Warsaw Rising: Miasto bohaterów Recenzja gry
Recenzja Warsaw - najlepsza gra o powstaniu warszawskim nie jest dobra
Warsaw nie jest wierną kopią znacznie bardziej udanego Darkest Dungeon. Niestety, te elementy, które deweloperzy z Pixelated Milk dodali od siebie, irytują zdecydowanie częściej, niż dają jakąkolwiek frajdę.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- klimatyczna oprawa graficzna z ładną kreską;
- wysoki stopień trudności;
- niewątpliwe walory edukacyjne;
- nieprzesadzona losowość w potyczkach;
- zróżnicowane postacie i możliwości ich rozwoju przekładają się na większy wachlarz opcji przy doborze taktyki.
- poczucie, że nie mamy realnego wpływu na losy powstania;
- działająca niekiedy w kompletnie nielogiczny sposób sztuczna inteligencja;
- brak bardziej angażującej historii czy wyraziście zarysowanych bohaterów;
- uboga zawartość, jeśli chodzi o pola bitwy, zdarzenia losowe czy przygrywającą nam muzykę;
- takie pomysły jak amunicja czy barykady wymagają jeszcze masy szlifów.
Chciałem zrecenzować Warsaw bez ciągłego odnoszenia się do gry, inspiracje którą w dziele deweloperów z Pixelated Milk widać niekiedy aż nazbyt mocno. Ale już na wstępie muszę zacytować słowa Tylera Sigmana, głównego projektanta Darkest Dungeon, z panelu na Game Developers Conference 2016: „Chwile czarnej rozpaczy są po to, by wykreować chwile triumfu”.
Widzicie, produkcja Red Hook Games, z której tak gorliwie zapożyczają twórcy Warsaw, była nieludzko ciężka, czasami niemal niesprawiedliwa, a jednak regularnie dostarczała zastrzyków ekstazy, gdy w beznadziejnej sytuacji udawało nam się zadać krytyczny cios lub gdy po potwornie trudnej walce otwieraliśmy skrzynię z drogocennym łupem. W najnowszej grze o powstaniu warszawskim chwil czarnej rozpaczy jest od groma, brakuje jednak owych momentów triumfu. I choć taka filozofia rozgrywki pasuje do realiów zrywu, w którym o zwycięstwie nie sposób było marzyć, w praktyce skutkuje przede wszystkim frustracją.
W Warsaw jest dużo elementów, które działają dobrze, i sporo takich, które działają tak sobie. Podstawowym problemem nie są jednak chybione mechaniki czy dość uboga zawartość: to po prostu nie jest gra, która sprawia zbyt wiele frajdy. Nie mam nic przeciwko produkcjom, w których nie da się wygrać – w końcu na takim założeniu opiera się m.in. masa survivali. Ale nawet tam powinny pojawiać się małe zwycięstwa potwierdzające, że jednak coś nam się udaje. W dziele Pixelated Milk ani razu nie odczułem, że moje działania choć odrobinę odraczają nieuchronny upadek powstania. Wykonywanie misji, utrzymywanie postaci przy życiu, wysyłanie zasobów do różnych dzielnic ogarniętej wojenną pożogą Warszawy – niezależnie od tego, jak bardzo się starałem, powstańczy duch i tak podupadał w szybkim tempie, a niemieckie wojska przejmowały kolejne regiony.
Doprowadziło to do sytuacji, w której już po pierwszym podejściu, trwającym mniej więcej do połowy września 1944 roku, nie chciało mi się do Warsaw wracać. Tytuł ten w żaden sposób nie potrafi wzbudzić ekscytacji naszymi sukcesami ani zaszokować, gdy przez niepotrzebną brawurę stracimy połowę oddziału. A jeśli gra o powstaniu warszawskim nie umie wywołać nawet grama głębszych emocji, to coś jest wyraźnie nie tak.
Choć ocena w prawym górnym rogu nie jest szczególnie wysoka, Warsaw jest najlepszą z dotychczasowych gier o powstaniu warszawskim. Inna sprawa, że konkurencji praktycznie nie ma. W 2012 roku studio DMD Enterprise wypuściło na rynek Uprising44: The Silent Shadows – połączenie RTS-a z trzecioosobową strzelanką taktyczną, a dwa lata później, niedługo przed 70. rocznicą zrywu, CI Games wydało Enemy Front – FPS-a przedstawiającego losy amerykańskiego dziennikarza, dołączającego do bojowników o Warszawę. I o ile drugi z tych tytułów był raczej średniakiem z niższej półki, tak pierwszy to już skandalicznie słaba, bijąca po oczach budżetowością produkcja. Na tym tle Warsaw stanowi całkiem ciekawy niezależny projekt, któremu po prostu potrzeba masy szlifów.
- Uprising44 – recenzja gry o powstaniu warszawskim
- Recenzja gry Enemy Front – II wojna światowa w polskim wydaniu
Tu zęby mamy wilcze
Duża w tym wina decyzji, by całkowicie pozbawić bohaterów charakteru i zrezygnować z mocniej zaznaczonej fabuły. W Warsaw rozpoczynamy grę w obskurnych kwaterach powstańców, z trójką losowo dobranych postaci do dyspozycji. Jest tu żołnierz Armii Krajowej, dezerter z niemieckiego wojska, przedstawiciel sił Berlinga, sanitariuszka, przemytnik, harcerz – nie ma ich może zbyt wielu, ale przynajmniej każdy posiada własne charakterystyczne umiejętności i proste drzewko rozwoju, dające spore pole manewru w budowaniu własnej drużyny. Do tego dochodzą rekruci, którymi uzupełniamy szeregi, gdy podstawowi bohaterowie muszą wyleczyć rany, ale repertuar ich zdolności bojowych jest bardzo ograniczony.
Tutaj pojawia się pierwsza rysa na wizerunku Warsaw. Postacie są pozbawione osobowości, ich życiowe historie ograniczają się do wpisów w naszym kodeksie, zaś interakcje pomiędzy nimi a graczem polegają wyłącznie na powtarzaniu jednej i tej samej kwestii w trakcie walk. Prowadzi to do sytuacji, w której po utracie jednego z powstańców od razu chłodno kalkulujemy, kim go zastąpić. A szkoda, bo z odrobiną budowania relacji pomiędzy poszczególnymi bohaterami dzieło Pixelated Milk mogłoby okazać się poruszającą historią o młodych ludziach walczących o przegraną sprawę – może i nie byłyby to growe Kamienie na szaniec, ale przynajmniej coś choć trochę angażującego.
Dałoby się to przełknąć, gdyby w parze z nieszczególnie interesująco zarysowanymi postaciami szła wciągająca rozgrywka. Niestety, potencjał na naprawdę solidną turową strategię, który gdzieś tam istnieje, został zaprzepaszczony przez niezrozumiałe decyzje twórców. Początkowo sądziłem, że Warsaw będzie niebezpiecznie balansować na krawędzi bezrefleksyjnego kopiowania Darkest Dungeon. Ale chociaż deweloperzy z Pixelated Milk nie ukrywają swoich inspiracji, kilka dłuższych sesji z grą pokazało mi, że stołeczne studio dorzuciło parę elementów od siebie i pozbyło się paru znaków charakterystycznych dla dzieła Red Hook Games. Z jednej strony to dobrze, bo takie podejście oszczędziło mi problemów etycznych związanych z ocenianiem projektu noszącego wszelkie znamiona plagiatu, z drugiej zaś nie wszystko zostało tutaj dokładnie przemyślane.
Warsaw może i nie jest wybitną strategią, ale z pewnością ma pewne walory edukacyjne. Sam fakt, że gra jest mocno kojarzona z popularnym Darkest Dungeon, może przyciągnąć wielu graczy z zagranicy, którzy dzięki temu poznają historię powstania. Wiadomości trochę się tutaj znajdzie – każdy spotkany rodzaj przeciwnika oraz broni odblokowuje osobny wpis w kodeksie, więc dla chcących się doedukować nie zabraknie szczegółowych informacji. W dodatku (wnioskując z tego, co widziałem w przedpremierowych materiałach) Warsaw nawiązuje do konkretnych epizodów z powstania – np. do eksplozji niemieckiego pojazdu specjalnego na ulicy Kilińskiego 13 sierpnia 1944 roku.
Bryła ciemna, Warszawa
Warsaw rozgrywa się na trzech poziomach. Pierwszy z nich to kryjówka powstańców – to tam możemy rozwinąć umiejętności naszych bohaterów, przydzielić im nowy ekwipunek, pohandlować, zrekrutować nowych członków oddziału i przede wszystkim spojrzeć na mapę miasta. Warszawa jest tu podzielona na sześć dzielnic, a w każdej z „tur” (trwających po kilka dni) możemy wybrać misję mającą miejsce tylko w jednej z nich – pozostałe zostaną automatycznie oznaczone jako nieudane, co poskutkuje spadkiem morale oraz wzrostem wskaźnika wyczerpania danego sektora. Gdy pierwszy z tych parametrów zmaleje do zera, dany region skapituluje.
Tu pojawia się pierwszy problem: niezależnie od tego, jak doskonale idzie nam wykonywanie zadań, wskaźniki morale w dzielnicach i tak nieubłaganie spadają. I to nawet w tej, w której przed chwilą wyeliminowaliśmy pięć niemieckich patroli czy zlikwidowaliśmy wyrzutnie Nebelwerfer. Doprowadza to do demobilizującej sytuacji, w której po perfekcyjnie przeprowadzonej akcji bez żadnych strat patrzymy na ekran podsumowania misji, by przekonać się, że impet powstania znowu wyhamował, Ochota, Wola i Śródmieście padły łupem hitlerowców, a morale w dzielnicy, z której właśnie wróciliśmy, zmalało o kolejne kilka punktów.
Warsaw potrafi zrazić do siebie także w dwóch następnych fazach rozgrywki. Po wybraniu zadania przenoszeni jesteśmy na mapę walczącej stolicy, gdzie próbujemy zlokalizować patrolujące ulice oddziały niemieckie, skrytki z zaopatrzeniem i interesujące zdarzenia. Mamy na to jednak mocno ograniczoną liczbę punktów akcji, jeśli więc nie trafimy od razu w pobliże kluczowego punktu, jesteśmy zmuszeni do szukania na czuja, co często kończy się tym, że nie zdążamy z wykonaniem docelowych zadań i wracamy do bazy na tarczy. Warsaw po prostu odciąga od aktywnej eksploracji mapy, sugerując raczej, by zawsze ograniczać swoje ambicje do bezpiecznego minimum.
Pamiętaj: pewność siebie to zdradliwy i powolny zabójca
Wielu graczy narzekało na kiepski stan techniczny Warsaw, mnie jednak szczęśliwie ominęły wszelkie niedogodności. Niekiedy grze zdarzało się jedynie bardzo długo wczytywać mapę miasta, źle zaliczyła także jedno osiągnięcie – ogólnie jednak nie miałem z nią większych kłopotów. No, poza faktem, że jeszcze do niedawna tytuł ten udostępniał jedynie dwa miejsca na zapis stanu rozgrywki i nie pozwalał na ich usuwanie – ale po ostatniej łatce problem ten został wyeliminowany.
Ostatnią i najważniejszą fazą, w której spędzamy gros czasu zabawy, są potyczki z niemieckimi siłami. W przeciwieństwie do Darkest Dungeon w Warsaw nie mamy określonej kolejności, w której uderzają bohaterowie; zamiast tego otrzymujemy liczbę aktywacji, równą liczebności naszej drużyny, i po trzy punkty gotowości dla każdej postaci. Możemy więc w jednej turze trzy razy skorzystać z umiejętności żołnierza, kompletnie pomijając sanitariusza – co daje więcej możliwości taktycznych, ale i zmusza do planowania w dalszej perspektywie. Punkty gotowości odnawiają się bowiem po jednym na turę, może się zatem okazać, że w kluczowym momencie bitwy nie będziemy mogli zaatakować najsilniejszym z naszych podopiecznych.
Najważniejszym aspektem walk jest w Warsaw zarządzanie ryzykiem. Brawura to tutaj sprawdzony sposób, by odesłać swoich powstańców do kostnicy – a że śmierć jest ostateczna, pośpiech nie popłaca. Oczywiście, podobnie jak w Darkest Dungeon, dużo zależy od wyimaginowanego rzutu wirtualną kostką – może się zdarzyć, że kontrolowany przez nas bohater spudłuje przy strzale z 95-procentową szansą powodzenia lub że karabin maszynowy trafi ciosami krytycznymi trójkę naszych najlepszych postaci – ale ten element losowości nie dokucza jakoś szczególnie i przy odrobinie wprawy można zmniejszyć straty w swoich szeregach niemal do zera w trakcie całej kampanii. Warsaw jest trudne – ba, jeśli na przykład stracimy jedynego sanitariusza, to wręcz niemożliwie trudne – ale za sprawą sztucznej inteligencji, która dobiera cele i ataki na chybił trafił, zamiast bezlitośnie wykańczać najsłabsze jednostki, można sobie z tym poradzić.
Ciekawym, choć średnio wyegzekwowanym, pomysłem okazała się kwestia amunicji. Istnieją trzy rodzaje pocisków: krótkie, długie i ciężkie, a każda broń korzysta z jednego z nich. W wersji recenzenckiej, z którą zaczynałem przygodę z Warsaw, wprowadzenie tego elementu okazało się nie do przejścia, bo naboi cały czas brakowało, a z dostaw i handlu mogliśmy wygenerować zaledwie kroplę w morzu potrzeb. Doprowadziło to m.in. do sytuacji, w której po długiej walce na placu boju po stronie przeciwnika został pojedynczy owczarek niemiecki... a ja nie mogłem go dobić, ponieważ skończyła mi się amunicja, a o czymś takim jak cios kolbą czy nożem żaden z powstańców nie słyszał. Aktualizacja premierowa z kolei przesadziła w drugą stronę – teraz nabojami jesteśmy obsypywani na każdym kroku, w związku z czym na parę dni przed końcem powstania możemy uzbierać arsenał, którym samodzielnie zdołalibyśmy przegonić Niemców z Warszawy... a pewnie i na Sowietów by coś zostało.
Wycofać się!
Takie niedociągnięcia występują w niemal każdym elemencie Warsaw. Niemal – bo trudno przyczepić się do oprawy wizualnej. Rysunkowy styl wcale nie odbiera tej produkcji powagi związanej z tematyką powstania, a dzięki niemu gra jest przejrzysta i miła dla oka. Szkoda tylko, że nie pokuszono się o nieco więcej zawartości. Liczba pól bitew i wariacji przeciwników została mocno ograniczona, dokucza też dość wąski dobór bohaterów, a misjom brakuje polotu. Także wydarzeń, w których bierzemy udział – takich jak werbunek nowej postaci, akcja ratunkowa w celu uwolnienia ludzi uwięzionych w gruzach zniszczonego budynku czy rozwiązanie sporu cywilnego – jest niewiele. Już po kilku godzinach ma się wrażenie, że widzieliśmy tu niemal wszystko i rozgrywka niczym nas nie zaskoczy.
Dotychczasowa zawartość Warsaw będzie na szczęście rozszerzana. Już na ten miesiąc zaplanowano sporo nowinek: kilka rodzajów przeciwników, broni oraz wydarzeń, dodatkową postać powstańca, ataki w zwarciu, usprawnione misje poboczne, możliwość zaskoczenia oddziału wroga... W grze pojawią się także konfigurowalne poziomy trudności, co do których mam mieszane uczucia – tytuł ten może bowiem sporo stracić, jeśli nie zaoferuje odpowiedniego wyzwania.
Produkcji Pixelated Milk przydałoby się jednak parę miesięcy we wczesnym dostępie (naprawdę nie wierzę, że właśnie to napisałem), by zweryfikować pewne decyzje dotyczące rozgrywki, które w ostatecznym rozrachunku okazały się chybione. Brak angażującej historii i postaci, kulejąca sztuczna inteligencja i być może najważniejsze – poczucie, że nasze działania mają niemal zerowy wpływ na przebieg powstania – wszystko to składa się na tytuł, który zamiast sprawiać frajdę serwuje przede wszystkim frustrację. Frustrację tym bardziej dojmującą, że przecież Warsaw nie jest grą złą. Gdzieś tutaj znajdują się fundamenty dla solidnej, wymagającej strategii, która co prawda chętnie zapożycza elementy z Darkest Dungeon, ale jednocześnie nie jest bezczelnym klonem. Jednak giną one pod dziwnymi decyzjami deweloperów i w efekcie w Warsaw zamiast 63 dni chwały przeżyjecie kilkanaście godzin zobojętnienia.
O AUTORZE
Z Warsaw spędziłem około 17 godzin. W tym czasie dwa razy udało mi się dotrwać do 2 października (dojście do tego momentu zajmuje zazwyczaj około 4–5 godzin), kilkakrotnie zaś moje powstanie kończyło się przedwcześnie. Trzeba jednak zaznaczyć, że deweloperzy wyjaśniają jedynie podstawy zabawy, więc pierwsze podejścia należy poświęcić na odpowiednie zapoznanie się ze wszystkimi opcjami.
ZASTRZEŻENIE
Kopię Warsaw na PC otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy MSL Group, obsługującej twórców gry.