Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Marvel's Spider-Man Recenzja gry

Recenzja gry 4 września 2018, 16:00

Recenzja gry Marvel's Spider-Man - z wielkimi oczekiwaniami nie przychodzi rozczarowanie

Po latach dominacji, Batman w końcu przestaje mieć monopol na świetne gry akcji z superbohaterami w roli głównej. Teraz podium musi dzielić z przyjaznym Spider-Manem z sąsiedztwa.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4.

Wielu czekało na ten tytuł jak na zbawienie, bo oto – po latach męczenia buły przez firmę Activision – z postacią jednego z najpopularniejszych superbohaterów Marvela postanowiło zmierzyć się sprawdzone w boju studio Insomniac Games. Dzięki efektownym zwiastunom Spider-Man już dawno został okrzyknięty megahitem, więc presja na deweloperach rosła z tygodnia na tydzień, by teraz osiągnąć apogeum. Czy autorom udało się dowieźć Petera do stacji, na której mógłby przybić piątkę z Mrocznym Rycerzem z serii Batman: Arkham? Od razu zdradzę – a i owszem, choć dodam również, że podczas prac nad potencjalnym sequelem autorzy powinni poważnie przemyśleć kilka kwestii.

Manhattan to spora wyspa i czuć to w tej grze.

Superbohaterski weteran

PLUSY
  1. świetny główny wątek fabularny z okazjonalnymi niezłymi twistami;
  2. nieoczywiste role niektórych bohaterów;
  3. duże i bardzo ładne miasto;
  4. masa smaczków dla fanów Człowieka Pająka;
  5. perfekcyjnie zrealizowane bujanie na sieci;
  6. kapitalny system walki oferujący mnóstwo możliwości;
  7. sporo niewymuszonego i dobrego humoru (sceny w metrze rządzą);
  8. na upartego – masa aktywności pobocznych...
MINUSY
  1. ...które w większości pozostawiają mnóstwo do życzenia;
  2. niezbyt angażujące misje dodatkowe;
  3. zbyt czytelne i łatwe walki z bossami;
  4. ubisoftowe wynalazki – wieże, naprawdę, w 2018 roku?

Spider-Man nie serwuje opowieści o początkach tej postaci, wręcz przeciwnie – na starcie wszystkie karty są już rozdane, co może być utrudnieniem dla osób, które o Człowieku Pająku nie wiedzą absolutnie nic (uchował się ktoś taki?). Nasz śmiałek działa na superbohaterskim rynku osiem długich lat i na koncie ma już spore sukcesy, mierzone liczbą arcyłotrów wpakowanych do ciasnych cel więzienia Raft. Tajemnicę jego podwójnej tożsamości zna jedynie Mary Jane Watson, reporterka gazety Daily Bugle, ale Parker unika z nią kontaktu po fiasku, jakim okazał się ich związek. Spidey żyje za to w doskonałej komitywie z Yuriko Watanabe, nowojorską policjantką, która wykorzystuje nadzwyczajne umiejętności herosa w rozmaity sposób. Rano będzie to łapanie groźnego przestępcy, a popołudniem dostrajanie wież policyjnych, bez których nie da się podziwiać mapy Manhattanu.

Z racji tego, że gra niczego tłumaczyć nie musi, opowieść zaczyna się z przytupem, bo już w prologu mierzymy się z Wilsonem Fiskiem, przywódcą nowojorskiego półświatka. W trakcie dość długiej sekwencji uczymy się bujać na sieci, atakować przeciwników na różne sposoby oraz stosować uniki. Wiadomo, podstawy. Później wpadamy na trop oprychów zasłaniających twarz demonicznymi maskami, którzy okazują się mieć kluczowe znaczenie dla głównego wątku fabularnego. Kim są i czego chcą? Tego już musicie dowiedzieć się sami, a z Waszą pomocą Spider-Man. Psuć zabawy Wam nie będziemy – możecie wierzyć nam jednak na słowo, że niespodzianek nie zabraknie.

Nowojorskie demony.

Mamy niezbyt dobrą wiadomość dla przeciwników dubbingu. Spider-Man nie pozwala wybrać wersji językowej z poziomu gry, dlatego po odpaleniu tej produkcji jesteśmy zmuszeni słuchać polskich dialogów. Włączenie edycji anglojęzycznej jest możliwe dopiero po zmianie języka w ustawieniach konsoli. Nie jest wykluczone, że autorzy pokuszą się o odpowiednią opcję w menu w którejś z łatek po premierze tytułu, dzięki czemu dostępne stanie się połączenie anglojęzycznego dubbingu z polskimi napisami. Póki co o takich atrakcjach w wersji recenzenckiej można było tylko pomarzyć.

Znacznikus pospolitus

U podstaw Spider-Man nowej generacji to typowa ubisoftowa piaskownica, w której całkiem ładne i duże miasto dopadła plaga znacznika pospolitego. Jedynym skutecznym sposobem na pozbycie się tego szkodnika jest udanie się do każdego punktu zapalnego i zaordynowanie remedium adekwatnego do rangi problemu. Czasem wystarczy jedynie wcisnąć przycisk na padzie, innym razem trzeba uporać się z wykonaniem prostego zadania. W dziewięciu dzielnicach Manhattanu deweloperzy upchnęli aż 342 aktywności poboczne, których odhaczenie nie wymaga na ogół większego wysiłku. Będziecie zdejmować plecaki ze ścian, fotografować znane z nowojorskich pocztówek miejscówki, przeprowadzać projekty badawcze, gonić gołębie (!), likwidować obozy wypełnione po brzegi niemilcami różnego sortu, poszukiwać śladów dawnej znajomej (to w ramach wstępu pod zapowiadane dodatki DLC), a także pozbywać się przestępców z ulic metropolii.

Tych ostatnich zapchajdziur jest, niestety, najwięcej, bo aż 165. Piszę „niestety”, bo podczas eliminowania grupek oprychów, dokonujących włamań, porwań i rozbojów, emocji jest tyle, co na grzybach. Po prostu wpada się w grupkę oponentów, spuszcza im solidny łomot i gotowe. Za pierwszym, piątym i ewentualnie dziesiątym razem może to jeszcze rajcować. Potem przeradza się już w przykry obowiązek, w myśl zasady „zaliczę, bo po ukończeniu fabuły na pewno nie będzie mi się chciało”.

Kościół w niepełnej okazałości - grunt, że zaliczone.

W grze sporadycznie zdarzają się różnego rodzaju glitche, ale te firma Insomniac Games zamierza usunąć już w pierwszym patchu. Łatka zawierać ma również tryb fotograficzny, tryb New Game+, a także jeszcze jeden poziom trudności dla masochistów. Nie wiem, czy wszystkie te atrakcje dostaniemy już na premierę, ale muszę odnotować fakt, że wersja recenzencka nie posiadała ich w ogóle.

Najnowsze dzieło studia Insomniac Games ma jednak pewną przewagę nad innymi podobnymi produkcjami. Po pierwsze, nasz bohater jest tak cholernie mobilny, że część znajdziek i aktywności pobocznych zalicza się w ekspresowym tempie. Podróżując do kolejnego zadania, bardzo łatwo wykonać mały skok w bok i np. w kilkanaście sekund zdjąć przyklejony do ściany plecak. Po drugie, markery wskazują dokładne położenie celów w świecie gry, więc nie traci się czasu na ich szukanie. Po trzecie, autorzy okazali się w paru kwestiach dość pobłażliwi w tych wyzwaniach.

Dobry przykład stanowi robienie zdjęć kultowych lokacji. Obiektyw aparatu wystarczy skierować we właściwą stronę, nie trzeba mordować się z perfekcyjnym ustawieniem postaci. W rezultacie zaliczone zostanie zarówno zdjęcie pomnika, który jest w dużej części zasłonięty przez drzewo, jak i fotka schodów, prowadzących do zabytkowego budynku, zamiast jego urokliwej fasady. Jedyną trudniejszą aktywnością jest tak naprawdę likwidacja baz pełnych wrogów, gdzie rywale atakują falami. Tutaj gra nie ma litości, bo bić się w Spider-Manie należy się nauczyć, i to szybko.

Łapanie zasięgu.

Pewnym zaskoczeniem może być dla Was informacja, że znajdźki w Spider-Manie zbierać trzeba. Za odhaczanie aktywności pobocznych otrzymujemy bowiem żetony, które wykorzystuje się do ulepszeń kostiumu i gadżetów. Innymi słowy, jeśli nie poświęcimy czasu na odklejanie plecaków, ratowanie mieszczuchów i klepanie gangusów po twarzach, nie będziemy mogli pokusić się o żaden upgrade sprzętu. Z jednej strony jest to dobre rozwiązanie, bo te wszystkie bambetle w końcu się do czegoś przydają, z drugiej jednak zajmowanie się drobnicą odciąga uwagę od fabuły, a nie każdy to lubi. Miejcie to na względzie, podejmując decyzję o kupnie gry. Mnie to akurat nie przeszkadzało, ale ja zaliczam się do nałogowych łowców platyn, więc nie jestem do końca normalny. Przetrwałem przeszukiwanie opcjonalnych lokacji w Mad Maksie (kto grał, ten zrozumie!), więc przeżyłem i to.

W grze czas płynie w zależności od postępów w fabule. Po ukończeniu gry można zmieniać porę dnia w stacjach badawczych.

Recenzja gry Marvel's Spider-Man - z wielkimi oczekiwaniami nie przychodzi rozczarowanie - ilustracja #4

CZARNY WILK O SPIDER-MANIE

Oczekiwałem, że Spider-Man będzie po prostu porządnie doszlifowaną, ale mocno odtwórczą grą akcji w otwartym świecie. I z grubsza dostałem to, czego się spodziewałem, z jednym robiącym dużą różnicę zastrzeżeniem – „latanie” na sieci po Nowym Jorku okazało się zrealizowane fenomenalnie. Ten jeden element mocno podkręca wrażenia z całej zabawy, spychając na boczny plan inne aspekty i sprawiając, że po prostu chce się huśtać między wieżowcami, wybijać w powietrze i pikować, wykonując przy tym imponujące salta i inne widowiskowe akrobacje. Reszta gry to bardzo solidna rzemieślnicza robota, która bawi, ale raczej nie przyprawia o szybsze bicie serca.

Całość została wyposażona w udany wątek fabularny, sprawnie mieszający motywy z klasycznych komiksów z tymi ze współczesnego Marvela oraz autorskimi pomysłami (w tym z jednym bardzo odważnym) scenarzystów. Pozycja obowiązkowa dla fanów Spider-Mana oraz tytuł zdecydowanie warty zainteresowania miłośników gier akcji z otwartymi światami.

Ocena: 8,5/10

Warto zaznaczyć, że Spider-Man niespecjalnie błyszczy pod względem eksploracji, ale tutaj trudno mieć akurat do deweloperów pretensje. Winny jest zarówno setting, czyli amerykańska stolica żelbetonu, jak i fakt, że z konieczności sporo czasu spędza się tu w powietrzu. Samo miasto zostało całkiem nieźle odwzorowane i wypełnione po brzegi charakterystycznymi dla Nowego Jorku budowlami, razić mogą jedynie identyczne tekstury na dachach, czasem nieróżniące się od siebie nawet kolorem. Być może w licznych zakamarkach poukrywane są jakieś fajne rzeczy (sam natknąłem się na kilka urokliwych murali), ale ich poszukiwanie to taka sztuka dla sztuki. Autorzy najwyraźniej zdawali sobie sprawę z faktu, że niewiele mogą zdziałać w kwestii opowiadania historii otoczeniem i właśnie dlatego tak mocno pocisnęli z aktywnościami pobocznymi. Kiedy liczba markerów na mapie znaczne zmaleje, samo miasto ma już niewiele do zaoferowania. OK, na dole wciąż jeżdżą auta, a po chodnikach spacerują przechodnie, z którymi możemy wejść w ubogie interakcje, ale u góry, gdzie spędzamy 85 procent czasu, dzieje się niewiele.

Złowieszcza szóstka

Po stronie plusów Spider-Manowi można niewątpliwie zapisać kilka istotnych elementów, a przede wszystkim fabułę. Choć scenarzyści ochoczo czerpali z materiału źródłowego, czyli liczonych w setkach komiksów, udało im się stworzyć historię świeżą, spójną, emocjonującą i niepozbawioną niespodzianek. Wszystko się tu klei i nigdy nie odnosimy wrażenia, że któryś z superłotrów został wrzucony do opowieści na siłę. Najważniejsi bohaterowie otrzymali sporo czasu antenowego, dlatego z łatwością wyrobimy sobie do nich jakiś stosunek, a ich przemiany i wewnętrzne rozterki okazują się sensowne. Bardzo podobało mi się również to, że w fabułę sprytnie wpleciono postać Milesa Moralesa, znanego z Ultimate Universe. Okazjonalne spotkania z tym nastolatkiem prowadzą do arcyciekawej konkluzji po napisach końcowych, sugerującej, że w ewentualnym sequelu gry dojdzie do zaskakujących rozstrzygnięć.

W podróży czas się dłuży.

Spider-Man błyszczy też pod względem szeroko rozumianej mechaniki rozgrywki, od bujania na pajęczej sieci począwszy, na systemie walki skończywszy. O tym drugim napisano już tomy, głównie w kontekście jego podobieństwa do rozwiązań użytych w serii Batman: Arkham, ale nie czepiałbym się samej idei, bo choć ewidentnie deweloperzy z Insomniac Games studiowali ostatnie przygody Mrocznego Rycerza, to do samej bitki wprowadzili sporo własnych usprawnień.

Zasadniczą różnicą jest to, że licznik kombosów nie jest przerywany w momencie, gdy popełnimy błąd lub jesteśmy zbyt ślamazarni. Gra zostawia pewien margines na wykonanie następnej akcji, a to dlatego, że Spider-Man nie leci w cudowny sposób do kolejnej postaci, która znajduje się w pobliżu. Doskok do oponenta wykonujemy sami, wykorzystując do tego celu pajęczą sieć. Zmiana ta ma bardzo duży wpływ na to, jak starcie jest prowadzone, bo oprócz zmniejszenia odległości możemy pokusić się o inne manewry.

Spidey potrafi rzucać w przeciwników przedmiotami, odbijać się od ścian, przyciągać rywali w powietrzu, a także korzystać z bardzo użytecznych gadżetów. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że dzieło Insomniac Games pozwala w kwestii bicia niemilców na znacznie więcej, niż robiła to dowolna gra z serii Batman: Arkham. Choć na upartego da się tutaj tłuc oponentów wyłącznie podstawowymi ciosami, prawdziwą satysfakcję sprawia stosowanie pełnego wachlarza umiejętności. Walka staje się wówczas jedynym w swoim rodzaju tańcem, który znakomicie się ogląda. Oczywiście gra nie otwiera przed nami od razu pełnej puli ruchów, więc nie spodziewajcie się na starcie cudów, ale wraz ze zdobywaniem doświadczenia warto uważnie przyglądać się kolejnym zdolnościom i odblokowywanym gadżetom. Z nimi Człowiek Pająk potrafi więcej, a całość prezentuje się efektowniej.

Electro z kapitalnymi bliznami na twarzy.

Ogólnie rzecz ujmując, walki w Spider-Manie jest sporo. Choć trafiają się sytuacje, w których możemy bez większych trudności całą grupę przeciwników wyeliminować po cichu, bitka zawsze jest tu na pierwszym planie. Podczas delektowania się opowieścią nie odczułem specjalnego przesytu potyczkami (stało się tak dopiero po ukończeniu głównego wątku, kiedy oczyszczałem mapę z przestępstw), bo gra bardzo umiejętnie zwiększa stopień wyzwania wraz z postępami w fabule. Już na starcie zestaw oponentów jest dość zróżnicowany, a później dochodzą jeszcze ich kolejne wariacje. W rezultacie zdarza się, że na jednej arenie pojawia się nawet sześć typów oprychów, przy czym każdego z nich załatwia się w inny sposób. Tutaj właśnie przydaje się doskonała znajomość systemu walki, gadżetów i odpowiedni refleks.

Klasyczny komiksowy strój? To tylko jedna z wielu opcji.

Niestety, tego samego nie da się już powiedzieć o starciach z bossami. Choć walczymy z ikonicznymi arcyłotrami, żadna z tych potyczek nie wycisnęła ze mnie siódmych potów i nie zmusiła do zastosowania wszystkich sztuczek, jakich nauczyłem się podczas tradycyjnych bitek. Było wręcz odwrotnie – bez większego trudu odgadywałem, jak dobrać się rywalowi do skóry, i plan ten skutecznie wcielałem w życie. Nigdy nie zginąłem podczas walki z bossem, nigdy nie znajdowałem się też w sytuacji krytycznej. Deweloperzy ewidentnie się tutaj nie przyłożyli i jest to – mówię to z przykrością – spory zawód.

Pająk godny Nietoperza

Choć Spider-Man nie ujął mnie tak jak chociażby kilka miesięcy temu God of War, jest to niewątpliwie bardzo mocny tytuł na PlayStation 4. Fanów Człowieka Pająka przekonywać specjalnie do kupna gry nie muszę, bo wiem, że i tak po nią sięgną. Nie będzie to zresztą pozbawione sensu, bo moim zdaniem jest to najlepszy produkt z „sieciomiotem” w roli głównej od czasu Spider-Mana 2, stworzonego jeszcze na konsole szóstej generacji. Można czuć sympatię do pozycji wydawanych przez lata przez Activision, ale Insomniac Games wyniosło przygody Spider-Mana na zupełnie inny level. Jest to ten sam poziom, który osiągnęło rewelacyjne Batman: Arkham Asylum i jego nieco mniej udane sequele. Marvel wreszcie doczekał się gry, której nie musi się wstydzić.

Ona i on.

Z drugiej strony nie wszystko zagrało tu jak należy. Najbardziej rozdrażniło mnie zastosowanie rozwiązań, z którymi nawet Ubisoft stara się walczyć z lepszym lub gorszym skutkiem, a których dobrym przykładem jest konieczność odkrywania mapy nie poprzez eksplorację, ale przez aktywowanie wież. Zabrakło też stworzenia odpowiedniego tła dla większości misji pobocznych, które nie dorastają do pięt zadaniom z głównego wątku. Mam wrażenie, że Insomniac Games skupiło się przede wszystkim na podstawowej fabule, a wszelkie questy poboczne potraktowało jako zło konieczne. Dobra historia jest najważniejsza, nie przeczę, ale kiedy gra użytymi rozwiązaniami zmusza do polowań na znajdźki i zaliczania prostych jak konstrukcja cepa wyzwań, a tak jak jest w tym przypadku, przydałoby się to wszystko dobrze opakować.

Reasumując, tytuł gorąco polecam, chociażby dla fabuły i smaczków, które fanom Człowieka Pająka sprawią mnóstwo radości. Ostatnio lepiej bawiłem się tylko przy God of War, jednak z wymienionych powyżej powodów tak wysokiej oceny jak przygodom Kratosa tu dać po prostu nie mogę.

O AUTORZE

Ukończyłem większość produkcji ze Spider-Manem w roli głównej, łącznie z tymi największymi gniotami autorstwa Activision. Zaliczenie nowej przygody Człowieka Pająka zajęło mi około 35 godzin, z czego fabuła stanowi nie więcej niż 15. Grę wymaksowałem na 100% według wewnętrznych statystyk, zdobyłem również platynę, która wymaga odrobinę więcej zaangażowania.

ZASTRZEŻENIE

Recenzencką kopię gry otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Sony.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

KA.EL Ekspert 1 lutego 2022

(PS4) W mało której grze przyjemniej się porusza głównym bohaterem. Poza tym naprawdę dużo tu miłości do Człowieka-Pająka.

8.5

Czarny Wilk Ekspert 4 września 2018

(PS4) Spider-Man to bardzo solidnie wykonany, odtwórczy open world z fenomenalną mechaniką latania na sieci.

8.5
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!