Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 września 2011, 15:21

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja The Baconing - trzeciej gry z Deathspankiem

Deathspank powraca, by stawić czoła swojemu najgroźniejszemu wrogowi – Anty-Spankowi. Absurdalny humor, heros idiota i tony przeciwników, to znak rozpoznawczy serii.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3. Dotyczy również wersji PC, X360

Lubię, kiedy autorzy przełamują utarte schematy. Tak było m.in. z pierwszą częścią Deathspanka, którą przygotowała ekipa Hothead Games przy współudziale legendarnego Rona Gilberta – człowieka stojącego za niegdysiejszą przygodówkową potęgą LucasArts. Ron odwalił kawał świetnej roboty, przemycając swoje nierzadko absurdalne poczucie humoru do prostej gry hack'n'slash, będącej bardziej pastiszem gatunku niż jego pełnoprawnym przedstawicielem. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy produkcja ta zostałaby zauważona, gdyby nie nazwisko Gilberta, który firmował nim również kontynuację zatytułowaną Thongs of Virtue. „Trójka” powinna mieć więc ułatwione zadanie, bazując na znanej marce. Jednak nie do końca tak jest. W pracach nad The Baconing Gilbert nie brał już udziału, a z tytułu gry znikło imię głównego bohatera. Czy fakty te mają wpływ na jakość najnowszej odsłony serii?

Na pierwszy rzut oka The Baconing jest zwyczajnym klonem dwóch pierwszych części. Graczom spodobała się konwencja gry, w której wszystko dzieje się na wariackich papierach. Każdy trener wie, że nie zmienia się składu zwycięskiej drużyny. I jeżeli przyjąć, że podobieństwo pomiędzy aktualną a wcześniejszymi grami w wierzchniej warstwie jest niewątpliwie wyraźnie widoczne – The Baconing spokojnie mogłoby być dodatkiem DLC do którejkolwiek z pozostałych edycji cyklu. Dopiero po kilku godzinach zabawy dochodzi się do wniosku, że coś jest jednak inaczej.

Deathspank – antyteza skromności, prawdziwy macho krainy Spanktopia, któremu nie sposób odmówić odwagi graniczącej z głupotą – po raz kolejny musi stawić czoła niebezpieczeństwu, które tym razem reprezentowane jest przez Anty-Spanka i jego pomagierów. Całość utrzymana jest trochę w konwencji postapokalipsy, trochę w złotej erze science fiction, a trochę w niej elementów typowych dla świata fantasy. Oczywiście nie ma mowy o braniu tego wszystkiego na poważnie. Inteligencją Deathspank niewiele odbiega od pojawiających się w grze tu i ówdzie indyków, co sprytnie maskuje niebanalnymi z pozoru dialogami z licznie występującymi w grze postaciami niezależnymi.

Wyśmienity humor był domeną wcześniejszych gier. W The Baconing ma się on również całkiem nieźle, ale moim zdaniem twórcy zaliczyli nieznaczny spadek jakości. Rozmowy bohaterów nie są AŻ tak zabawne jak wcześniej. Mam wrażenie, że zabrakło nieco ręki Gilberta, ale i tak wielokrotnie zdarzyło mi się podczas grania wybuchnąć śmiechem.

Dialogi, to jedyny słabszy aspekt, bo reszta... jest niemal dokładnie taka sama jak w części pierwszej i drugiej. The Baconing to nadal zwariowany hack'n'slash, pozbawiony jakichkolwiek skomplikowanych elementów. Nieźle pomyślany interfejs użytkownika pozwala na szybki dostęp do ośmiu dowolnych przedmiotów przypisanych wcześniej do przycisków i d-pada kontrolera konsoli. Dzięki temu bez problemu można jednocześnie tłuc wrogów maczugą, korzystać z broni strzeleckiej, rzucać granatami, wcinać przywracające punkty życia przysmaki i pić mikstury. Gra została tak pomyślana, żebyśmy jak najrzadziej musieli korzystać z menu, ponieważ można zaznaczyć w ustawieniach opcję, dzięki której program automatycznie przyodzieje bohatera w najlepszy z dostępnych elementów zbroi. Bardzo podoba mi się takie rozwiązanie. Nie ma potrzeby mnożyć bytów ponad niezbędne minimum, a The Baconing, jak i cała seria, to bardziej gry zręcznościowe niż epatujące statystykami pseudo-RPG.

Deathspank awansuje jednak na kolejne poziomy doświadczenia, a po zaliczeniu każdego z etapów możemy wybrać jedną z trzech kart ulepszających postać. Na przykład poprzez procentowe wzmocnienie zadawanych obrażeń czy zwiększenie szybkości poruszania się.

Cała reszta to przemierzanie dość umownego świata gry i wyrzynanie w pień setek przeciwników najróżniejszego asortymentu. Ufoludki, dinozaury, smoki, strzelające choinki – im dziwniej, tym zabawniej. Nieco problemów sprawiają przeciwnicy atakujący z dystansu – niezbędna staje się w tym wypadku umiejętność odbijania pocisków tarczą, co przy panującym na ekranie chaosie wcale nie jest łatwe. W trakcie walki ładuje się także wskaźnik tzw. Sprawiedliwości. Po jego napełnieniu bohater może wyprowadzić dewastujący atak, pod warunkiem posiadania specjalnej broni. Od czasu do czasu stajemy przed problemem rozwiązania zagadki logicznej. Niezbyt skomplikowanej, dodam, ale też i nie do końca banalnej. Nie mogę przy tym nie wspomnieć o pojedynku na słowa z pewnymi mnichami, który jest uproszczoną wersją podobnej zabawy z serii Monkey Island, czy konieczności zapamiętania sekwencji kolorów. Zagadki są dobrze zaprojektowane i sprawiły mi sporo frajdy.

Oprawa graficzna nie zmieniła się ani trochę. Projekty lokacji i mieszkańców wirtualnego świata to nadal narkotyczna wizja artysty zafascynowanego wycinankami. Muzyka niewątpliwie pasuje do tego, co dzieje się na ekranie, ale ja cały czas miałem wrażenie, że przebywam na obozie dla psychonautów. Jeżeli ktoś pamięta ten temat muzyczny z gry studia Double Fine, to sądzę, że również nie uniknie małego deja vu.

W The Baconing śmiało mogą zainwestować osoby, które świetnie bawiły się przy poprzednich grach z tej serii. Ze spokojnym sumieniem polecam ją także tym, dla których będzie to pierwsze podejście do Deathspanka. Pod warunkiem, że nie przestraszą się monotonii okładania po głowach setek wrogów i mają ochotę na szczyptę abstrakcyjnego humoru.

g40st

PLUSY:

  • to cały czas ten sam Deathspank co poprzednio;
  • dobrze zaprojektowane zagadki;
  • humor.

MINUSY:

  • zero innowacji w stosunku do wcześniejszych części;
  • humor na nieco niższym poziomie.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.