autor: Andrzej Jerzyk
Monopoly Tycoon - recenzja gry
Monopoly Tycoon to ekonomiczna strategia wprowadzająca stare i sprawdzone pomysły z serii gier Monopoly w nowe, trójwymiarowe, komputerowe realia. Podobnie, jak w planszowym pierwowzorze startujemy do finansowej walki z kilkoma oponentami.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Nie ma chyba drugiego tak popularnego słowa w świecie gier komputerowych jak "Tycoon". Niech policzę..."Railroad Tycoon", "Airline Tycoon", "Ski Resort Tycoon", "Rollercoaster Tycoon", "Golf Resort Tycoon", "Skate Park Tycoon", już się zbliżają bodajże "Car Tycoon", "Mall Tycon" i kilka innych. Wymienione tytuły to tylko wierzchołek góry lodowej. Ale przecież tak naprawdę to nie tytuł decyduje o tym czy gra jest dobra. "Monopoly Tycoon" jest komputerową adaptacją znakomitej i zresztą najpopularniejszej na świecie gry planszowej. W odróżnieniu jednak od poprzednich komputerowych wersji tej gry, jest czymś więcej, niż po prostu wiernym przeniesieniem tej znakomitej gry na ekrany komputerów. Wystarczy wspomnieć, że gra toczy się bez podziału na tury i okraszona została doskonałą grafiką trójwymiarową. A do tego udało się jednocześnie zachować ten wspaniały klimat wersji planszowej - wszędzie znajdziemy drobne szczegóły sprzyjające budowaniu złudzenia iż znajdujemy się na planszy prawdziwej gry.
Nie przywykłem do czytania instrukcji przed rozpoczęciem zabawy, podobnie jak zupełnie obce są mi wszelkiego rodzaju tutoriale. Dotychczas traktowałem je raczej jako coś zupełnie niepotrzebnego, po co sięgać można tylko w jakiejś wyjątkowo krytycznej sytuacji. Podobnie było i przy Monopoly Tycoon. Uruchomiłem grę i nawet nie zwracając uwagi na inne opcje w menu, odruchowo wybrałem misje dla jednego gracza. I tu stało się coś bardzo ciekawego, co w kilkunastoletniej mojej praktyce rozrywkowo-komputerowej nie miało nigdy miejsca. Mianowicie po tym, jak oczom moim ukazała się mapa miasta na obszarze którego toczy się zabawa i postawieniu kilku budynków (co zresztą jest bardzo proste, gra w ogóle ma dość przyjazny interface, poza kilkoma wyjątkami), ku mojemu zdziwieniu ukazał się napis informujący mnie, że wygrałem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zabrało mi to zaledwie kilka minut gry, a poza tym nawet za dobrze nie rozumiałem co ja właściwie wybudowałem ani po co. No ale nie ma się co zrażać - pomyślałem. W końcu to tylko pierwsza misja, następne na pewno bardziej pomogą mi zrozumieć o co w tej grze chodzi. No to dalej - misja druga... hmm... minęło kolejne pięć minut, znowu napis informujący mnie o sukcesie i dalej nawet nie wiem dlaczego ten sukces osiągnąłem. Coś tu jest nie tak, chyba zwiększę poziom trudności... Trzeci etap i to samo. Dobra, na czwartym spróbuję najwyższy poziom trudności... I to przyniosło bardzo szybki efekt. Dowiedziałem się na przykład, że nie można zbyt długo utrzymywać ujemnego stanu konta, gdyż szybko zostaniemy usunięci z gry. W moim przypadku stało się to już drugiego dnia gry (więc, można by rzec, w drugiej turze gry). Jednak budowanie z rozmachem godnym radzieckich inżynierów stawiających kolejne pomniki socjalizmu nie wyszło mi w tej grze na dobre. Bankructwo przyszło szybciej niż się spodziewałem i musiałem rozpocząć etap od nowa, nieco tonując swoje zapędy do tworzenia monumentalnych, dziesięciopiętrowych warzywniaków czy kiosków ruchu przypominających standardem najlepsze hotele. Ta kuracja dała efekty i przejście z ekskluzywnych sklepów dla elity do brudnych i odrapanych marketów dla szerokich mas ludu pracującego przyniosło mi w krótkim czasie duże pieniądze i zwycięstwo.
Jak wspomniałem, gra jest rozgrywana w czasie rzeczywistym, ale nie do końca zrezygnowano z tur. Trudno chyba wyobrazić sobie partię Monopoly bez jakiegokolwiek podziału czasu gry. Tak tu właśnie jest - mamy czas rzeczywisty, ale każda doba (oznaczająca w grze pięć lat - strasznie ustalili te proporcje :) ) oznacza dla nas osobny rozdział. To właśnie o północy dokonują się wszelkie rozrachunki finansowe, wnosimy różne opłaty, podatki i inne takie przyjemne świadczenia na rzecz państwa. Niemniej jednak przyznam, że wprowadzenie czasu rzeczywistego do rozgrywki Monopoly nie było najlepszym pomysłem. Stało się to właśnie powodem znacznego odejścia gry komputerowej od wzoru planszowego. Nie ma sensu się tu zagłębiać w rozważania nad tym, jak komputerowy odpowiednik gry planszowej powinien być wierny oryginałowi, bo przecież gdyby miały być identyczne to wydawanie wersji komputerowej nie miałoby najmniejszego sensu. Na pewno należy wykorzystywać możliwości, jakie daje przeniesienie gry na komputer, ale w momencie gdy tych zmian i "ulepszeń" jest za wiele, gdzieś nam ginie sam sens i idea gry. Tak troszkę jest w tym przypadku. Gra jest ciekawa i ze wszech miar nowatorska w podejściu do tematu, ale trudno o niej pisać jako o starym poczciwym Monopoly (w latach 80. u nas znanym bardziej jako "Fortuna" czy "Eurobiznes"). Jest to gra ekonomiczna z wieloma akcentami przypominającymi planszówkę, ale na tym podobieństwa się kończą. Nie da się Monopoly Tycoon określić mianem "komputerowej wersji planszowego Monopoly" z prostego powodu - jest na tyle skomplikowana, że nie dałoby się jej w żaden sposób przenieść na papier (tekturę ?) i stworzyć jej planszowego odpowiednika.
Jeżeli chodzi o same zadania stawiane nam przez grę, to pierwsze są naprawdę proste: tu postawić kilka sklepów, tam kilka budynków mieszkalnych, sprzedać określoną ilość dóbr, zarobić tyle i tyle kasy w określonym czasie. Inne zadania wiążą się z wygraniem wyborów burmistrza czy utrzymaniem mieszkańców w pełnej szczęśliwości. Każde z nich możemy wykonać na jednym z trzech poziomów trudności i nawet na najłatwiejszym późniejsze etapy sprawią nam spore kłopoty. W grze sieciowej możemy szybciej spróbować swoich sił w zadaniach dostępnych jednemu graczowi dopiero po przejściu wielu misji i to na własnych zasadach (można ustalić na przykład sumę dochodu niezbędną do zwycięstwa).
Rzeczą na która warto zwrócić uwagę w Monopoly Tycoon jest dość szczegółowy rachunek ekonomiczny. Nie posiadam niestety wykształcenia ekonomicznego, ale przyznam, że zrobiło na mnie wrażenie uwzględnienie w kosztach utrzymania budynków takich czynników, jak opłaty za gaz, elektryczność czy telefon (i to każdego z osobna !). Rozliczeń, wykresów i liczb jest w grze tak dużo, że po prostu na część z nich wcale nie zwraca się uwagi, a sztuka polega na tym, żeby wyłowić z tej gęstwiny te najważniejsze wskaźniki dotyczące naszych interesów. Bo tak jak w Monopoly, tak i w tym Tycoon'ie chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Pieniądz jest tu zarówno środkiem jak i celem. Z otrzymanej gotówki mamy w określonym czasie zrobić kilka razy większy majątek. Cel ten osiągamy poprzez rozwój swojego małego imperium. Inwestujemy w określoną branżę (najlepiej w tą, na produkty której jest największe zapotrzebowanie) i stawiamy szereg przybytków mających nam przynieść określony dochód. Każdy budynek, jaki stawiamy posiada szereg cech, które musimy wybrać.
Tak więc wybieramy ilość pięter, jakość wykonania i wygląd budynku. Wraz z gruntem, na którym stawiamy lokal, parametry te wpływają na cenę nowego budynku i co za tym idzie nasz stan konta. Ale wiadomo przecież, że w lepszym lokalu można ustalić wyższe ceny, a przez to zarobić więcej. Również pozostawiono nam wolną rękę przy wyborze polityki w zakresie własności ziemi. Możemy oprzeć się na dzierżawie naszych terenów od miasta (stosunkowo drogie wyjście), wykupić swe tereny, albo nawet wydzierżawiać teren pod budowę naszym rywalom. Warto też wspomnieć, że raz przypisany do określonej roli budynek można potem przemienić w inny, zgodnie z potrzebami rynku. Tak więc po kilku przeróbkach ze sklepu mięsnego bez problemu uzyskamy gabinet lekarski. Wśród budynków przeznaczonych do budowy znajdziemy m.in. księgarnie, sklepy z pamiątkami, kina, teatry, nocne kluby, bary i restauracje. Na prawdę nie sposób wymienić ich wszystkich, bo jest ich dobre kilkadziesiąt. Nie mniej jednak sens ich budowy ogranicza się do jednego - mają przynieść zysk. I to właśnie perspektywą zysku należy kierować się w tej grze. Jak najwięcej zainwestować by jak najwięcej wyciągnąć. A jak się nie uda to od nowa... to tylko gra i majątku tu nie stracimy.
Oprawa gry mile mnie zaskoczyła. Po grze o takim tytule można się było raczej spodziewać skromnej grafiki, mającej być raczej dodatkiem do samej gry. W Monopoly Tycoon jest inaczej. Miasto, w którym przyszło nam realizować swe monopolistyczne zapędy, jest zrobione naprawdę ładnie i jest, jakby to powiedzieć, milutkie. Nie jest to jakaś wielka metropolia, a spokojne i ciche miasteczko. Starannie wykonane zostały budynki, drogi, samochody itp., słowem cała infrastruktura prezentowana w grze jest zrobiona na prawdę ładnie. Kilka zastrzeżeń oczywiście jest - po pierwsze ludzie chodzący po ulicach sprawiają wrażenie, jakby jeździli na łyżwach - jednym krokiem potrafią przejść dobre pięć metrów! Poza tym budynki mimo wielu dostępnych stylów architektonicznych są w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobne i trudno odróżnić piekarnię od teatru. Przyczepić się można jeszcze do niezbyt inteligentnej kamery, która to potrafi ustawić się wewnątrz jakiegoś budynku i utrudniać nam znacznie grę.
Muzyka i dźwięki w grze są w porządku, choć bez fajerwerków - w porównaniu do wersji planszowej to i tak postęp :).
Nie zrezygnowano oczywiście z wszystkich rozwiązań z planszowego Monopoly. Jednym z elementów pozostawionych w Tycoon jest choćby możliwość ciągnięcia raz na dzień karty-szansy, której odkrycie wiąże się ze zdobyciem lub stratą mniejszej lub większej sumy pieniędzy. Innym - szansa zakupu takich organizacji jak koleje, telekomunikacja, przedsiębiorstwo gazowe czy wodociągi, które regularnie dostarczać nam będą zysków i ograniczą nasze wydatki na odpowiednie opłaty.
Z przeniesieniem gry planszowej do komputera jest zazwyczaj tak, że albo tworzone jest jak najdokładniejsze odwzorowanie oryginału, albo kompletnie inna gra. Monopoly Tycoon jest dziełem łączącym te dwie drogi. Biorąc co najciekawsze z oryginału, dzięki swym nowym rozwiązaniom stanowi znakomitą mieszankę. Aha i jeszcze jedno - możemy wybrać sobie nawet nazewnictwo dróg na planszy, tego w oryginale nie było !
Gra tego typu oczywiście nigdy nie stanie się grą kultową. Nie jest ani specjalnie ekscytująca, ani dynamiczna. Nie zaskakuje nas szybkimi zmianami akcji czy znakomitą fabułą (bo skąd fabuła w ekonomicznej grze planszowej ?). Nie jest to też gra, której geniusz nie pozwoli nam odejść od komputera przez kilka najbliższych nocy. Ale nie o to w tej grze chodzi. To jest gra, można by powiedzieć "weekendowa" o charakterze rodzinnym i wypoczynkowym (nie wszystkie gry są wypoczynkowe - nikt chyba nie nazwie tak Quake czy innych zbiorowych masakr). Przy niej można odpocząć i nawet niezbyt angażować intelekt, po ciężkim dniu na uczelni czy w pracy.
Określenie "rodzinna" nie oznacza bynajmniej, że Monopoly Tycoon służy wspólnej rozrywce całej rodziny. Wiadomo przecież, że nic nie zastąpi klasycznej partyjki w Monopoly w kręgu przyjaciół czy rodziny. Chodzi bardziej o to, że w tą grę może zagrać każdy członek rodziny - nie ma tu w żadnym wypadku przemocy czy nagości. I pod tym względem jest to pozycja atrakcyjna. Jej prostota połączona z przyjemną oprawą, przyjaznym interfejsie i dość niskimi wymaganiami sprzętowymi (już na Celeronie 333 można grać spokojnie) sprawia, że jest to atrakcyjna pozycja dla wszystkich chcących zainteresować komputerem swoją rodzinę. Aha i ostrzegam - do gry nie dołączono kostek :).
Andrzej „Jeż” Jerzyk