Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Rycerze Gotham Recenzja gry

Źródło fot. Warner Bros. Interactive Entertainment
i
Recenzja gry 20 października 2022, 13:00

Recenzja gry Gotham Knights - przygoda bardziej dla Robinów niż Batmanów

Dla jednych przeciętniak, dla drugich gra przystępna i oferująca dużo frajdy. Gotham Knights cierpi trochę przez brak Batmana, ale z drugiej strony zaprasza na wciągającą, nieskomplikowaną przygodę w świecie superbohaterów i złoczyńców DC Comics.

Recenzja powstała na bazie wersji PS5. Dotyczy również wersji PC, XSX

– Batman is dead!

– Jak to zdechł? To znaczy, że ktoś go kilim? Czy coś innego się stało?

Niezależnie od tego, co naprawdę przydarzyło się Bruce’owi Wayne’owi, istotne jest to, że teraz obowiązki stróżów miasta musi przejąć jego przyszywana rodzina: Batgirl, Nightwing, Red Hood i Robin. To oni są tytułowymi rycerzami w nowej grze studia Warner Bros Games Montreal, które wcześniej stworzyło m.in. Batmana: Arkham Origins. I dostaliśmy w zasadzie kolejną odsłonę serii Arkham, tyle że tym razem bez Batmana, co już od samego początku może być dla niektórych problemem. Bo o ile taki Nowy Jork bez Spider-Mana ma wystarczająco dużo własnego charakteru, tak Gotham City trochę jednak traci bez Człowieka Nietoperza, bez powodów do włączania reflektora rzucającego jego słynny znak na niebo, bez Batmobila na ulicach – przynajmniej w oczach takiego laika, jeśli chodzi o uniwersum DC, jak ja.

Z drugiej strony Gotham Knights to bardzo poprawna gra, która powinna zadowolić każdego, kto chce po prostu miło spędzić czas z padem w rękach. Bo czegoż tu nie ma... Jest filmowo poprowadzona i nawet wciągająca fabuła pełna cutscenek. Są angażujące misje fabularne w różnorodnych, starannie przygotowanych lokacjach. Mamy akcje, skradanie się i zagadki środowiskowe. Jest mnóstwo walki wręcz i strzelania, a także otwarty świat, po którym można się szybko poruszać w każdym kierunku. Do tego dodajcie Batmanowy motocykl, aktywności poboczne, znajdźki, rozwój postaci, crafting, wyzwania, odblokowywanie strojów, kolorków i wreszcie – aż czwórkę głównych bohaterów do wyboru plus opcjonalny co-op. A to wszystko w singlowej grze akcji z otwartym światem i bez mikrotransakcji!

Dostajemy więc kompletny pakiet różnego dobra! W czym więc tkwi jakiś haczyk? Nie licząc niedoskonałości stricte technicznych, Gotham Knights będzie atrakcyjne głównie dla tych mniej wymagających graczy. Hardcore’owcy szybko przekonają się, że tym wszystkim różnorodnym mechanikom brakuje trochę głębi i znaczenia, bohaterowie niewiele się od siebie różnią, a całą grę można przejść bez bawienia się w crafting czy umiejętne dobieranie perków na drzewku rozwoju. To idealnie casualowa pozycja dla casualowych graczy, co jednocześnie może być jej zaletą lub wadą – zależnie od naszych oczekiwań.

Batman wiecznie żywy

PLUSY:
  1. świetnie zrealizowane misje fabularne w dopieszczonych projektach lokacji;
  2. filmowa fabuła z licznymi cutscenkami, która potrafi wciągnąć;
  3. zapadający w pamięć występ Harley Quinn;
  4. parę pomysłowych zagadek środowiskowych;
  5. dobrze zrealizowane, szybkie i płynne poruszanie się w otwartym świecie;
  6. ogromna różnorodność i bogactwo mechanik, opcji, wyzwań, stylów do wyboru...
MINUSY:
  1. ...choć wiele z tych rozwiązań jest mocno uproszczonych;
  2. nieco schematyczne walki;
  3. nie za bardzo zachęcający do swobodnej eksploracji otwarty świat;
  4. tylko 30 klatek na next-genowych konsolach, widać rwanie się animacji w wielu miejscach;
  5. irytujące, zbyt częste loadingi albo na statycznych ekranach, albo spowalniające poruszanie się.

Casualowa nie jest jedynie fabuła, choć na pewno daleko jej do doskonałości pod względem głębi, pomysłowej narracji czy zapadających w pamięć bohaterów. Z jednym wyjątkiem – Harley Quinn, która w każdej swojej scenie wypada absolutnie genialnie i przyćmiewa wszystkie inne postacie, z Rycerzami Gotham włącznie. Chodzi bardziej o ogólne rozeznanie w uniwersum DC Comics, kojarzenie, czym jest Liga Cieni, Trybunał Sów czy różne ważne persony. Znajomość tych podstaw nie jest może niezbędna do zrozumienia fabuły, ale na pewno pomaga wyławiać wszystkie smaczki i detale. To właśnie te dwie tajne organizacje odgrywają w tej historii ważną rolę zamiast dużo bardziej znanych złoczyńców pokroju Jokera.

Odniosłem też wrażenie, że scenarzyści przez cały czas chcą nam ten brak Człowieka Nietoperza jakoś osłodzić, co chwilę wplatając do gry wspomnienia o nim i nawiązania do jego postaci. W lokacjach natrafiamy na obiekty i ślady związane z jego przeszłością, wirtualny Batman pomaga nam w treningu i nauce nowych zdolności, główni bohaterowie i inne postacie stale go wspominają w licznych przerywnikach filmowych. Pojawiają się też starzy znajomi, jak chociażby Pingwin. Ale pustkę po Batmanie nie jest łatwo wypełnić i młodym rycerzom chyba nie do końca się to udaje.

Młodzi superbohaterowie dla młodych graczy?

Pierwszy Robin pojawił się w komiksach o Batmanie po to, by przyciągnąć do serii nieco młodszych czytelników. Rycerze Gotham, z kolejnym Robinem i jego niewiele starszymi towarzyszami, chyba mają teraz takie samo zadanie. Myślę, że gdybym miał 12 lat, byłbym nimi zachwycony. Ale starsza wersja mnie jakoś nie zapałała sympatią do żadnego z nich. Nie pomagają w tym, niestety, dedykowane im przerywniki filmowe w bazie Belfry, mające na celu pokazać trochę bardziej ich charakter czy przybliżyć wydarzenia z przeszłości. Ich rozmowy pełne są przebrzmiałych banałów, a oni sami wypadają w swoich rolach nieprzekonująco.

Po spędzeniu trochę czasu z każdym z nich ostatecznie zostałem na dłużej przy napakowanym klonie Deadpoola, czyli Red Hoodzie – ale tylko w związku z tym, że dysponował normalnymi pistoletami, a dzięki jego posturze ciosy powalające wrogów wyglądały bardziej wiarygodnie. Twórcy ogólnie starali się, by każda z postaci wyróżniała się innym stylem walki i gadżetami. Red Hood jest strzelcem i może pochwalić się większą siłą, Robin polega na skrytym działaniu, Batgirl hakuje na odległość i używa drona, a Nightwing przydaje się zwłaszcza w co-opie. I generalnie te różnice przyjemnie się ogląda w trybie kooperacyjnym, ale w praktyce nie mają one wielkiego znaczenia.

Gotham Knights to gra pełna wszystkiego. I nie ma tu ubisoftowego przesytu, a raczej przyjemna różnorodność.

Każdą misję, każdego bossa da się zaliczyć obojętnie jaką postacią bez większego analizowania drzewka rozwoju, które ma mnóstwo śmieciowych pozycji zwiększających tylko jakieś statystyki o ileś procent. Ataki specjalne, wymagające naładowania tzw. paska pędu, różnią się wizualnie, ale i tak nie zmienia to faktu, że walka z każdym mocniejszym od zwykłego „mobka” przeciwnikiem polega na tym samym – używa się na przemian uniku i zwykłych ciosów, by nabić „supera”, odpala atak specjalny i znowu powtarza cały ten schemat. Można też załatwiać oprychów po cichu, w czym jak zawsze pomaga ich słaba, niestety, SI – wrogowie widzą, co się dzieje przed nimi, ale nie słyszą duszenia kumpla metr od nich, jeśli odbywa się to za ich plecami.

Niezbyt serio potraktowano również crafting, który niby jest, ale równie dobrze mogłoby go nie być. Surowce zbiera się praktycznie automatycznie, co akurat okazuje się dobrym pomysłem. W bazie można natomiast kliknąć ekwipunek i stworzyć nowy kombinezon lub broń o większej mocy, ale gra dba o to, by w trakcie misji i tak z automatu zdobywać przedmioty o lepszych statystykach. Tak czy siak, awansując na kolejne levele, nowy sprzęt zawsze mamy w plecaku – czy go sobie stworzyliśmy sami, czy nie. Do relaksu na kanapie z padem takie podejście do tematu jest w sam raz – ale finezji i jakiejś wirtuozerii w układaniu swoich strategii i buildów próżno tu szukać.

Binge-playing – misje fabularne wciągają jak dobry serial

Schematycznym walkom na szczęście towarzyszą nieźle zaprojektowane misje fabularne. Każda zabiera nas do zróżnicowanych lokacji i praktycznie wszystkie robią wrażenie klimatem, projektami pomieszczeń i ilością detali. Zawsze też czekają tam jakieś zagadki środowiskowe. Jeden ich typ nie jest zbyt skomplikowany i polega na kojarzeniu ze sobą przedmiotów aż do skutku, bez żadnych konsekwencji w razie błędu. Ale drugi rodzaj, cechujący się tym, że trzeba poustawiać jakieś obiekty we właściwej kolejności, okazuje się już bardziej ciekawy. Podpowiedzi są wtedy znikome lub nie ma ich w ogóle i wszystko zależy od obserwacji otoczenia, z którego należy sobie wydedukować instrukcję. I nawet jeśli ta zabawa nie trwa jakoś wyjątkowo długo, trzeba przyznać, że jest dość zajmująca i przyjemna.

Podobały mi się też specjalnie przygotowane sekwencje zręcznościowe, jak choćby ta z unikaniem wirujących ostrzy i dysz zionących ogniem, gdzie kluczowe było wyczucie odpowiedniego momentu do biegu. W innych z kolei pojawiały się psychodeliczne wizje, wydłużające się tunele niczym w Maxie Paynie. Taka ciągła różnorodność w nowych lokacjach ze świeżymi pomysłami, przeplatana walką, skradaniem się i filmowymi cutscenkami naprawdę potrafi wciągnąć i nie pozwala oderwać się od monitora. Zwłaszcza że nasi rycerze cały czas prowadzą śledztwo zaczęte wcześniej przez Batmana i każda taka misja to kolejny krok posuwający je dalej. Przypomina to trochę odcinki serialu, kiedy po obejrzeniu jednego od razu chcemy się przekonać, co było dalej, czyli w tym wypadku – uruchomić następną misję.

Fabuła co chwila podrzuca nam znajome motywy i nie pozwala zapomnieć o Batmanie, mimo jego nieobecności w tej odsłonie.

Zbyt ciemno i nudno na spacery po Gotham

Gotham Knights to również gra z otwartym światem, tyle że trochę zaskoczył mnie fakt, iż w ogóle tu tej przestrzeni i otwartości nie odczułem. A złożyło się na to kilka czynników. Pierwszy to wszechobecne loadingi, które szybko zaczynają irytować. Nie ma tu płynności znanej choćby z Far Crya, gdzie z otwartego świata wchodzimy do obozu i zmienia się tylko widok z kamery oraz to, że nie można używać broni. Tu każda wizyta w bazie Belfry, każda aktywacja misji fabularnej wyrzuca nas do ekranu ładowania, co bardzo wybija z rytmu i robi wrażenie grania w singlową grę z etapami. W dodatku w trakcie samych misji widać pełno ukrytych sekwencji loadingu, kiedy nasza postać musi powoli przecisnąć się przez jakąś szparę – niekiedy jest tego naprawdę za dużo.

Druga sprawa to Gotham pogrążone w wiecznym mroku nocy i w deszczowej pogodzie. Wprawdzie tworzy to odpowiednią atmosferę, ale jednocześnie sprawia, że większość ulic i zakamarków niczym się od siebie nie różni. W połączeniu z brakiem zaskakujących losowych zdarzeń z NPC nie daje to żadnych powodów, by z własnej woli, dla przyjemności, eksplorować miasto. Są oczywiście różne aktywności poboczne, jak niedopuszczanie do przestępstw czy badanie miejsc zbrodni, potem dochodzą też różne wyzwania na czas, ale wszystko szybko staje się powtarzalne.

Gra wprawdzie wymusza czasem zaliczenie kilku wspomnianych dodatkowych aktywności, by pociągnąć dalej śledztwo i odblokować kolejną misję fabularną albo umiejętność, jednak robi się to błyskawicznie. Koniec końców, otwarty świat Gotham był dla mnie głównie przerywnikiem na dojazdy do znaczników o wiele ciekawszych misji. I zdecydowanie częściej wybierałem do tego linkę z hakiem oraz szybowanie, przy których widać jeszcze mniej miasta, niż jazdę Batmotocyklem, który nie dorasta do pięt Batmobilowi. Twórcy po pierwsze w ogóle nie wykorzystali jego potencjału w istotnych misjach, a po drugie – 30 klatek na PlayStation 5 boli najbardziej właśnie podczas jazdy motocyklem. Przy niemal pustych ulicach ciągle można utrzymywać maksymalną prędkość, co przy minimalnych, ale notorycznych rwaniach animacji daje wrażenie takiego sztucznego spowalniania jazdy.

Gotham jest bardzo klimatyczne, ale otwarty świat średnio zachęca do eksploracji.

Bardziej dla Robinów niż Batmanów

Przechodząc Gotham Knights, cały czas miałem wrażenie, że silnik tej gry mocno niedomaga. Grafika niby nie wygląda jakoś źle czy staro, ale pod przypudrowanym wierzchem kryją się chyba zabytki old-genowych technologii. Stąd te ciągłe loadingi i tylko 30 klatek na najnowszych konsolach, wytłumaczone koniecznością utrzymania niskich parametrów z uwagi na rozgrywkę w co-opie. Na szczęście nie uświadczyłem jakichś poważnych, irytujących błędów poza brakiem niektórych efektów dźwiękowych. Z drugiej strony casualowy gracz zupełnie nie zwraca uwagi na to, ile ma klatek i czy obraz się rwie, jeśli się dobrze bawi – wiem, bo mam takiego w domu, przywiązanego do grania na PS4 z HDD mimo PS5 obok.

Być może więc w tym szaleństwie jest metoda i twórcy Gotham Knights prawidłowo ulokowali swoje priorytety względem możliwości. Bo nie sposób odmówić tej grze, że jest widowiskową przygodą w świecie superbohaterów DC Comics, z wartką akcją i angażującą fabułą, którą można przeżywać, grając razem w co-opie. I tak jak nie każdy bohater nosi pelerynę, tak nie każda gra musi być od razu złożonym, wymagającym doświadczeniem czy kandydatem do tytułu GOTY. Czasem wystarczy ta przeciętność, casualowość albo – inaczej mówiąc – przystępność dla każdego, by po prostu zapewnić trochę frajdy. A Rycerzom Gotham, mimo braku charyzmy bohaterów, nawet jakoś to wychodzi.

O AUTORZE

Kompletnie nie czekałem w tym roku na Gotham Knights, nie interesowałem się zapowiedziami, ale kiedy przyszło mi zagrać w trzygodzinne demo, wciągnąłem się na tyle, by chcieć zaliczyć i pełną wersję. Pomimo różnych opisanych wyżej wad grało mi się dobrze – zapewne przez tą ogromną różnorodność wszystkiego, co upchnięto w grze w odpowiednio dobranych dawkach. Nie sądzę, bym jeszcze do niej wrócił, nominował za coś do nagród Game Awards, jednak przez te ponad 20 godzin bawiłem się naprawdę nieźle i nie był to czas stracony.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Czarny Wilk Ekspert 1 października 2023

(PS5) Jak już przyzwyczaimy się do absurdalnie przeładowanego interfejsu, pełnego zbędnych i męczących cyferek, zakładek i pierdół, to Gotham Knights okazują się całkiem przyjemnym open worldem z dobrze napisanymi postaciami i angażującą fabułą.

8.0
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.