Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Hitman 2 Recenzja gry

Recenzja gry 13 listopada 2018, 15:39

Recenzja gry Hitman 2 – kolejny krok ku skradankowej perfekcji

Nowy Hitman nie wywraca do góry nogami sprawdzonej formuły – ale nie musi, bo ta od ostatniego razu wciąż pozostaje świetna i tak jak sprawdzała się w grze z 2016 roku, tak sprawdza się i w nowej produkcji.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, XONE

Odgrzewane danie nie musi być złe. Jeśli za pierwszym razem było pyszne, a przy ponownym serwowaniu kucharz pokusił się o dodanie przypraw, by uczynić smak jeszcze wyrazistszym, to i jedzona po raz drugi potrawa wciąż potrafi zrobić dobre wrażenie. Takim właśnie zaserwowanym jeszcze raz posiłkiem jest Hitman 2 – IO Interactive praktycznie nie zmieniło technologii i rozwiązań, które doskonale sprawdziły się w szóstej odsłonie cyklu z 2016 roku, jedynie tu i ówdzie je doszlifowując. Prawie cała moc przerobowa studia poszła natomiast na tworzenie lokacji i misji. Dzięki temu dostaliśmy grę może i trochę odtwórczą, ale za to idealnie wpisującą się w oczekiwania większości fanów Agenta 47.

Zabawę zaczynamy od klimatycznej infiltracji ekskluzywnego domu na odludziu.

Epizody? Nie wiemy, o czym mówisz

PLUSY:
  1. fantastycznie zaprojektowane mapy są różnorodne i dają olbrzymią swobodę podejścia do eksterminacji celów;
  2. wprowadzono drobne ulepszenia do i tak świetnie działających mechanik skradania się i rozgrywki;
  3. sześć lokacji zawiera dość wyzwań, by najwięksi fani mogli przepaść na ponad setkę godzin – a kolejne darmowe aktualizacje są już w drodze;
  4. przy regularnym rozszerzaniu o nowe miejsca tryb Sniper Assassin może okazać się naprawdę udanym uzupełnieniem gry.
MINUSY:
  1. nie wszystkie mapy są tak duże jak poprzednio, a do tego część z nich wydaje się trochę zbyt ewidentnie oparta na wcześniejszych miejscówkach;
  2. multiplayerowemu trybowi Ghost Mode obecnie doskwierają liczne bolączki techniczne i oferuje on raptem jedną lokację, przez co niespecjalnie bawi;
  3. występują drobne problemy techniczne, w tym notoryczne przenikanie przez siebie postaci w tłumie.

Podobnie jak Hitman z 2016 roku najnowsza odsłona symulatora płatnego zabójcy stawia na półotwarty świat. Podczas zabawy odwiedzamy znacznie mniej lokacji niż w starszych częściach serii, ale za to prawie każda z nich to perfekcyjnie wykreowany plac zabaw, wypełniony po brzegi detalami oraz okazjami do eliminowania celów – zarówno fabularyzowanymi, zaplanowanymi przez twórców, jak i opartymi na kreatywności w wykorzystywaniu systemów symulujących wirtualny świat i sztuczną inteligencję tłumu.

Przed rozgrywką dobieramy ekwipunek, początkową pozycję oraz miejsce, w które agencja dostarczy dodatkowe wyposażenie, a następnie trafiamy do wielkiej piaskownicy, gdzie – o ile nie realizujemy specjalnego kontraktu stworzonego przez innego gracza albo nie oddajemy się tzw. „eskalacji” z ściśle określonymi wymaganiami – obowiązuje nas całkowita dowolność eliminacji wyznaczonych wrogów.

Hitman 2 względem poprzedniej odsłony cyklu wprowadza tylko jedną wielką zmianę. W zasadzie jest to nie tyle nowinka, co wycofanie się z niezbyt dobrze przyjętego wcześniejszego pomysłu. Specjaliści z duńskiego IO Interactive zupełnie zrezygnowali z podziału na epizody, w efekcie czego tym razem całą główną kampanię oraz wszystkie sześć nowych map składających się na podstawową wersję gry dostajemy od razu.

Przekłada się to na jakieś kilkanaście godzin zabawy przy jednorazowym przejściu kampanii. Oczywiście, o ile gramy „jak należy” i staramy się eliminować cele po cichu – strzelanie do wszystkiego, co się rusza, drastycznie redukuje ten czas, a i przy okazji mocno psuje wrażenia z rozgrywki. Jeśli chcemy zobaczyć wszystkie fabularyzowane zabójstwa głównych celów (dwa cele na każdą mapę i średnio po trzy metody zabójstwa), możemy spędzić z grą nawet kilkadziesiąt godzin. Jeśli dodatkowo interesują nas wyzwania, mamy szansę bawić się jeszcze dłużej – około stu godzin.

Amerykańskie przedmieścia Whittleton Creek oferują nieco mniej atrakcji od pozostałych poziomów, ale i tak przypadły mi do gustu najbardziej ze wszystkich lokacji.

Na brak zawartości w Hitmanie 2 na pewno nie sposób narzekać. Zwłaszcza że oprócz kampanii dostępne są też dwa dodatkowe tryby gry – multiplayerowy Ghost Mode i snajperski Sniper Assassin – a w przyszłości możemy spodziewać się darmowej zawartości w postaci wyzwań, kontraktów eskalacji oraz nieuchwytnych celów. W planach są też przynajmniej dwie pełnoprawne nowe mapy, misje i lokacje snajperskie wchodzące w skład przepustki sezonowej.

To na Miami skupiła się większość kampanii promocyjnej gry, dzięki czemu mogliśmy dość dokładnie poznać tę mapę na długo zanim na niej zagraliśmy.

Recenzja gry Hitman 2 – kolejny krok ku skradankowej perfekcji - ilustracja #4

NIEŚMIERTELNY SEAN BEAN

Podobnie jak w Hitmanie z 2016 roku w nowej odsłonie serii pojawią się tzw. „nieuchwytne cele” – specjalne, ograniczone czasowo misje, które wykonać będziemy mogli tylko raz – jeśli w trakcie nich zginiemy albo nie uda nam się uciec z miejsca zbrodni po dokonaniu egzekucji, bezpowrotnie stracimy szansę na ich powtórzenie. Pierwsze tego typu wyzwanie zostanie aktywowane 20 listopada i na jego zaliczenie otrzymamy 10 dni. Naszym celem będzie „nieśmiertelny” Mark Faby, któremu podobizny i głosu użyczy znany z wielu rzeczy, ale na pewno nie z tego, że grane przez niego postaci są nieśmiertelne, aktor Sean Bean.

Szlifując diament

Ostatnim razem programistom IO Interactive udało się zbliżyć do skradankowej doskonałości – pierwszy sezon Hitmana był kwintesencją wszystkiego, czego można oczekiwać od tego typu gier. O ile próby zabawy w ten tytuł jak w typową strzelankę nie należały do specjalnie satysfakcjonujących i obnażały głupotę sztucznej inteligencji, tak infiltracja, zdobywanie nowych przebrań czy wymyślanie kreatywnych sposobów na pozbywanie się celów sprawiały niesamowitą frajdę.

Struktura poziomów powodowała przy tym, że przechodzenie n-ty raz tej samej misji nie tylko nie nużyło, ale wręcz przynosiło coraz większą satysfakcję z faktu, że idzie nam coraz lepiej. Gra była też niezwykle elastyczna, z jednej strony oferując elementy w rodzaju trybu detektywistycznego czy znaczników prowadzących nas za rękę, z drugiej pozwalając w opcjach wyłączyć większość ułatwień i dostosować poziom skomplikowania do naszych preferencji.

Możliwości (teraz zwane "misjami") jak zwykle prowadzą 47 do dość nietypowych sytuacji.

Hitman 2 niczego w tym aspekcie nie psuje – każdy, kto grał w poprzednią część serii, momentalnie poczuje się tu jak ryba w wodzie i po chwili spędzonej w opcjach z przyjemnością odda się eksploracji nowych map, badaniu zwyczajów celów i szukaniu optymalnych sposobów na ich eliminację. Wszelkie zmiany wprowadzone w rozgrywce to jedynie drobiazgi, które nieznacznie poprawiają komfort zabawy.

Najbardziej zauważalna nowinka to funkcja picture-in-picture – niewielkie okienko, które pojawia się w wybranych momentach w rogu ekranu i przedstawia jakieś kluczowe wydarzenie, którego w danej chwili osobiście nie mamy szansy zobaczyć. Może to być śmierć celu, znalezienie porzuconego ciała przez wrogów czy obiekt, na który gra stara się z jakichś względów zwrócić naszą uwagę. Jest to ciekawe narzędzie, które w pewnych sytuacjach rzeczywiście bywa przydatne.

Inne zmiany to chociażby możliwość chowania się w krzakach i w tłumie, reagowanie NPC na to, co widzą w lustrach, czy wywoływanie alarmu poprzez wykonywanie nielegalnych działań w zasięgu kamer (to ostatnie niby było dostępne wcześniej, ale tylko na najwyższym poziomie trudności – teraz jest to funkcja włączona domyślnie).

Nowy ekran podsumowania misji w czytelny sposób przedstawia, ile wyzwań zostało nam jeszcze do wykonania.

Arsenał bohatera doczekał się paru świeżych gadżetów, ale w nowym ekwipunku wyróżnia się jedynie powracająca po dłuższej nieobecności walizka, pozwalająca na przenoszenie zakazanych przedmiotów do strzeżonych pomieszczeń. Reszta niestosowanych dotąd akcesoriów to głównie drobiazgi pokroju wybuchowej piłki baseballowej czy grabi.

Zmiany te są na tyle subtelne, że nawet po dłuższym graniu w Hitmana 2 powrót do poprzedniej części okazał się dla mnie całkowicie bezbolesny i nie odczuwałem, by czegoś mi brakowało. Ciężko jednak mieć za złe twórcom, że nie zrewolucjonizowali formuły, która cały czas doskonale się sprawdza. Wszelkie drastyczne modyfikacje mogłyby zwyczajnie wszystko popsuć.

Recenzja gry Hitman 2 – kolejny krok ku skradankowej perfekcji - ilustracja #3

DZIEDZICTWO

Bardzo miłym ruchem ze strony autorów jest udostępnienie posiadaczom pierwszego sezonu Hitmana Legacy Packa, czyli darmowego w ich przypadku DLC do „dwójki”, które przenosi mapy oraz misje z poprzedniej gry do nowej odsłony cyklu i pozwala testować je z wprowadzonymi w niej ulepszeniami. Osoby, które nie posiadają Hitmana z 2016 roku, mogą dokupić Legacy Pack, tym samym podwajając liczbę obecnych w grze poziomów.

W ramach tego pakietu do Hitmana 2 trafiają wszystkie mapy z „jedynki”, główna kampania pierwszego sezonu, kampania „Pacjent Zero”, misje z dodatkowego epizodu oraz niewielka część kontraktów eskalacji (pozostałe mają zostać dodane w późniejszym czasie). W odświeżonej wersji nie zagramy natomiast w pakiet misji „Szóstka z Sarajewa”, będący dodatkiem na wyłączność do Hitmana na PlayStation 4. Również nasze postępy nie zostają przeniesione – poziomy mistrzostw, wyzwania i specjalne uzbrojenie będziemy musieli odblokowywać od nowa.

Swojsko tu

Sześć map, jakie dostajemy w ramach kampanii Hitmana 2, ponownie zabiera nas w dość różnorodne rejony świata – trafiamy do ponurej Nowej Zelandii, kolorowego Miami, kolumbijskiej dżungli, na tłumne ulice Indii, typowe amerykańskie przedmieścia oraz do zamku na wyspie gdzieś na północnym Atlantyku. Każda mapa to małe dzieło sztuki, pełne ciekawych miejsc, sekretów, niezwykłych szczegółów i możliwości tylko czekających na kreatywnego agenta. Poszczególne miejscówki dość mocno różnią się także między sobą, przenosząc nas w często skrajnie inne środowiska i rzucając nam innego rodzaju wyzwania taktyczne.

Podstawą infiltracji tradycyjnie są przebieranki. A najlepszym źródłem przebrań są postacie niezależne.

Raz jeszcze najfajniejszym elementem każdej planszy są tzw. „możliwości” (tym razem z jakiegoś powodu przemianowane na „misje”, ale ponieważ stosowanie tej nazwy prowadzi do tego, że mamy misje wewnątrz misji, wolę trzymać się określenia z poprzedniego Hitmana). Są to specjalne, fabularyzowane warianty eliminowania wrogów, których realizację rozpoczynamy od znalezienia powiązanych z nimi wskazówek – czasem jest to jakiś dokument, czasem podsłuchana rozmowa. By je zaliczyć, musimy wykonać szereg różnorodnych czynności, ale efekt zazwyczaj jest tego warty. W Hitmanie 2 dzięki owym możliwościom mamy okazję m.in. wtrącić cel do szybu windy, przebrani za wielką maskotkę, uśpić gazem dom pełen ochroniarzy, występując pod przykrywką specjalisty od odkażania, oraz przejść inicjację do tajnego stowarzyszenia. Kreatywność twórców znów daje o sobie znać na wiele ciekawych sposobów.

Poziomy te oceniam bardzo dobrze i bawiłem się świetnie, mam jednak dwa małe ale, które nieco zmniejszają mój zachwyt nad geniuszem projektantów z IO Interactive. Po pierwsze, choć rzeczywiście otrzymaliśmy sześć map naraz, tak jak to obiecano, tylko cztery z nich są równie duże jak te znane z epizodów z pierwszego sezonu. Otwierający grę prolog w Nowej Zelandii zrobił na mnie olbrzymie wrażenie klimatem, ale jednocześnie jest to miejscówka o wiele skromniejsza od tego, do czego przyzwyczajono nas w 2016 roku – lokacja ta jest niewielka, sama misja jest mocno liniowa i brakuje w niej różnych fabularyzowanych metod eliminacji celu, do tego możemy zdobyć w niej tylko 5 poziomów mistrzostwa.

Nieco mniejsza od pozostałych jest także mapa przedstawiająca amerykańskie przedmieścia, choć tu różnica nie jest już aż tak wielka. Porównując rozmiary sześciu map z Hitmana z 2016 roku z tegoroczną propozycją, trudno nie zauważyć, że poprzednio otrzymaliśmy zdecydowanie obszerniejsze lokacje.

Mapa w Kolumbii czerpie sporo z Sapienzy, ale dodaje też co nieco od siebie - na przykład dżunglę.

Mój drugi problem to momentami nieco przesadne podobieństwo nowych miejsc do tych zaserwowanych wcześniej. Po wspomnianym wyżej klimatycznym, ale krótkim prologu trzy kolejne misje dość ewidentnie inspirują się pierwszymi trzema odcinkami pierwszego sezonu Hitmana. Wielkie wydarzenie sportowe w Miami zastępuje wielkie wydarzenie modowe w Paryżu z „jedynki”. Kolumbia to ewidentna powtórka z Sapienzy – zaczynamy w małym miasteczku, nad którym góruje silnie strzeżona rezydencja, a sieć tuneli pod nią kryje nieoczekiwane pomieszczenia. Mumbaj ze swoimi targowymi uliczkami i tłumami wzbudza z kolei wyraźne skojarzenia z Marrakeszem. Każdy z tych poziomów został oczywiście mocno zmieniony względem pierwowzoru i nie ma tu mowy o recyklingu, ale ponieważ fabularnie mapy te występują jedna po drugiej, w końcu ten nadmiar analogii zaczyna doskwierać. Ostatnie dwie lokacje są już na szczęście pozbawione tego mankamentu i stanowią absolutny powiew świeżości, zacierający złe wrażenie.

Kiler-ów 2-óch

Ciekawym dodatkiem do standardowych misji skradankowych są tryby Sniper Assassin i Ghost Mode. Ten pierwszy to większa wersja znanej z platform mobilnych zabawy w snajpera. Zostajemy umieszczeni w ściśle określonym punkcie, z którego widzimy całą (unikatową dla tego wariantu rozgrywki) lokację i mając do dyspozycji wyłącznie karabin snajperski, musimy wyeliminować określone cele.

Podobnie jak w głównych misjach, tak i tutaj możemy liczyć na specjalne wyzwania czy prowokować pewne sytuacje – przykładowo strzał w przeciwnika, gdy ten jest w pobliżu basenu spowoduje, że jego ciało wpadnie do zbiornika, a my nie wywołamy alarmu. Bawić się mamy okazję nie tylko sami, ale także w trybie kooperacji, gdzie rozgrywka zyskuje dodatkowy koloryt. Choć jest to w gruncie rzeczy prosta minigierka, potrafi wciągnąć i szkoda, że na premierę przygotowano tylko jedną mapę, która dość szybko zaczyna się nudzić. Przy większej różnorodności tryb ten mógłby być prawdziwym hitem wspólnych sieciowych zmagań ze znajomymi.

Tryb Sniper Assassin daje sporo frajdy - oby nowe mapy do niego pojawiały się regularnie.

Zwłaszcza że drugi tryb, szumnie zapowiadany multiplayerowy Ghost Mode, nieco rozczarowuje. Na papierze ten wariant rozgrywki wygląda całkiem sensownie – my oraz nasz znajomy trafiamy pozbawieni ekwipunku na tę samą mapę, gdzie otrzymujemy do zlikwidowania losowo wybrany cel. Choć do zabicia mamy zawsze tę samą osobę i widzimy się nawzajem, poruszamy się we własnych instancjach tej samej lokacji – jeśli uruchomimy u siebie alarm, nasz rywal wciąż będzie bezpieczny, przynajmniej dopóki sam nie popełni błędu.

Gdy komuś uda się wyeliminować cel, u konkurenta aktywuje się dwudziestosekundowe odliczanie, w trakcie którego ma on ostatnią szansę na dokonanie zabójstwa. Po tym czasie aktywuje się kolejny kontrakt – i tak zabawa toczy się do zdobycia pięciu punktów. Na mapie rozrzucone są też skrzynki z ekwipunkiem, ułatwiającym wykonanie zadania – ale gdy zginiemy, zebrany sprzęt przepada, a alarm po powrocie do zabawy pozostaje aktywny.

To mogła być naprawdę fajna forma rozrywki i momentami nawet taka jest. Niestety, stanowczo zbyt często uprzykrzają ją różnorodne błędy. Gra potrafi bez żadnego powodu zmienić cel do eliminacji, zdarza się także, że działania naszego rywala wywołują alarm w naszej rozgrywce i sabotują misternie przygotowywany plan, choć nie powinno do tego dochodzić. Jakby tego było mało, póki co tryb ten obsługuje tylko mapę w Miami, przez co już po jednym meczu zaczyna wiać w nim nudą. Jest tu pewien potencjał, ale żeby go zrealizować, duńskie studio musi się mocno przyłożyć do dopracowania tego wariantu zabawy.

Ghost Mode na razie rozczarowuje, ale jeśli twórcy dopracują ten wariant zabawy, może być on całkiem miłym urozmaiceniem.

Oprócz sześciu nowych misji w grze znajdziemy także dwie oddzielne misje treningowe rozgrywające się w tajnym ośrodku ICA. Niestety, gracze, którzy mają za sobą sezon pierwszy, rozczarują się – to dokładnie te same mapy i wyzwania co ostatnio.

S02E01-06

Poprzedni Hitman był krytykowany za warstwę fabularną – zamiast soczystej opowieści otrzymaliśmy zbiór bardzo krótkich cut-scenek, które nie tyle przedstawiały jakąś historię, co ledwie stawiały pod nią fundamenty i kończyły się w momencie, gdy wreszcie zaczynało robić się ciekawie. W „dwójce” szykowanie gruntu w końcu zaprocentowało i od samego początku jesteśmy rzuceni w sam środek starcia między organizacją Providence a tajemniczym klientem, zaś stawką jest nie tylko stabilizacja sytuacji na świecie, ale także zachowanie w sekrecie szczegółów z przeszłości Agenta 47.

Choć opowieść wciąż nie zostaje zamknięta i urywa się w dość interesującym momencie, tym razem dostarcza kilku ciekawszych zwrotów akcji i w końcu pozwala wykazać się również tytułowemu bohaterowi. Na pewno nie będziemy wspominać tego scenariusza latami jako czegoś wybitnego, ale za to nikt już nie powinien być rozczarowany wolnym tempem akcji i brakiem ciekawszych scen.

Widoczna w lewym górnym rogu kamera informuje nas o istotnych wydarzeniach, których nie możemy zobaczyć osobiście.

Sprawić zawód może natomiast sposób przedstawienia całej historii. Z jakiegoś powodu zrezygnowano z pełnoprawnych filmików i zastąpiono je czymś w rodzaju cyfrowego komiksu – statycznymi planszami z nałożonymi na nie prostymi efektami symulującymi ruch (na przykład na nieruchomej planszy eksplozji pojazdu widzimy animowany ogień) oraz pełnym dubbingiem postaci. Efekt jako taki nie jest zły i nawet by mi nie przeszkadzał, gdyby nie to, że mocno gryzie się z tym, jak fabułę zaprezentowano w poprzedniej grze, i przez to sprawia wrażenie silnego regresu.

Hitman 1.5

Hitman 2 napędzany jest tą samą technologią co poprzednia gra – co od razu rzuca się w oczy. O ile liczba postaci, jakie silnik jest w stanie jednocześnie pokazać na ekranie, potrafi zrobić wrażenie, tak już pozostałe aspekty sfery wizualnej raczej nie wywołają opadu szczęki u kogoś, kto widział w akcji Horizon Zero Dawn czy God of War. Choć pod względem artystycznym projekty lokacji robią wrażenie, to już przy bliższym przyjrzeniu się im łatwo dopatrzymy się rozmazanych tekstur czy mało szczegółowych obiektów.

Dzięki Legacy Pack do Hitmana 2 trafiły także mapy z poprzedniej gry.

Zdecydowanie gorzej niż w poprzednim Hitmanie wypada zachowanie postaci w tłumie – wzajemne przenikanie przez siebie ciał stało się z jakiegoś powodu normą, co wyraźnie widać w Mumbaju, gdzie występuje największe zagęszczenie ludzi, a niektóre „możliwości” wymagają od nas śledzenia wybranych osób w większych skupiskach. Poza tym sztucznej inteligencji czasem zdarza się zgłupieć i na przykład z jakiegoś powodu stanąć dęba na środku drogi, nie chcąc w ogóle zmienić położenia, albo wleźć na biurko zamiast przy nim usiąść. Nic poważnego, ale skoro już gra opiera się na starym silniku i rozwiązaniach, to można było poprawić te błędy, które pamiętam także z poprzedniej części serii.

Wytknięte przeze mnie słabości Hitmana 2 – potrzebujące większego wsparcia popremierowego dodatkowe tryby, pewna odtwórczość części map, błędy techniczne – są w gruncie rzeczy elementami, które – owszem – dają się zauważyć i czasem mogą lekko zirytować, ale które w żadnym momencie nie psuły mi świetnej zabawy. Gra jest może i ekstremalnie bezpiecznym, poniekąd odtwórczym sequelem, ale w sytuacji, gdy pierwowzór wciąż nie doczekał się żadnej godnej konkurencji i nadal oferuje świetną, unikatową zabawę, w żadnym razie nie stanowi to problemu. To produkt idealnie skrojony pod fanów Agenta 47, serwujący świetne misje, wiele godzin rozrywki i dokładnie taką rozgrywkę, jaką lubimy.

O AUTORZE

W skórze Agenta 47 spędziłem w ciągu ostatnich kilku dni około trzydziestu godzin, przechodząc całą kampanię fabularną Hitmana 2, testując dodatkowe tryby zabawy, wykonując wszystkie zlecenia w Hawke’s Bay oraz dogłębnie poznając sekrety misji w Whittleton Creek. Jestem wielkim fanem restartu cyklu z 2016 roku – tytułowi temu poświęciłem już grubo ponad sto godzin i regularnie weń pogrywałem, gdy w moje ręce trafiła kontynuacja. Poza tym z 47 miałem do czynienia już wcześniej – w pierwszych trzech odsłonach jego przygód.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Hitman 2 otrzymaliśmy bezpłatnie od jej polskiego dystrybutora, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych, a od 2024 roku zarządza działem sprzedaży. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czy to dobrze, że nowy Hitman porzucił epizodyczny model biznesowy?

Tak
91,5%
Nie
3,8%
Nie mam zdania
4,7%
Zobacz inne ankiety
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!