Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

F1 2015 Recenzja gry

Recenzja gry 16 lipca 2015, 13:58

Recenzja gry F1 2015 - nowe pomysły, nienajlepsze wykonanie

Codemasters zaczyna wydawać swój cykl o Formule 1 podobnie jak EA Sports – co roku i umieszczając nawet twarze kluczowych zawodników na okładce. Tegoroczna odsłona, robiona na nowym silniku, miała przynieść zupełnie nową jakość. Czy tak się stało?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. klimat wyścigów Formuły 1;
  2. gra z aktualnym sezonem już w lipcu;
  3. satysfakcjonujący model jazdy z niezłą fizyką;
  4. brak kariery (dla niektórych).
MINUSY:
  1. brak kariery (dla całej reszty);
  2. usunięcie wszelkich dodatkowych trybów rozgrywki;
  3. dziwny filtr graficzny;
  4. nadal te same błędy techniczne i niedociągnięcia;
  5. słabo działający multiplayer;
  6. liczne kłopoty z wersją PC.

Formuła 1 uznawana jest za królową sportów motorowych i ma miliony fanów, ale w świecie wirtualnej rozrywki gry o niej nie cieszą się już aż takim uznaniem wśród miłośników ścigałek Wąska tematyka sprawia, że nie znajdziemy tu mnóstwa samochodów do wyboru, wymyślnych, malowniczych tras, tuningu, personalizacji wozów czy fabuły. Wszystko jest z góry wiadome – od doskonale znanych torów po listę zespołów z aktualnymi na dany rok reklamami sponsorów i kolejnością wyścigów. Sprawia to, że po kolejne odsłony gry sięgają zwykle albo ci młodsi maniacy prędkości, albo najwięksi fani Formuły 1 – prawdziwi kibice, którzy z napięciem wyczekują każdego weekendu F1 i znają na pamięć punktację kierowców i konstruktorów.

Studio Codemasters przyzwyczaiło nas już do tego, że w pełni licencjonowana gra o Formule 1 pojawia się co roku, stając się bardziej grą dla masowego odbiorcy niż dopracowanym symulatorem wyścigowym. Tegoroczna edycja F1 2015 miała być wyjątkowa – po raz pierwszy zastosowano bowiem silnik EGO 4.0, z myślą o konsolach nowej generacji i komputerach PC – efekt końcowy okazuje się jednak rozczarowujący. Trochę przewrotnie można to porównać do zeszłorocznej zmiany przepisów przez FIA i zastąpienia rasowych motorów V8 przez małe 1.6 V6 Turbo. Obecna F1 to już nie to co kiedyś – i na prawdziwych torach, i na naszych monitorach.

Deszczowe Grand Prix Monaco.

Czy brak kariery to wada?

Mistrzowie kodu wydają się strasznie nieporadni w swoich pomysłach na gry o Formule 1. W każdej kolejnej odsłonie obserwowaliśmy inną zawartość i różne tryby rozgrywki. Mieliśmy już tworzenie własnego kierowcy, wywiady na konferencjach prasowych, brak trybu Grand Prix, lata 80. i 90. czy wyzwania i scenariusze. Gra nigdy nie była jednak konsekwentnie rozbudowywana o nowe funkcje – zawsze jedna zastępowała inną, tworząc za każdym razem produkt, w którym czegoś brakowało. Nie inaczej jest i teraz – w edycji 2015 nie ma już nawet trybu kariery! W zasadzie nie ma niczego oprócz pojedynczego wyścigu, całego sezonu, jazdy na czas i online. O, przepraszam – jest jeszcze opcja rozegrania mistrzostw z zeszłego roku, ale w jakim celu? Nie wiadomo – być może zawartość gry wydaje się dzięki temu trochę mniej uboga. Czy jednak wymieniany w wielu recenzjach brak kariery jest aż tak bardzo dotkliwy? W najlepszych grach tego typu nigdy nie było takiego trybu – to wszystkie wyścigi w danym sezonie i nasze w nich osiągnięcia składają się właśnie na tryb kariery, a to F1 2015 akurat zapewnia.

Być może fajnie byłoby przebyć całą drogę od kartów poprzez Formułę 3 i GP2 aż po F1, ale po pierwsze – wiązałoby się to z odrębnymi licencjami, po drugie – większość chciałaby pewnie i tak od razu wskoczyć do najszybszych bolidów, a nie męczyć się w przejściowych klasach. Tworzenie własnego kierowcy i zbieranie punktów jako Jan Kowalski obok Vettela i Hamiltona to również marny pomysł i dobrze, że się z niego wycofano. Wcielenie się w ulubionego drivera na konkretny sezon to wystarczająca kariera w grze o F1, ale zdecydowanie zabrakło pewnego urozmaicenia rozgrywki dla największych fanów – legendarni kierowcy i dawne bolidy z F1 2013 to był naprawdę niezły pomysł!

Prosimy nie regulować monitorów!

Najświeższa odsłona Formuły 1 rozczarowuje nie tylko ubogą zawartością. Przejście na nowy silnik zaowocowało też zmianami w grafice. Na pierwszy rzut oka oprawa jest trochę lepsza, obiekty bardziej szczegółowe, refleksy ładniejsze, bolidy wyglądają świetnie, ale jest również dziwny filtr, który powoduje, że obraz jest zawsze zamazany i trochę niewyraźny – nawet podczas animowanych wstawek w boksach. Nie jest to na pewno wina ustawień czy sterowników, bo w wielu komentarzach w sieci powtarza się słowo „blurry”. Specyficzna barwa i brak ostrości to albo zamierzony efekt słonecznego światła, albo jakiś błąd w sztuce, ponieważ podczas wyścigu w nocy wszystko jest ładne i wyraźne – nie na tyle jednak, by można było mówić o jakimś przełomie. Grafika wydaje się tylko trochę lepsza od tej z wcześniejszych edycji, które działały jeszcze na poprzedniej generacji konsol, jeśli jednak porównamy ją z poziomem oprawy takich gier jak Project CARS, Forza Horizon 2 czy DriveclubF1 2015 wypada zauważalnie gorzej. Tekstury, efekty pogodowe, niebo – w tych elementach szczególnie widać słabość EGO 4.0 na tle konkurencji. Wrażenia nie robi też to, co słyszymy, ale tu już pretensje możemy mieć głównie do Maxa Mosleya, który zastąpił ryczące silniki V8 słabo brzmiącymi V6. Ich dźwięk w grze wypada trochę bardziej blado niż w rzeczywistości, zwłaszcza przy redukcji biegów, dodatkowo namęczymy się także w opcjach, by głos naszego inżyniera zdołał się przebić przez hałas motoru.

Sztuczna intelignecja też popełnia błędy i czasem wyjedzie poza tor.

Mikrofon ważniejszy niż kierownica

Komunikaty inżyniera, który mówi do nas przez cały wyścig, wydają się być główną atrakcją w F1 2015. Nie dość, że stale informuje on o sytuacji na torze, stanie paliwa, opon, pit-stopach, to jeszcze sami możemy pytać go przez mikrofon o te kwestie, prosić o zmiany w konfiguracji samochodu czy też – niczym Fernando Alonso – kompletnie wyciszyć. Listę dostępnych komend wywołujemy przyciskiem, który należy przytrzymać w trakcie mówienia – tu pojawia się pewien problem polskiej (kinowej) wersji językowej, która wyświetla dość dowolnie przetłumaczone polecenia. Aby komunikować się z mechanikiem, będziemy musieli przygotować sobie na boku właściwą listę („box this lap”, „vehicle condition”, „traction advice” itp.) lub grać z angielskimi napisami. Niestety, pomimo wielu testów i idealnie działającego mikrofonu w systemie Windows czy programie Skype, nie udało mi się zmusić gry do współpracy z nim, a bez komend głosowych szybka zmiana strategii podczas wyścigu będzie trochę utrudniona.

Zastosowanie dziwnego filtra powoduje nieco rozmyty i nieostry obraz.

Sama jazda, z niezłym poczuciem prędkości, wypada zadowalająco i potrafi sprawić sporą frajdę. W stosunku do poprzedniej wersji trochę lepiej działa force feedback, dość dobrze oddając to, co dzieje się z kołami – czujemy najazd na każdy krawężnik czy utratę przyczepności. Bolid z włączoną kontrolą trakcji i ABS-em jedzie jak po sznurku, bez elektronicznych wspomagaczy trzeba trochę bardziej uważać – zbyt gwałtowne przyspieszenie zawsze spowoduje uciekanie tylnej osi, a podczas hamowania łatwo zablokujemy koła. Kiepsko wypada za to system kolizji i zniszczeń – czasem coś tam posypie się z samochodu, ale zauważymy jedynie brak koła lub nosa. Mocniejsze uderzenia, które od razu wykluczą bolid z wyścigu, nie są symulowane – zamiast tego odpala się zwolnione tempo oraz opcja cofnięcia czasu i uniknięcia kraksy. Jeśli mamy jakiekolwiek pojęcie o jeździe po idealnej linii i nie wypadamy z toru, od razu możemy wybrać dwa ostatnie poziomy trudności przeciwników. Wszystkie poniżej są niewiarygodnie wręcz powolne i nie stanowią żadnego wyzwania. Najambitniejsi gracze mogą uruchomić sezon w trybie PRO, w którym bez żadnych możliwości zmian w opcjach – długość wyścigów ustawiona jest zawsze na pełen dystans, a wszystkie pomoce, wraz z interfejsem na ekranie, wyłączone – informacje będziemy otrzymywać tylko jako komunikaty naszego inżyniera. Przejechanie takiego wyścigu zapewnia solidną porcję wrażeń, ale wymaga idealnej znajomości toru i wyczucia bolidu na oponach o różnej przyczepności.

Awaria, awaria – zjeżdżam do boksu!

W zasadzie każda gra z serii F1 autorstwa Codemasters borykała się z różnymi błędami i problemami – nic nie zmieniło się i tym razem. Osobiście nie uświadczyłem aż tylu bugów, o jakich można przeczytać w sieci, zwłaszcza w kwestii wyrzucania do pulpitu, zawieszania się czy spadków płynności animacji, ale szczególnie irytujące było zamienianie się bolidów po wypadnięciu z toru w duchy (inne mogły bez trudu przez nie przejechać), brak wyświetlania opon na samochodach, blokowanie silnika na drugim biegu podczas wyjazdu z boksu czy force feedback włączający się z opóźnieniem po przekazaniu kontroli graczowi. Mistrzowie kodu nadal nie mają recepty na to, że to my zostajemy ukarani, jeśli wjedzie w nas bolid z tyłu, ciągle dość dowolnie rozwiązana jest też kwestia ścinania zakrętów – czasem uchodzi nam płazem wyjazd czterema kołami, a czasem dostajemy ostrzeżenie za minimalny, ale zbyt szybki wjazd na krawędź łuku.

Niestety, podczas zjazdów do boksu, wszelką kontrolę przejmuje komputer.

W budowaniu wyścigowej atmosfery nie pomaga też przejmowanie kontroli nad autem w boksie czy brak samochodu bezpieczeństwa, co jest o tyle dziwne, że w pełni funkcjonalny safety car był już obecny w grach w 2003 roku, czyli 12 lat temu! Obok wielu pomniejszych błędów, które Codemasters obiecuje stopniowo eliminować, niezbyt dobre wrażenie robi tryb wieloosobowy, który również nie jest wolny od wad i w którym – jak zawsze – najlepiej ścigać się z umówioną grupą znajomych. Jazda z przypadkowymi kierowcami (o ile zupełnie nowy system ich doboru – Hopper – jakichś znajdzie) zwykle wygląda tak, że ci, którzy wypadną z toru na pierwszym zakręcie, od razu wychodzą z gry. Zapomnijcie też o trybie kooperacji czy split-screenie – te odeszły w niebyt wraz z karierą.

Scenki z zawodnikami wprowadzają klimat telewizyjnej transmisji.

Meta jednak na punktowanej pozycji

Choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że gra F1 2015 w tym roku podzieliła losy stajni McLaren Honda i z trudem walczy o jakiekolwiek punkty, to trzeba też wspomnieć o pewnych rzeczach, które niewątpliwie są zaletami tej produkcji. Oprócz zasygnalizowanych już niezłych wrażeń z prowadzenia bolidu przede wszystkim cieszą oko (o ile przymkniemy je na miejscami mało naturalne twarze kierowców) liczne animowane scenki z parku maszyn czy prostej startowej, podczas których słyszymy komentatorów stacji Sky Sports. Po każdym wjeździe do boksu musimy przejść całą ceremonię podłączania wszelkich przewodów i wyposażenia, informacje dostaniemy tylko wtedy, kiedy mechanicy przekażą nam monitor lub tablet. Wszystko to, wraz z głosem naszego inżyniera podczas wyścigu, tworzy całkiem fajny i udany klimat autentycznego wyścigu Formuły 1. Sprawia, że czujemy się małą częścią tego „wielkiego cyrku”, jak mawia Andrzej Borowczyk, częścią zespołu, w którym mechanicy, dosłownie grzebiący pod naszym bolidem, są tak samo ważni dla odniesienia sukcesu jak my – kierowca na torze. Gdyby tylko ściganie podczas całego sezonu było wolne od błędów, z lepszym systemem uszkodzeń i samochodem bezpieczeństwa, gra obroniłaby się nawet brakiem dodatkowych trybów rozgrywki. Z jednej strony to dobrze, że tytuł ukazał się już teraz, gdy mamy jeszcze sezon w pełni, a nie pod koniec roku, kiedy powoli o F1 zapominamy. Z drugiej F1 2015 przypomina trochę inne produkcje w fazie wczesnego dostępu – istnieje szansa, że kiedyś coś z tego będzie, ale dzisiaj musimy się zadowolić tym, co jest. Miejmy nadzieję, że Codies w końcu dojdą do tego, co powinna zawierać gra o Formule 1.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.