Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 kwietnia 2010, 11:02

autor: Michał Basta

Just Cause 2 - recenzja gry

Efektowne przedpremierowe zwiastuny Just Cause 2 wywołały nie lada poruszenie wśród graczy. Czy finalny produkt jest równie dobry jak promujące go materiały?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Pierwsza część Just Cause cierpiała na typowy syndrom niewykorzystanego potencjału. Interesujące pomysły przeplatały się ze słabszymi elementami, w wyniku czego powstała niezła gra akcji, która jednak dość szybko odeszła w zapomnienie. Wydaje się, że kontynuacja nie podzieli losu poprzedniczki. Sequel jest bowiem ładniejszy, dynamiczniejszy i oferuje mnóstwo świetnej zabawy w postaci efektownych eksplozji, niedorzecznych akrobacji oraz nieograniczonej swobody poczynań.

Efektowne skoki z ogromnych wysokości to w Just Cause 2 codzienność.

W Just Cause 2 ponownie wcielamy się w agenta specjalnego Rico Rodrigueza, który zostaje wysłany na fikcyjną wyspę Panau w celu obalenia złego dyktatora. W trakcie przygody szybko wychodzi na jaw, że w walkę o dominację na wyspie zaangażowane są również lokalne ugrupowania, a nawet światowe mocarstwa. Niech nikt się jednak nie nastawia na trzymający w napięciu thriller polityczny. Fabuła jest prościutka, a spotykane na naszej drodze postacie to sztampowe charaktery, istniejące tylko po to, aby wypełnić czymś scenki przerywnikowe. Szczególnie komicznie wypadają głosy bohaterów, którym starano się nadać charakterystyczne dla danej narodowości akcenty. Odniosło to dość mizerny skutek, ale z drugiej strony większość przerywników zostało stworzonych na jedno kopyto i można je spokojnie przewijać, nic w ten sposób nie tracąc.

O mizernym wrażeniu, jakie wywołuje fabuła i postacie, zapomina się jednak w momencie rozpoczęcia właściwej rozgrywki. Autorzy przygotowali ogromną wyspę, po której możemy swobodnie się poruszać, korzystając z własnych nóg, śmigłowców, samolotów, samochodów, spadochronu albo łodzi motorowych. Właśnie te nieograniczone możliwości przemierzania terenu i rozwiązywania zadań na wiele różnych sposobów sprawiają, że od Just Cause 2 trudno się oderwać. I nawet kiedy mamy już dość niszczenia kolejnych baz przeciwnika, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrelaksować się podczas któregoś z kilkudziesięciu przygotowanych wyścigów, zabójstwa jakiegoś pułkownika lub oglądania ślicznych widoczków, których nie brakuje w grze.

Wdrapywanie się na takie budynki zajmuje zaledwie chwilę.

Bardzo przyzwoicie, na tle obecnych gier akcji, wypada wynoszący około 15 godzin czas potrzebny na ukończenie kampanii i większości misji pobocznych. Należy jednak zaznaczyć, że chodzi tylko o najważniejsze zadania z pominięciem wyścigów czy odkrycia wszystkich zakątków wyspy. Jeśli ktoś zdecyduje się na kompletne ukończenie Just Cause 2, to powyższy czas spokojnie kilkakrotnie się wydłuży. Same misje prezentują różny poziom. Obok całkiem przemyślanych i wciągających trafiają się też dość nudne i powtarzalne. Przykładowo zdobywanie twierdz dla poszczególnych frakcji niemal zawsze ma identyczny przebieg. Najpierw musimy dostać się do wrogiego ośrodka, otworzyć od wewnątrz drzwi technikowi, wyeliminować snajperów i po dotarciu do komputera chronić podległego nam żołnierza. Na koniec należy jeszcze rozprawić się z szefem bazy, który na ogół przylatuje śmigłowcem. Szkoda, że autorzy nie stworzyli więcej bardziej różnorodnych scenariuszy. Dobrze zatem, że o ile same zadania są powtarzalne, to sposób ich wykonania zależy już tylko od nas. Na przykład szturm na bazę przeciwnika możemy przeprowadzić standardowo na piechotę, próbując przebić się przez główną bramę. Ciekawszą opcją jest jednak skorzystanie ze spadochronu i spadnięcie wprost na głowy przeciwników albo ostrzelanie placówki śmigłowcem, skierowanie go na zbiornik z paliwem i wyskoczenie tuż przed zderzeniem. Wbrew pozorom wykonywanie podobnych ewolucji jest banalne, a ich odkrywanie zapewnia frajdę na długie godziny.

Oprócz misji realizowanych dla Agencji i poszczególnych frakcji Just Cause 2 oferuje też całą gamę innych atrakcji. Sama wyspa składa się z ponad 200 lokacji, które można odwiedzać. Wśród nich są między innymi małe wioski, miasta, porty, lotniska czy bazy wojskowe. W każdym tego typu miejscu znajdują się specjalne skrzynie, ulepszające wyposażenie głównego bohatera, oraz mieniące się na czerwono obiekty rządowe, które tylko czekają na wysadzenie w powietrze. Aby zaliczyć daną lokację na 100%, należy znaleźć w niej wszystkie wskazane przedmioty oraz zniszczyć każdy budynek rządowy. Za tę ostatnią czynność otrzymujemy też tak zwane punkty chaosu, odblokowujące kolejne misje i zapewniające dostęp do lepszej broni i pojazdów. Oprócz wybuchowej eksploracji wyspy możemy też wziąć udział w kilkudziesięciu wyścigach. Zostały one podzielone na kilka typów (lądowe, powietrzne, wodne) o różnych stopniach trudności, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Na zakończenie pozostają jeszcze zabójstwa ponad setki pułkowników, rozlokowanych w każdym zakątku mapy. Jak więc widać, zajęć nam nie brakuje, a o naszych osiągnięciach jesteśmy informowani na bieżąco w specjalnych statystykach, wyświetlanych w lewym górnym narożniku ekranu. W ten prosty sposób możemy szybko sprawdzić liczbę zabitych przeciwników, przechwyconych pojazdów czy przejechanych kilometrów. Mała rzecz, a cieszy.

Przy takich widokach trudno skupić się na walce.

Jak przystało na specjalnego agenta, Rico posiada trochę zabawek do eliminowania przeciwników. Początkowo są to tylko pistolety i rewolwery, ale dość szybko do rąk gracza trafiają też strzelby, karabiny, miniguny, granaty, a nawet wyrzutnia rakiet. Podobnie jest z maszynami bojowymi, wśród których znajdziemy zarówno zwyczajne jeepy z karabinami, jak i opancerzone wozy, śmigłowce, a nawet odrzutowce. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby np. porwać jakiś cywilny samochód. Broń i pojazdy zdobywamy na trzy sposoby – możemy przeszukiwać specjalne skrzynie z zaopatrzeniem, zabierać je wrogom albo wzywać czarnorynkowego handlarza. U tego ostatniego można nie tylko kupować, ale również ulepszać wybrane modele oręża i pojazdów a także korzystać z jego usług transportowych, aby błyskawicznie dotrzeć w odkryty wcześniej rejon wyspy.

Zwyczajne uzbrojenie blednie jednak w porównaniu z najciekawszym gadżetem Rico, jakim jest posiadająca mnóstwo zastosowań wystrzeliwana linka. Sprawdza się ona świetnie w trakcie walki, ponieważ można nią chwytać i przyciągać do siebie wrogów albo zrzucać ich z wysoko położonych miejsc, takich jak wieżyczki strażnicze. Poza tym można przy jej pomocy tworzyć różne kombinacje, na przykład zaczepić oponenta o samochód i przeciągnąć go trochę po jezdni lub unieruchomić danego delikwenta, przyczepiając go do jakiejś ściany lub sufitu. Linka jest też bardzo dobrym środkiem transportu. Dzięki specjalnemu chwytakowi możemy dosłownie w ciągu kilku sekund wspiąć się na najwyższy budynek na wyspie. Natomiast jeżeli nie mamy pod ręką żadnego pojazdu, to zawsze da się skorzystać ze spadochronu i przemieszczać w powietrzu, doczepiając hak do elementów otoczenia. W ten sposób Rico może błyskawicznie przemierzać nawet duże połacie terenu. Chwytak przydaje się też, jeżeli mamy zamiar szybko dostać się na dach jakiegoś auta albo przejąć wrogi śmigłowiec. Po doczepieniu się do danego pojazdu Rico musi wyeliminować ostrzeliwujących go pasażerów, a następnie przebrnąć przez krótką minigrę, polegającą na wciskaniu pojawiających się na ekranie klawiszy. Chociaż wszystkie tego typu akcje są dosyć absurdalne, to i tak robią spore wrażenie.

Walka z przeciwnikami ma charakter czysto zręcznościowy. Rico nie może przywierać do osłon, a poza tym lepiej stale pozostawać w ruchu, ponieważ wrogów zazwyczaj jest sporo i zatrzymanie się w miejscu oznacza dużą utratę zdrowia. Miły dodatek stanowi zatem system wspomagania celowania, dzięki któremu możemy prowadzić nieustanny ogień w kierunku przeważających oponentów. Nie ma to nic wspólnego z realizmem, ale eliminowanie w ten sposób kolejnych fal wrogów jest całkiem przyjemne. Jeśli natomiast chcemy lepiej przymierzyć w oddalonego żołnierza, to możemy również skorzystać z opcji zbliżenia obrazu.

Szaleńcze pościgi na dachu pędzącej maszyny są czystą przyjemnością.

Just Cause 2 nie ustrzegł się jednak błędów. Bodaj najpoważniejszym jest nieprzemyślany system zapisywania gry. W większości misji nie zwraca się na niego uwagi, ponieważ przechodzi się je niejako z marszu, a ewentualna śmierć i powtórzenie danego fragmentu nie stanowi problemu. Zdarzają się jednak dosyć rozbudowane zadania, składające się z kilku mniejszych etapów, pomiędzy którymi często brakuje automatycznego zapisu. W przypadku porażki nie pozostaje nic innego, jak tylko zacisnąć zęby i przejść wszystko od nowa. A trzeba zaznaczyć, że z czasem misje stają się coraz bardziej wymagające i o śmierć naprawdę nietrudno. Drugą wadą jest niedopracowany model pilotowania samolotów, a konkretnie brak steru kierunku. Jest to odczuwalne zwłaszcza w trakcie szykowania się do ataku na obiekt lądowy, kiedy maszyna zostanie zniesiona z wyznaczonego kursu. Zamiast wprowadzić lekką korektę, trzeba się w takich momentach naprawdę nieźle napocić, żeby z powrotem wrócić na linię ataku. W przypadku wersji pecetowej dla niektórych graczy przeszkodą nie do przeskoczenia może okazać się system operacyjny. Just Cause 2 nie uruchomi się bowiem na Windowsie XP, a jedynie na nowszych wersjach „Okienek”, czyli Viście i 7.

Już w oficjalnych zwiastunach widać było, że Just Cause 2 będzie jedną z ładniejszych gier na rynku. I rzeczywiście, jeśli chodzi o wygląd otoczenia, nie można mu absolutnie nic zarzucić. Wysepki, dżungle czy szczyty górskie prezentują się fenomenalnie i to zarówno z ogromnej wysokości, jak i z bliska. Panau jest miejscem niezwykle barwnym i różnorodnym, w którym tropikalne lasy przeplatają się z pustkowiami, a nawet z kurortami narciarskimi. Wspaniałe widoki potęguje dodatkowo cykl dnia i nocy. Szczególnie pięknie prezentują się wschody i zachody słońca nad morzem, a także oświetlone po zmroku miasta. Podobnie wysoki poziom prezentują efektowne wybuchy granatów czy ogromnych zbiorników paliwa. W tej beczce miodu znalazła się niestety łyżka dziegciu, którą są słabe animacje postaci i fizyka ich śmierci. Zabici przeciwnicy wyglądają po prostu jak szmaciane lalki z powykręcanymi kończynami. Często zdarza się też, że po strzale ze zwykłego pistoletu wylatują na kilka metrów w górę.

Just Cause 2 jest pozycją godną polecenia wszystkim, którzy liczą na moc szybkiej, efektownej akcji bez krzty realizmu. Nieprawdopodobne możliwości głównego bohatera, mnóstwo misji, ogromny obszar działania i dobra oprawa graficzna sprawiają, że rozgrywka wciąga na ładnych kilkadziesiąt godzin.

Michał „Wolfen” Basta

PLUSY:

  • duża swoboda poczynań gracza;
  • ogromny teren do eksploracji;
  • masa misji głównych i zadań pobocznych;
  • nieprawdopodobne i efektowne ewolucje wykonywane przez głównego bohatera;
  • przepiękny wygląd otoczenia.

MINUSY:

  • problemy z animacją i fizyką postaci;
  • momentami źle umiejscowione punkty zapisu stanu gry;
  • trudności w kontrolowaniu samolotów;
  • słabe głosy bohaterów.
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!