autor: Wojciech Szajdak
Grand Theft Auto: San Andreas - recenzja gry
GTA:SA to przede wszystkim największy do tej pory obszar, na którym prowadzona była rozgrywka. Tak ogromnego środowiska nie zaproponowała żadna gra z tej serii, a nawet tak wielki świat po raz pierwszy w historii zaprezentowano na konsoli Playstation 2.
Grand Theft Auto: San Andreas odnosi sukcesy na całym świecie. Nie tak dawno temu opublikowano informację, że w Wielkiej Brytanii gra pobiła dosłownie wszelkie dotychczasowe rekordy sprzedaży. W ciągu dziewięciu dni od daty premiery, na wyspach sprzedano ponad milion egzemplarzy San Andreas. Ten wynik osiągnięty został w rekordowym czasie, a najnowsza część GTA jest aktualnie czwartą, najlepiej sprzedającą się grą na konsolę Playstation 2 wszech czasów.
Już od momentu publikacji pierwszych informacji prasowych, San Andreas wzbudzała ogromne zainteresowanie. Wszystkie poprzednie gry z tej serii cieszyły się niewiarygodną popularnością wśród graczy i zbierały pozytywne oceny od krytyków branży gier komputerowych i wideo. Nic dziwnego, że oczekiwania wobec nowej gry były co najmniej spore i stale rosły, umiejętnie podsycane kolejnymi oficjalnymi wiadomościami i materiałami promocyjnymi od firmy Rockstar. Niektórych graczy zaskoczyła w zapowiedziach postać głównego bohatera – CJ’a, czyli Carla Johnsona, którego developerzy wykreowali na... afroamerykanina. Nie mogło być jednak inaczej! Od początku powstawania GTA:SA wiadomo było, że główną inspiracją dla producentów gry jest niesłychanie modna w dzisiejszych czasach subkultura hip-hopowa.
Na temat złożoności rozgrywki oferowanej przez Grand Theft Auto: San Andreas można z pewnością napisać obszerną książkę. Tym trudniej napisać recenzję, która powinna skupić się na najistotniejszych elementach gry, ale jednocześnie nie odkrywać wszystkich jej kart. Nie ma sensu psuć zabawy graczom, którzy jeszcze nie zdążyli wybrać się do sklepu. Tym bardziej nie zamierzam trzymać w niepewności wszystkich tych, którzy nadal się zastanawiają. Opinie na temat Grand Theft Auto: San Andreas są bowiem jednoznaczne, a recenzje w najgorszym wypadku bardzo pozytywne. To nie jest zmowa mediów! Ta gra jest po prostu WIELKA, w każdym tego słowa znaczeniu.
Twój rozmiar mnie onieśmiela
Grand Theft Auto: San Andreas to przede wszystkim największy do tej pory obszar, na którym prowadzona była rozgrywka. Tak ogromnego środowiska nie zaproponowała żadna gra z tej serii, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że tak wielki świat po raz pierwszy w historii zaprezentowano na konsoli Playstation 2. W San Andreas (nazwa stanu) dostępne są bowiem trzy ogromne miasta, a także imponujący swoim rozmiarem teren niezurbanizowany. Jest więc stylizowane na Los Angeles miasto LOS SANTOS, w którym CJ rozpoczyna swoją karierę gangstera. Następnie fabuła przenosi gracza do SAN FIERRO – imitacji San Francisco, by ostatecznie zaproponować LAS VENTURAS, czyli położoną na pustyni świątynię hazardu – kopię Las Vegas. Pomiędzy wspomnianymi trzema miastami znajdują się ogromne połacie terenu, na którym porozmieszczano m.in. przedmieścia i małe miasteczka. Zapewniam was, że tak wielkiego, tętniącego życiem świata gry jeszcze nie widzieliście! W GTA:SA obszar rozgrywki jest kilka razy większy niż w GTA: Vice City. Jeśli graliście w poprzednią pozycję, zapewne możecie pokusić się o próbę wyobrażenia sobie rozmiaru San Andreas. Dodam jeszcze, że podróżowanie między miastami samochodem oznacza (dosłownie!) kilkudziesięciominutową przejażdżkę drogami szybkiego ruchu. Można oczywiście skorzystać również z innych środków transportu, o których jednak wspominam nieco później.
Ogromne środowisko gry to jeszcze nie wszystko. Efekt musi być przekonujący, a Rockstar z produkcji na produkcję odnotowuje na tym polu coraz większe sukcesy. Architektura miast i miasteczek, mnogość różnorodnych budynków i lokacji, a także wygląd terenów zielonych (falujące krzewy i trawa) tworzą niemożliwy do opisania efekt. Wrażenia dopełniają oczywiście zmieniające się warunki pogodowe oraz wspaniała grę świateł (związaną z porami dnia). Świat gry San Andreas naprawdę żyje, a przynajmniej stwarza takie pozory. I nie chodzi tu wyłącznie o przelatujące w powietrzu ptaki. Po chodnikach przechadzają się na przykład trzymające się za ręce pary zakochanych. Widać też, że część ludzi (jak to w życiu bywa) jest sfrustrowana codziennością. Jeśli spowodujemy kolizję drogową, zdarza się, że kierowca natychmiast wpada w furię i wysiada z samochodu, by okładać prowadzony przez CJ’a pojazd trzymaną w bagażniku na podobne okazje łopatą!
Poza tym, niektórzy kierowcy uprawiają o wiele bardziej agresywny styl jazdy, niż pozostała część uczestników ruchu drogowego. Policja zresztą też. W tej grze pościgi na ulicach są codziennością i naprawdę bardzo łatwo w takich sytuacjach o przypadkową stłuczkę. Poza tym, w zupełnie nieoczekiwanych momentach, główny bohater jest zaczepiany przez innych mieszkańców świata. Na zaczepkę można zareagować pozytywnie lub powiedzieć coś naprawdę bardzo niemiłego (w tej grze przekleństwa wypluwane są niczym kule z karabinu maszynowego). Wybierając tą druga opcję, należy natychmiast przygotować się do wyciągnięcia broni lub rozpoczęcia klasycznego punktowania pięściami.
Fabularne bagno – wciąga bez reszty
Fabuła i akcja to kolejne mocne strony San Andreas. Carl Johnson powraca do rodzinnego Los Santos z Vice City (czyli miasta będącego jądrem akcji GTA: Vice City), by już chwilę po przylocie wdać się w problem z miejscową policją, którą zna doskonale z czasów młodości (głosów gliniarzom podkładają Samuel L. Jackson i Chris Penn). Nie ma sensu zagłębiać się w szczegóły wspaniałej historii, która rozpoczyna się w tym momencie, bo w ten sposób można tylko skutecznie popsuć Wam zabawę. Wystarczy wspomnieć, że CJ zostaje niemalże natychmiast wciągnięty w przestępczy światek San Andreas. Pierwsze zadania zlecają mu brat Sweet (+ siostra), kurczakożerca Big Smoke, namiętny palacz trawy Ryder, oraz zwolniony właśnie z więzienia, niedoszły raper OG Loc.
Należy podkreślić, że wszystkie misje w GTA:SA są niesamowicie ekscytujące i gwarantują wiele niezapomnianych chwil. W swojej najnowszej grze twórcy z Rockstar zaproponowali najbardziej dotychczas zróżnicowany zestaw zadań do wykonania, wspinając się jednocześnie na wyżyny swojej pomysłowości. W nowym GTA będziecie robić większość rzeczy, o których marzy każdy niedoszły gangster. Jest m.in. rabowanie pociągu, szalony pościg na sportowym motocyklu za uciekającym na podobnej sportówce delikwentem (którego trzeba oczywiście ukatrupić), ucieczka przed ciężarówką wzorowana na scenie z filmu Terminator 2, kradzież broni z magazynów wojskowych. A to dopiero początek! Wymienienie tych co ciekawszych i bardziej pomysłowych głównych zadań stanowi nie lada problem; po prostu wszystkie są bardzo klimatyczne i pozytywnie zaskakują gracza za każdym razem.
Wspaniałe jest to, że oprócz misji, które popychają fabułę gry do przodu, CJ może również wykonywać masę zadań dodatkowych. W porach nocnych można na przykład okradać domostwa bogatych mieszkańców San Andreas. W tym celu, wystarczy przesiąść się do specjalnej czarnej furgonetki, a następnie włamać się do odpowiedniego domu. Skradanie się po cichu i wynoszenie, jak najbardziej wartościowego sprzętu RTV-AGD, potrafią sprawić niesamowitą frajdę w tym wirtualnym świecie. Można też np. wsiąść na stojący nieopodal sklepu 24h rowerek i porozwozić po okolicy narkotyki. A w wolnej chwili warto trochę się rozerwać grając na stojącej w domu Carla grze telewizyjnej, rzucając piłkę do kosza, lub obstawiając wyścigi konne (dzięki czemu CJ, w miarę szybko, ma szansę zbić naprawdę pokaźną fortunę).
Sims w wersji gangsta
W GTA:SA panowie z Rockstar postanowili zaproponować współczynniki opisujące postać głównego bohatera. I właśnie dzięki nim rozgrywka stała się jeszcze ciekawsza, przypominając momentami uproszczoną grę role-playing. Do najważniejszych opisujących Carla Johnsona należą: szacunek (im większy, tym większe uznanie przestępczej społeczności, a także większe możliwości formowania zorganizowanych grup przestępczych), władanie bronią (wszystko staje się prostsze), wytrzymałość (CJ biega dłużej i szybciej, potrafi tez wyżej podskakiwać i wspinać się na coraz wyższe przeszkody), muskulatura (prawdziwy gangster z ulicy musi przecież godnie się prezentować), tłuszcz (im więcej jedzenia w fast foodach, tym większy brzuch) oraz urok osobisty (im wyższy tym większa szansa na znalezienie nowej dziewczyny – można mieć kilka jednocześnie, ale trzeba nieźle się namęczyć, by spełniać zachcianki każdej z osobna). Na wspomniane przed chwilą współczynniki należy koniecznie wpływać, bo to dzięki nim CJ staje się po prostu coraz większym „pakerem”. Na samym początku gry jest zwykłym chudzielcem – przeciętniakiem.
Na szczęście w okolicy znajduje się siłownia, wyposażona w rowerek, bieżnię oraz hantle i sztangę. Regularne odwiedzanie tego miejsca przyczyni się do szybkiego spalenia niepotrzebnych kalorii (poziom energii życiowej regeneruje się w trakcie jedzenia w restauracjach czy fast-foodach) i rozbudowy masy mięśniowej. Ponadto, na siłowni nasz bohater może nauczyć się dodatkowych ciosów – wystarczy pokonać na ringu miejscowego instruktora boksu, a ten pokaże parę niezłych trików, które przydadzą się na ulicach miejskiej dżungli. W dalszej części gry CJ może również nauczyć się wschodnich sztuk walki lub nieczystych ciosów typowych dla nielegalnych klubów walki. Poza głównymi współczynnikami opisującymi Carla, jest też wiele innych wskaźników umiejętności, które znacząco wpływają na rozgrywkę. Każda przejażdżka samochodem czy motocyklem, każda minuta spędzona w wodzie lub pod wodą (CJ umie pływać) sprawiają, że nasz bohater staje się coraz bardziej wszechstronną maszyną do prowadzenia nielegalnych interesów.
Ruszaj się swobodnie
GTA:SA to, jak wspomniałem na początku tekstu, gra WIELKA. Świadczy o tym ilość możliwości wyboru i opcji dostosowywania się do zaistniałych w grze sytuacji. Twórcy zaproponowali wiele nowych pomysłów, przy okazji szlifując koncepcje sprawdzone przy okazji Vice City (jak np. kupowanie posiadłości). W nowej grze dostępnych jest wiele rozmaitych sklepów i miejsc, które CJ może odwiedzać; do najciekawszych należą z pewnością zakłady fryzjerskie oraz salony tatuażu. Właśnie tam Carl potrafi zmienić się nie do poznania, zgodnie z osobistymi preferencjami gracza. Krótka wizyta, trochę wydanej kasy i CJ ma na głowie np. nieśmiertelną hip-hopową fryzurę nazywaną w USA „corn rows” (czyli uplecione warkoczyki, „kukurydza”) oraz wielkiego kałasza wydziaranego na plecach oraz – obowiązkowo – nazwę swojej dzielnicy na brzuchu.
Zakupy w jednym z okolicznych sklepów z odzieżą potrafią sprawić równie sporo radości, niczym kobiecie, która poprawia sobie humor po ciężkim dniu pracy. Gangsterski złoty zegarek, spodnie moro, kurtka bojówka i czapeczka kierowcy ciężarówki? To bardzo tylko skromna część wszystkich propozycji. W San Andreas można nawet wybrać się do mechanika samochodowego, by w jego zakładzie przeprowadzić profesjonalny tuning pojazdu. Szpanerskie felgi, chromowane elementy, nowy lakier, a nawet lepszy sprzęt nagłaśniający, dzięki któremu podbiciu ulega poziom basów! Równie imponująca, co liczba możliwości dostosowywania, jest także lista pojazdów, którymi można się przemieszczać. Do dyspozycji graczy oddano m.in. rowery, skutery, choppery, crossy, motocykle sportowe, jeepy, trucki, pick-upy, żniwiarki, quady, samochody sportowe, samoloty (również myśliwce bojowe!), helikoptery, pociągi i wiele, wiele innych. Jest nawet spadochron, który zapewne widzieliście na ostatnim, oficjalnym zwiastunie reklamującym grę. Mój dobry kumpel wyznał ostatnio, że największą satysfakcję w tej grze sprawia mu lądowanie helikopterem na dachu swojego kasyna, a następnie skok na spadochronie z dachu. Wtedy wkracza do akcji i wszyscy wiedzą, że to nie są żarty! Jak możecie zauważyć, ta gra pozwala na bardzo wiele, nawet na realizację Waszych szalonych fantazji i pomysłów, które rodzą się podczas zabawy.
To co oczy widzą i co w uszach gra
Oprawa graficzna San Andreas jest doskonała i wszystko wskazuje na to, że już więcej z konsoli Playstation 2 po prostu nie da się wycisnąć. Przeogromne środowisko gry, odpowiednio dobrane tekstury, doskonale animowane modele postaci i pojazdów oraz ciekawe efekty specjalne (podczas upalnego dnia gorące powietrze nad asfaltem realistycznie faluje) – naprawdę nie można narzekać. Dopracowano wszystko. W GTA:SA nawet eksplozje prezentują się lepiej niż w części poprzedniej. Momentami, dosłownie na sekundę lub dwie, liczba wyświetlanych klatek na sekundę potrafi spaść, ale należy przyjąć, że po prostu nie można było tego uniknąć. Wszystko doczytywane jest bowiem „w locie”, brak w San Andreas jakichkolwiek przestojów.
Niesamowitego wrażenia dopełnia dźwiękowe mistrzostwo świata. Nie ma sensu wymieniać bogactwa głosów dobiegających z głośników. To, że każdy pojazd brzmi inaczej, a odgłosy strzałów potrafią naprawdę poruszyć, jest po prostu oczywiste. Jedenaście stacji radiowych to przekrój przez muzyczne klimaty lat osiemdziesiątych. Rock, hip hop, rap, wczesny house, reggae... (szkoda, że zabrakło muzyki poważnej; Gary Oldman z Leona Zawodowca miał swój styl, prawda?). Wystarczy odwiedzić oficjalną stronę internetową gry, by dowiedzieć się, jakich wykonawców można usłyszeć tym razem na ścieżce dźwiękowej. Warto jednak wspomnieć, że głosów postaciom w grze użyczyły naprawdę bardzo znane osobowości ze świata showbiznesu. Oprócz wymienionego wcześniej Jacksona i Penna usłyszeć można również Jamesa Woodsa, Ice-T, Chucka D, oraz Petera Fondę.
Najlepsza gra obecnej generacji?
Grand Theft Auto: San Andreas należy się najwyższa ocena, bo to gra WIELKA. Wiem – o tym zdążyłem już napisać parę razy. Podsumowując, ujmę to najkrócej, jak to tylko możliwie – gra się po prostu rewelacyjnie! Rockstar wydał produkt, który łączy w mistrzowski sposób wiele rozmaitych gatunków. Gra czerpie inspirację z gier, filmów (a pewnie i książek), którymi z pewnością mieliście okazję się zachwycać. Są elementy role-playing doprawione nawet odrobiną strategii czasu rzeczywistego (mam na myśli wojny gangów, podczas których należy zdobywać kontrolę nad nowymi dzielnicami, a jednocześnie utrzymywać dotychczasowe strefy wpływów). Jest dużo zręcznościowej akcji, momentami wspieranej rozwiązaniami z wojennych gier FPP (wydawanie poleceń członkom oddziału). Są zawrotne prędkości podczas wyścigów samochodowych i efektowne kraksy z demolką elementów środowiska gry włącznie. GTA:SA nawiązuje nawet do gier muzycznych typu Parappa the Rapper, w których w takt muzyki należy rytmicznie naciskać odpowiednie przyciski pada. Nie ma gry doskonałej. Zawsze można przecież coś ulepszyć, dodać itp. Ale spędzając czas przy GTA:SA nawet przez sekundę o tym się nie myśli.
Szczególne uznanie należy się firmie Rockstar za stworzenie absolutnie wyjątkowej serii gier, która na samym początku była po części produktem niszowym. Pierwsze częsci Grand Theft Auto wyglądały trochę niepoważnie, a spora część graczy traktowała je przymrużeniem oka (choć wszyscy się zagrywali, nie każdy się przyznawał). Prosta grafika i nieskomplikowane udźwiękowienie były wyłącznie przykrywką dla oryginalnych, a przede wszystkim bardzo grywalnych gier. Seria Grand Theft Auto udowodniła, że w branży liczy się właśnie grywalność i świeże pomysły, a nie oprawa audio-wizualna. San Andreas jest już dopracowana pod każdym względem, ale o jej wielkości wciąż świadczą w głównej mierze ciekawe rozwiązania, które naprawdę ciężko przebić.
PS. Zapewne nie każdy z was pamięta, ale w pierwszej części gry Grand Theft Auto dostępne były miasta: Liberty City, Vice City i San Andreas. Twórcy konsekwentnie korzystali więc z ustalonego na początku nazewnictwa. Wychodzi na to, że następna gra z serii GTA będzie czymś naprawdę zupełnie nowym (i zapewne pojawi się na zupełnie nowej platformie do gier).
Wojciech „Juju” Szajdak
PLUSY:
- ogromny świat gry;
- bardzo duże możliwości interakcji;
- mistrzowsko opracowany, niesamowicie wciągający klimat;
- długość rozgrywki;
- ...oraz cała reszta elementów, które nie stoją po stronie minusów.
MINUSY:
- błąd z drzwiami garażu, które otwierają się dosłownie przez CJ’a;
- czasem spadająca liczba klatek animacji (rzadko!).