Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Sleeping Dogs Recenzja gry

Recenzja gry 22 sierpnia 2012, 13:30

autor: Michał Chwistek

Recenzja gry Sleeping Dogs – mamy hit na koniec wakacji

Handel narkotykami, prostytucja, haracze, wymuszenia i morderstwa na zlecenie. Tym zajmują się chińskie triady rządzące ulicami Hongkongu. Sleeping Dogs pozwala wcielić się w jednego z ich członków i wspiąć na sam szczyt mafijnej drabiny.

Recenzja powstała na bazie wersji PS3. Dotyczy również wersji X360

PLUSY:
  • znakomita fabuła;
  • interesujący bohaterowie niezależni;
  • satysfakcjonująca walka wręcz;
  • bardzo oryginalny system rozwoju postaci;
  • dubbing na najwyższym światowym poziomie;
  • klimat Hongkongu;
  • dużo zadań pobocznych.
MINUSY:
  • średnio udane zakończenie;
  • niestety, tylko poprawna grafika;
  • niezbyt oryginalne zadania.

Serii True Crime nigdy nie udało się odnieść spektakularnego sukcesu. Jej obie części, wydane jeszcze na konsole poprzedniej generacji, wzbudziły raczej mieszane uczucia recenzentów, a pod względem popularności nie zbliżyły się do największego konkurenta, czyli sagi Grand Theft Auto. Nie było więc niespodzianką, gdy dotychczasowy wydawca trzeciej odsłony cyklu, firma Activision, zrezygnował z finansowania projektu i postanowiła skupić się na bardziej obiecujących markach. Na szczęście dla twórców True Crime: Hong Kong szybko zainteresowała się firma Square Enix, która zdecydowała się wydać grę pod zmienioną nazwą. W ten właśnie sposób narodziło się Sleeping Dogs. I całe szczęście, bowiem w przeciwnym wypadku ominęłaby nas przyjemność zagrania w jeden z najlepszych sandboksów ostatnich lat.

Czasami tak wygląda najlepszy argument podczas rozmowy.

Od pucybuta do mafijnego bossa

Scenariusz Sleeping Dogs na pierwszy rzut oka bardzo przypomina historie znane z serii GTA. Główny bohater Wei Shen to drobny gangster, który przybywa do swego rodzinnego miasta Hongkong i wykonując kolejne zadania, wspina się po szczeblach mafijnej kariery. Najpierw odgrywa rolę prostego osiłka, potem staje się „opiekunem” jednej z dzielnic, by ostatecznie dotrzeć na szczyt triady zwanej Sun On Yee. Jest jednak pewien detal, który wyróżnia Sleeping Dogs spośród innych gangsterskich tytułów – prawdziwy zawód Wei Shena. Kierowany przez gracza bohater okazuje się bowiem w rzeczywistości oficerem amerykańskiej policji, a jego zadaniem jest rozpracowanie chińskiej mafii. Każdy fan filmu Infiltracja Martina Scorsese lub jego azjatyckiego pierwowzoru Infernal Affairs powinien być zachwycony scenariuszem. Moralne rozterki bohatera, nawiązywanie prawdziwych przyjaźni z gangsterami, których mamy potem wsadzić za kratki, czy ciągły strach przed odkryciem to tylko kilka z wielu ciekawych elementów fabuły. Jeśli dodamy do tego znakomicie wykonany angielski dubbing (z częstymi wstawkami w języku kantońskim), otrzymamy jedną z najbardziej wciągających historii tego roku. Jedyne, czego mi zabrakło, to lepsze zakończenie, choć nie można powiedzieć, że to zaproponowane przez twórców jest zupełnie nietrafione.

Oferowane przez grę misje podzielone zostały na kilka odrębnych grup. Oprócz głównych dostępna jest długa seria zadań zlecanych przez miejscową policjantkę, które w mniejszym lub większym stopniu dotyczą poznawanych przez Weia gangsterów. Ich zaliczanie nie jest obowiązkowe, ale warto to robić, gdyż pod względem wykonania prezentują one niemal równie wysoki poziom co główny wątek fabularny. Oprócz tego w grze występuje cała masa pomniejszych zleceń otrzymywanych od mieszkańców miasta, wyzwania związane z podrywanymi przez Shena dziewczynami, wyścigi uliczne czy miejscowe kluby walki, w których można sprawdzić swoje umiejętności i zarobić nieco pieniędzy.

Uliczne wyścigi to jeden z wielu sposobów na zarabianie pieniędzy w Hongkongu.

Kto się nie rozwija, ten się cofa

W Sleeping Dogs wprowadzono również całkiem rozbudowany system rozwoju postaci, który w znakomity sposób uatrakcyjnia rozgrywkę. Realizując kolejne cele, nasz bohater zdobywa punkty doświadczenia w trzech odrębnych kategoriach: policjant, triada oraz sława. Punkty w dwóch pierwszych przyznawane są podczas wykonywania misji głównych oraz tych od miejscowej policjantki, a poziomy w ostatniej z nich zwiększamy, zaliczając wszystkie pozostałe zlecenia. Co jest tak wyjątkowego w tym systemie? Przede wszystkim nagradza on lub karze gracza za niemal każde jego zachowanie. Jeśli w trakcie pościgu zniszczymy inny samochód, wjedziemy w przechodnia czy nawet poobijamy się podczas wspinaczki na mur, zmniejszona zostanie liczba punktów policjanta, jaką otrzymamy na koniec zadania. Odwrotnie wygląda to z punktami triady. W tym przypadku zaczynamy z zerowym kontem, którego stan rośnie, gdy zabijamy kolejnych przeciwników, niszczymy wrogie pojazdy czy wykonujemy klasyczne „headshoty”. Jedne i drugie działania się nie wykluczają, więc przy odrobinie wysiłku gracz może zdobyć maksymalną liczbę punktów w obydwu kategoriach. Jeśli natomiast uzbiera ich odpowiednią ilość, awansuje na kolejny poziom doświadczenia, za co zostanie nagrodzony możliwością wyboru jednej z kilkudziesięciu przydatnych umiejętności. System ten sprawdza się naprawdę znakomicie, zachęcając do konkretnych czynności, a jednocześnie do niczego nie zmuszając.

W grze dużo częściej będziemy bić się na pięści niż strzelać z pistoletu.

Wściekłe pięści

Pod względem rozgrywki Sleeping Dogs niewiele różni się od innych produkcji tego typu. Podobnie jak w grach z serii GTA czy Saints Row nasz bohater uczestniczy w strzelaninach, ulicznych pościgach i pojedynkach na pięści, zwiększając w ten sposób własną pozycję w strukturach mafii i zdobywając nowych wpływowych przyjaciół. Tym, co wyróżnia grę studia United Front Games, jest jednak wysoka jakość wykonania poszczególnych elementów. Zdecydowania najlepiej wypada tu walka wręcz. Bardzo duża liczba ciosów, kilka różnych rodzajów przeciwników i możliwość efektownego wykorzystania elementów otoczenia sprawiają, że starcia te dają naprawdę dużo satysfakcji. Twórcy mocno przyłożyli się do tego aspektu gry, nie dziwi więc fakt, że wzorem filmów z Jackie Chanem gracz częściej uczestniczy w potyczkach na pięści niż w typowych gangsterskich strzelaninach. Czasami co prawda wprowadza to pewne nielogiczności do scenariusza, ale jeśli od początku przyjmiemy założoną przez twórców konwencję, nie powinno to zbytnio przeszkadzać.

W szkole Kung-Fu możemy nauczyć się nowych ciosów i sprawdzić je w praktyce.

Sleeping Dogs czy True Crime 3

Droga do wydania Sleeping Dogs była długa i zawiła. W roku 2005 firma Activision wypuściła drugą odsłonę serii True Crime, opatrzoną podtytułem New York City, której twórcą było amerykańskie studio Luxoflux. Pozycja ta nie przyniosła jednak spodziewanych dochodów i mimo całkiem pozytywnych recenzji szybko zrezygnowano z prac nad jej kontynuacją. Tak prawdopodobnie zakończyłaby się historia tej serii, gdyby nie fakt, że trzy lata później Activision zostało wydawcą bardzo podobnej gry gangsterskiej, tworzonej przez kanadyjskie studio United Front Games. Po krótkiej naradzie stwierdzono, że marka True Crime nie jest jednak taka zła i podjęto decyzję o zatytułowaniu nowego projektu True Crime: Hong Kong. Miał się on ukazać w roku 2010. Kilka miesięcy przed premierą przełożono jednak datę wydania na rok 2011, by kanadyjska firma mogła spokojnie dopracować swe dzieło. Co stało się potem? Activison ogłosiło na konferencji rezygnację z tego projektu i skupienie się na bardziej obiecujących produkcjach. Tym to sposobem gra trafiła pod skrzydła Squere-Enix, które nie posiadając praw do marki True Crime, wydało ją pod obecnym tytułem – Sleeping Dogs.

Hongkong to bardzo piękne, ale zatłoczone miasto.
Wei Shen ma duże powodzenie wśród kobiet. Pamiętaj jednak, żeby nie przesadzić, bo nie ma nic groźniejszego od zdradzonej dziewczyny.

Pozostałe elementy rozgrywki również prezentują wysoki poziom. Podczas strzelanin nasz bohater ma do dyspozycji kilka różnych typów broni, może chować się za obiektami z otoczenia, a nawet spowalniać upływ czasu. Przeciwnicy nie należą, niestety, do najinteligentniejszych, ale zdecydowanie nadrabiają to liczebnością. Dobrze wykonany został również model jazdy. Nie dorównuje co prawda temu z najnowszej odsłony GTA, ale mimo to przejażdżka samochodem lub motocyklem po ulicach Hongkongu sprawia sporą frajdę. Ciekawym dodatkiem jest możliwość efektownego przeskoczenia na ścigany pojazd oraz specjalne przyspieszenie, pozwalające w prosty i szybki sposób zniszczyć goniący nas radiowóz. Co mi się nie spodobało, to bardzo duża przyczepność samochodów. Da się co prawda wykonywać proste drifty, ale nie jest to łatwe i najczęściej dotyczy tylko najszybszych wozów.

Od strony graficznej Sleeping Dogs nie wyróżnia się niczym szczególnym. Technologicznie daleko mu do najładniejszych gier tej generacji, ale jednocześnie nie odpycha niskiej jakości teksturami czy zbyt mocno poszarpanymi krawędziami. Jest poprawnie i nic poza tym. Na pochwałę zasługuje natomiast samo wykonanie chińskiej metropolii. Od początku czuć tu klimat olbrzymiego Hongkongu, pełnego ludzi, neonów i aut. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by odwiedzić klasyczny chiński targ, na którym sprzedaje się wszystko: od tandetnych ubrań po świeże ryby. Jedyne, czego mi zabrakło, to charakterystyczne dla Hongkongu budowle, które odróżniłyby go od innych chińskich miast.

Winston to nasz pierwszy pracodawca. Mimo początkowych nieporozumień z czasem staje się jednym z najlepszych przyjaciół Wei Shena.

Cała oprawa audio stoi na naprawdę wysokim poziomie, lecz zdecydowanie największe pochwały należą się autorom dubbingu. Niemal wszyscy główni aktorzy spisali się rewelacyjnie, znakomicie odgrywając powierzone im role. Wei Shen mówiący głosem Win Yun Lee czy inspektor Pendrew grany przez Toma Wilkinsona to najwyższy światowy poziom. Bardzo dobrze sprawdził się również pomysł, by część dialogów toczona była w języku kantońskim. Dzięki temu zabiegowi gracz dużo łatwiej wczuwa się w klimat chińskiego półświatka. Jeśli chodzi natomiast o dostępne w samochodzie stacje radiowe, to jest nieźle, choć nie rewelacyjnie. Playlisty są różnorodne, ale trochę brakuje w nich większej liczby znanych hitów. Cieszą natomiast liczne chińskie kawałki, z których kilka brzmi naprawdę świetnie.

Czasami przeciwnicy korzystają z latarek, by oślepić naszego bohatera.

Kto nie lubi takich niespodzianek?

Sleeping Dogs to do tej pory moje największe pozytywne zaskoczenie tego roku. Przed premierą zupełnie nie interesowałem się tym tytułem, spodziewając się kolejnego średnio udanego klonu GTA, który nie zaoferuje niczego specjalnego poza dużą dozą brutalności. Wystarczyły dwie godziny z padem w ręku i moja opinia na temat tego tytułu zmieniła się o 180 stopni. Już dawno nie grałem w produkcję, w której tak bardzo wczułbym się w postać głównego bohatera. Dawno nie przeżywałem takich emocji podczas śmierci wirtualnych towarzyszy broni. Czytanie zwykłego policyjnego raportu o torturach i zgonie poprzednika Wei Shena wywoływało nieprzyjemne ciarki. A przecież fabuła to nie jedyna mocna strona tej gry. Innowacyjny system rozwoju postaci czy bardzo satysfakcjonujące starcia na pięści to tylko niektóre z ogromnej liczby zalet Sleeping Dogs. Dzieło to ma też oczywiście swoje wady, takie jak mało oryginalne zadania czy nieco słabsze od reszty scenariusza zakończenie, ale w żadnym wypadku nie powinny one zniechęcić Was do zapoznania się z tą produkcją. Seria Grand Theft Auto zyskała naprawdę poważnego konkurenta.

Michał Chwistek

Michał Chwistek

Lubi gry trudne, ładne lub z dobrą fabułą. Nie kończy ich przez LoL-a i Overwatcha. PS Vita FTW!

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Cayack Ekspert 13 lutego 2013

(PC) Sleeping Dogs to jeden z najciekawszych sandboxów ostatnich lat. Kuszący Orientem, niezłą, choć klasyczną historią oraz przede wszystkim świetnie pomyślanym systemem walki.

8.5
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!