Motorm4x: Offroad Extreme - recenzja gry
Byli pracownicy Illusion Softworks wkraczają na grząski grunt tworząc offroadową grę z terenówkami w roli głównej. Jak sobie poradzili z tym zadaniem?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Posiadacze komputerów osobistych nie są zbytnio rozpieszczani nowymi grami wyścigowymi, zwykle w ciągu roku można doliczyć się zaledwie kilku grywalnych tytułów. Jest to szczególnie widoczne w zestawieniu z lawiną strzelanin czy RTS-ów, którymi jesteśmy dosłownie zasypywani. Polscy gracze wydają się być w jeszcze gorszej sytuacji, gdyż do naszego nadwiślańskiego państewka nie dociera wiele ciekawych produktów tworzonych przez naszych południowych czy wschodnich sąsiadów. Tym bardziej cieszy inicjatywa City Interactive, zwłaszcza że Motorm4x autorstwa czeskiej firmy The Easy Company nie powstał przy minimalnym nakładzie finansowym, a za jego stworzenie odpowiedzialni są developerzy z dużym doświadczeniem (m.in. byli pracownicy Illusion Softworks).
Tytuły takie jak chociażby DiRT przyzwyczaiły nas, że jazda w terenie niekoniecznie musi wiązać się z osiąganiem zdecydowanie niższych prędkości od zawodów rozgrywanych w całości na asfalcie. Motorm4x proponuje natomiast bardziej trzeźwe spojrzenie na problematykę zawodów przeprowadzanych poza utwardzonymi szlakami. Rozwijane prędkości rzadko przekraczają tu 100 kilometrów na godzinę, a niekiedy jest nawet tak, że próby rozpędzenia wozu do 20-30km/h kończą się jego poważnym uszkodzeniem. Pewne jest więc to, że trzeba być sympatykiem tej mało popularnej gałęzi sportów motorowych, w przeciwnym wypadku można się niemile rozczarować już na starcie.
Model jazdy w grze stanowi wyraźny ukłon w stronę miłośników arcade’ówek. Motorm4x nie stara się być maksymalnie wymagający, ale niejako zmusza do zapoznania z tajnikami jazdy w terenie. Kluczową rolę odgrywa ustalenie rodzaju zastosowanego napędu. O ile podczas przemieszczania się po asfaltowych odcinkach wystarczy w zupełności napęd na tylne koła, o tyle próba zjechania w teren kończy się nieprzyjemnym buksowaniem kół. To jednak tylko wstęp do innych ciekawostek. Równocześnie musimy używać redukcyjnej skrzyni biegów oraz blokować mechanizmy różnicowe w celu usztywniania przedniej lub tylnej osi pojazdu. Wszystko to na początek może wydawać się niezrozumiałe, lecz sprytnie zrealizowany tutorial pozwala szybko i bezboleśnie zaprzyjaźnić się z podstawami gry. Rezultat jest taki, że już po kilkunastu minutach przyłapujemy się na tym, że bezbłędnie dostosowujemy maszynę do warunków panujących na danym odcinku trasy.
W tym miejscu można zadać sobie pytanie – w jaki sposób gra motywuje do rozsądnej jazdy w terenie? Jedną z odpowiedzi jest zaawansowany model uszkodzeń. Nie jest na szczęście tak, że każda większa stłuczka kończy nasze zmagania czy maksymalnie utrudnia dalsze prowadzenie pojazdu. Podoba mi się to, że uszkodzenia nie powstają znikąd. Najeżdżając szybko na duży głaz, możemy uszkodzić oponę, a zderzając się czołowo z przeszkodą tracimy orurowanie lub przyczyniamy się do powstania fałd na masce pojazdu. Znaczne uszkodzenia mogą też powstać w wyniku dachowania pojazdu. Do podobnych niepożądanych sytuacji dochodzi bardzo często, nawet pomimo dodania wskaźnika informującego o poziomie nachylenia karoserii auta. Efektowne piruety niwelują tymczasem wszelkie szanse odniesienia zwycięstwa w danej imprezie.
Poważną wadą gry jest praktycznie zerowe zróżnicowanie głównych trybów rozgrywki. Jedynym rozsądnym wyborem jest kariera, gdyż szybki wyścig opiera się tylko na docieraniu do losowo generowanych punktów kontrolnych. Zdecydowanie brakuje też multiplayera. Nie mówię już nawet o zmaganiach sieciowych, ale choćby o pojedynkach organizowanych na podzielonym ekranie monitora. Tyle dobrze, że kariery nie da się ukończyć w jeden wieczór. Zabawę rozpoczynamy w bardzo standardowy sposób, czyli z jednym pojazdem i kilkunastoma tysiącami dolarów w kieszeni. W każdym z trzech dostępnych środowisk odnajdujemy centralny warsztat oraz miejsca właściwych wyścigów. Fajnym pomysłem jest to, że do danego celu musimy dojechać tylko za pierwszym razem, później możemy się już tam szybko „przeteleportować”. Niezbyt czytelna jest za to mapka okolicy. Nawigacja jest w tym przypadku niewygodna, a odnajdywanie nieukończonych jeszcze wyścigów zajmuje zbyt dużo czasu.
Trochę, niestety, szwankuje mechanizm zarabiania i wydawania pieniędzy. Brak przede wszystkim większego rozrzutu przy rozdzielaniu nagród gotówkowych. Umożliwia to łatwe bogacenie się metodą powtórnego wybierania najprostszych wyścigów, traktując trudniejsze i dłuższe wyzwania jedynie jako przymus niezbędny do odblokowania innych pucharów. Pewną ciekawostką jest możliwość obstawiania zakładów, ale gra nie pozwala, niestety, na postawienie na szali pojazdu czy wszystkich zebranych do tej pory pieniążków.
Pozyskiwane fundusze topnieją w zastraszającym tempie. W dalszej fazie trybu kariery na porządku dziennym bywają sytuacje, gdy nagroda z wygrania wyjątkowo trudnej próby nie pokrywa kosztów naprawy pojazdu. Gra w miarę postępów odblokowuje dostęp do nowych aut. Zazwyczaj modele te są lepsze od posiadanych już maszyn, lecz nie jest to regułą. Autorzy Motorm4xa nie nabyli, co prawda, żadnych licencji, lecz nie trzeba być ekspertem w dziedzinie motoryzacji, żeby mieć trudności z rozpoznaniem Jeepa Wranglera, Forda F-150, Jeepa Cherokee czy Land Rovera Defendera. Pieniądze przeznaczamy nie tylko na wozy, ale także na ich tuning. Nie możemy, co prawda, liczyć na mnogość opcji rasowania terenowych maszyn, aczkolwiek w programie zawarto właściwie wszystkie niezbędne komponenty. Zwiększamy więc moc silnika, montujemy wyczynowe zawieszenie, zakładamy opony do przeżycia w najtrudniejszych warunkach, wzmacniamy podwozie metalowymi osłonami i obklejamy wóz efektownymi nalepkami. Fajnym dodatkiem jest konieczność kupowania benzyny. Przyznam szczerze, że nie raz zdarzyło mi się „rozkraczyć” w połowie wyścigu z powodu zignorowania wskaźnika zapasu paliwa w zbiorniku. Pewną pomocą są w tym przypadku dodatkowe kanistry, które można zamontować na dachu i w razie potrzeby od razu z nich skorzystać.
O ile w ogólnej konstrukcji trybu kariery byłem w stanie doszukać się pewnych niedoróbek, o tyle muszę pochwalić duże zróżnicowanie samych zawodów. Moi faworyci to „wyścig z czasem” i „poszukiwacze drogi”. Wyścig z czasem to nic innego jak trial, czyli wspinaczka w naprawdę ekstremalnych warunkach. To właśnie tu rozwijamy minimalne prędkości, walcząc z nierównym terenem i starając się nie dotknąć okalających tor barierek. Trasy w większości zostały ciekawie zaprojektowane, zmuszając gracza do maksymalnej koncentracji i dobrego poznania możliwości pojazdu. Poszukiwacze drogi stanowią z kolei odmianę wyścigów na orientację. Otrzymujemy tu jedynie lokalizację kolejnego punktu kontrolnego (kierunek i odległość), do którego możemy dotrzeć w dowolny sposób. Ciekawostką są rozmieszczone na trasie gwiazdki, zapewniające premie gotówkowe i dodatkowy czas. Pozostałe typy zawodów są równie ciekawie, choć jedynie formuła offroad domaga się nagrody za innowacyjność. Staramy się w tym przypadku dotrzeć na sam szczyt stromego zbocza, umiejętnie operując gazem i unikając wywrotek. Co ciekawe, jedyne zawody, w których bezpośrednio stajemy do walki z innymi mistrzami kierownicy, to klasyczne wyścigi. Niestety, SI konkurentów jest przekombinowane. Zdarza im się, co prawda, popełniać ciekawe błędy, ale w bezpośrednich starciach bywają bardzo agresywni, niepotrzebnie utrudniając jazdę.
W trakcie rozgrywki udajemy się do trzech stref klimatycznych. Producentom należą się gromkie brawa nie tylko za dodanie plansz o zupełnie odmiennej specyfice, ale także za umiejętne ich zaprojektowanie. Z racji nietypowej charakterystyki wyścigów 4x4, nie powinno dziwić to, że większość czasu spędzamy poza głównymi drogami, we właściwym terenie. Zabawę rozpoczynamy wśród masywów górskich i to właśnie ta okolica jest najbardziej malownicza. Nie brak pięknie wykonanych wodospadów, łączących sąsiadujące ze sobą wzniesienia mostów, niewielkich wiosek czy farm położonych na odludziu. Później przenosimy się na tereny podbiegunowe. Obszar ten wymaga nie tylko dostosowania maszyn do ekstremalnych warunków jazdy, ale także unikania przeszkód w postaci ogromnych zasp, które potrafią szczególnie zaleźć za skórę. Dodatkową atrakcją jest ogromne zamarznięte jezioro, wokół którego rozgrywanych jest kilka zawodów. Nie muszę chyba dodawać, że zachowanie pojazdu na lodowej tafli jest bardzo nieprzewidywalne. Ostatnia z dostępnych stref to pustynne kaniony, przywodzące na myśl konsolowego Motorstorma. Także i tu musimy mieć na uwadze spore różnice wysokości, zwłaszcza w wyższych partiach planszy. Ponadto nie brak pułapek piaskowych, w których może ugrzęznąć nawet najlepiej przygotowany wóz terenowy.
Oprawa wizualna gry nie prezentuje najwyższego standardu jakości, ale nie ma też większych powodów do narzekań. W oczy rzucają się zwłaszcza dobrze wykonane modele pojazdów, co z racji specyfiki zawodów nie dziwi. Fajnie odkształcają się też karoserie aut, a dłuższe wojaże sprawiają, iż nadwozia stopniowo pokrywają się błotem czy kurzem. Co ciekawe, możemy skorzystać z usług myjni, ale tylko za słoną opłatą. Najwyraźniej gra woli, żeby nasze auta pozostawały brudne. Pochwalę też opcję swobodnego obracania kamery wokół pojazdu oraz wysiadania z auta w celu obejrzenia poczynionych zniszczeń. Zabrakło mi natomiast widoku z wnętrza kabiny oraz replay’ów. Powtórki szczególnie przydałyby się przy zawodach trialowych, gdyż podczas właściwej próby nie mamy czasu na analizę wszystkich popełnianych błędów. Na uwagę zasługuje również wykonanie publiczności. Kibiców nie ma zbyt wielu, ale zachowują się dość racjonalnie, odskakując na boki, gdy się do nich zbytnio zbliżymy. Nieźle wykonano efekty pogodowe, choć nie mają one zasadniczego wpływu na wyścigi. Niepotrzebne są natomiast rozmycia ekranu, pojawiające się przy wyższych prędkościach. Stają się one szczególnie uciążliwe podczas rozgrywania prób czasowych, gdyż rozmywają się też wtedy strzałki wskazujące drogę do celu.
Soundtrack jest dokładnie tym, czego można się było spodziewać po grze, która nie jest wspierana przez większego wydawcę. Producent zaprosił do współpracy mało znanych wykonawców, co nie jest akurat złą sprawą, gdyż dominują łatwo wpadające w ucho rockowe kawałki. Nieźle wypadły też odgłosy silników, o ile komuś nie przeszkadza typowy klekot jednostki diesla. Tak na dobrą sprawę przyczepiłbym się jedynie do marnego głosu lektora podczas pokonywania rajdowych OeSów.
Motorm4x: Offroad Extreme jest udaną grą wyścigową, przy której miło spędziłem kilka jesiennych wieczorów. Można kręcić nosem, że gra jest mniej realistyczna od takich reprezentantów klasyki jak Screamer 4x4 czy Cabela’s 4x4 Off-Road Adventure, ale zabawa nie wymaga przez to większego przygotowania. Jedyną bolączką jest brak dodatkowych trybów rozgrywki, zwłaszcza multiplayera. Mając jednak na uwadze, że gra kosztuje 20 złotych, wszystkie te braki można przeboleć. Idealna propozycja dla fanów jazdy w terenie.
Jacek „Stranger” Hałas
PLUSY:
- fajne modele jazdy oraz uszkodzeń, stanowiące kompromis pomiędzy realizmem a dobrą zabawą;
- trzy bardzo ciekawe strefy klimatyczne;
- oprawa audiowizualna na co najmniej przyzwoitym poziomie;
- duże zróżnicowanie rodzajów zawodów;
- bardzo atrakcyjna cena.
MINUSY:
- brak innych trybów zabawy (poza karierą), a zwłaszcza multiplayera;
- nie najlepiej wyważony tryb kariery;
- brak powtórek oraz widoku z wnętrza kabiny;
- zbyt agresywna jazda w wykonaniu komputerowych przeciwników.