autor: Łukasz Malik
Ferrari Challenge Trofeo Pirelli - recenzja gry
Niestety, ponadprzeciętny model jazdy nie zawsze jest w stanie obronić grę przed zapomnieniem. Najprawdopodobniej tak będą wyglądały losy Ferrari Challenge.
Recenzja powstała na bazie wersji PS3.
Ferrari... Każdy o nim słyszał, każdy choć raz widział je na zdjęciu i każdy chciałby wejść w posiadanie prawdziwego bolidu z czarnym rumakiem na masce. Nielicznym szczęśliwcom udaje się zrealizować te marzenia. Choćby posiadaczom konsoli PS3, którzy zainwestowali w grę Ferrari Challenge Trofeo Pirelli... To wystarczy, by pod własnym dachem ugościć ponad 50 najdoskonalszych modeli ze stajni Ferrari.
Producent gry, System 3, postanowił wycisnąć z wykupionej licencji wszystkie soki. Poza wspomnianymi pojazdami w grze pojawiły się również schematy barw, które pokrywają karoserie prawdziwych Ferrari, śmigających po prawdziwych torach. Licencja objęła też testowy tor Fiorano. Ten niewielki, acz wymagający obiekt znajduje się tuż przy fabryce włoskich supersamochodów i służy do testów wszystkich nowo powstających pojazdów z bolidami F1 na czele.
Nim pojawi się możliwość sprawdzenia własnych sił na Fiorano, trzeba przekopać się przez bogate menu gry. O ile tryby gry nie powalają na kolana innowacyjnością (przewidziano mistrzostwa, próbę czasową, arcade, pojedynczy wyścig oraz tryb wieloosobowy dla 16 zawodników), o tyle na uwagę zasługuje szkoła jazdy i możliwość wszechstronnej regulacji poszczególnych podzespołów samochodu. Umiejętnie kręcąc śrubkami, można poprawić trakcję auta, a w efekcie jeździć odrobinę szybciej od konkurencji. Jednak manipulując ustawieniami na oślep, niemal na pewno pogorszymy walory jezdne Ferrari.
Wszelkie niedociągnięcia odbijają się bardzo mocno na uzyskiwanych rezultatach, ponieważ modelowi jazdy skleconemu przez System 3 bliżej do symulacji niż prostej zręcznościówki. Tutaj nie ma miejsca na nonszalancję. Po wyłączeniu systemów kontroli trakcji i stabilności oraz ABS-u każde nierozważne posunięcie może skończyć się poza torem. Zbyt mocne dociśnięcie hamulca skutkuje zablokowaniem kół. Przesadzimy z gazem na zakręcie? Kręcimy bączka i w obłokach palonej gumy oraz tumanach kurzu lądujemy na poboczu lub zatrzymujemy się na bandzie. Jeżeli było szybko, od lśniącego bolidu odpadnie kilka elementów.
Niestety programiści odpowiadający za wizualizację kolizji poszli na łatwiznę. Nawet solidne uderzenie skutkuje wyłącznie zgubieniem zderzaków, pokrywy silnika lub bagażnika czy ewentualnym pęknięciem przedniej szyby. Nie ma tu mowy o wpływie kraksy na pogorszenie walorów jezdnych. Nie sposób też zdeformować strukturę nadwozia, co również nie przypadnie do gustu miłośnikom realizmu. W dobie PS3 chciałoby się znacznie więcej. Tym bardziej, że już stareńka TOCA 3 World Touring Cars na szarą konsolę Playstation pokazała, że nawet niewielka moc obliczeniowa PSX wystarcza do obliczenia gnącej się struktury nadwozia, wybuchających opon, a nawet odpadających kół.
Ferrari Challenge zaskakuje natomiast doskonale odwzorowanym odgłosem pracy silników. Nawet króciutkie przytrzymanie gazu w podłodze powoduje przemieszczenie wskazówki obrotomierza ku czerwonemu polu i wywołuje kakofonię dźwięków, którą maniacy motoryzacji zwykli określać mianem muzyki. Wszelkie zmiany biegów, pisk opon oraz odgłosy towarzyszące kolizjom brzmią bardzo naturalnie. Sugestywne dźwięki dochodzą do uszu grającego również w trakcie opuszczania trasy w niekontrolowany sposób, gdy żwir bezlitośnie zdziera farbę z podwozia.
Powody wypadnięcia z drogi bywają różne. Począwszy od błędu grającego, a skończywszy na niesportowym zagraniu innego zawodnika. Szczególną czujnością trzeba wykazać się w trakcie pokonywania zakrętów oraz ścinania ich po biało-czerwonych tarkach. Nisko zawieszone bolidy Ferrari mają na nich tendencję do podskakiwania, która bardzo często staje się początkiem niekontrolowanego poślizgu. Drobnym pocieszeniem jest fakt, że w Ferrari Challenge nie zabrakło miejsca także na kontrolowane poślizgi. Wystarczy wyłączyć kontrolę trakcji, by w trakcie pokonywania wirażu móc odpowiednim dozowaniem gazu regulować uślizg tylnej osi. Cała zabawa sprawia jeszcze większą radość niż w driftingowym trybie Gran Turismo 5.
Fani szybkiej, prostej i łatwej rozgrywki będą zawiedzeni – w produkcji firmowanej przez Eutechnyx nie znajdą wiele dla siebie. Gra – jak na symulator przystało – jest po prostu wymagająca. Nawet na kompromitującym, najniższym stopniu trudności ciężko docierać do mety na dobrze punktowanych pozycjach. Wystarczy jeden poważny błąd, a zazwyczaj ląduje się na końcu stawki. Poziom trudności znacznie wzrasta, gdy w trakcie wyścigu spadnie deszcz. Napędzane na tylną oś rumaki Ferrari robią wszystko, by wyrwać się spod kontroli i zacząć obracać dookoła własnej osi. Zwycięża ten, kto potrafi płynnie dodawać gazu, a jednocześnie jest nieustannie przygotowany na konieczność założenia kontry.
Prawdziwi kozacy mogą też stanąć w szranki w trybie multiplayer. W chwili obecnej liczba chętnych do rywalizacji nie jest przesadnie duża. Podobnie sprawy miały się tuż po premierze Gran Turismo 5 Prologue – przez kilka pierwszych tygodni od debiutu gry mało kto próbował ścigać się w sieci. Obecnie nie można narzekać na brak chętnych, jednak pojawiły się spore problemy ze stabilnością połączenia. Miejmy nadzieję, że ominą Ferrari Challenge...
Przygodę z Ferrari Challenge rozpoczynamy od wściekłego Ferrari F430. Osoby o wystarczającym stopniu samozaparcia będą mogły odblokować i poprowadzić wiele kultowych wozów – z F40 i Testarossą na czele. Dla fanów nowinek przewidziano model FXX, który powstał z myślą o użytkowaniu go wyłącznie na torach wyścigowych. W parku maszyn nie zabrakło także historycznych pojazdów. Mniejsza moc ich silników nie oznacza, że są łatwiejsze w prowadzeniu. Wręcz przeciwnie – brak ospojlerowania oraz wąskie opony wystawiają umiejętności grającego na ciężką próbę.
Eutechnyx zastosował nietypowy mechanizm motywowania gracza do walki z własnymi słabościami. Im więcej systemów kontroli trakcji i stabilności zostanie wyłączonych, tym więcej punktów zostanie przyznanych. Nagradzane jest także pozostawanie na pozycji lidera i wyprzedzanie innych. W przypadku, gdy to my zostaniemy wyprzedzeni, konsola odejmie kilka punktów z puli, jaką otrzymamy po wyścigu. Zawsze można próbować bronić się, zajeżdżając innym drogę. Jednak istnieje wówczas ryzyko otrzymania kary za spowodowanie kolizji. Jak przystało na symulator, w Ferrari Challenge nie ma również mowy o ścinaniu zakrętów. Każdy wybryk jest karany chwilowym zdławieniem silnika. To zazwyczaj wystarcza, by spaść o kilka pozycji.
Oswojenie się z modelem jazdy ułatwia szkoła jazdy. Tiff Needell – prezenter programu Fifth Gear, a zarazem były gospodarz kultowego Top Gear – tłumaczy, jak uzyskać możliwie dobre rezultaty. Sugeruje, w którym miejscu należy rozpocząć przyśpieszanie, a gdzie pedał gazu powinien zostać wciśnięty w podłogę. Wyjaśnia również, że kluczem do sukcesu jest nie tyle ostre hamowanie przed wszystkimi zakrętami, co ich możliwie płynne pokonywanie. Porady byłego zawodnika F1 naprawdę się przydają, warto więc wziąć udział w krótkim szkoleniu.
W pracach nad grą uczestniczyła jeszcze jedna gwiazda sportu motorowego – Bruno Senna. Siostrzeniec trzykrotnego Mistrza Świata Formuły 1, Ayrtona Senny coraz lepiej radzi sobie za kierownicą wyścigowych bolidów. Kibice mogli oglądać go w wyścigach Formuły 3, Formuły Renault oraz BMW. W przyszłym roku ambitny Brazylijczyk chciałby zadebiutować za sterami bolidu Formuły 1. Nic dziwnego, że programiści z System 3 poprosili go o konsultację w trakcie opracowywania modelu jazdy.
Niestety, ponadprzeciętny model jazdy nie zawsze jest w stanie obronić grę przed zapomnieniem. Najprawdopodobniej tak będą wyglądały losy Ferrari Challenge. Zawiniła bardzo przeciętna oprawa graficzna. Niezbyt wyszukane tekstury oraz problemy z prędkością animacji to największe niedomagania. Kłopoty z płynnością pojawiają się, gdy na ekranie obecnych jest kilka samochodów naraz. Prawdziwy dramat obserwujemy, jeżeli jakiś wypadnie poza drogę i zacznie wzniecać tumany kurzu. A wydawało się, że moce obliczeniowe konsol najnowszej generacji raz na zawsze wyeliminują problem skokowo przesuwającego się obrazu...
Na słowa uznania nie zasługuje również widok z wnętrza pojazdu. Choć kabina została całkiem dobrze wymodelowana, gra świateł oraz użyte tekstury sprawiają, że kokpit prezentuje się wyjątkowo topornie. Na domiar złego kierownica wygląda na doklejony na siłę, jedyny ruchomy element w kabinie. W ostatecznym rozrachunku gra, która trafiła na Playstation 3, prezentuje się gorzej od najbardziej efektownych produkcji na PS2.
Pozostaje więc odpowiedzieć na pytanie – czy warto... Jeżeli ktoś wycisnął wszystkie soki z Gran Turismo 5 Prologue, a jest na tyle wielkim fanem motoryzacji, że chciałby ze szczegółami poznać historię firmy Ferrari – nie powinien się wahać, gdyż lepiej nie trafi. Pozostałym radzę uważnie przyjrzeć się grze przed zakupem, ponieważ pozycja wydana przez Eutechnyx czy autorów doskonałego Le Mans 24 H nie każdemu przypadnie do gustu. Dość powiedzieć, że Ferrari Challenge Trofeo Pirelli nie jest dużo lepsze od poprzedniej produkcji na licencji Ferrari, czyli F355 Challenge, które trafiło na Dreamcasta oraz PS2 kilka lat temu...
PLUSY:
- model jazdy;
- liczba samochodów;
- wymodelowanie samochodów;
- Tiff Needell jako pilot;
- oprawa dźwiękowa;
- warunki atmosferyczne.
MINUSY:
- oprawa graficzna;
- niedopracowane zniszczenia;
- brak split-screenu dla dwóch graczy;
- niespełnione obietnice producenta.