Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dragon Ball: Fusions Recenzja gry

Recenzja gry 25 lutego 2017, 09:00

autor: Tomasz Piotrowski

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność

Nad marką Dragon Ball ciąży fatum – ciągle czekamy na grę wideo godnie reprezentującą mangowo-animowany pierwowzór. Ostatnia próba przełamania klątwy jest dość odważna. Dragon Ball: Fusions to miks bijatyki, taktycznego RPG i… pinballa.

Recenzja powstała na bazie wersji 3DS.

PLUSY:
  1. rozbudowany system walki;
  2. solidny humor;
  3. oprawa audiowizualna.
MINUSY:
  1. sztuczne wydłużanie gry;
  2. walki ciągną się zdecydowanie za długo.

Prawie każdy z pokolenia współczesnych 30-latków miał kontakt z Dragon Ball Z. Emitowany na antenie polskiej telewizji serial cieszył się olbrzymią popularnością. W przygodach wojowników poszukujących smoczych kul zakochała się cała generacja. Tego samego niestety nie można powiedzieć o grach bazujących na marce Dragon Ball. Przyjęło się, że produkcje o Goku są zazwyczaj co najwyżej średnimi tytułami, skierowanymi tylko i wyłącznie do fanów. Czy Dragon Ball: Fusions może przełamać tę sytuację?

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #1

Co by było, gdyby…?

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #2

Główny bohater Dragon Ball – Goku – jest jednym ze znaków rozpoznawczych współczesnej kultury japońskiej. Postać ta jest tak popularna, że została ambasadorem Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 2020 roku.

Fabuła Fusions prezentuje nam scenariusz typu „co by było, gdyby?”. Stworzony przez nas bohater wraz ze swym przyjacielem zbiera siedem smoczych kul. Naszym życzeniem jest organizacja turnieju, w którym wezmą udział wszyscy zawodnicy z uniwersum Dragon Ball. W ten sposób można będzie ostatecznie wyłonić najsilniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek istniało.

W rezultacie nietypowego życzenia nasz bohater i jego kumpel trafiają do dziwnej krainy poza czasem, złożonej z fragmentów różnych planet, które pochodzą ze wszystkich rzeczywistości. Dzięki temu naprzeciw siebie mogą stanąć zawodnicy z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Po zebraniu pięcioosobowego zespołu ruszamy po tytuł najsilniejszego wojownika w historii.

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #3

Taktyczne RPG + pinball = Fusions

Rozgrywka w Dragon Ball: Fusions jest czymś naprawdę unikatowym. Mechanika gry to połączenie turowego systemu taktycznej gry RPG (SRPG) ze zręcznościowymi elementami pojedynków z serii Mario & Luigi i pinballem. Brzmi to trochę dziwnie, ale w rzeczywistości jest to bardzo fajne rozwiązanie. Pojedynki z przeciwnikami przebiegają w podziale na tury, podczas których postacie wykonują akcje według kolejności. Podstawą walki jest cios lub użycie energii Ki. W przypadku ataku wręcz czeka nas minigierka QTE, w której wybieramy pozycję ataku, podczas gdy przeciwnik stara się bronić przed obrażeniami.

Po naszej akcji następuje część gry przypominająca pinball. Uderzona postać zostaje przesunięta na odległość zależną od siły ciosu. Element ten możemy wykorzystać strategicznie. Wyrzucenie postaci poza arenę powoduje zadanie jej dodatkowych obrażeń, a także utratę pozycji w kolejce. Dodatkowo możemy bawić się w odbijanie przeciwnika – jeśli wróg w locie natrafi na któregoś z naszych wojowników, to straci jeszcze więcej punktów życia. Ta mechanika gry sprawia, że rozgrywka w Fusions jest zdecydowanie bardziej strategiczna, niż mogłoby się wydawać na początku.

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #4
Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #5

Możliwość fuzji postaci sprawia, że po raz pierwszy w grze możemy zobaczyć zawodnika znanego jako Prillin. Jest to połączenie Szatana Serduszko i Krilina. Postać ta pojawiła się wcześniej na łamach japońskiego magazynu Weekly Shonen Jump jako żart.

Wraz z zadawaniem i otrzymywaniem obrażeń w walce zdobywamy punkty energii. Możemy użyć ich, by wykonać ataki specjalne lub dokonywać tytułowej fuzji. Wtedy dwóch bohaterów łączy się na chwilę w jedną, zdecydowanie silniejszą postać. Wraz z napełnianiem dodatkowego paska Ultra mamy dostęp do kolejnych ataków, które zmieniają rozgrywkę. Atak Zenkai sprawia, że gra staje się na kilkanaście sekund bijatyką – zasypujemy wtedy oponenta swoimi ciosami do woli. Jest także Ultra Fusion; w trybie tym wszyscy nasi zawodnicy stają się jedną potężną postacią i wykonują atak dewastujący rywali. W dalszej fazie gry odblokowujemy jeszcze stałe fuzje i ataki typu EX.

Turowe walki w grze są naprawdę fajnie rozwiązane. Sporo strategii i główkowania wymieszane jest z sekwencjami świetnie oddającymi nastrój walk z anime. W moim odczuciu ten unikatowy system pojedynków jest największym atutem Dragon Ball: Fusions. Chciałbym, aby w innych grach SRPG znalazły się podobne rozwiązania.

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #6

Przynieś, podaj, złap złodzieja majtek

Obok walki Dragon Ball: Fusions oferuje nam jeszcze latanie po świecie gry. Możemy zwiedzić kultowe lokacje i natrafić na postacie powierzające nam dodatkowe misje, które wiążą się zazwyczaj z walkami. Towarzyszą im jednak naprawdę zabawne scenariusze. Niestety, humor wymaga od nas przynajmniej powierzchownej znajomości materiału źródłowego – inaczej wiele żartów straci swój sens.

Poza kampanią mamy też dostęp do trybu multiplayer, zarówno w wariancie lokalnym, jak i przez Internet. Szkoda tylko, że odnalezienie innych graczy chętnych do zabawy nie jest proste. Sam nie miałem zbyt dużo szczęścia i nie znalazłem nikogo chętnego do rozegrania całej walki.

W grze pojawiają się także dodatkowe scenariusze, powiązane z wydarzeniami z Dragon Ball Super. Mamy na przykład okazję zmierzyć się z Goku Black i Zamasu. Jest to całkiem fajny dodatek, który zadowoli fanów serii – zwłaszcza że możemy te dwie postacie przyłączyć do swojej drużyny.

W 2015 roku wystartowała nowa seria anime Dragon BallSuper. Serial przedstawia wydarzenia, do których doszło po zakończeniu Dragon Ball Z. Występujący w grze Goku Black pochodzi właśnie z tego anime.

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #7

Prawie się udało

Dragon Ball: Fusions poległ przed samą metą. O samym systemie walki mogę wypowiadać się tylko w superlatywach, podobnie jest z naszpikowaną dobrym humorem fabułą. Niestety, zbiór większych i mniejszych wpadek niweluje znaczną część wysiłku twórców. Sztuczne wydłużenie rozgrywki rujnuje frajdę z zabawy. Wynika to z zastosowanego w grze systemu odblokowywania misji. Popchnięcie fabuły do przodu wymaga od nas zebrania i użycia kilku typów energii, co z kolei wiąże się z walkami z napotkanymi na mapie świata dodatkowymi przeciwnikami. Musimy nie tylko pokonywać kiepskie podróbki Goku, ale jeszcze szukać tych posiadających potrzebny nam w danej chwili rodzaj energii.

Nie byłoby to takie złe, gdyby nie druga poważna bolączka gry. Fusions dodatkowo cierpi na ten sam problem, który doszczętnie pogrążył Code Name: S.T.E.A.M. – walki, w których bierzemy udział, trwają zdecydowanie zbyt długo. Musimy w kółko oglądać te same, ciągnące się w nieskończoność animacje ataków. Brakuje opcji przyśpieszenia przebiegu starć lub chociaż możliwości wyłączenia animacji ciosów. Z tego powodu nawet starcia ze zdecydowanie słabszymi przeciwnikami pochłaniają za dużo czasu.

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #8

Anime na małym ekranie

3DS nie należy do najpotężniejszych maszyn, jednak deweloperom Dragon Ball: Fusions udało się maksymalnie wykorzystać potencjał konsolki Nintendo. Komiksowa oprawa graficzna połączona z przyjemnym dla oka projektem postaci jest tutaj kluczem do sukcesu. Gra działa bardzo płynnie i prezentuje się naprawdę pięknie. Czego więcej można żądać od tego typu produkcji? Kosztem ładnego wyglądu jest jednak brak funkcji 3D. Dragon Ball: Fusions to kolejny już tytuł kompletnie porzucający znak rozpoznawczy najnowszej konsoli przenośnej giganta z Kioto.

Oprawa dźwiękowa wypada równie dobrze jak grafika. Utwory muzyczne pasują idealnie do zwariowanej przygody naszych bohaterów, odgłosy też świetnie oddają klimat uniwersum Dragon Ball. Natomiast bohaterowie nie mają nagranych kwestii mówionych, jednak co pewien czas usłyszymy jakieś słowo czy dźwięk wychodzące z ust bardziej rozpoznawalnych postaci.

Recenzja gry Dragon Ball: Fusions – taktyczne RPG, które zepsuła powtarzalność - ilustracja #9

Może następnym razem

Najnowszy Dragon Ball robi naprawdę dobre pierwsze wrażenie. Początkowe godziny rozgrywki pełne są dobrego humoru, jesteśmy wdrażani w nietuzinkowy system walki i cieszymy się z fajnej prezentacji uniwersum Akiry Toriyamy. Szkoda, że po 5 godzinach gry pojedynki nadal ciągną się zbyt długo; walki zaczynają mieć wyśrubowane cele i urok gry pryska. Pomiędzy fajnymi interakcjami z rozpoznawalnymi bohaterami jest masa pojedynków z nieznanymi przeciwnikami.

Do tego zostajemy zmuszeni do tzw. grindowania. Tracimy cenne chwile, by nabijać punkty energii zużywane na otwieranie kolejnych aren. Te różne elementy wydłużają czas trwania przygody z Fusions, ale jednocześnie skutecznie zniechęcają do grania. Do dalszej zabawy popychała mnie jedynie chęć zobaczenia fuzji kolejnych bohaterów i nadzieja na więcej zabawnych scenek, przedstawiających spotkania bohaterów z odmiennych rzeczywistości.

Ze smutkiem muszę przyznać, że kolejna gra z Dragon Ball w nazwie okazuje się produkcją wyłącznie dla fanów. Tym razem prawie się udało – niestety, kilka rozwiązań psuje efekt finalny. Zamiast bardzo dobrej taktycznej gry RPG osadzonej w uniwersum Dragon Ball mamy przeciętną produkcję, która broni się tylko dzięki obecności Goku i spółki. Najbardziej wytrwali fani znajdą w tej produkcji wiele fajnych rzeczy. Większość jednak stosunkowo szybko porzuci ten tytuł.

O AUTORZE

Przygoda z Dragon Ball: Fusions zabrała mi z życia trochę ponad 22 godziny. W tym czasie ukończyłem główny wątek, wykonałem kilka misji pobocznych i spróbowałem, z mizernym skutkiem, multiplayer. Wychowałem się na Dragon Ball i obecnie bez przesadnego krzywienia się oglądam serię Super.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Dragon Ball: Fusions na Nintendo 3DS autor tekstu kupił we własnym zakresie.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.