autor: Łukasz Malik
Mortal Kombat vs DC Universe - recenzja gry
Nowa gra Midway może okazać się zarówno zbawieniem, jak i gwoździem do trumny dla borykającej się z poważnymi problemami finansowymi firmy. Tym razem Ed Boon i spółka musieli postawić wszystko na jedną kartę.
Nie ukrywam, że pomysł połączenia świata Mortal Kombat z komiksowym uniwersum DC od samego początku uważałem za bardzo niepewny. Znajdująca się w trudnej sytuacji firma sporo ryzykowała, inwestując ogromne pieniądze w prawa do wykorzystania w grze znanych postaci komiksowych i długą kampanię reklamową produktu, co oczywiście wiązało się z licznymi ograniczeniami podczas produkcji samej gry. Zasady rządzące licencjami są bardzo restrykcyjne i uniemożliwiają ingerencję w jasno określony od lat wizerunek bohaterów. Midway miało ciężki orzech do zgryzienia podczas łączenia brutalnego i ociekającego krwią świata Mortal Kombat ze stonowanymi i skierowanymi głównie w stronę młodych czytelników komiksami DC. Dodatkowym wyzwaniem była konkurencja ze strony znakomitych gier z serii Marvel vs Capcom, stanowiących od dawna niedościgły wzór dla wielu współczesnych bijatyk.
Jednym z najmocniejszych elementów gry jest ciekawa historia, która w dość spójny i logiczny (z komiksowego punktu widzenia) sposób połączyła ze sobą dwa przeciwstawne światy. Przypadkowo wywołane przez Supermana zaburzenie czasu i przestrzeni sprawia, że dwójka znanych łotrów (Shao Kahn ze świata MK oraz Darkseid ze świata DC) łączy się w nową, niegodziwą istotę. Powstały w ten sposób Dark Kahn jest anomalią, zaburzającą delikatną równowagę mocy. Inicjuje to szybko postępujący proces przenikania się obu uniwersów, co w perspektywie czasu może doprowadzić do całkowitego ich unicestwienia. Okoliczności te stanowią świetny pretekst dla developerów, by przeciwstawić sobie postacie – w końcu dla każdej ze stron ci drudzy stanowią najeźdźców, celowo dążących do zawładnięcia ich rodzinnym światem. Wywołane przez Dark Kahna zaburzenia sił powodują dziwne omamy oraz ataki wszechogarniającej, infekującej jak wirus furii, co w dobry sposób tłumaczy agresywność komiksowych bohaterów. Brzmi to wszystko bardzo skomplikowanie, ale kierując się wieloletnią miłością do amerykańskich komiksów zapewniam, że z tej próby Midway wyszło zwycięsko, w wielkim stylu konfrontując ze sobą bohaterów o tak różnych historiach życia, dążeniach i temperamentach.
Po raz drugi w historii serii Mortal Kombat całkowicie przerobiono system walki. Autorzy tym razem nie cackali się i praktycznie wyrzucili wszystkie utarte rozwiązania do kosza, w tym znane z poprzednich części zmiany stylów walki w locie czy możliwość korzystania z różnorodnej broni. Czuć tu również przejaw trendu na gry dla niedzielnych (czy jak kto woli: casualowych) graczy, co przejawia się przez odejście od systemu skomplikowanych combosów na rzecz prostszych i dużo bardziej efektownych juggli, w których istotne jest samo wyczucie właściwego momentu na atak. Wydaje mi się, że była to trafna decyzja, gdyż nowa gra powraca przez to do korzeni serii, a klasyczny styl jest mocno odczuwalny – czuć ducha czasów, gdy tytuł Eda Boona i spółki przedstawiany był jeszcze w 2D. W całym pędzie zmian nie zapomniano na szczęście o kilku dobrych patentach z nowych odsłon w 3D, jak choćby przełamywanie combosów (jeśli postać ma napełniony odpowiedni pasek, to może przechować do 2 breakerów, które w trudnej sytuacji pozwolą zatrzymać atak przeciwnika) czy tryb furii – rage mode (pozwalający przełamać obronę przeciwnika i na krótką chwilę zredukować ilość własnych obrażeń). Co mnie osobiście ujęło, to dobrze zbalansowany poziom trudności. Gracz stopniowo uczy się nowych technik, a wraz z jego rosnącymi umiejętnościami gra nagradza go widowiskowymi i pełnymi akcji pojedynkami. Gra upraszcza się też automatycznie w momencie, gdy mamy problemy z pokonaniem przeciwnika.
W Mortal Kombat vs DC Universe do użytku gracza oddano 22 grywalne postacie, po 11 dla każdej ze stron konfliktu. Ze świata Otherworld otrzymujemy trzon klasycznych postaci typowych dla MK (głównie z pierwszych dwóch części gry) wyposażonych w charakterystyczne dla nich ciosy specjalne. Dużo ciekawiej wypada tutaj ekipa z uniwersum DC. Fluktuacje mocy dały pretekst, by odpowiednio stonować zbyt potężne umiejętności poszczególnych fighterów (inaczej trudno sobie wyobrazić, by Liu Kang miał szanse w starciu z Supermanem). Ilość oraz specjalne efekty związane z używaniem poszczególnych talentów są naprawdę imponujące.
Autorzy wiernie odtworzyli też wygląd oraz cechy osobowe poszczególnych postaci. Widać gołym okiem, że musieli walczyć z firmą DC o każdą drobną zmianę w kanonicznych wizerunkach komiksowych bohaterów. Udało się przemycić efekt niszczących się kostiumów, widoczne na ciele uszkodzenia i rany cięte, lekko przyciemniono tonację barw, ale na tym właściwie koniec zmian. Wyraźnie widać różnice w szczegółowości pomiędzy kostiumami postaci z MK i DC, na korzyść tych pierwszych. Modele postaci z drużyny Raidena są wręcz przepełnione detalami i stworzone ze sporą pieczołowitością, podczas gdy ekipa Supermana odziana jest w znane, nieco ascetyczne w porównaniu z kolegami z MK kostiumy. Trudno również nie zauważyć, że Midway – zamiast wymyślać nowe koncepty na wykorzystanie mocy postaci ze świata DC – sięgnął do poprzednich gier i skopiował gotowe rozwiązania. Zbroja Lexa Luthora od razu nasuwa mocne skojarzenia z postacią Sektora (wystrzeliwane rakiety, miotacz płomieni przy nadgarstku). Captain Marvel teleportuje się zupełnie jak Kung Lao, Flash korzysta z ciosu znanego wcześniej u Kabala (spin dash), Joker rzuca wokoło bombami jak Cyrax, Superman wali pięścią o podłogę niczym Jax i strzela laserem z oczu jak Kano. Podobnych analogii jest znacznie więcej, ale nie widzę nic złego w tym, że firma postanowiła uprościć sobie zadanie przez korzystanie ze sprawdzonych patentów.
Wśród nowości wprowadzonych w Mortal Kombat vs DC Universe znajdują się minigierki, które zostały umiejętnie wplecione w sam gameplay. Na przykład, gdy zbliżamy się do wroga, to wciśnięciem odpowiedniego przycisku uruchamiamy tryb Close Combat, w którym kamera podjeżdża do postaci i można zastosować serię efektownych, boleśnie raniących przeciwnika technik. Ciosy odpala się przez korzystanie we właściwym momencie z przycisków, co naśladuje popularne obecnie w grach active time eventy. Rozwiązanie to sprawdza się świetnie, bo daje lekką przewagę atakującemu, równocześnie wyposażając atakowanego w szansę na obronę i odwrócenie kłopotliwej sytuacji na swoją korzyść. Druga minigierka o nazwie Free Fall Kombat, uruchamia się, gdy gracz zrzuci przeciwnika z areny. Widzimy wtedy obie postacie lecące w dół, szamoczące się przy tym w powietrzu. Każdy udany atak napełnia specjalny pasek, który umożliwia w rezultacie odpalenie specjalnej techniki, rzucającej wroga z wielką siłą na twardy bruk. Podobnie jak w Close Kombat istnieje tu możliwość zablokowania ataku i przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Trzecia minigierka o nazwie Test Your Might pozwala na chwycenie przeciwnika za frak i obijanie go z ogromną prędkością o kolejne pękające pod naszą siłą mury. Wszystkie trzy nowe elementy są trafnie dobrane, czarują swoją prostotą i dodatkowo podkreślają umowny, komiksowy charakter nowej gry firmy Midway.
Historia w grze podzielona jest na dwa osobne scenariusze, które można rozegrać po obu stronach konfliktu. Story Mode stanowi ogromny smaczek dla osób grających głównie w trybie single player. Stopniowo rozwijająca się, podzielona na rozdziały historia jest pełna akcji i płynnie przechodzi w stanowiące jej esencje pojedynki. Co jest interesujące, po odpaleniu trybu story nie mamy do czynienia z wyborem postaci. Dzieje się to automatycznie, gdyż w każdym rozdziale przychodzi nam wcielić się w innego bohatera. Dzięki temu zabawa trwa dłużej, gdyż zamiast opanowywać do perfekcji jedną postać, gracz cały czas zmuszony jest do zaznajamiania się z mocnymi stronami różnych zawodników. Taka zabawa jest nie tylko bardzo zróżnicowana, ale i mocno satysfakcjonująca. Obok trybu story mamy klasyczny tryb single player z charakterystyczną „drabinką”. Jest też tryb Kombo Challenge, gdzie wybieramy postać i testujemy naszą znajomość specjalnych technik.
Gry z serii Mortal Kombat zawsze były znane z dużej brutalności i krwawych, często mocno drastycznych sposobów na wykończenie po wygranej walce przeciwników. Świat poszedł jednak naprzód, a czasy wyrywania z piersi bijących serc przy towarzyszącej temu fontannie krwi bezpowrotnie minęły. Nowy tytuł jest mocno stonowany, przystosowany do wymagań, jakie ma spełniać gra dla klientów należących do niższej kategorii wiekowej. Znikły wszystkie przejawy brutalności, które dawały tej licencji jej niepowtarzalny klimat i stworzone z przymrużeniem oka sceny gore. Oczywiście system fatality został zachowany, chociaż sekwencje są mocno ugrzecznione. W przypadku postaci ze świata DC z wiadomych względów nie było mowy o możliwości ujrzenia na ekranie Supermana w roli mordercy, więc autorzy zastąpili fatality przypominającymi je ciosami o nazwie heroic brutality. Wygląda to tak, że bohaterów na chwilę opanowuje furia, po czym wykonują serię rzucających na łopatki wroga technik. Mocno łoją mu skórę, ale pozostawiają go przy życiu. Obawiam się, że brak klasycznych fatality i krwi może odrzucić wielu fanów serii, którzy poczują się wspomnianymi nowinkami oszukani.
Kolejnym poważnym mankamentem Mortal Kombat vs DC Universe jest ograniczona ilość dostępnego contentu, gdyż poza dwoma scenariuszami (ich ukończenie nie zajmuje dużo czasu) otrzymujemy tylko dwie dodatkowe postacie i właściwie to wszystko, co gra ma do zaoferowania. Podczas zabawy w trybie single ukończenie gry daną postacią wynagradzane jest ładnym obrazkiem oraz krótkim komentarzem, brak natomiast gustownego filmiku FMV, których nie skąpiła konkurencja. Sprawia to, że gra się bardzo szybko nudzi i nie mając pod ręką godnego siebie przeciwnika, bardzo szybko odkładamy tytuł na półkę. Nie oszukujmy się, 22 postacie, 14 aren, żadnych specjalnych kostiumów do odblokowania, krótki tryb single player, to za mało, by w dzisiejszych czasach utrzymać gracza dłużej przed ekranem.
Ratunkiem okazuje się możliwość zabawy online, zaś przemyślane systemy rankingowe pozwalają szybko odnaleźć przeciwnika na podobnym poziomie. Jednak ze smutkiem muszę poinformować, że nie do końca dobrze zbalansowano ataki poszczególnych postaci, przez co kilku bohaterów wyraźnie dominuje nad innymi, jak choćby Flash. Gracze sieciowi dobrze zdają sobie z tego sprawę i wykorzystują wspomniane mankamenty. Żerowanie na tych oczywistych błędach w grze sprawia niestety, że miejsce w rankingu online niewiele ma wspólnego z rzeczywistymi osiągnięciami danego gracza.
Natomiast jeśli chodzi o sam wygląd, to tytuł Midway prezentuje się znakomicie – widać ogrom pracy włożonej w animację postaci i stworzenie klimatycznych, nawiązujących do obu konwencji aren. Chylę czoła przed artystami tworzącymi koncepty, gdyż musieli spędzić wiele godzin na zbieraniu inspiracji, by równie trafnie połączyć ze sobą te dwa światy. Sposób prezentacji jest konsekwentny, dzięki czemu faktycznie odczuwamy, że postacie walczą ze sobą na poważnie. Przeważają lokacje ze świata DC, jak zdewastowane Metropolis, wyposażona w nowinki techniczne Jaskinia Nietoperza czy położona na dalekiej północy Forteca Samotności Supermana. Widać sporo dynamicznych elementów w tle, dzięki czemu otoczenie nabiera życia. Strona muzyczna programu jest już mniej interesująca, przygrywają nam utrzymane w mrocznym klimacie utworki, a voice acting ograniczony jest głównie do scenek przerywnikowych. Miałem okazję porównać ze sobą wersję gry na Xboxa 360 i Playstation 3 – obie wyglądają praktycznie identycznie i różnią się głównie sterowaniem (pad od konsoli Sony ma dużo bardziej precyzyjny D-Pad).
Mortal Kombat vs DC Universe to solidna gra, która z jednej strony ma ciekawy system walki, oferuje wciągającą historię i powraca do korzeni serii. Z drugiej – została mocno stonowana i ograniczona pod względem brutalności, co nie mogło ujść uwadze fanów. Szkoda, że zbyt mały nacisk położono na balans rozgrywki, przez co postacie są nierówne, a – jak wiadomo – to kardynalny grzech w bijatykach. Niemniej spędziłem z tą grą dłuższą chwilę i nie uważam jej za czas stracony. Chyba jednak zaoferowano zbyt mało, by gra trafiła na szczyty list przebojów i wyciągnęła firmę Midway z problemów. Trzymajmy mocno kciuki, by nowa odsłona serii nie byłą zarazem jej ostatnią...
PLUSY:
- postacie MK pasują do bohaterów DC;
- ciekawy wątek fabularny;
- wciągający system walki.
MINUSY:
- balans ciosów specjalnych;
- zbyt mało dodatkowego contentu;
- mocne stonowanie brutalności.