autor: Michał Basta
Harry Potter i Książę Półkrwi - recenzja gry
Po najnowszą część wirtualnych przygód Harry'ego Pottera bez wątpienia sięgną wszyscy fani, którzy zapoznali się z książką i filmem. Jednak czy jest to dobra pozycja także dla pozostałych graczy?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Historia czarującego okularnika
Poprzednie odsłony wirtualnych przygód Harry’ego Pottera były w większości niezłymi tytułami, przy których można było miło spędzić kilka godzin. W przypadku najnowszej części sytuacja wygląda identycznie. Harry Potter i Książę Półkrwi wprowadza do serii kilka nowych rozwiązań, które urozmaicają rozgrywkę, ale nie stanowią żadnej rewolucji.
Fabuła? No, jakaś jest.
Jak nietrudno się domyślić, fabularnie nowy HP nawiązuje do książki i filmu. Harry wraca do Hogwartu, gdzie czekają na niego przygody związane z nauczycielami, Dumbledorem, odwiecznym wrogiem Draco Malfoyem oraz... dziewczynami. Wszak nawet słynny czarodziej jest podatny na uroki płci pięknej i trudno, aby całe życie spędzał tylko z różdżką w ręku. Na papierze fabuła prezentuje się całkiem interesująco, jednak w rzeczywistości szybko staje się mdła. Pojawia się wprawdzie kilka epizodów znanych z książki czy srebrnego ekranu, ale tak naprawdę cała historia podczas rozgrywki schodzi na drugi plan. Dla niezorientowanego gracza jest to zlepek kolejnych fragmentów, które ani ziębią, ani grzeją. Fanom cyklu nie będzie to zapewne przeszkadzać, ale wszystkim, którzy nie chcą sobie psuć zabawy przed przeczytaniem dzieła J.K. Rowling lub obejrzeniem filmu, polecam odłożenie gry na później.
Raj dla szperaczy
Tradycyjnie cała akcja toczy się w Hogwarcie i okolicy. I jak zwykle wszystko prezentuje się okazale. Mamy zatem niekończące się korytarze, dziedzińce, komnaty i nieśmiertelną salę z latającymi schodami oraz gadającymi obrazami. Po całym kompleksie cały czas spacerują uczniowie i widać wyraźnie, że cały ten magiczny świat żyje. Jeśli mamy problemy z dotarciem do jakiejś lokacji, wystarczy wezwać Prawie Bezgłowego Nicka, ducha, który jak rasowy przewodnik wskaże odpowiednią drogę do celu. Aby zwiedzanie kolejnych lokacji nie znudziło się zbyt szybko, autorzy znów przygotowali całą masę przedmiotów do znalezienia. Tym razem wybór padł na godła dzielące się na dwa typy – duże i małe. Pierwsze są poukrywane w różnych zakamarkach Hogwartu i poza nim, natomiast drugie pozyskujemy ze świecących elementów otoczenia, na których należy użyć specjalnego czaru. Zdobycie wszystkich godeł jest świetnym sposobem na przedłużenie rozgrywki tym graczom, którzy muszą wetknąć nos w każdy możliwy kąt. Niestety, wszyscy nie posiadający żyłki poszukiwacza skarbów mogą się na Księciu Półkrwi srogo zawieść, ponieważ do ukończenia głównego wątku fabularnego wystarczy zaledwie niespełna pięć godzin gry. Ja osobiście czułem się rozczarowany, kiedy fabuła zaczęła się w końcu rozkręcać, a tu nagle na ekranie pojawiły się napisy końcowe. I chociaż do zrobienia w Hogwarcie było jeszcze sporo, to niesmak pozostał aż do końca rozgrywki.
Minirelaks
Oprócz wątku głównego i zwiedzania Hogwartu autorzy jak zwykle przygotowali zestaw minigier. Tym razem wybór padł na magiczne pojedynki, Quidditch oraz mieszanie eliksirów. Każda z powyższych gier przewija się kilkakrotnie przez wątek fabularny. Jednak, jeśli ktoś ma ochotę pobawić się nimi dłużej, to zawsze może udać się do specjalnego menu i spróbować osiągnąć jak najlepszy wynik w każdej z nich. Minigry skutecznie przedłużają i uatrakcyjniają zabawę, chociaż poziom ich wykonania jest dość nierówny.
Całkiem interesujące i wciągające, szczególnie na początku rozgrywki, są pojedynki magiczne. Harry staje naprzeciw oponenta, którego musi pokonać przy pomocy rzucanych zaklęć. Początkowo ich liczba jest śmiesznie mała, ale wraz z postępami w grze pula czarów stopniowo się zwiększa. Starcia są dynamiczne i efektowne, szczególnie jeśli stajemy oko w oko z bardziej doświadczonymi zawodnikami, posiadającymi więcej punktów życia. Niestety na dłuższą metę okazuje się, że komputerowi przeciwnicy są bardzo łatwi do pokonania. Po poznaniu silniejszych zaklęć z każdym rywalem można rozprawić się dosłownie w kilka sekund. Zdecydowanie ciekawiej przebiegałyby pojedynki z żywymi graczami, jednak w wersji na PC zabrakło trybu wieloosobowego. Szkoda, bo przecież w edycjach konsolowych może zmierzyć się ze sobą dwóch zawodników. Pojedynki sprawdzają się zatem nieźle, ale z czasem mogą zacząć się nudzić.
Zupełnie inaczej jest w przypadku Quidditcha, który pozostawia wiele do życzenia już od pierwszych chwil grania. Jeśli po wersji demonstracyjnej ktoś łudził się, że ta dyscyplina zostanie jakoś rozbudowana, to muszę zawieść jego oczekiwania. Każdy mecz, czy to trening, czy spotkanie o puchar, ogranicza się jedynie do przelatywania przez ustawione na naszej drodze gwiazdki. Ich omijanie kończy się karami czasowymi, co w końcowym rozrachunku może doprowadzić do przegranej. Czasami trzeba pozderzać się z zawodnikami innych drużyn, przelatywać przez zapewniające dodatkowy czas „dynio-kukły” lub omijać pewne przeszkody. Drobne urozmaicenia nie są jednak w stanie zmienić ogólnego obrazu Quidditicha, który jest nudny. Nie możemy nawet wpłynąć na ogólny tor lotu, który jest ustalony automatycznie. Nasze zadanie ogranicza się tylko do wycelowania i przelecenia przez gwiazdkę. A ponieważ tych ostatnich w każdym meczu jest kilkadziesiąt, to wszystkie spotkania przeciągają się niemiłosiernie.
Ostatnią z dostępnych minigier jest warzenie eliksirów, które w moim odczuciu jest zdecydowanie najciekawszą pozycją w zestawie. Zasady są proste – za pomocą dostępnych składników musimy stworzyć eliksir, którego receptura przewija się z prawej strony ekranu. Oczywiście, aby nie było za łatwo, cały czas zmniejsza się limit minut, który możemy jednak zwiększać poprzez dobre zastosowanie danego składnika. Jeśli jednak się pomylimy, to z premii czasowej nici. Początkowe eliksiry są dość proste i ich przygotowanie ogranicza się do połączenia ze sobą kilku cieczy. Jednak później dochodzą jeszcze takie czynności jak podgrzewanie i mieszanie mikstury oraz wlewanie do kotła wstrząśniętych mikstur. Uzyskanie dobrych wyników w dalszych wyzwaniach wymaga sporo wprawy i treningu, ale jednocześnie sprawia wiele satysfakcji. Często może wydawać się, że już jesteśmy blisko ukończenia, ale wystarczy odrobina dekoncentracji i kolejne błędy zaczynają się mnożyć. Wszystko to sprawia, że nawet jeśli uporaliśmy się ze wszystkimi eliksirami, to z chęcią powtarzamy próby, aby uzyskać jeszcze lepsze wyniki.
Do odznaczenia wystąp!
Za wykonywanie różnych zadań możemy ponadto otrzymywać odznaki. Są to miłe wyróżnienia za na przykład pokonanie w pojedynkach wszystkich klubowych rywali lub uwarzenie odpowiedniej liczby eliksirów. Według mnie autorzy przesadzili jednak w dwóch przypadkach, w których, aby otrzymać odznakę, musimy przegrać określoną ilość razy w niektórych minigrach. Wydawało mi się zawsze, że odznaki nie powinny być przyznawane za nierobienie niczego.
Abrakadabra!
Harry Potter nie mógł się oczywiście obejść bez czarów. W Księciu Półkrwi mamy ich w sumie osiem, podzielonych na dwie kategorie. W skład pierwszej wchodzą trzy zaklęcia, z których korzystamy podczas przechadzania się po Hogwarcie. Są to kolejno: Wingardium Leviosa, pozwalające przemieszczać przedmioty, Reparo, pozwalające naprawiać zniszczone rzeczy oraz Incendio, przydatne na przykład do podpalania roślin blokujących drogę do godeł. Drugi zestaw to pięć czarów bojowych, które są wykorzystywane wyłącznie w pojedynkach. Są to: Drętwota, Expelliarmus, Protego, Petrificus Totalus oraz Levicorpus. Na początku dysponujemy jedynie kilkoma podstawowymi zaklęciami, a kolejne poznajemy wraz z postępami w rozgrywce. Opanowanie rzucania czarów nie nastręcza większych trudności, a korzystanie z nich sprawia sporo frajdy. Trochę kłopotliwe jest jedynie rzucanie przedmiotami, ale po treningu i ten element da się opanować.
Ładnie wszędzie, głucho wszędzie
Graficznie Harry Potter i Książę Półkrwi wypada całkiem przyzwoicie. Nie uświadczymy tu wodotrysków na miarę najnowszych strzelanin, ale najważniejsze, że na ekrany monitorów udało się przenieść specyficzny, baśniowy klimat książki i filmu. Najbardziej podobał mi się efekt dnia i nocy. O ile w pierwszym przypadku poruszanie się po Hogwarcie przypomina niedzielny spacerek, w czasie którego możemy pozwiedzać wszystkie kąty, o tyle spowite mgłą ciemne i puste korytarze już do takich wycieczek nie zachęcają. Widowiskowo prezentują się także same czary. Trochę zarzutów można mieć za to do wykonania postaci, szczególnie twarzy pokazywanych z bliska w scenkach przerywnikowych oraz samej animacji bohaterów. Na przykład sposób wywracania się Harry’ego i innych uczniów jest strasznie pokraczny i mało naturalny.
Nieźle wypada również oprawa audio. Muzyka stoi na świetnym poziomie, jednak jest jej zdecydowanie za mało. Zwiedzanie Hogwartu odbywa się na ogół w ciszy, jeśli nie liczyć szkolnego zgiełku, a podkład muzyczny włącza się dopiero podczas niektórych istotnych wydarzeń – na przykład w czasie trwania pojedynku. Trudno się też przyczepić do czegoś w przypadku dźwięków czarów czy odgłosów rzucanych o ściany przedmiotów. Całkiem znośnie wypadł polski dubbing. Nie jest to może dzieło na miarę Shreka, ale przynajmniej nie musiałem wyłączać głośników podczas prowadzenia dialogów z innymi bohaterami. Jeśli jednak mimo wszystko polska wersja komuś nie odpowiada, to może w menu wybrać język angielski.
Harry Potter i Książę Półkrwi to kilka godzin dobrej zabawy, która powinna przypaść do gustu przede wszystkim fanom cyklu. Zwolennicy czarodzieja w okrągłych okularach znajdą tu sporo atrakcji w postaci ogromnego terenu, który można swobodnie przemierzać, masy poukrywanych przedmiotów oraz kilku minigier. Inni gracze muszą sami zadecydować, czy powyższe elementy są w stanie zrekompensować chaotyczną fabułę i bardzo krótki wątek główny, który można ukończyć w kilka godzin.
Michał „Wolfen” Basta
PLUSY:
- dużo lokacji do zwiedzania;
- masa przedmiotów do zebrania;
- warzenie eliksirów i pojedynki.
MINUSY:
- chaotycznie przedstawiona fabuła;
- słabo wykonany Quidditch;
- krótki wątek główny.