Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 listopada 2002, 14:40

autor: mass(a

Mafia: The City of Lost Heaven - recenzja gry na PC

Mafia jest jedyną jak do tej pory trójwymiarową grą akcji, która wskrzesza przestępcze podziemie Ameryki lat trzydziestych. Gra powstała w studio Illusion Softworks, twórców nagrodzonej serii gier taktycznych Hidden & Dungerous...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Raz na jakiś czas trafiam na gry, przy których zachowuję się dziwnie. Po kilku minutach obcowania z nowością przestaję grać. Biorę głęboki oddech i wyłączam komputer. Wychodzę z domu, jadę do pobliskiego hipermarketu. Wracam z kilkoma sześciopakami napojów chłodzących, torbami chipsów i zapasem czekolady. Zamykam się w domu, wyłączam wszelkie telefony, zasuwam zasłony w oknach, biorę urlop i znikam dla całego świata na kilka dni. Wracam do gry.

Takie perełki nie zdarzają się niestety już zbyt często. Pierwszy C&C, Deus Ex, NOLF, Driver. Palce dwóch dłoni starczą chyba, aby zliczyć moje osobiste megahity. Z upływem czasu coraz trudniej powalić na kolana gracza z piętnastoletnim stażem. Mafia jest grą, której się to udało. Nie doszedłem nawet do połowy, a już rezerwowałem dla niej miejsce na specjalnej półce-ołtarzyku...

Dawno temu w Ameryce... A konkretnie: lata trzydzieste XX wieku. Czas gwałtownego rozwoju motoryzacji, czas prohibicji, muzyki swing i eleganckich garniturów. Duże miasto, a w nim mały, przytulny bar z wyśmienitą kawą i dyskretną obsługą. Idealne miejsce na spotkanie szefa policji z czołowym gangsterem w mieście, który zdecydował się przejść na stronę sprawiedliwości. Rozpoczyna się spowiedź za cenę wolności - historia kariery młodego taksówkarza, który przez przypadek znalazł się w szeregach mafii, i który wspiął się po jej drabinie na sam szczyt...

Tak właśnie zaczyna się ta wspaniała gra. Opowieść Tommy'ego - głównego bohatera - jest szkieletem całej fabuły. Przerywniki filmowe przeplatają się z kolejnymi misjami, w których kierujemy gangsterem, w ten sposób poznając jego historię. Kiedy skończyłem grę w Mafię, poczułem się jakbym właśnie zobaczył dobry, klasyczny gangsterski film pokroju "Chłopców z ferajny" czy "Ojca Chrzestnego". To nie przesada. Mamy tu ciekawą historię, logiczny początek i koniec, wyraźnie zarysowane postacie, mamy moralne dylematy i moralne przesłanie. Mamy znakomicie zrealizowane przerywniki filmowe, których jakość wbija w krzesło. No i przede wszystkim - mamy szereg zróżnicowanych misji samej gry, które trzymają nas przed monitorami przez długie godziny.

To, co pierwsze poraziło mnie w grze to perfekcja wykonania. Nie ma niedociągnięć, nie ma wpadek. Wszystkie elementy gry – intro, grafika, filmy, animacje, muzyka, menu, napisy, dźwięki, dialogi, postacie i pojazdy - tworzy jedna, wspaniale zgraną całość. Po paru minutach gry nie ma wątpliwości - mamy przed sobą megahit, produkt dopracowany i dopieszczony w każdym calu. Czepianie się czegokolwiek w tej grze zakrawa na malkontenctwo, które ukarane powinno być rokiem przymusowego grania w windowsowego pasjansa.

Mafia jest trójwymiarową grą akcji, naszego bohatera obserwujemy z kamery umieszczonej za jego plecami. Jeśli podejdziemy bliżej do ściany, przechodzimy płynnie w tryb widoku oczami kierowanej postaci. Ruch kamery i jej ustawienie jest wykonane starannie i gra się bez problemu. Jadąc samochodem mamy do wyboru 5 kamer, w tym jedna wewnętrzna. Animacji postaci nie mogę również nic zarzucić - Tommy chodzi, biega, przeskakuje przez płoty, rzuca się w unikach, kuca, przeładowuje broń, kradnie samochody czujnie rozglądając się na boki. A animacja twarzy w scenkach filmowych to już absolutne mistrzostwo świata. Bohaterowie unoszą brwi, mrużą oczy, uśmiechają się lub robią groźne grymasy.

Na cześć grafiki otoczenia można by napisać osobny hymn pochwalny. City of Lost Heaven jest najpiękniejszym w historii gier miastem, po jakim dane mi było się włóczyć. Przy tworzeniu mapy gry, autorzy oparli się w dużym stopniu na fotografiach z lat 30tych. Zróżnicowane budynki, mosty, wspaniałe fasady, wystawy sklepowe, szyldy, parki, trawniki, tunele, naziemna kolejka i archaiczne tramwaje - architektura tamtych czasów odwzorowana jest idealnie. A to wszystko na obszarze odpowiadającym 30 kilometrom kwadratowym, dostępnym dla gracza od razu, bez doładowywania poszczególnych rejonów. To, co dodatkowo zwiększa atrakcyjność oprawy graficznej w grze, to zróżnicowanie terenu. Mamy bogate dzielnice willowe na wzgórzach, wspaniałe rezydencje otoczone ogrodami, mamy typowe przedmieścia klasy średniej, mamy ruchliwe centrum z wysoką zabudową, mamy w końcu slumsy z rozwieszonym między budynkami praniem i obskurnymi podwórkami. Również same misje rozgrywają się w wielu malowniczych lokacjach: w hotelu, kościele, banku, muzeum, na wsi, lotnisku, w porcie, czy w końcu – moim zdaniem jedna z najładniejszych misji – na rzecznym parostatku. Nawet sama przejażdżka po mieście w trybie „freeride” jest przyjemnością. A jest czym jeździć...

Kiedy ponad półtorej roku temu pisałem zapowiedź Mafii, zwróciłem uwagę na wyjątkowy nacisk położony przez producentów gry na kwestię pojazdów. Obiecywali oni szeroki wachlarz samochodów z tamtego okresu, odwzorowanych jak najdokładniej zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i o fizykę jazdy. Trudno było mi w to uwierzyć, ale jednak... Nasi południowi sąsiedzi z czeskiego Brna wywiązali się z obietnic na medal. Samochodów jest około 60, każdy z nich wygląda wspaniale i zachowuje się na drodze bardzo realistycznie – o ile można sobie to wyobrazić porównując do tego czym jeździmy dzisiaj. Niewielu z nas miało pewnie okazję przejechać się oryginalnym Fordem T czy Mercedesem 500K – Mafia daje nam taką szansę, przynajmniej na ekranie monitora. Na początku gry możemy zapomnieć o szaleńczych pościgach czy wbijającym w siedzenie przyspieszeniu. Najprostsze modele można praktycznie dogonić na piechotę. Z czasem dobieramy się do coraz szybszych i bardziej luksusowych bryczek. W całej grze spędzamy dosyć dużo czasu za kółkiem naszych pojazdów: jest trochę pościgów po mieście, ale większość kilometrów nabijamy dojeżdżając na miejsca poszczególnych akcji. Być może bardziej niecierpliwym graczom wyda się to naciąganym wydłużaniem czasu gry, ale według mnie dodawało to jej uroku, realizmu i było swoistym hołdem złożonym programistom i designerom gry.

Na pewno szczytowym przejawem ich miłości do samochodów jest misja, w której zasiadamy za kierownicą wyścigówki. Z drugiej strony odebrałem to jako specyficzne mrugnięcie okiem do graczy: my namęczyliśmy się tyle nad wózkami w grze, że teraz wy namęczycie się z przejściem tego etapu. Dla tych, którzy do tej pory szerokim łukiem omijali symulatory rajdowe misja jest trudna, cholernie trudna. Trudna na tyle, że wołanie o pomoc zdesperowanych mafiosów na internetowych stronach i grupach dyskusyjnych dotyczy z reguły właśnie wyścigu. No cóż, pozostaje zacisnąć zęby i trenować, lub uciec się do małego oszustwa, które programiści zostawili dla niedzielnych kierowców.

Udźwiękowienie gry to element, który z reguły kwituje się w recenzjach jednym zdaniem: „jest ok / nie jest ok”. Muszę odejść od tej zasady. Dźwięk w Mafii ociera się o perfekcję. W trakcie misji towarzyszy nam idealnie dopasowana klimatycznie muzyczka z tamtych czasów, delikatnie swingujący jazzik, zmieniający często tempo w zależności od wydarzeń w grze. To, co zrobiło jednak na mnie największe wrażenie, to efekty dźwiękowe. W Mafii słychać dosłownie wszystko – trzask zamykanych drzwi w samochodach, pomruk silnika, łomot przejeżdżającej kolejki, kroki przechodniów, płaczące po nocy dzieci, poszczekiwanie psów... W strzelaninach przestrzenny dźwięk pozwala szybciej zidentyfikować kierunek, z którego nadciągają przeciwnicy. Warto też wsłuchać się w odgłosy w przerywnikach filmowych – na przykład w barze oprócz dialogów bohaterów słychać szum płynącej z kranu wody, pobrzękiwanie szklanek, przejeżdżające ulicą samochody, skrzypienie krzeseł. Jeśli zastanawiacie się nad kupnem specjalnego zestawu głośników satelitarnych do uzyskania efektów przestrzennych – zróbcie to razem z zakupem tej gry. Po raz kolejny jestem zmuszony powtórzyć – to mistrzostwo świata.

W Mafii przyjdzie nam wykonać szereg zadań, które można krótko scharakteryzować słowem „gangsterka”. Będzie zbieranie haraczu, będzie likwidacja przeciwników, będą pościgi i ucieczki na czterech kółkach. Nie da się w tym momencie ukryć, że taka koncepcja gry nieuchronnie nasuwa skojarzenia i skłania do porównań z innym hitem tego sezonu, grą Grand Theft Auto 3. Zaznaczę od razu: dla mnie to zupełnie dwie inne pozycje. Podobieństwo zaczyna się i kończy tylko na schemacie „garaż z autami, dojazd na misje, wykonanie misji, powrót do bazy”. Różnica między GTA3 a Mafią jest mniej więcej taka jak różnica w ubiorze bohaterów obu gier: dżinsy i skórzana kurtka (albo dres) kontra elegancki, szyty na miarę garnitur. GTA3 jest czystą rozrywką w komiksowym klimacie, adrenaliną ukrytą w megabajtach, grą bezmyślną w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie wiemy, kim jest nasz bohater i nie interesuje nas to za bardzo. Liczy się: prędkość, ilość skradzionych wózków, kaskaderskie sztuczki i pieniądze. Nie liczą się: fabuła, przechodnie, policja i własne sumienie. Jazda bez trzymanki – i to całkiem przyjemna.

Mafia to zupełnie inny wymiar. Pomijając klimat i realizm rozgrywki, zasadnicza różnica wynika z rozbudowanej fabuły. Grając w Mafię utożsamiamy się z naszym bohaterem. Wkracza on na drogę przestępstwa, ale przez cały czas staramy się usprawiedliwiać jego postępowanie i doszukiwać się w nim cech pozytywnych. Ułatwiają to nam scenarzyści, którzy w trakcie gry pokazują moralne dylematy Tommy’ego. Mafia jest grą brutalną, ale przemoc nie jest bezmyślnym sposobem na odreagowanie przez gracza codziennych stresów, krwawe porachunki ograniczają się głównie do półświatka przestępczego. W jednej z misji złapałem się nawet na tym, że uciekając po mieście samochodem starałem się nie jeździć po chodnikach i nie kasować niewinnych przechodniów. Dlatego osobiście bardziej porównałbym Mafię do Maxa Payne’a niż do GTA3.

Fabuła gry wpływa na pewno na jej liniowość. Bezbłędne wykonanie danej misji daje nam przepustkę do następnej. Możliwości kombinacji w wykonaniu każdej z nich są ograniczone, chociaż nie do końca. Można zmienić nieco kolejność wykonywanych zadań, można też wysilić wyobraźnię i poszukać rozwiązań alternatywnych. Na przykład: w jednej z misji jakiś łobuz próbuje wykorzystać zamieszanie i ucieka limuzyną z naszymi pieniędzmi. Możemy wskoczyć w auto i gonić go, ale możemy też na początku misji przestrzelić opony w limuzynie i później dopaść łajdaka po kilku metrach biegiem.

Od strony technicznych szczegółów Mafia pewnie trzyma się światowych standardów. Obsługa menu, sterowanie, definiowanie klawiszy, wgrywanie poziomów – wszystko klarownie i bez wpadek. Główny trzon gry stanowi 20 misji podzielonych na kilka epizodów. Gra zapisuje się automatycznie po przejściu każdego z nich. Oprócz tego mamy do dyspozycji tryby „free ride”, w którym zarabiamy pieniądze likwidując gangsterów, uciekając policji czy wożąc pasażerów taksówką. Po ukończeniu wszystkich misji otrzymujemy także dostęp do trybu „free ride extreme” – 11 czysto zręcznościowych zadań, których wykonanie premiowane jest nowymi modelami samochodów. Spolszczenie Mafii jest na tyle dyskretne, by nie psuć oryginalnego klimatu gry. Taka historia mogła wydarzyć się tylko w Stanach, dlatego wspaniałe dialogi i wspaniałe głosy aktorów zostały przetłumaczone jedynie w podpisach, w takiej formie, jaką znamy z kin – co w sumie pasuje idealnie do filmowego smaczku całej gry.

Przed rozpoczęciem zabawy warto przejść krótki trening, który w przystępny i nie pozbawiony humoru sposób tłumaczy podstawy poruszania się i używania przedmiotów w grze. Do ciekawostek należy na pewno transparentna mapa miasta, która pozwala na bieżąco kontrolować pozycję w mieście, nie przerywając gry. Użytecznym gadżetem jest też opcjonalny ogranicznik prędkości w samochodach, dzięki któremu nie musimy się martwić o konflikt z policją. Ale nie tylko ciężka noga na gazie może nam przysporzyć kłopotów ze stróżami porządku. Jazda na czerwonym świetle, większe stłuczki czy potrącenie przechodniów – to wszystko powoduje, że w najlepszym wypadku kończymy na mandacie karnym, w najgorszym – na aresztowaniu (czyt.: powtórzeniu całej misji).

Nie wypada się też afiszować w miejscach publicznych z naszymi ulubionymi zabawkami. O ile mamy miejsce za pazuchą, powinniśmy tam trzymać giwerę. Jest ich w grze kilka – nie można tu mówić o szerokim arsenale, ale Mafia to nie zręcznościowa strzelanka. Jest wszystko, czego potrzebował gangster w czasach prohibicji – przede wszystkim symbol tamtej epoki, pistolet maszynowy Thompson, kilka mniejszych pukawek typu colt, dwururka z przyciętymi zgrabnie lufami do szczególnie mokrej roboty, karabin snajperski i prezenty do podrzucenia znajomym – granaty i koktajle Molotova. Broń w grze zrobiona jest równie dobrze i realistycznie, co inne jej elementy. Długie serie to duży rozrzut pocisków, celny strzał w głowę to trup na miejscu, zmieniając magazynek na nowy tracimy pociski, które w nim zostały. Nasz bohater to nie Rambo, ilość broni, którą mamy przy sobie jest ograniczona, dlatego w niektórych miejscach trzeba uważnie pilnować stanu amunicji.

Tak właśnie wygląda gra, na którą czekałem prawie dwa lata. O wszystkim, co w niej spotykamy, napisałem w superlatywach. Nie da się inaczej. Mafia to gra, która moim zdaniem powinna wejść do kanonu lektur obowiązkowych każdego doświadczonego gracza. To tytuł wśród fabularnych gier akcji taki, jak w swoich kategoriach Diablo, Colin McRae, Monkey Island czy Cywilizacja. Doskonałość bliska perfekcji, od początku do końca. Można by oczywiście polemizować: gra nie posiada trybu multiplayer, nie ma raczej szansy na kontynuację czy dodatkowe misje, nie ma wymiennych skinów czy innych bajerów. I bardzo dobrze. Mafia to monolit. Wciągająca filmowa opowieść w formie doskonałej gry. Kilkunastogodzinny seans na monitorach naszych komputerów. Długi na tyle by nie czuć niedosytu, jaki pozostawiał Max Payne. Krótki na tyle by nie znużyć kolejnymi, podobnymi do siebie misjami, jak to było w GTA3. Doskonały na tyle, by z niecierpliwością czekać na następne produkcje ekipy z Illusion Softworks. Po Mafii widać wyraźnie jedno – jej twórcy włożyli w nią nie tylko swoje umiejętności i czas, ale także serce.

Może wyda się to Wam popadaniem w ślepy zachwyt z mojej strony, ale powodów do takowego nie miewam za dużo patrząc na ostatnie produkcje na rynku gier, nastawione tylko na szybki zysk. Dlatego korzystam z takiej okazji teraz. Celowo i świadomie wynoszę Mafię na najwyższy piedestał mojego zachwytu. Czekałem na grę bardzo dobrą. Dostałem grę idealną...

massca

Mafia: The City of Lost Heaven - recenzja gry
Mafia: The City of Lost Heaven - recenzja gry

Recenzja gry

Historia opowiedziana w „Mafii” dzieje się w latach 30-tych XX wieku i traktuje o karierze Tommy’ego Angelo, gangstera z przypadku.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!