autor: Marcin Bojko
Freespace: Wielka Wojna - recenzja gry
FreeSpace: Wielka Wojna nie jest grą nową i nie ma się co oszukiwać, nie spełnia standardów dzisiejszej grafiki. Jeżeli jednak już ją uruchomimy i zaczniemy grać, to szybko przekonamy się, że potrafi wciągnąć.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Symulatory walk w kosmosie były jednymi z pierwszych gier komputerowych jakie w ogóle powstały. Na przestrzeni lat pozycje należące do tej kategorii przeszły długą drogę i nowe gry tego rodzaju prezentują się wyjątkowo okazale. Interplay to firma znana graczom głównie za sprawą gier fabularnych, ma jednak w ofercie także klasyczne symulatory kosmiczne. FreeSpace: Wielka Wojna to taka właśnie gra. W roku 1998, kiedy FS pojawił się na rynku, gra ta zrobiła wielką furorę. O jej klasie może świadczyć to, że pomimo zaawansowanego wieku wciąż jeszcze potrafi nawiązać walkę z młodszą konkurencją.
Wymagania systemowe tej gry mogą wywołać szeroki uśmiech na twarzach większości graczy. Współczesne komputery raczej się nie wysilą przy FreeSpace i nawet posiadacze słabego sprzętu mogą bez najmniejszych obaw uruchomić ten symulator. Przed uruchomieniem samej gry koniecznie trzeba skorzystać z programu konfiguracyjnego, żeby określić rodzaj wyświetlanej grafiki i inne dość istotne parametry. Potem czeka nas krótki film, który doskonale wprowadza w nastrój panujący we flocie ludzi. Skończmy jednak na razie opisy spraw technicznych. Grafika jest wyświetlana w rozdzielczości 640x480 pikseli i niestety nie można tego zmienić. Specyfika wyświetlanych obiektów sprawia jednak, że podczas gry nie będziemy tego odczuwać. Ekrany poprzedzające samą misję są skomponowane na podobieństwo statku – matki. Będziemy się poruszać po zespole pomieszczeń, w których można dokonywać zmian w ustawieniach gry, przeglądać dostępny sprzęt, obejrzeć odblokowane filmy, zarządzać pilotami czy wreszcie rozpocząć kampanię. Składa się na nią ponad trzydzieści misji (wliczając w to szkolenia). Przejdźmy zatem do tego co nas czeka. FreeSpace nie jest zwykłą strzelanką kosmiczną, w której będziemy bez celu latać i niszczyć przeciwników. W przygotowanej kampanii czekają nas heroiczne zmagania, początkowo z Vasudanami. Sytuacja jest bardzo dynamiczna: w miarę jak rozwija się kampania zmieniają się cele wykonywanych misji. W obliczu nowego wroga Vasudanie i Terranie łączą swe siły i razem stają do walki z Niszczycielami - Shivanami. Mało tego, misje nie polegają tylko na niszczeniu wrogich jednostek. Na młodego pilota (czyli gracza) spada obowiązek wykonywania także wydawałoby się mniej niebezpiecznych zadań: na przykład skanowania kontenerów z nieznanym ładunkiem. Czasem jednak misje będą skrajnie niebezpieczne – szpiegowanie floty nieprzyjaciela zdobytym myśliwcem nie jest czymś co zdarza się codziennie. Nawet rutynowa misja patrolowa połączona ze sprawdzeniem stanu automatycznych dział strażniczych, służących do obrony składów zaopatrzenia, może się przerodzić w śmiertelny bój. Bardzo pozytywną rzeczą jest rozwój pilota: w miarę rozwoju kampanii za nasze osiągnięcia będziemy nagradzani awansami na wyższe stopnie, różnego rodzaju medalami. Dostępny staje się także nowy sprzęt – na to też mamy wpływ. Jeżeli nie uda nam się zdobyć kontenerów z ładunkiem czy myśliwca wroga, to nowy sprzęt nie będzie dla nas osiągalny. Nasz pilot będzie brał udział w regularnej kampanii wojennej, która w zależności od naszych osiągnięć może przybierać różny obrót – oczywiście w bardzo wąskim zakresie, ale zawsze. Nie można się przecież spodziewać, żeby pojedynczy myśliwiec czy bombowiec mógł odmienić losy całej wojny.
Do różnych misji trzeba będzie dobrać odpowiedni sprzęt: rodzaj statku – jest sporo rodzajów myśliwców i bombowców, a ich parametry mają tutaj kluczowe znaczenie. Mogą one przenosić różne rodzaje uzbrojenia, różnią się rozwijaną prędkością, zwrotnością, mocą tarcz czy wreszcie samą nośnością. Trzeba więc wybrać: ilość przenoszonych pocisków czy szybkość i zwrotność? Prawie w każdej misji będziemy sami mogli wybrać pojazd i uzbrojenie. Mało tego, będziemy także mogli wyposażyć wszystkie skrzydła oddane nam pod komendę. Z czasem wszystkie nasze jednostki zostaną wyposażone w system tarcz, chroniących przed skutkami bezpośrednich trafień. W znaczącym stopniu zwiększa to żywotność maszyn. Haczyk polega jednak na tym, że podczas pierwszych misji z Shivanami oni dysponują taką osłoną, a my nie... Same walki są nieprawdopodobnie dynamiczne – dzieją się bardzo, ale to naprawdę bardzo szybko. Myśliwiec można zestrzelić dosłownie w mgnieniu oka. Tutaj ciekawą innowacją, rzadko spotykaną u konkurencji jest możliwość wydawania rozkazów sojuszniczym jednostkom na polu bitwy. A to, w połączeniu z bardzo zaawansowanym systemem namierzania (można namierzyć każdy podsystem statku – silniki, sensory, moduły komunikacyjne, a nawet każdą wieżyczkę uzbrojenia z osobna etc. ) daje to szerokie pole do popisu osobom posiadającym dobry zmysł taktyczny. W końcowej części kampanii można wydawać rozkazy sporej liczbie myśliwców i bombowców. Można więc zdecydować jak wykonać konkretne zadanie. Cel można unieruchomić, rozbroić i w końcu spokojnie zniszczyć. Można wydzielić siły, które zajmą się niszczeniem celu, np. korwety, podczas gdy inne jednostki otrzymają zadanie osłony szturmowców. Możliwa liczba kombinacji jest nieprawdopodobnie duża. Misje trwają od kilku do kilkunastu minut i często są przeplatane filmami, które rzucają nowe światło na całą sytuację i doskonale tworzą nastrój. To właśnie sprawia, że podczas gry można poczuć, że bierze się udział w czymś ważnym i podniosłym, czymś, co ma sens. Nie będę zdradzał fabuły, ale wspomnę, że za zwycięstwo w kampanii trzeba zapłacić bardzo słoną cenę. Nie wspomniałem jeszcze ani słowem o olbrzymiej różnorodności jednostek z jakimi się spotkamy. Każda ze stron (Terranie, Vasudanie i Niszczyciele – Shivanie) dysponuje różnym sprzętem – spotkamy wiele rodzajów myśliwców i bombowców, a także większych jednostek – na przykład frachtowców, korwet czy wreszcie olbrzymich niszczycieli. I okręty te są naprawdę wielkie – już frachtowce są kilkukrotnie większe od największych bombowców, a przelot wzdłuż niszczyciela mierzącego sobie dobry kilometr długości i uzbrojonego w niezliczoną ilość wieżyczek trwa naprawdę całą wieczność. Pomimo małych wymagań sprzętowych grafika, prezentuje się całkiem nieźle – same statki wyglądają bardzo wiarygodnie i co ciekawe po ich budowie można określić jaka rasa je skonstruowała. Największe wrażenie robi ich wielkość: niszczyciele są naprawdę duże i przelot wokół takiego uzbrojonego po zęby kolosa to niesamowite przeżycie.
Istnieją duże rozbieżności pomiędzy poszczególnymi poziomami trudności. Misje, które na najniższych poziomach trudności były dziecinną igraszką potrafią okazać się poważnym wyzwaniem, jeśli wybierzemy któryś z wyższych poziomów. Zmienia się bardzo dużo, bo nie dość, że nasz pojazd będzie otrzymywał normalne uszkodzenia od trafień i przy kolizjach, to jeszcze inni piloci wykazują znacznie większą aktywność i dysponują znacznie lepszymi umiejętnościami. Nie zawsze jest to pozytywne, bo kilkukrotnie zdarzyło mi się, że podczas pościgu ciężko uszkodzonym myśliwcem przechwytującym zostałem zestrzelony przez przypadkową serię jednego z moich skrzydłowych... Tak właśnie wygląda kompromis pomiędzy szybkością i zwrotnością, a pancerzem i siłą ognia. Choć podczas misji będziemy dysponować bronią rakietową, to jednak myśliwce przewagi powietrznej dysponują znaczną liczbą różnego rodzaju działek, które mogą błyskawicznie zniszczyć myśliwiec czy bombowiec a są zasilane z reaktora naszego statku, więc nie skończy nam się amunicja. Podczas misji można oczywiście uzupełnić zapas rakiet, ale trzeba całkowicie zastopować – sami się domyślcie, co wtedy zrobią piloci nieprzyjaciela... Jak na razie to wszystko o czym wspomniałem czeka nas podczas rozgrywki jednoosobowej. W grze znajduje się edytor misji o dość ciekawej nazwie – FRED (od FreeSpace Editor), więc nic nie stoi na przeszkodzie, by tworzyć własne misje, a nawet bardzo rozbudowane kampanie. Niby niewiele, ale taki edytor to bardzo fajna sprawa. No i prawie na koniec zostawiłem sobie najsmaczniejszy kąsek – tryb wieloosobowy. Korzystać można z każdej sieci działającej w oparciu o protokół TCP/IP, choć w przypadku modemów zalecane jest stosowanie modeli o transferze 56 kbps. Tutaj czekają nas nowe możliwości. W trybie kooperacyjnym będzie można wykonywać grupowo poszczególne misje, a nawet kampanie uzyskując w ten sposób nowe możliwości. Żadna SI nie jest przecież w stanie zastąpić prawdziwego gracza z krwi i kości.
FreeSpace: The Great War nie jest grą nową i nie ma się co oszukiwać, nie spełnia standardów dzisiejszej grafiki. Jeżeli jednak już ją uruchomimy i zaczniemy grać, to szybko przekonamy się, że potrafi wciągnąć. Grafika jest na tyle dobra, że po pewnym czasie przestajemy zauważać, że jak na dzisiejsze możliwości jest już jakby trochę za słaba. Jednak cała reszta: ciekawa kampania, bardzo dynamiczne misje, mnogość dostępnych broni i statków, moduł komunikacyjny umożliwiający wydawanie rozkazów innym pilotom i klimat sprawiają, że warto sięgnąć po tę grę. No i na koniec pojawia się także argument finansowy: gra na dwóch płytach kosztowała 49 złotych, teraz można ją kupić znacznie taniej.
Marcin „Levardos” Bojko