Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Oddworld: Stranger's Wrath HD Recenzja gry

Recenzja gry 28 stycznia 2020, 11:15

Recenzja gry Oddworld: Stranger's Wrath HD – Dziki Zachód, jakiego nie widzieliście

Mimo piętnastu lat na karku, Stranger's Wrath wciąż trzyma się nieźle, głównie dzięki nietuzinkowym mechanikom strzelania i ciekawie wykreowanemu światu. Ale port na Switcha mógł być lepszy.

Recenzja powstała na bazie wersji Switch.

Wydany w 2005 roku na pierwszego Xboksa Oddworld: Stranger’s Wrath to jeden z tych tytułów, które „od zawsze” okupowały moją kupkę wstydu. Z każdym kolejnym remasterem i portem powtarzałem sobie, że tym razem się uda, że w końcu ogram ten tytuł. I oczywiście się nie udawało. Noc jest jednak najciemniejsza przed świtem. Gdy już zaczynałem powoli pozbywać się złudzeń, niespodziewanie z pomocą przyszło redakcyjne zlecenie na zrecenzowanie Stranger’s Wrath HD w świeżo wydanej wersji na Nintendo Switcha. Po piętnastu latach od debiutu Nieznajomego, w końcu się z nim spotkałem. I wiecie co? Nie rozczarowałem się. Bo choć „pstryczkowy” port zrobiono po linii najmniejszego oporu, to sama gra broni się do dziś.

Pierwsza strona tekstu skupia się na tym, jaką grą jest Stranger’s Wrath. Na drugiej przyglądam się kwestiom technicznym i wykonaniu remastera. Jeśli nie interesuje Cię to, jak się gra w ten tytuł, bo na przykład już go kiedyś ogrywałeś, i chcesz jedynie wiedzieć jak wypadła konwersja na Switcha, to sugeruję przejście od razu tutaj.

Stranger to twardziel, którego ciężko nie polubić.

Stranger’s Wrath HD to:

  1. Remaster HD udanej gry z 2005 roku;
  2. Kolejna produkcja rozgrywająca się w uniwersum Oddworld, znanym najbardziej z gry Abe’s Odyssey;
  3. Hybryda FPSa i przygodowej gry akcji TPP;
  4. Ożenienie ze sobą klimatów westernowych z science fiction.

Dziwny zachód

PLUSY:
  1. Dobrze wykreowany, fascynujący swoją innością świat;
  2. Ciekawa fabuła z zaskakującymi zwrotami akcji;
  3. Brak współczesnych „zapychaczy” w rodzaju znajdziek czy aktywności pobocznych – gra jest całkowicie skupiona na swojej głównej mechanice;
  4. Wciągające strzelaniny oparte na nietuzinkowej mechanice;
  5. Całkiem nieźle trzymająca się oprawa wizualna.
MINUSY:
  1. W trybie przenośnym nie da się grać;
  2. Celowanie w trybie FPP jest nieprecyzyjne;
  3. Irytująco oporna oś Y kamery w trybie TPP.

O ile większość gier rozgrywających się w świecie Oddworld to ekscentryczne platformówki, Stranger’s Wrath jest wyjątkowym rodzynkiem – zarówno w ramach serii, jak i gier w ogóle. Produkcja pozwala nam wcielić się w tytułowego Nieznajomego – łowcę nagród przemierzającego zabite dechami dziury w poszukiwaniu zleceń na najgroźniejsze paskudy.

Mimo przynależności do obcej rasy (tym razem nie Mudokonów jak bohaterowie poprzednich gier), wygląd Strangera jednoznacznie kojarzy się z twardzielami rodem z westernów. To samo zresztą tyczy się lokacji, przynajmniej tych w pierwszych rozdziałach gry – gra oferuje nam wyjątkową wersję Dzikiego Zachodu przefiltrowaną przez oddworldową otoczkę dziwnych krain, niezwykłej fauny i flory oraz unikalnych ras. Dość powiedzieć, że najnormalniejszymi postaciami, jakie tu spotykamy, są szeregowi mieszkańcy miast, antropomorficzne kurczaki.

Również fabuła początkowo prezentuje nam motywy dobrze znane z filmów o Nowym Świecie, by z czasem zaserwować kilka wywracających ją do góry nogami zwrotów akcji. Stranger to charyzmatyczny twardziel, który bez zbędnego gadania i ceregieli robi swoje. Dostarcza stróżom porządku najgorsze szumowiny (żywe lub martwe) i interesują go w zasadzie wyłącznie nagrody pieniężne. Jego cel to przeżycie: potrzebuje pieniędzy, aby opłacić tajemniczą operację. Proste i oczywiste, nawet trochę sztampowe? Gwarantuję, że nie będziecie tak myśleć, gdy gra zacznie sypać z rękawa plot twistami.

Prawie jak Red Dead Redemption 2.

Żywy lub martwy. Lepiej żywy, ale pewnie i tak będzie martwy.

Te początkowo proste założenia fabularne doskonale współgrają z rozgrywką, w dobie gier AAA z dziesiątkami aktywności pobocznych i wciskania pierdyliardów znajdziek nawet do niewielkich gier indie tak odświeżająco skupioną na jednym, konkretnym celu. Pętla rozgrywki w Stranger’s Wrath zostaje wyraźnie nakreślona na początku zabawy i przez większość czasu nie odchodzi od narzuconej na siebie normy. Przyjmujemy w mieście zlecenie na przestępcę. Zmierzamy do jego kryjówki, przechodząc proste sekwencje platformowe i walcząc z podrzędnymi przeciwnikami. Docieramy do niemilca, z którym toczymy efektowne starcie. Po zwycięstwie wracamy do miasteczka po nagrodę oraz kolejne zlecenie.

I tyle. Żadnych dodatkowych zadań i błyszczących po kątach znajdziek. „Liżąc ściany” w najlepszym razie trafimy na skrytkę z dodatkowym złotem albo bonusową amunicję, a miłośnicy wyciskania z gier absolutnie wszystkiego co najwyżej mogą próbować łapać wszystkich wrogów żywcem, co wiąże się ze znacznie większą nagrodą, ale również znacząco podniesionym poziomem trudności.

Większość czasu w grze pochłaniają strzelaniny.

Słów mi brak na opisanie, jak dobrze takie podejście wypada na tle współczesnych produkcji. Jasno określone zadanie, żadnych odwracaczy uwagi i zapychaczy, nic tylko czysta, skondensowana dawka tego, czym ma stać gra. A przygody Strangera zdecydowanie mają na czym stać w kwestii mechaniki. W grze obserwujemy wydarzenia z dwóch perspektyw, pomiędzy którymi możemy się płynnie przełączać – trzecio- i pierwszoosobowej.

Z tej pierwszej korzystamy przede wszystkim w sekcjach platformówkowych, wspinając się po linach czy skacząc między przepaściami. Poziomy mają w większości strukturę wielkich korytarzy, więc nawet pomimo braku współczesnych markerów czy strzałek wskazujących cel ciężko się tu zgubić, a bardzo dobry projekt lokacji sprawia, że w zasadzie ani razu podczas skakania czy wspinania się nie odczuwałem frustracji. Było to po prostu miłe urozmaicenie strzelanin.

Mimo lat na karku, oprawa potrafi zauroczyć.

Twórcy Wormsów byliby dumni

A właśnie strzelaniny stanowią creme de la creme Oddworld: Stranger’s Wrath HD. Nieznajomy brzydzi się broni palnej i dzięki temu w grze przychodzi nam używać kuszy, do której za amunicję służą… gryzonie i robaki. Serio. Dodam tu, że oddworldowe insekty wcale nie radzą sobie gorzej od ołowiu – osy doskonale zastępują pociski karabinu maszynowego, pająki potrafią w trymiga sparaliżować wroga, a wybuchowe nietoperze… no, wybuchają.

Podczas zabawy stale mamy do wyboru spore zapasy różnorodnego robactwa, do tego w danej chwili możemy mieć wyekwipowane równocześnie dwa typy amunicji (lewym bumperem strzelamy jedną, prawym – drugą), co pozwala na sporo eksperymentowania. Możemy na przykład przeprowadzić atak łączony: użyć wabika na wrogów (wiewiórka) oraz zachowujące się jak lądowe piranie rozrzucane na ziemi pułapki. Albo paraliżującego kilku wrogów naraz skunksa ze wspomnianymi już wybuchowymi nietoperzami. Kombinacji jest sporo, a dochodzą jeszcze pułapki znajdujące się na poziomach (na przykład zgniatarki, które możemy zdalnie aktywować celnym strzałem we włącznik) oraz możliwość skradania się. A jeśli zaczyna brakować nam amunicji, wystarczy rozejrzeć się po okolicy i poszukać jakiegoś ulu czy innej pajęczyny.

Sekwencje platformowe skutecznie urozmaicają zabawę.

Sporo możliwości działania sprawia, że walka nie nudzi. Zwłaszcza z bossami, na których często nie wystarczy siła ognia i musimy uciec się do sposobu – szczególnie gdy chcemy ich dopaść żywcem. W różnych sytuacjach przydają się rozmaite bronie, czasem bardziej opłaca się metodycznie likwidować wrogów jednego po drugim, innym razem najlepiej po prostu rzucić się w wir akcji. Aż chce się grać, nawet jeśli jak na współczesne standardy poziom trudności jest całkiem wysoki i gdy się wystawimy na ostrzał, to pasek życia potrafi spaść do zera w trymiga.

Recenzja gry Oddworld: Strangers Wrath HD - Dziki Zachód, jakiego nie widzieliście - ilustracja #6

Co dalej z Oddworld?

W ostatnich latach fani świata Oddworld mogli liczyć najwyżej na kolejne porty stworzonych wcześniej gier. W tym roku czeka ich jednak uczta – w końcu doczekamy się debiutu Oddworld: Soulstorm. Tytuł ma być bezpośrednim sequelem Oddworld: New N’Tasty i częściowo opierać się na fabule oraz rozwiązaniach z Abe’s Exodus, oferując przy tym również bardzo dużo zupełnie nowych pomysłów. Aktualnie tytuł zapowiedziany został wyłącznie na PC.

Port remastera

Wersja na Switcha jest którymś już z kolei portem remastera HD z 2011 roku do gry, która oryginalnie powstała w roku 2005. Co oznacza, że mimo pewnego pudru, mamy do czynienia ze starą grą. W pewnych, opisanych wyżej, aspektach, działa to zasadniczo na korzyść gry. W innych niestety jest ona przestarzała – i paradoksalnie nie chodzi mi tu przede wszystkim o oprawę wizualną.

Ta bowiem broni się zaskakująco dobrze. Jasne, poziomy bywają bardziej puste niż we współczesnych tytułach, zbudowane zostały na bazie czasem zbyt widocznych prostopadłościanów, napotkamy rozpaćkane tekstury, a pojedyncze punkty z kępami trawy absolutnie nie tworzą iluzji żyjącej flory. Ale jednocześnie projekty postaci wciąż potrafią wzbudzać bardzo dobre wrażenie (zwłaszcza Stranger i jego animacje nie mają się czego wstydzić), a styl artystyczny wielu lokacji nadal potrafi zachwycić. Nawet oparty na przestarzałych technologiach świat Oddworld wciąż może się spodobać.

Amunicję możemy wygodnie zmieniać nawet w środku walki z bossem.

Problemem wersji na Switcha jest przede wszystkim to, że twórcy nie zdecydowali się na jakiekolwiek poprawki względem poprzednich wydań. Port działa płynnie i na tym jego zalety się kończą. Choć strzelaniny w grze są bardzo przyjemne, to byłyby zdecydowanie lepsze, gdyby ktoś pochylił się nad kwestią czułości gałek analogowych przy celowaniu. W grze celuje się tak, jak robiło się to przed erą Xboksa 360 i PS3, gdy FPSy dopiero zaczynały się przeprowadzać na konsole – gałki nie reagują w ogóle na niewielkie ich odchylenia. Gdy natomiast użyjemy większej siły, przesuwają bardzo gwałtownie kursor. Wszystko to sprawia, że precyzyjne celowanie to mordęga i pudłujemy zdecydowanie częściej niż powinniśmy.

Wierzcie lub nie, te kurczaki to najnormalniejsze stworzenia, jakie spotkacie podczas podróży po Oddworldzie.

Drugi duży problem również dotyczy kamery, ale w tym wypadku w trybie trzecioosobowym. Z jakiegoś powodu bez problemu możemy obracać kamerę w lewo i w prawo, ale jeśli chcemy podnieść ją do góry albo przybliżyć do ziemi, by na przykład dokładnie ocenić dystans skoku między platformami, to kamera w osi Y zawsze porusza się ekstremalnie powoli. Kompletnie nie rozumiem tego rozwiązania, nie dość że jest wyjątkowo upierdliwe, to na dodatek przy przełączeniu w tryb FPP wszystko działa już normalnie.

Kolejnym problemem portu, dla wielu osób prawdopodobnie dyskwalifikującym grę, jest to, że o ile grając przed telewizorem, sprawdza się ona bardzo dobrze, tak niestety w trybie przenośnym grać się w nią nie da. Gra nie była w ogóle projektowana z myślą o małych ekranach, twórcy portu też jej pod tym kątem nie przerabiali, i w efekcie gdy zechcemy grać w Stranger’s Wrath HD mobilnie, to szybko odkryjemy, że na ekranie bardzo niewiele widać. A już zwłaszcza nie widać przeciwników atakujących z daleka, którzy w tym trybie reprezentowani są przez zlepek kilku pikseli, niemożliwych do wyodrębnienia od kolorowego tła. Próba ogrywania tytułu w łóżku w moim przypadku skończyła się wielkim zawodem i bardzo szybko wróciłem do grania przed telewizorem.

Ach, mechaniki skradania sprzed lat – wejście w taką kupę krzaków wystarczy, byśmy stali się niewidzialni dla wrogów.

Po lewej na dole - przeciwnik. Po lewej na górze – zgniatarka. Na środku ekranu – przycisk włączający zgniatarkę. Zgadnijcie, co się zaraz stanie.

Wakacje w Oddworld

Wszystkie opisane powyżej problemy techniczne dość mocno wpływają na komfort zabawy. I większość z nich można było stosunkowo łatwo wyeliminować – poprawa czułości gałek analogowych w trybie FPP czy uwolnienie kamery w trybie TPP to raczej nie są błędy, z którymi nie da się poradzić. Naprawienie trybu przenośnego to już większe wyzwanie, ale i tu wystarczyłoby jakieś podświetlenie wrogów, by uczynić rozgrywkę w tym wariancie przyjemniejszą. Nie zrobiono żadnej z tych rzeczy, co dość dobitnie świadczy o tym, że switchowy port zrobiono na odwal się.

Stranger’s Wrath zdecydowanie zasługiwał na lepsze potraktowanie, bo to nadal bardzo dobra gra. Mimo lat na karku, świetny styl artystyczny sprawia, że oprawa wizualna może się podobać nawet dzisiaj. Fabuła wciąga i zaskakuje. Mechanika zabawy nadal bawi, a strzelaniny nawet piętnaście lat od premiery gry wciąż zaskakują pomysłowością i świeżością.

Ależ ta gra musiała robić wrażenie w dniu premiery!

Mimo problemów ze sterowaniem, dziesięć godzin z produkcją minęło mi bardzo szybko i nie żałuję spędzonego z nią czasu. Oddworld: Stranger’s Wrath HD spokojnie polecam – czy to fanom Oddworld, czy miłośnikom FPSów, czy po prostu osobom szukających ciekawych perełek. Ale niekoniecznie polecam wersję na Switcha, bo nie oferuje ona niczego więcej względem któregokolwiek z poprzednich portów.

O AUTORZE

Ukończenie Stranger’s Wrath zajęło mi około dziesięciu godzin. Starałem się łapać poszukiwanych żywcem i nawet z reguły mi się to udawało, ale przyznam, że przy kilku z nich nie dałem rady i wybrałem łatwiejszy wariant egzekucji na miejscu – jest tu więc jakieś pole manewru na dalsze maksowanie gry i wyciśnięcie z niej dodatkowej godziny czy dwóch. Serię Oddworld poznałem jeszcze na pierwszym PlayStation za sprawą genialnego Abe’s Odyssey. Od tego czasu chcę nadrobić pozostałe produkcje z tego świata, ale dotąd mi się nie udawało.

ZASTRZEŻENIE

Grę otrzymaliśmy od wydawcy gry.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych, a od 2024 roku zarządza działem sprzedaży. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!