nieco wcześniej wydawnictwo postanowiło przedstawić czytelnikom serię Spider-Man 2099, której akcja, zgodnie z tytułem, rozgrywała się w odległej (dziś już nie tak bardzo) przyszłości. Najmłodszym dzieckiem Marvela jest Spider-Man Noir, który z kolei przenosi akcję z kolorowej rzeczywistości w lata wielkiego kryzysu w Stanach Zjednoczonych, upodabniając tytuł do popularnych w tym okresie kryminałów noir i dodając do niego przy okazji szczyptę steampunku.
Beenox postanowiło tym razem zatrudnić wszystkich czterech panów w jednej grze, tworząc historię o potężnym artefakcie „Tablicy porządku i chaosu”, rozbitym na kilkanaście kawałków przez walczących ze sobą Petera Parkera i Mysterio. Odłamki wpadły do czterech wymiarów, domen naszych protagonistów, gdzie dostały się w ręce największych superzłoczyńców. Trzech Peterów Parkerów i Miguel O’Hara wyruszają w pogoń za nimi, przysparzając nam przy okazji sporo radości.
Tytuł jest czystej wody zręcznościówką, w której pierwsze skrzypce odgrywa klepanie się po twarzach. Autorzy przygotowali bardzo sympatyczny i obszerny zestaw ciosów i kombosów, przy czym bardzo miłym dodatkiem jest fakt, że nie wszyscy bohaterowie wykonują określoną sekwencję w identyczny sposób. Przy naprawdę sporej liczbie ciosów, odblokowywanych w specjalnym menu za punkty przyznawane za pokonywanie przeciwników i wykonywanie w czasie każdej z misji określonych wyzwań, taki kosmetyczny zabieg udowadnia, z jakim pietyzmem Beenox podeszło do tworzonego dzieła.
Bohater dwoi się i troi, przyjmując nierzadko pozy wprost z kart komiksów, co wygląda wcale efektownie. Zestaw podstawowych uderzeń jest standardowy i ogranicza się do ciosu lekkiego, mocnego, złapania delikwenta za kołnierz i sprania mu gęby lub wyrzucenia w powietrze, gdzie klasycznym jugglem kończymy dzieło. W miarę postępów Pająk uczy się jednak miotać we wrogów przedmiotami, wyrywać im broń, strzelać siecią i mnóstwa innych ruchów. Pozwala to naprawdę cieszyć się systemem walki. Niestety, jeżeli nie zapamiętamy dokładnie wszystkich kombinacji ciosów, walka zamienia się w mashowanie przycisków. Ale to akurat problem większości bardziej rozbudowanych slasherów. Dodatkowo wprowadzono jakieś dziwne ograniczenie zadawanych obrażeń w przypadku niektórych ciosów. Spróbujcie złapać siecią przeciwnika, przyciągnąć się do niego, wykonując jednocześnie kopnięcie, dzięki któremu poszybujecie w górę, znowu przyciągnąć się do tego samego wroga, znowu wykonać kopnięcie itd. Po ponad dziesięciu kopach zaserwowanych najsłabszej z kreatur odechciało mi się sprawdzać, ile jeszcze wytrzyma, ale pod kolejnym zwyczajnym lekkim ciosem już padła. Ktoś tu chyba coś za bardzo namieszał.
Walka to jednak domena jedynie trzech bohaterów. Czwarty, powiązany z serią Noir, ma zupełnie inne zadanie. W jego przypadku zmienia się struktura całej gry, która ze slashera staje się nagle prawie rasową skradanką. Teren patrolowany jest przez bandę zbirów, a my musimy stale pozostawać w cieniu i starać się przy pomocy sieci po cichu likwidować przeciwników. Jeden błędny krok i w naszym kierunku leci seria z Thompsona. Pająk w tym wcieleniu jest bardzo słaby, wobec czego natychmiast musimy zniknąć z pola widzenia adwersarzy. Co akurat nie jest wcale trudne. Szkoda trochę, że skradanka czyni w tym przypadku sporą różnicę. W razie wpadki wrogowie już po kilku sekundach przeczesywania z latarką najbliższej okolicy wracają na swoje ścieżki patrolu, przez co nie czujemy presji, by lepiej się przyłożyć do ukrywania się. Coś jak w Batman: Arkham Asylum, ale tam przeciwnicy wykazywali się chociaż śladowym ilorazem inteligencji. Nie najlepiej działa również kamera, która wydaje się umieszczona trochę za daleko od postaci. Ta uwaga dotyczy zresztą wszystkich wymiarów. Spider-Man na zawołanie może także uaktywnić pajęczy zmysł, dzięki czemu widzi nie tylko przeciwników za ścianą, ale nawet wszystkie znajdźki. Zmysł pozwala także w odpowiedniej chwili stosować uniki w czasie walk i wskazuje miejsca, do których trzeba przenieść uratowanych z opresji cywili. Bo i tacy się w tej grze zdarzają.
Tym, co wyróżnia Spider-Mana: Shattered Dimensions spośród innych gier, jest ciekawe zastosowanie filtrów graficznych. Każdy z wymiarów rządzi się w tej kwestii własnymi prawami. Amazing stworzony jest w technice cel-shadingu, Ultimate także, choć w nieco inny sposób. 2099 to dająca po oczach feeria kolorów futurystycznego miasta, zaś Noir jest najbardziej stonowany, a kiedy znajdujemy się w cieniu, wręcz czarno-biały z ziarnistym filtrem. Mówienie o czterech grach w jednej jest trochę przesadą, ale trzeba przyznać, że to rozwiązanie ciekawe i niepowodujące znużenia ciągłym wpatrywaniem się w identycznie wyglądające wieżowce.
A propos wieżowców, to w grze wcale nie ma ich aż tak wiele. Poszczególne misje w Shatterd Dimensions są nadzwyczaj zróżnicowane pod względem lokacji. Kravena ścigamy w dżungli, Electro ucieka przez elektrownię, by efektownie skończyć pościg pojedynkiem na tamie wodnej, Hobgoblin fruwa pomiędzy wysokościowcami i latającymi samochodami, Sandmana ścigamy na pustyni. Poziomy są tak dobrane, aby każdy złoczyńca mógł maksymalnie wykorzystać znajdujące się wokół niego środowisko.
Nie bez znaczenia pozostają walki z bossami, którymi są oczywiście ścigani przebierańcy. Podoba mi się, że większość ostatecznych starć wygląda zupełnie inaczej i wymaga od nas innego podejścia. Hammerhead przy pomocy karabinów maszynowych i reflektorów oświetla sobie okolicę, wobec czego trzeba go umiejętnie i ukrywając się obejść. Sandman szaleje jako tornado, by pod koniec wciągnąć nas do swego wnętrza, w którym przeskakując po wirujących wokół przedmiotach, próbujemy wylać na niego beczki z wodą. Hobgoblin walczy przy pomocy licznych sobowtórów itd. Każda z finałowych walk wygląda inaczej, przez co są one godnym ukoronowaniem misji. Na dodatek zastosowano ciekawy patent pozwalający od czasu do czasu podziwiać akcję w widoku pierwszoosobowym, kiedy to okładamy pięściami bossa. Coś podobnego było w jednej z kulminacyjnych scen God of War III i muszę przyznać, że w Spider-Manie wcale nie wygląda to dużo słabiej.
Oprawa graficzna dzięki użytym filtrom jest bardzo przyzwoita i choć nie wyróżnia się niczym szczególnym, można na chwilę zawiesić oko na tym czy owym. Na plus z pewnością wybija się wymiar Noir starający się naśladować starą taśmę filmową i najbardziej kolorowy 2099.
Podsumowując, jest to moim zdaniem najlepsza dostępna na rynku gra z Człowiekiem-Pająkiem. A przy okazji również i najładniejsza, co akurat nie było specjalnie trudne. Podobać może się zarówno system walki, jak i różnorodność odwiedzanych lokacji, co w serii, której akcja zwykle dzieje się pośród wieżowców Manhattanu, jest bardzo miłą odmianą. Na uwagę zasługują także dobrej jakości renderowane przerywniki filmowe. Dla fanów komiksów „must-have”, a i pozostali gracze nudzić się z pewnością nie będą.
Przemek „g40st” Zamęcki
PLUSY:
- czterej bohaterowie, cztery różne wymiary;
- zróżnicowanie lokacji;
- przyzwoity system walki i bogaty zestaw ciosów;
- pojedynki z bossami.
MINUSY:
- za dużo mashowania przycisków;
- beznadziejna sztuczna inteligencja przeciwników;
- sekcje skradankowe mogłyby być ciekawsze i bardziej rozbudowane;
- irytująca kamera.