Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Call of Duty: Black Ops IIII Recenzja gry

Recenzja gry 15 października 2018, 15:25

Recenzja Call of Duty: Black Ops 4 – czy Blackout to sukces?

Call of Duty: Black Ops 4 to multiplayerowy worek bez dna, w którym znajdziemy praktycznie każdą formę sieciowej zabawy w strzelanie. A najlepszą z nich wcale nie jest battle royale'owy Blackout!

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji XONE

Call of Duty bez kampanii fabularnej to już nie to samo – nawet jeśli te były słabe! Seria straciła swoją wizytówkę i przy każdym uruchomieniu Black Ops 4 trudno oprzeć się wrażeniu, że to raczej kolejny darmowy weekend z CoD-em do wypróbowania, a nie pełna wersja gry. Bogatszy zestaw trybów sieciowych nie wynagradza braku singla. Wciąż czujemy, że ktoś nam coś zabrał – przynajmniej na początku, bo ostatecznie o tym zapominamy. W Black Ops 4 wkraczamy bowiem do istnego parku rozrywki pełnego multiplayerowych atrakcji.

Tak jak w ogromnym lunaparku trudno się tu zdecydować, dokąd udać się najpierw. Znajdziemy tutaj niemal wszystko: futurystycznych komandosów i zombie, zabójcze gadżety przyszłości i tonącego Titanica, granie w kosza obok wozu marki Ferrari i Koloseum gladiatorów. Ten dziwny miszmasz sprawdza się jednak jako element trzech głównych filarów nowego CoD-a: klasycznego multiplayera, battle royale i współpracy przeciw hordom zombie. Black Ops 4 to sieciowa gra totalna, choć niepozbawiona paru wad, a jeden z trybów szczególnie błyszczy na tle pozostałych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 4 – czy Blackout to sukces? - ilustracja #1

FABULARNY TRENING CZY KAWAŁKI KAMPANII, KTÓREJ „NIE BYŁO”?

W grze obecna jest szczątkowa kampania singlowa w postaci treningu każdego ze specjalistów. Mamy tu możliwość rozegrania meczów z botami, ale najciekawsze są liczne przerywniki filmowe, w których znalazł się jeden konkretny wątek, oraz nawiązania do poprzednich odsłon cyklu i takich postaci jak Mason czy Woods.

Titanic w trybie zombie to rewelacyjna mapa zachęcająca do zwiedzania każdego zakamarku.

Tryb treningowy okraszony jest świetnymi przerywnikami filmowymi, które nawiązują do tych najbardziej znanych postaci uniwersum Black Ops.

Zombie prawie jak dobry singiel

ZALETY:
  1. przebogaty zestaw sieciowych trybów, w których nawet miłośnik singla może znaleźć coś dla siebie;
  2. odrobinę bardziej taktyczny, ale wciąż szybki, klasyczny multiplayer;
  3. Blackout usprawnia formułę battle royale – nie ma dłużyzn i nudy podczas meczów;
  4. rewelacyjny, oferujący mnóstwo zawartości tryb zombie, który śmiało mógłby być osobną grą;
  5. możliwość zabawy we dwójkę na podzielonym ekranie.
WADY:
  1. bogactwo trybów nie wynagradza braku kampanii fabularnej;
  2. w Blackoucie nie widać potencjału na przyszłość, bardzo słaby system progresji i zachęty do ciągłego grania;
  3. popremierowe problemy z serwerami dają się we znaki;
  4. silnik graficzny każdym pikselem błaga, by pozwolono mu już przejść na emeryturę.

Jeśli do tej pory nie przekonaliście się do dynamicznego stylu sieciowych meczów w Call of Duty, kill-streaków, błyskawicznych zgonów i natychmiastowego odradzania się na małych mapach, Black Ops 4 raczej tego nie zmieni. Warto jednak dać tej grze szansę, by spróbować walki z żywymi trupami. Niedoceniane i zwykle traktowane jako margines zombie w CoD-zie są naprawdę świetne, a co więcej – moduł ten powinien zadowolić również fanów eksploracji i rozgrywki singlowej – czyli każdego narzekającego na brak kampanii fabularnej.

Starcia z zombiakami to o wiele więcej niż zwykły tryb hordy. Przypomina to raczej minirajdy z gier MMO, oferujące szczątkową fabułę, zagadki środowiskowe, klasy postaci, znajdźki, magiczne przedmioty, ulepszanie sprzętu i bossów. W przeciwieństwie do nieco nudnych map z multi, te z zombie wyglądają świetnie i mają swój klimat. Powraca więzienie Alcatraz, a starożytne Koloseum oraz pełen detali okręt Titanic zachęcają do eksploracji każdego kąta w nowej fabularnej opowieści o Chaosie.

Oprócz świetnie wykonanych map oraz czystej frajdy, jaką sprawia eksterminacja zombie, duże wrażenie robi także liczba wariantów rozgrywki. Po raz pierwszy w serii pojawiła się szansa grania samemu ze wsparciem botów, które całkiem sprawnie radzą sobie zarówno ze strzelaniem, jak i podnoszeniem nas w kryzysowych momentach. Możemy również wybrać nastawiony wyłącznie na akcję nowy tryb o nazwie „szturm”, pobawić się na podzielonym ekranie czy dostosować każdą opcję w meczu prywatnym. Jedyny zgrzyt w Black Ops 4 w trakcie potyczek z zombie to obecność futurystycznych modeli broni z innych trybów, które kompletnie nie pasują ani do lokacji, ani do bohaterów. Można tu było pokusić się o stworzenie kilku nowych pukawek.

W Black Ops 4 zagramy razem na jednej kanapie dzięki opcji split-screen.

Ulepszony PUBG

Szukanie sekretów podczas strzelania do zombie w Black Ops 4 jest tak fajne, że aż przesłania szumnie reklamowanego Blackouta, czyli CoD-owe battle royale. Miałem cichą nadzieję, że to, co widzieliśmy podczas testów beta, to zaledwie wstęp do przemyślanej przygody, jednak okazało się, że na razie to wszystko. Blackout jest dokładnie taki jak parę tygodni wcześniej. Kopiuje Playerunknown’s Battlegrounds w najdrobniejszych szczegółach, ale błyszczy pod względem rozgrywki, usprawniając ją tam, gdzie było to potrzebne.

W COD-wym battle royale nie ma kampienia. Albo zabijasz innych, albo nie rozwijasz swojej postaci.

JEST REKORD?

Activision chwali się, że żadna gra w historii firmy nie sprzedawała się w dniu premiery tak dobrze w dystrybucji cyfrowej. Nieźle, prawda? To bardzo ładnie wygląda w nagłówkach newsów. Z drugiej strony jednak sprzedaż pudełkowa jest wyjątkowo niska. Innymi słowy, nie wiadomo, czy gra faktycznie dobrze się sprzedaje, a jedynie to, że ludzie coraz chętniej rezygnują z pudełek i fizycznych nośników.

Mniejsza mapa, szybkie tempo poruszania się i ograniczania terenu oraz sporo innych drobiazgów praktycznie wyeliminowały znane z PUBG momenty nudy czy dłużyzny. Łażące tu i ówdzie zombie stanowią miłe urozmaicenie tradycyjnej formuły, tak samo jak poukrywane easter eggi. W Blackouta gra się dobrze i płynnie, a strzelanie po raz pierwszy w CoD-zie działa tak samo sprawnie na daleki dystans, jak i w bliskich starciach – oczywiście pod warunkiem użycia właściwej broni.

Blackout starczy na długo?

Blackout rozczarował mnie jednak mechaniką progresji i dopingowania (a raczej jej brakiem) do systematycznej gry. Autorzy nie zaproponowali tu absolutnie niczego. Jedyne, co odblokowujemy, to setki wizytówek i kolejne modele naszej postaci, których i tak nigdy nie widzimy, bo przecież gramy tylko w widoku FPP! Na dodatek postępy utrudnia ściana grindu, bo w Blackoucie awansujemy wyłącznie za dokonywane zabójstwa oraz miejsca w pierwszej 15 zawodników (5 w przypadku drużyn).

Recenzja Call of Duty: Black Ops 4 – czy Blackout to sukces? - ilustracja #1

Wizytówki w Call of Duty to małe obrazki widoczne pod naszym nickiem. W każdym trybie znajdziemy dziesiątki wyzwań pozwalających na odblokowywanie kolejnych motywów

Kwestia punktowania głównie za zabójstwa nie jest taka zła, bo dopinguje do naprawdę aktywnego działania, a nie biernego czekania w ukryciu na okazję. Biorąc jednak pod uwagę, jak dużą rolę w battle royale odgrywa zwykłe szczęście, dla wielu graczy taki system levelowania może okazać się zniechęcający. Jego przyspieszenie zresztą i tak by nie pomogło, skoro nagrody to wizytówki i facjaty widoczne tylko w menu głównym. Tutaj warto by wziąć przykład z Fortnite’a, jego sezonów i „żyjącej mapy”, dzięki czemu gracze codziennie prześcigają się w doniesieniach, co aktualnie się tam dzieje.

Grafika średnia, ale zabijanie na daleki dystans, czyli wielka nowość w Call of Duty, działa dobrze.

Mapy trybu multi to miks przeróżnych motywów osadzonych w ciasnych przestrzeniach, by zachować właściwą dynamikę rozgrywki.

Multi sprowadzone do parteru

Recenzja Call of Duty: Black Ops 4 – czy Blackout to sukces? - ilustracja #4

WIOSKA SMURFÓW ZOMBIE!

Black Ops 4 nieco zaskakująco podchodzi do kwestii polskiego dubbingu. Nie znajdziemy tu prostej opcji zmiany języka, tylko zakładkę „Włącz angielski dubbing”. Dopiero po jej przełączeniu usłyszymy rodzimą mowę. W głównych trybach sieciowych i battle royale brzmi ona jeszcze całkiem znośnie, ale w trybie zombie dobrano aktorów o bardzo charakterystycznej barwie, którzy – co gorsza – starają się jeszcze mocno grać swoim głosem. Efekt przypomina trochę udźwiękowienie bajek dla kilkuletnich dzieci. Mierząc się z zombiakami, zdecydowanie lepiej postawić na oryginalną ścieżkę audio.

Przy tak dopieszczonym trybie zombie oraz wszechobecnej modzie na battle royale tradycyjny multiplayer wydaje się pozostawać nieco w cieniu reszty zawartości. Dla jednych będzie to zaledwie mały przerywnik pomiędzy innymi aktywnościami. Dla największych fanów serii i tego typu rozgrywki to jednak ta sama, sprawdzona konwencja, na którą czeka się co roku, a teraz powraca nawet kilka starszych map w odnowionej wersji. Multi w Black Ops 4 to mieszanka tego, co już było, z paroma nowościami – generalnie na plus.

Kill-streaki nadal faworyzują weteranów serii, a początkujący mogą mieć ciężki start.

Autorzy ze studia Treyarch pozostali wierni futurystycznym klimatom poprzedniej części, więc różnice pojawiły się w samym trzonie rozgrywki. Nadal jest szybko, nadal giniemy i odradzamy się w mgnieniu oka, ale walka stała się nieco wolniejsza i bardziej „przyziemna”. Bardzo spodobało mi się usunięcie hiperskokóworaz biegania po ścianach, zapoczątkowane oczywiście w poprzedniej odsłonie, i konieczność manualnego leczenia. Wydłużeniu uległ również TTK, czyli czas do zabicia wroga, co akurat wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Teraz wygrywają głównie ci, którzy potrafią „rozdawać” perfekcyjne headshoty.

Specjaliści to nie superbohaterowie

Mimo małych obaw tuż po zapowiedzeniu tego tytułu ostatecznie Black Ops 4 nie podążyło za modą na strzelaniny bohaterskie. Powrót specjalistów z unikatową bronią i gadżetami nie wnosi wiele taktyki do meczów, wynik nie jest zależny od ich mądrego używania. Niektóre wspomagacze wydają się nawet jakby wymyślone głównie pod kątem kampanii singlowej – bo jak tu wykorzystać przenoszoną w żółwim tempie radioaktywną beczkę, która uśmierca wrogów stojących tuż przy niej, gdy każdy biega i skacze, jakby przedawkował napój energetyczny?

Trzeba przyznać, że COD jest świetny w zalewaniu nas pochwałami za każdą dobrą akcję.

Pewne elementy taktyki ze zgraną drużyną będziemy mogli zastosować w nowym trybie multi – tzw. „skoku”. Obok prostej zasady przejmowania worków z pieniędzmi i eskortowania ich w bezpieczne miejsce pojawia się w nim jeszcze wątek ekonomiczny kupowania coraz lepszej broni i wyposażenia za zdobytą walutę. Oprócz tego trudno doszukiwać się w multiplayerze jakichś rewolucyjnych nowości. To wciąż ta sama dominacja refleksu i kill-streaków, czyli masowych ataków bronią ciężką, których możemy użyć w nagrodę za wyniki. Dla nowych graczy może to być trudną przeprawą przez długi czas. Nieudane eksperymenty studia Bungie w trybach PvP Destiny 2 pokazują jednak, że niekiedy lepiej trzymać się sprawdzonych rozwiązań

Rozgrywka na PS4 obfituje w błędy o wyszukanych nazwach.

„Silnik rzęził ostatkiem sił…”

Podczas zabawy gra dość często się zawieszała i byłem wyrzucany z serwera, przez co raz po raz traciłem nawet sporą część postępu, ale nie to najbardziej mi przeszkadzało. Ogromną różnorodność i barwność tych wszystkich sieciowych trybów, lokacji oraz mechanizmów rozgrywki łączy przestarzały silnik graficzny, co roku pudrowany i poddawany kolejnym operacjom plastycznym. Jego podeszły wiek czuć w każdej teksturze i efekcie – na zwykłej wersji konsoli PS4 gra momentami wygląda brzydko, zwłaszcza w module Blackout i klasycznym multiplayerze. Czy to cena za płynną animację bez widocznego chrupania i spadków klatek? Ta seria naprawdę błaga o nowoczesne fundamenty i nowe możliwości rozwoju.

Oprawa graficzna w trybie multi jakby dostawała mały downgrade. Ten silnik naprawdę domaga się emerytury.

Call of Duty: Black Ops 4 pewnie wcale nie byłoby lepszą grą z kampanią fabularną, bo ci autorzy już dawno zapomnieli, jak tworzy się dobre scenariusze misji i zapadających w pamięć bohaterów. Jeśli jednak zamiast niej dostaliśmy dodatkową, wyborną mapę z Titanikiem, to jestem gotów zaakceptować taką wymianę – zwłaszcza że – paradoksalnie – tryb zombie powoli wyrasta na kandydata do swojej własnej singlowej kampanii. Oprócz małego niedosytu przy Blackoucie generalnie Black Ops 4 sprawnie serwuje to, co najlepiej potrafi, czyli festiwal beztroskiego, dynamicznego fragowania w sieci. Szkoda tylko, że coraz wyraźniej czuć w tym formę bohatera piątej części Rambo, a nie komandosa w pełni sił.

O AUTORZE

Z Call of Duty: Black Ops 4 spędziłem kilkadziesiąt godzin, testując na przemian wszystkie możliwe tryby i ostatecznie zatrzymując się najdłużej przy rozgrywce z zombiakami. Kilka lat z Destiny nauczyło mnie dość sprawnie grać na padzie w strzelanki PvP, dlatego nie miałem większych problemów z przyzwyczajeniem się do sieciowego charakteru tego tytułu.

Jestem miłośnikiem strzelanin, więc znam wszystkie odsłony Call of Duty, choć moje zainteresowanie serią malało z każdym kolejnym skokiem scenariusza w przyszłość. Poprzednią grę z cyklu oceniłem na 8/10 i nadal uważam, że kampania w CoD-zie: WWII była najlepsza od czasów Black Ops 1.

ZASTRZEŻENIE

Kopię recenzencką gry otrzymaliśmy bezpłatnie od agencji Kool Things, obsługującej w Polsce firmę Activision.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Call of Duty bez kampanii single-player to wciąż Call of Duty?

Tak
23,8%
Nie
69,3%
Nie mam zdania
6,9%
Zobacz inne ankiety
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!