autor: Przemysław Zamęcki
Shift 2: Unleashed - recenzja gry
Ponoć prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą, a nie jak zaczynają. Shift 2: Unleashed jest tego dobitnym przykładem, za co jego autorom należy się długi aplauz.
Shift 2: Unleashed jest moim zdaniem najlepszą odsłoną Need for Speed w historii serii, chociaż według nomenklatury wydawcy, nie będącą jednak tak naprawdę NFS-em. W przypadku pierwszej części Electronic Arts postanowiło wykonać mały szacher-macher i korzystając ze znanej marki, stworzyć zupełnie nową jakość. Podczas gdy „jedynka” była zaledwie forpocztą zmian, wskazującą kierunek, w którym ludzie ze Slighty Mad Studios chcieliby podążyć, tak „dwójka” to już główne hufce, z powiewającymi nad nimi sztandarami z napisem „Prędkość, emocje, tuning.”
Pierwszy Shift dla wieloletnich fanów był zaskoczeniem. Mniejsza o to, czy pozytywnym, czy nie, bo to akurat zależy od punktu widzenia. Mnie się podobał, aczkolwiek przy jego produkcji popełniono kilka błędów, które w oczach przeciwników pogrążyły ten odłam serii. Głównym powodem był nieco dziwny model jazdy, przez który samochody zachowywały się jak dzikie bestie, w których zady jakiś złośliwiec stale wbija igły. Wierzgały, ślizgały się na zakrętach, były tak nadsterowne, że wielu osobom zwyczajnie nie chciało się ich okiełznywać. Z pomocą przyszli moderzy, ale to nie do końca zatarło złe wrażenie. W tym miejscu powinny wybrzmieć fanfary, bowiem śpieszę donieść, że Shift 2 jest tej wady pozbawiony. A mając w pamięci, że Slighty Mad Studios to również ludzie, którzy stoją za największymi hitami firmy Simbin, można by domniemywać, że oto powstało dzieło, które ma szansę śmiało konkurować na rynku symulacji samochodowych. Jednak Electronic Arts doskonale zdaje sobie sprawę, jak wygląda współczesny rynek gier, i wie, że kluczem do sukcesu jest przygotowanie tytułu, który mógłby spodobać się jak najszerszemu spektrum odbiorców. Taki właśnie jest Shift 2: Unleashed.
Model jazdy w grze nie jest ani supersymulacyjny, ani arcade’owy. Nie ma w nim śladu szaleństwa Hot Pursuit, ale doświadczony „symukierowca” wyczuje również, że gra pozwala na nieco większe rozluźnienie po właśnie przebytej sesji w rFactor. Chyba najbliższym prawdy byłoby przyrównanie jej do innych gier samochodowych środka, czyli Forzy Motorsport 3 i Gran Turismo 5. Tyle tylko, że zamiast wożenia się ladą chłodniczą, w Shifcie 2 jeździmy samymi rasowymi furami wyścigowymi i nawet jeżeli na początku przyjdzie nam wsiąść do Renault Megane czy Forda Focusa, to po małej zabawie w ulepszanie części i tuning i tak zrobimy z nich maszynki do zdzierania kołami asfaltu. Jednym z ułatwień modelu jazdy jest zaś fakt, że samochód niełatwo wprowadzić w niekontrolowany poślizg. Co nie oznacza, że złapanie kołami pobocza staje się nieodczuwalne. Co to, to nie. Chwila nieuwagi i już auto robi się niestabilne. Zjechanie w piach na poboczu może zakończyć się ponownym startem wyścigu, bo zanim z niego wyjedziemy, to po reszcie stawki zostanie już tylko ledwie wyczuwalny smród spalin. Mało tego. Na torze widać zalegający na nim brud i kawałki gumy (co prawda wszystko wygląda jak rozsypane drobiny węgla, ale niech będzie). Wjedźcie w to, a od razu poczujecie, czym jest utrata przyczepności. Mało przekonujące? To co powiecie na możliwość całkowitego zarżnięcia silnika, zdarcia opon czy widowiskowego dachowania, skutkującego definitywnym końcem rywalizacji? Adrenalina, smród spalin i gięty metal, to powinno wywołać błysk w oku każdego fana wyścigów.
Zrezygnowano także z jednej z najgłupszych rzeczy, jakie pojawiły się w poprzedniej części. Chodzi o punkty doświadczenia przyznawane zarówno za dobrą jazdę czy prawidłowe pokonywanie zakrętów etc., jak i za robienie rozpierduchy na torze. Autorzy najwidoczniej nie mogli jeszcze się zdecydować, czy chcą dążyć do realizmu, czy ich ambicją są gry zręcznościowe. Na szczęście w części drugiej pozostawiono jedynie to dobre rozwiązanie, czyli zdobywanie punktów za umiejętność szybkiej i bezpiecznej jazdy. Teraz liczy się dobry start, opanowanie zakrętów, rozwijana prędkość, utrzymywanie właściwego toru jazdy i umiejętne draftowanie. Nie zapomniano również o drifcie, który jednak potraktowano nieco po macoszemu. Zamiast błyszczeć w kolorowych zawodach, skupiamy się teraz głównie na szlifowaniu umiejętności na wybetonowanym placu starej fabryki. A muszę przyznać, że szlifować jest akurat co, bo jazda w kontrolowanym poślizgu jest w tej grze piekielnie trudna. Tym bardziej, że już po kilkudziesięciu sekundach bezowocnego kręcenia się w kółko pękają opony. Wśród nowości są także próby bicia rekordu okrążenia w specjalnie do tego przystosowanych autach.
Pamiętamy, że w pierwszej części gry autorzy postawili na jak najwierniejsze przedstawienie tego, co dzieje się w kabinie, czyli naturalnym habitacie każdego kierowcy. Było to bardzo nowatorskie podejście, które w kontynuacji osiągnęło jeszcze wyższy stopień realizmu. Przede wszystkim poprzez wprowadzenie drugiego widoku z kamery imitującej dokładnie to, co dzieje się z głową kierowcy. Teraz faktycznie patrzymy na wirtualny świat wirtualnymi oczami, a nie tylko abstrakcyjną, zawieszoną w próżni kamerą. Widok ten z racji umieszczenia na głowie kasku jest nieco ograniczony. Ale najważniejsze jest to, że nasza głowa/kamera podlega wszystkim siłom fizycznym na nią działającymi z przeciążeniami na czele oraz automatycznie kieruje się w stronę apeksu zakrętu, w który właśnie zamierzamy wejść. To akurat nie jest nic nowego w grach wyścigowych, wiele innych tytułów umożliwia takie ustawienia, co nie oznacza, że Shift 2 nie ma się czym w tym aspekcie pochwalić. Jazda z kamerą pokazującą świat oczami kierowcy wymaga przyzwyczajenia i nie należy do najłatwiejszych, ale za to jakość doznań i ich intensywność wynagradza trud dłuższego treningu z nawiązką.
Samochody podzielono na kilka klas, którym przypisano odpowiedni indeks jakości. Przypomina to mechanikę Forzy Motorsport i podobnie jak w tamtej grze każde wykupione ulepszenie (a ich wybór jest bardzo duży – od wymiany opon przez rasowanie silnika po wymianę wydechu, przekładni, mechanizmu różnicowego etc., etc.) podwyższa indeks pojazdu. Jest to bardzo ważne, ponieważ gra korzysta z systemu Autolog i klasa auta wraz ze znajdującym się za nim numerkiem pozwala naszym znajomym zorientować się, jakiej jakości pojazdem pobiliśmy ich rekord. Chyba nie muszę przypominać, jakim świetnym dodatkiem do Need for Speed: Hot Pursuit okazał się być Autolog. W Shifcie 2 jego funkcje zostały rozbudowane tak, że jestem przekonany, iż tytuł ten wystarczy na wiele miesięcy szlifowania umiejętności i udowadniania sobie nawzajem, kto jest najlepszym kierowcą. Kiedy wskaźnik postępu ulepszania auta zapełni się w 100%, zaistnieje możliwość dokonania pełnej konwersji maszyny w zabawkę sportową.
Z pomocą w odpowiednim ustawieniu auta przychodzi jedna z nowości gry – pełna telemetria. Element ten zrealizowano podobnie jak w serii FM, czyli w trakcie wyścigu możemy sobie narzucić na ekran wszystkie sprawdzane dane, wśród których jest m.in.: temperatura opon na zewnątrz, na środku bieżnika i wewnątrz, temperatura hamulców, moc, moment obrotowy, przełożenia skrzyni biegów czy wysokość zawieszenia ponad nawierzchnią toru. To wszystko jest bardzo przydatne, jednak szkoda trochę, że autorzy nie pomyśleli, aby telemetrię udostępnić również na powtórkach. Przez to nie ma czasu na spokojną analizę, za to istnieje nieraz konieczność samotnych przejazdów w trybie szybkiej gry.
Ważnym aspektem każdych wyścigów jest sztuczna inteligencja rywali. Śmiało mogę powiedzieć, że ta w Shifcie 2 należy do najlepszych, jakie widziałem. Koniec z bezmyślnym wypadaniem z trasy przy każdym zakręcie. Teraz, i owszem, zdarza się, że kierowca przestrzeli, ale zdecydowanie rzadziej. Częściej za to pojawiają się jakieś drobne błędy, ale nade wszystko ma się wrażenie uczestnictwa w prawdziwych zawodach. Oponenci aktywnie walczą o pozycję, jednak nie jest to już chamskie spychanie na pobocze. Raczej twarda walka. O wężyku spokojnie jadących jeden za drugim samochodów możecie zapomnieć. To akurat domena konkurencji.
W grze zadebiutowało także kilka nowych tras. Stało się tak głównie z powodu udostępnienia zawodów klas GT1 i GT3, ale warto odnotować, że w końcu można pojeździć po Hockenhaim czy w Dubaju. Wbrew wcześniejszym obawom wróciło także Tokio, a wśród nowych miast przygotowano również kilka bardzo krętych odcinków w Miami.
Graficznie nie dokonał się jakiś znaczący progres. Co prawda mam wrażenie, że auta faktycznie posiadają nieco więcej szczegółów niż w „jedynce”, ale przecież już wtedy były bardzo przyzwoicie wymodelowane. Zdecydowano się postawić na reorganizację mechanizmów rozgrywki i dopracowanie fizyki jazdy, co wyszło Shiftowi 2 na dobre. Nie oznacza to jednak, że oprawa wizualna nie prezentuje się rewelacyjnie. Wręcz przeciwnie, dzieło firmy SMS to obecnie ścisła czołówka wśród samochodówek.
Na oddzielną uwagę zasługuje oprawa audio. Shift 2: Unleashed może pochwalić się najlepszymi odgłosami pracy silników i najlepiej zrealizowanymi dźwiękami słyszalnymi w kabinie kierowcy. Zresztą nie ma się co temu dziwić, już pierwsza część brylowała pod tym względem. Teraz jest jeszcze lepiej, trzeba jedynie dysponować sensownym zestawem kina domowego. Jeżeli ktoś nie ma na stałe takiego połączenia, to warto powalczyć z kablami, aby móc choć przez chwilę podelektować się wspomnianymi odgłosami. Niespecjalnie natomiast przypadła mi do gustu ścieżka dźwiękowa. O ile jeszcze, oglądając powtórki, można wysłuchać kilku wpadających w ucho kawałków, o tyle przygrywający stale w menu jeden i ten sam utwór doprowadza po kilkudziesięciu minutach do szału i skutkuje wyłączeniem muzyki w ogóle.
Naprawdę trudno zarzucić cokolwiek tak dobrej grze. Ale żeby nie przesłodzić, muszę wspomnieć o jednej irytującej rzeczy, której nie poprawiono. Chodzi mianowicie o sterowanie. Standardowe ustawienia praktycznie uniemożliwiają zabawę i skutecznie niwelują wszelkie umiejętności gracza, o ile ten je posiada. Samochód zachowuje się nerwowo, małe wychylenie analoga i już połykamy trawę z pobocza. Konieczne jest żmudne sprawdzanie dogodnych dla każdego ustawień, a to wymaga czasu. Czasu, który można by przeznaczyć na przyjemność płynącą ze ścigania się. W dużo lepszej sytuacji są posiadacze kierownic. Chociaż i w tym wypadku musiałem dokonać kilku korekt, aby właściwie wyczuć auto. Warto dodać również, że samochody wraz z ich ulepszaniem coraz lepiej trzymają się drogi, więc takie poprawki najlepiej wprowadzać do aut dopiero co nabytych.
Innym problemem, wynikającym być może z tego, że wersja recenzencka, z której korzystałem, nie pozwalała zainstalować się na dysku twardym konsoli, są naprawdę długie loadingi. Prawdopodobnie niedogodność ta choć częściowo zniknie po instalacji wersji sklepowej.
Shift 2: Unleashed jest najbardziej emocjonującą grą wyścigową dostępną obecnie na rynku. To, co dzieje się na torze, wspomagane kilkoma ustawieniami kamery, jest niemal magicznym przedstawieniem, w którym bierzemy udział nie jako bierny widz, ale jako jego czynny uczestnik, mając jednocześnie wrażenie, że wszystko to odbywa się naprawdę. Ryk silników, zachowanie rywali, realistycznie oddane ruchy głowy i dobra grafika potęgują wrażenie immersji. Sprawę psuje nieco problem ze sterowaniem, a co za tym idzie – z opanowaniem samochodu, tak więc posiadacze kierownicy są tu wyraźnie faworyzowani. Ale chyba tak właśnie powinno być.
P.S. Niestety, w recenzji nie mogłem umieścić wrażeń płynących z rozgrywek wieloosobowych, ponieważ serwery w chwili pisania tych słów nie zostały jeszcze uruchomione.
Przemek „g40st” Zamęcki
PLUSY
- potężna dawka emocji;
- poprawiono niemal wszystko, za co krytykowano poprzednią odsłonę;
- nowa kamera w kasku kierowcy;
- tuning i telemetria;
- sztuczna inteligencja rywali;
- potężny dźwięk silników i dobra grafika.
MINUSY
- problemy ze sterowaniem;
- niemożność wypróbowania ad hoc, w trybie szybkiej gry, innych aut niż zakupione.