Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 28 marca 2007, 10:11

autor: Krzysztof Gonciarz

God of War II - recenzja gry

Bóg wojny wrócił i nie pozostawił konkurencji żadnych szans. Oto jedna z najlepszych gier na Playstation 2!

Recenzja powstała na bazie wersji PS2.

Tadaam! I oto jest, ten wyniesiony na ołtarze jeszcze przed narodzeniem przebój, niezmiennie kojarzony z odejściem PS2 do lamusa i mający godnie podsumować galaktyczną gierkotekę tejże konsoli. Wiadomo, że z podobnym hype’em stykać się jeszcze będziemy przez dłuższy czas, a „ostatnich wielkich gier na czarnulę” zdąży się nam uzbierać niemała kolekcja, cóż z tego jednak. W tym akurat przypadku warto dać się ponieść fantazji i pokusić o drobną pompatyczność, bo na rzeczy jest produkcja zasługująca na każde miłe słówko, jakie zostało o niej napisane. God of War II to gra niepokojąco bliska ideałowi, zapewniająca kilkanaście godzin intensywnej, mięsistej akcji, zrealizowana z niespotykanym rozmachem i tytanicznym zapleczem programistycznym. Mało? No to powiedzmy sobie kilka słów o fabule.

Przy tym gościu nawet Duke Nukem mądrze dobierałby słowa.

Przedstawionej w GoW2 historii nie idzie zaprezentować bez dość poważnego spoilera w stosunku do części pierwszej, więc, wrażliwcy, magnetofon wyłączcie i światła zgaście. Kratosa poznaliśmy jako najemnika w służbie greckiego boga wojny, Aresa. Pozostali władcy Olimpu, zaniepokojeni narastającym szaleństwem swego brata, postanowili zlecić byłemu spartańskiemu generałowi zabicie swego pana. Historię tę przedstawiał pierwszy God of War: Kratos wyruszył na poszukiwanie kryjącej olbrzymią moc Puszki Pandory, z której pomocą ostatecznie pokonał Aresa. Było to z gruntu do przewidzenia – zaskoczeniem jawił się natomiast fakt, iż bogowie postanowili uczynić Kratosa nowym bogiem wojny. „I żyli długo i szczęśliwie”, zdawałoby się. Akcja drugiej części gry toczy się jakiś czas później, kiedy to sam Zeus zaczyna czuć się zagrożony ambicją naszego anty-bohatera. Zastawiona zostaje pułapka, w którą na poły świadomie wchodzimy w trakcie pierwszego etapu: Kratos pozbawiony zostaje swych boskich mocy, a następnie zgładzony przez króla bogów. Hades nie ma jednak szczęścia do Ducha Sparty, gdyż już drugi raz bohaterowi udaje się umknąć czeluściom piekielnym. Uratowany zostaje przez Tytanów, którzy z jego pomocą zamierzają raz na zawsze zakończyć mitologiczną erę bogów.

Jak widać, nawet uproszczona wersja fabuły jest zagmatwana niczym drzewo genealogiczne greckiego panteonu. Autorzy wyraźnie posłuchali odzewu, z którym spotkała się pierwsza część gry, dzięki czemu jest tu o wiele, wiele więcej mitologicznych smaczków i nawiązań, a wszystko w interpretacjach, o których się panu Parandowskiemu nie śniło. W sumie dochodzimy tu do kwestii dość kontrowersyjnej, czyli amerykanizacji mitów. Wszystkie bezpośrednie i pośrednie cytaty z dorobku kulturalnego starożytnej Grecji są tutaj przepuszczone przez młynek współczesnej mody niczym Termopile przez Franka Millera. Ma to jasne i ciemne strony, ale grunt, że dobrze bawi i jest „cool”.

Malownicze otoczenia i zagadki w stylu Zeldy są tu tylko dodatkiem.

A sama gra? Jej mechanika jest bardzo zbliżona do poprzedniczki, którą zresztą warto sobie w pierwszej kolejności przetrawić bądź odświeżyć. W zasadzie jest to prosty beat’em-up, którego system walki nawet największemu laikowi wychodzi naprzeciw i umożliwia kręcenie diabelnych combosów. Walczymy, platformujemy, rozwiązujemy jakąś zagadkę, znowu walczymy, i tak w kółko. Niby nic, a jednak coś. Czar tkwi w mniejszych i większych szczegółach, wśród których na pierwszy plan i tak wysuwa się wszędobylskie efekciarstwo. Grając w tę grę po prostu czujesz się bossem.

Podstawową bronią Kratosa są, tak jak poprzednio, na stałe przytwierdzone do jego rąk ostrza na łańcuchach, tutaj zwane Blades of Atena (w jedynce były to Blades of Chaos). Narzędzie to śmiało powinno figurować na każdej stworzonej przez człowieka liście najfajniejszych rodzajów broni w grach wideo. I figuruje, z tego co widziałem. Poza tym, heros odnajdzie na swej drodze jeszcze 3 inne „przybory” (młot, włócznię oraz miecz), a także zdobędzie dostęp do 4 magicznych zaklęć (dość podobnych do tych z pierwszej części). Pewnym problemem jest przepaść dzieląca Ostrza Ateny od pozostałych rodzajów broni. Podobnie jak poprzednio, każdą zdobytą zabawkę rozwijać możemy, zużywając w tym celu zbierane w trakcie gry czerwone orby. Nie ma jednak specjalnego sensu inwestować w upgrade np. młota, jeśli za porównywalną liczbę punktów wykupić możemy zwiększoną siłę rażenia dla BoA. Jest to jedyny chyba problem pierwszej części, którego się autorom nie udało rozwiązać.

Popularyzuje się ostatnio w grach trend, wedle którego nie warto silić się na projektowanie wielu rodzajów przeciwników, a raczej skupić się na 2-3 typach, które zostaną za to lepiej dopieszczone pod względem AI. Widzieliśmy to w Halo, widzieliśmy w Gears of War, czy zobaczymy i tutaj? Wręcz przeciwnie! Potworów jest multum: czy to syreny, czy znane już wielbicielom serii meduzy, czy cyklopy, czy w końcu dobre 8 rodzajów „zwykłych” żołnierzy, każde starcie niesie z sobą coś innego i nie pozwala nam się nudzić ani przez chwilę. No a ukoronowaniem stawki są bossowie, o wiele bardziej liczni niż w pierwszej części. Już pierwszy poziom pokazuje nam mniej więcej co jest grane. I choć nie każdy pojedynek będzie aż tak epicki, jak stopniowe masakrowanie ożywionego Kolosa z Rodos, to wielbiciele wielkich i potężnych przeciwników nie będą zawiedzeni. Kolorytu dodaje ponad to fakt, że znakomita większość bossów to postacie dość wyraźnie zakorzenione w mitologii. A jakie, to już sami sobie w necie wyszukajcie.

Krew leje się strumieniami, a Kratos jest udokumentowanym sadystą. Nie jest to gra dla dzieci.

Spędziłem nad grą dużo więcej, niż jest to potrzebne do jednokrotnego jej ukończenia (się poradnikuje, się wie), a jakoś zupełnie nie zwróciłem uwagi na problem jej brutalności. Uświadomił mnie co do tego faktu Shuck, który po zobaczeniu nagranych przeze mnie filmików z gameplay’a chwycił się za głowę i stwierdził, że aż takie znęcanie się nad przeciwnikami to nie przystoi. Prawda, gra jest potwornie brutalna, a Kratos to rzeźnik w pełnym tego słowa znaczeniu. Większość potworów wykończyć możemy specjalnym fatality (ukrytym pod kółkiem na padzie), które zazwyczaj wiąże się z szybkim wklepaniem wyświetlonej na ekranie sekwencji przycisków. Animacje owych wykończeń potrafią zarówno zaszokować, jak i dostarczyć pewnej dzikiej satysfakcji. I nawet kiedy wykonywany przez nas ruch kończy się wyrwaniem oka cyklopowi – bestii skądinąd całkowicie fikcyjnej – i tak zdajemy się widzieć i słyszeć ten wirtualny ból, przedstawiony tak plastycznie i sugestywnie, że ciarki przechodzą po plecach i nie po plecach.

Nie znajdziemy tu szczególnie dużo sekretów czy dodatków do odblokowania. W trakcie całej, mniej więcej 15-godzinnej kampanii, wnikliwi obserwatorzy wyłapią zaledwie 4 dodatkowe przedmioty, umożliwiające włączenie cheatów przy powtórnym przechodzeniu gry na tym samym poziomie trudności. Poza tym, za szczególne osiągnięcia otrzymamy dostęp do kilku dodatkowych kostiumów dla bohatera, a także bonusowego trybu Challenge of the Titans, w którym to ukończyć nam przyjdzie 7 śmiertelnie trudnych mini-wyzwań. Ciekawym dodatkiem jest za to możliwość obejrzenia wszystkich cut-scenek w formie jednego, fabularnego filmiku. Mimo pewnych braków na tym polu, gra wciąż wykazuje niecodziennie wysoką replay value, co jest bezpośrednią pochodną jej grywalności. Nawet mimo że jest ona circa dwukrotnie dłuższa od poprzedniczki, wciąż pozostawia nas z ochotą na jeszcze. Ekstra trudne poziomy trudności nie zostały tu wrzucone bez kozery.

Oprawa God of War II zasługuje na Oskara w kategorii previous-generation. Doprawdy, Sony samo wręcz kopie pod sobą dołek, dowalając w momencie europejskiej premiery PS3 czymś tak pięknym, a przeznaczonym na ich poprzednią platformę. Rany, przecież cały ten Genji na „trójkę”, to tylko podwyższona rozdziałka i trochę więcej poligonów tu i tam, GoW2 jest ***ŁADNIEJSZY***! Czy to jawa, czy to sen, ja nie wiem, popatrzcie tylko na screeny, trailery, filmiki w naszym poradniku, a sami zobaczycie. Grafika, animacja, różnorodność środowisk, to wszystko jest wręcz nie do wiary w kontekście czarnulki. No i prerenderowane cut-scenki. Nie ma ich wiele, ale, na Zeusa, jak one wyglądają i jak brzmią! Ostatni filmik, swoją drogą wyjątkowo bezczelny cliffhanger, bezpośrednio zapowiadający trzecią część gry, sprawił mi wręcz fizyczną przyjemność – że jakieś przyspieszone tętno, pot wstępujący na czoło, chaotyczne myśli skupiające się wokół stwierdzenia „nie, to jest ZBYT DOBRE”. Jeśli to was nie przekonuje, to nie wiem, idźcie pograjcie w Świat Papierowych Mebelków.

W trakcie gry dwukrotnie dosiądziemy Pegaza, by zasiać nieco zamętu w przestworzach.

No i dźwięk. Voice-acting – znakomity, sfx-y – znakomite, muzyka – znakomita. Monotonnie to brzmi, ale nic się nie poradzi, że jest to jedna z najbardziej wystawnych uczt, na jakie można się załapać będąc posiadaczem PlayStation 2. Wiecznie wkurzony Kratos, gniewnie wydzierający się przy każdej okazji, przeraźliwe ryki potworów, trzaski łamanych kości, a ponad tym wszystkim monumentalny, chóralno-symfoniczny soundtrack. Czad od początku do końca.

Trudno jest znaleźć skazy na wizerunku tej cudnej gry. Jest tak dobra, że chciałoby się jej więcej i więcej, przez co trudno się po pewnym czasie pogodzić, że to już wszystko. Nieuczciwie byłoby jej jednak zarzucać zbyt krótki czas rozgrywki, jest to mimo wszystko „tylko” zręcznościówka. Za pewne uchybienie można uznać zbyt uproszczony model walki, nie zmuszający nas do karkołomnego kombinowania, tak jak robił to Devil May Cry 3. Nic to jednak, w dobrym tonie jest paść przed SCE na kolana i oddać hołd należny twórcom jednej z najlepszych gier na PS2, ba, być może jednej z najlepszych gier w ogóle. Osądzi historia, a tymczasem my osądzamy na grubo ponad 90%, tak żeby nikt nie miał wątpliwości, w co zainwestować najbliższy przypływ gotówki.

Krzysztof „Lordareon” Gonciarz

PLUSY:

  • kosmiczna grywalność;
  • oprawa audiowizualna;
  • fabuła!
  • mitologiczne smaczki;
  • postać Kratosa.

MINUS:

  • nieco zbyt prosty model walki.
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!