Star Conflict Recenzja gry
autor: Asmodeusz
Recenzja gry Star Conflict – kosmiczna strzelanka od twórców War Thundera
Star Conflict to gra twórców popularnego War Thundera, tym razem jednak akcja odbywa się w przestrzeni kosmicznej. Autorzy wzięli sporo ze swojego poprzedniego działa, dodali szczyptę EVE Online i stworzyli kosmiczną strzelankę. Jak ten miks im wyszedł?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Star Conflict zadebiutował 4 września ubiegłego roku. Ponieważ produkcja zdobyła pewną popularność wśród naszych czytelników, a także doceniając wysiłek wkładany przez twórców w rozwój gry, postanowiliśmy przyjrzeć się jej bliżej i ocenić czy warto się nią interesować.
- Strzelanka w klimatach science-fiction;
- standardowe lecz solidnie wykonane tryby PvP oraz PvE;
- Duża liczba i różnorodność dostępnych statków;
- Wszystkie klasy okrętów są użyteczne;
- W starciach liczą się zarówno umiejętności gracza jak i ekwipunek;
- Sprawiedliwy model free-to-play.
- Mało czytelny interfejs oraz mapa;
- Czasami sprawia wrażenie „wszystko to już widziałem”;
- Dosyć długi czas oczekiwania na rozgrywkę (2–5 minut);
- Niewielkie błędy w samouczku.
Teoretycznie martwy gatunek kosmicznych symulatorów nieco odżył w ostatnich latach za sprawą takich tytułów jak Star Citizen, Elite: Dangerous czy nawet niezbyt udanego X Rebirth. Jednakże wszystkie te gry skierowane są głównie do weteranów i fascynatów tematyki, co tworzy olbrzymią i niezagospodarowaną lukę – brak po prostu prostszych produkcji, skupiających się na istocie zabawy, a nie mających ambicji bycia rozbudowanymi symulatorami.
Właśnie tę lukę Star Conflict stara się wypełnić. Połączenie prostoty rozgrywki War Thundera z olbrzymimi możliwościami modyfikacji statków znanymi z EVE Online pozwala w założeniu na dobrą zabawę zarówno początkującym graczom jak i doświadczonym pilotom. Postanowiliśmy sprawdzić jak ten miks wygląda w rzeczywistości.
Po rozpoczęciu gry możemy wybrać jedną z trzech stron konfliktu: Empire, Federation oraz Jericho. Decyzja ta w zasadzie nie ma większego znaczenia, gdyż sprowadza się jedynie do ustalenia lokacji naszej bazy wypadowej; możemy ją zmienić w dowolnym momencie, po uiszczeniu niewielkiej opłaty w kredytach (standardowej walucie Star Conflict). Następnie wykonujemy kilka prostych zadań składających się na samouczek (tutaj mała uwaga: aby wykonać misje recon oraz detonation konieczne jest zakupienie statków wyższych poziomów; prawdopodobnie przeoczenie dewelopera) i możemy rozpocząć powolne zbieranie doświadczenia i waluty w celu odblokowania nowych statków kosmicznych oraz trybów gry.
Duży może więcej?
W grze mamy dostępne trzy typy pojazdów: słabo opancerzone i uzbrojone lecz wyposażone w doskonałą elektronikę myśliwce, pośrednie statki bojowe o dobrej mobilności i sporej sile ognia oraz fregaty – powolne okręty liniowe, posiadające grube pola siłowe oraz dużą liczbę punktów życia. W każdej z wyżej wymienionych kategorii znajdziemy dodatkowo kilka podtypów pojazdów. I tak na przykład myśliwce dzielą się na statki ECM, których zadaniem jest zakłócanie działania systemów przeciwnika, covert ops czyli „kosmicznych zabójców” służących do eliminowania wybranych celów oraz recon – zwiadowców, którzy mogą prześcignąć każdy okręt w grze. Twórcy gry postarali się, aby duża różnorodność dostępnych jednostek przekładała się na ich użyteczność: każdy pojazd posiada własną rolę na polu walki i nie napotkamy tutaj bezużytecznych maszyn.
Aby nie było zbyt łatwo, do dyspozycji oddano nam całą gamę różnych broni i modułów. Możemy ulepszyć komputer pokładowy w celu przyspieszenia namierzania celu (konieczne, jeśli zamierzamy trafiać przeciwnika za pomocą rakiet), zwiększyć grubość naszego pola siłowego lub szybkość jego odnawiania, dodać systemy antyrakietowe czy zakłócające pracę silnika wybranego celu. W tym miejscu warto zaznaczyć, że twórcy gry musieli dosyć skrupulatnie przejrzeć ekwipunek dostępny w EVE Online, gdyż sporo sprzętu ma nie tylko podobne nazwy, lecz również pełni identyczne funkcje. Przykładowo moduł target painter zwiększa obrażenia zadawane przeciwnikowi, zaś stasis generator zatrzymuje wroga w miejscu. Dostępna w grze broń nie odbiega znacząco od tego, co spotkamy w innych symulatorach. Znajdziemy tutaj lasery, blastery o krótkim zasięgu, railguny czy też całą gamę rakiet i torped. Do podstawowej broni można dokupić różnego rodzaju amunicję, nieznacznie zmieniającą skuteczność naszych ataków. Jak więc widać, twórcy Star Conflict włożyli wiele wysiłku w to, żeby możliwości modyfikacji statków były rzeczywiście szerokie i to faktycznie czuć w trakcie rozgrywki.
PvE oraz PvP
Gdy już wyposażymy nasz statek, wybierzemy broń i załadujemy amunicję możemy ruszyć do walki. W Star Conflict dostępne są aktualnie trzy tryby gry: walka przeciwko sztucznej inteligencji (attacked sectors), potyczka (skirmish), czyli starcia z żywymi graczami oraz podbój galaktyki w wojnach klanów (sector conquest). Pierwszy typ rozgrywki pozwala nam na wykonywanie różnego rodzaju misji: zdobycie punktu kontrolnego, zniszczenie automatycznych wieżyczek, obrona stacji kosmicznej przed kolejnymi falami przeciwników czy też pokonanie bossa – ciężko opancerzonego i uzbrojonego statku wroga. Starcia toczą się w lokacjach wypełnionych różnego rodzaju „kosmicznym śmieciem” w stylu asteroidów, wraków okrętów czy też sprzętu górniczego. Nie spotkamy tutaj nic, czego nie widzieliśmy wielokrotnie w innych grach typu co-op, ot zamiast wcielać się w żołnierza czy komandosa będziemy sterowali statkiem kosmicznym. W ramach rozgrywki przeciwko sztucznej inteligencji istnieje jeszcze jeden tryb gry: piaskownica. Tutaj możemy wędrować pomiędzy systemami gwiezdnymi wykonując pomniejsze zlecenia, przypominające zadania typowe dla gier MMO, typu „przynieś, podaj, pozamiataj”.
Drugim trybem gry są starcia pomiędzy graczami. Podobnie jak w przypadku War Thundera czy innych sieciowych strzelanek, odbywają się one na niewielkich arenach (tym razem wykorzystując wszystkie trzy wymiary, stąd musimy się rozglądać nie tylko na boki lecz również w górę i w dół), zaś obie drużyny mają przed sobą jasno postawiony cel. Zależnie od wylosowanej gry może być to wyeliminowanie wszystkich przeciwników, zdobycie punktów kontrolnych, pokonanie wrogiego dowódcy (jest nim jeden z graczy; jak długo on żyje wszyscy jego sojusznicy mogą powrócić do walki). Ponownie: praktycznie wszystko to już gdzieś było.
I z obrotówy go!
Sama rozgrywka przypomina połączenie samolotów z War Thundera usprawnione o wykorzystanie modułów z EVE Online (odpowiedników umiejętności postaci z gier MMORPG). Sterowanie to klasyczny WSAD plus myszka, do którego dodano kontrolę obrotu naszego statku (klawisze QE). Ponownie nic specjalnego… czy oby na pewno? Tutaj pojawia się jedna z największych zalet Star Conflict: latanie statkami kosmicznymi po prostu sprawia olbrzymią frajdę! Ogromne kolosy manewrują powoli i nie zawsze są w stanie nadążyć za mniejszymi myśliwcami. Dobry pilot myśliwca jest bardzo groźnym przeciwnikiem, lecz odpowiednio wykorzystany stasis generator zatrzyma go w miejscu i zagwarantuje łatwe zwycięstwo. Z drugiej strony myśliwiec w wersji ECM zakłóci działanie tego modułu dając sobie wystarczająco czasu na ucieczkę. Okręty bojowe, czyli „kosmiczni paladyni” wykorzystają różnego rodzaju aury w celu zapewnienia bonusów własnej drużynie, zaś fregaty będą ostrzeliwały przeciwnika z daleka zapewniając tarcze antyrakietowe lub też wlecą w sam środek wrogiego zgrupowania i uruchomią pulsar, który zada obrażenia wszystkim dookoła. Właściwa współpraca różnych typów okrętów jest tutaj kluczem do sukcesu, zarówno w starciach z sztuczną inteligencją, jak i z innymi graczami. Jeśli dodamy to tego fakt, że umiejętności gracza mają olbrzymi wpływ na wynik starcia, to dostaniemy bardzo fajną i dynamiczną grę drużynową!
W Star Conflict szczególnie przypadły mi do gustu pojedynki myśliwców w trybie PvP, które dają równie duży zastrzyk adrenaliny, co podobne starcia w EVE Online. Kto grał, ten zrozumie. Kto nie grał? Wystarczy wyobrazić sobie strzelanie z Uzi podczas jazdy bolidem Formuły 1 – musimy nie tylko wciskać gaz do dechy i uważać, aby się nie rozbić, ale też unikać ataków oponenta i samemu powoli uszczuplać mu punkty życia. Gracze, którzy nie mają wyrobionego odpowiednio szybkiego refleksu, bez problemu odnajdą się natomiast za sterami powolnych okrętów liniowych – tutaj wystarczy tylko namierzyć cel i nacisnąć spust.
Niezależnie od wybranego trybu gry, po osiągnięciu zwycięstwa otrzymamy kredyty, doświadczenie oraz kilka dodatkowych przedmiotów: zazwyczaj będzie to złom, który automatycznie zostanie sprzedany, lecz czasami możemy otrzymać schemat nowej broni czy lepszego modułu. Punkty doświadczenia zużyjemy na ulepszenie naszych okrętów oraz odblokowanie nowych maszyn; w tym celu skorzystamy z drzewka rozwoju przypominającego to, które spotykamy w War Thunder. Ciekawostką jest system ulepszania starych oraz tworzenia nowych modułów. Każda dostępna dla nas broń czy sprzęt mogą zostać usprawnione, co oczywiście zwiększy ich skuteczność. Niektóre rzadkie egzemplarze będziemy mogli zbudować własnoręcznie – w tym celu potrzebny jest odpowiedni schemat (otrzymamy go po wykonanej misji lub też kupimy za sporą sumę kredytów) oraz minerały, które zdobędziemy podczas eksploracji trybu piaskownicy.
Technikalia
Oprawa graficzna prezentuje się przyzwoicie: jest czytelna i przyjemna dla oka, lecz wypada raczej słabo w porównaniu z nowszymi produkcjami takimi jak np. Star Citizen czy nawet Elite: Dangerous. Interfejs gry mógłby zostać nieco poprawiony, gdyż w stacji zostajemy przytłoczeni całą masą różnych przycisków i dodatkowych menu – niestety mamy tutaj powtórzenie tego samego problemu z War Thundera, który również nie grzeszy najlepiej przemyślanym UI. W trakcie walki przydałaby się z kolei lepsza mapa: ze względu na to, że jest ona dwuwymiarowa, niejednokrotnie traciłem orientację w terenie, szczególnie poruszając się w obrębie pasa asteroidów, gdzie wszystkie skały są do siebie podobne. O wiele lepszym rozwiązaniem byłaby trójwymiarowa mapa dostępna pod dodatkowym klawiszem, pokazująca również wysokość na jakiej znajdują się poszczególne obiekty.
Do muzyki oraz udźwiękowienia gry nie mam większych zarzutów, chociaż niektóre efekty dźwiękowe takie jak np. wystrzały z moździerzy wydawały mi się zbyt głośne w stosunku do innych broni.
Ostatnim, lecz jednym z ważniejszych punktów każdej recenzji gry free-to-play jest ocena systemu płatności. Star Conflict pod tym względem niewiele różni się od War Thundera: nadal możliwe jest zakupienie konta premium zwiększającego przychód kredytów i doświadczenia, istnieją statki dostępne tylko za „złoto” oraz dodatkowe bonusy do nagród otrzymywanych po zakończeniu misji. Nie zauważyłem jednak, aby zasobniejszy gracz otrzymywał dodatkową przewagę podczas bitwy – wszyscy mają tutaj równe szanse; jest to standardowe: zapłać aby przyspieszyć zdobywanie nowych zabawek.
CTRL+C, CTRL+V w dobrym stylu
Pomimo, że wiele pomysłów wykorzystanych w Star Conflict zostało żywcem zaczerpniętych z innych gier, w szczególności z wcześniej wymienionych EVE Online oraz War Thundera, produkcja ta nadal cechuje się dużą grywalnością. Sprawne połączenie trybów PvP i PvE w jednej grze, duża dynamika starć oraz prostota rozgrywki powodują, że gra zagości u mnie na dysku na dłużej. Dodatkowo dosyć łagodnie potraktowane elementy free-to-play sprawiają, że rozgrywka w Star Conflict nie wygląda jak druga praca.
Czy warto grać? Jako, że Star Conflict jest darmowy, to spróbować nie zaszkodzi. Podobnie jak flagowy produkt Gaijinów, War Thunder, gra nieustannie jest rozwijana i co chwilę otrzymuje nowe rozszerzenia dodające zupełnie nowe opcje rozgrywki, a to dobra wróżba na przyszłość.