autor: Tomasz Uchański
Metal Gear Solid: The Twin Snakes - recenzja gry
The Twin Snakes jest remake’iem gry Metal Gear Solid, która ukazała się blisko 7 lat temu, jako skradanka z widokiem tpp.
Recenzja powstała na bazie wersji GCN.
Pędziłem do sklepu z prędkością grubo przekraczającą prędkość światła, obalając teorię Einsteina. Uśmiechnięty jak wariat zapłaciłem należną kwotę i popatrzyłem na nowy tytuł tandemu Konami & Silicon Knights wydany jako exclusive na GaCka. Z równie wielką prędkością pognałem do domu gdzie odpaliłem ten tytuł na swojej konsolce i zatopiłem się w świat gry. A tytułem tym był Metal Gear Solid – The Twin Snakes.
The Twin Snakes jest remake’iem gry Metal Gear Solid, która ukazała się blisko 7 lat temu, jako skradanka z widokiem tpp. Fabuła pozostała ta sama, na pierwszy rzut oka prosta i oklepana już tysiące razy. Ale dla osób, którzy zaczęli swą przygodę z grami video stosunkowo niedawno przybliżę ją z grubsza. Terroryści opanowali bazę Shadow Moses na Alasce, gdzie składowane były odpady nuklearne. Grożą atakiem atomowym, a gracz, wcielając się w rolę emerytowanego komandosa, Solida Snake’a, wysłanego w pojedynkę do tej bazy, stara się ich powstrzymać. Przywódca terrorystów, którymi są najlepsi amerykańscy żołnierze, ma twarz taką samą jak Snake…
Gra ma bardzo dobrą grafikę. Tekstury wyraźnie różnią się od tych z podstawowego MGS. Widać, że stworzono je od nowa, a nie tylko podciągnięto pod wyższą rozdzielczość. Postacie są piekne, choc można im było dołożyć więcej detali. Najwięcej mają ich Solid Snake i Liquid Snake. Reszta wygląda efektownie, lecz trochę plastikowo. Mowa tu oczywiście o głównych osobach dramatu. Szeregowi żołdacy wyglądają przy nich dość biednie. Widać oszczędność polygonów.
Silną stroną serii MGS zawsze były filmy robione na silniku gry. Jest ich teraz więcej niż w jedynce. W ich przypadku widać kunszt programistów. Na zmianach w ilości i grafice nie poprzestano. Wyreżyserowano je od nowa, co w większości przypadków wyszło im na dobre. Mówię w większości, ponieważ reżyser za bardzo inspirował się Matrixem i to czasami widać…
W stosunku do oryginału zmieniono kosmetycznie wnętrza pomieszczeń. Są bardziej szczegółowe i ciekawsze niż w oryginale. W niektórych miejscach dodano metalowe szafki, do których, tak jak w MGS2, można się schować, lub ukryć w nich ciało przeciwnika. Pozwala to na inną, niż dotychczas taktykę. Jeśli o nowych ruchach Snake’a mowa, to nasz bohater zyskał możliwość zwisania na barierkach i dzięki temu unikania wrogów. Snake umie też zrobić efektowny fikołek do przodu, zwalając tym samym wrogów z nóg i brać zakładników. To ostatnie jest uproszczone do granic możliwości, ale sprawia dużą frajdę. Żeby wziąć zakładnika trzeba podejść do niego od tyłu i wycelować w niego broń. Celem brania zakładników jest zabranie im ich wojskowych blach, co odbywa się poprzez wycelowanie im w głowę lub w krocze. Na tym kończą się możliwości naszego bohatera. Co do blach, to kolekcjonowanie ich nie przynosi żadnych korzyści, w postaci dodatkowych przedmiotów, jak to miało miejsce w drugiej części, tylko osobistą satysfakcję.
Muzycznie gra nie została poddana żadnym większym zmianom. Parę utworów zostało wyrzuconych, parę dodanych. Ogólnie prezentuje to bardzo wysoki poziom. Warto także wspomnieć o najlepszym dubbingu w historii gier komputerowych. Najlepszy jest David Hayter, wcielający się w postać Snake’a. Widać, że wczuł się w rolę, wystarczy posłuchać paru kwestii i od razu słychać, że Snake to doświadczony żołnierz, najlepszy w swoim fachu. Inni aktorzy nie odstają od bardzo wysokiego, jak wspomniałem, poziomu. Warte odnotowania są także dźwięki otoczenia. Kiedy słychać szumiącą na dworze zamieć, to można sobie wyobrazić, że naprawdę jest się na Alasce. Śnieg skrzypi pod nogami strażników jak prawdziwy, a odgłosy strzałów, zmieniania magazynka, czy dźwięk toczącego się po podłodze granatu nie mają sobie równych. Brzmią tak, jak brzmieć powinny.
Pozostała sprawa frajdy, jaką sprawia gra. A jest ona bardzo duża. Gracz musi wykazać się sprytem omijając kolejnych wrogów, szczególnie na wyższych poziomach trudności. Po włączonym alarmie zakładają oni kamizelki kuloodporne, lub hełmy, dlatego warto pozostać nie wykrytym. Poziom AI jest nierówny. Czasami żołnierze przeszukują dokładnie całe pomieszczenie, zaglądając pod stoły, czy w zakamarki, a czasami dają się podejść jak dzieci. Pojedynki z bossami nadal są wyzwaniem, ale dzięki dodanemu celowaniu „z oczu bohatera” nie są już tak rajcujące jak kiedyś. Do ekwipunku naszego bohatera dodano pistolet na strzałki usypiające, co może skłonić niektórych do przejścia gry nie zabijając przy tym ani jednej osoby. Cieszą też różne dodatki, takie jak figurki Mario i Yoshiego, czy GameCube z WaveBirdem w pokoju Otacona. Programiści w ciekawy sposób zachęcają do przejścia gry przynajmniej dwa razy z powodu dwóch zakończeń i ukrytych przedmiotów. Cóż jednak z tego, jeśli grę da się skończyć za pierwszym razem w 15, a za drugim nawet w 7 godzin.
Metal Gear Solid to gra-legenda. Trudno ją więc ocenić. Drażnić może fakt, że gra jest krótka, niedzisiejsza i mało w niej oryginalnych rozwiązań. Oraz to, że jest tylko (aż) remake’iem Ale z drugiej strony widać w niej fabularny i graficzny rozmach, wyjątkowo dobrą muzykę i przyjemność z grania. Z całą pewnością nie jest to gra dla wszystkich. Dlatego, jeśli miałeś kontakt z MGS’em wydanym na „szaraczka”, i nie jesteś fanatykiem serii, pożycz ją od kogoś. Jeśli kochasz MGS, kup ją i dodaj do oceny za ogół 5/100. A jeśli jesteś nowicjuszem pragnącym zawitać do świata MGS, to zacznij swoją przygodę właśnie z tą grą. Nie zawiedziesz się.