autor: Krzysztof Żołyński
Elite Forces: WWII Normandy - recenzja gry
W grze Elite Forces: WWII Normandy mamy możliwość pokierować grupą tych odważnych żołnierzy w dziesięciu zabójczych misjach.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Jest rok 1940. Faszystowskie panowanie nad Europą jest w zasadzie faktem. Stany Zjednoczone Ameryki zmieniają swe nastawienie do wojny. Do tej pory rząd USA twierdził, że jest to wewnętrzny problem Europy i swą pomoc ograniczał do zaopatrywania Aliantów w sprzęt i żywność, zarabiając przy tym parę groszy. Jednak powszechna krytyka społeczeństwa amerykańskiego, skłoniła sfery rządowe do zdecydowanego działania i tym samym wypowiedzenia wojny III Rzeszy. Wojska alianckie przygotowują się do bardzo spektakularnej akcji, którą niewątpliwie było lądowanie w Normandii.
No i właśnie gracz wciela się w jednego z żołnierzy, którzy biorą udział w desancie spadochronowym na wybrzeża Normandii. Jednak jak to bywa na wojnie, jego oddział ma strasznego pecha i już w powietrzu trafia pod silny ostrzał wroga. Cały oddział ginie, a jedyną ocalałą osobą jest główny bohater. W tym miejscu kończy się nastrojowo wykonane intro i zaczynają się samodzielne losy naszego bohatera.
Ale, ale może zdradzę, o jaką grę chodzi. Jest to Elite Group: World War II: Normandy. Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tą grą zobaczyłem na opakowaniu napis „gra FPP” i pomyślałem, że pewnie jest to kolejny produkt z tej serii, gdzie będę musiał wykańczać setki obcych. Jednak tym razem się pomyliłem, bo chodzi o grę z fabułą osadzoną w czasie wojny, drugiej na dodatek. Myślę, że ożywią się teraz ludzie, którzy pamiętają Wolfensteina, bo gra, o której piszę ma sporo wspólnego ze swym słynnym poprzednikiem. Oczywiście nie chodzi tu o grafikę, ani o oprawę dźwiękową. Bez obaw! Nie jest to nawiązanie w linii prostej, bo to ani kontynuacja, ani remake. Pod tym względem bliższy będzie z pewnością Mortyr. Po prostu, gdy zobaczyłem tę grę jakoś tak odżyły wspomnienia i pierwszym skojarzeniem był właśnie Wolfenstein. Jednak na, w pewnych miejscach, podobnej fabule podobieństwa się kończą, bo WWII: Normandy to gra w pełni nowoczesna i wykonana na bardzo przyzwoitym poziomie. Stoją za nią dwie firmy: Lithtech i 3LV Games.
Jak już krótko nadmieniłem powyżej zadaniem grającego jest, z wiadomych już przyczyn, wykonanie przydzielanych na bieżąco misji. Polegają one z reguły na wykończeniu wszystkich żołnierzy niemieckich i różnego rodzaju pojazdów pancernych, jakie nawiną się nam pod lufę. Czasami zadanie będzie ciut bardziej „ambitne”, bo trzeba będzie zlikwidować bądź wyłączyć pewne urządzenia, a to potężne działa, a to inne maszynerie. Oczywiście nie będziemy musieli działać wyłącznie gołymi rękami. Do dyspozycji jest kilka typów broni. W tym miejscu chciałbym pochwalić twórców gry za wstrzemięźliwość i zgodny z historią przydział uzbrojenia. Na szczęście nie dano nam do rąk żadnych gadżetów rodem z 25-tego wieku. Wszystko gra i posługujemy się tylko bronią dostępną w latach 40-tych dwudziestego stulecia. No, ale do rzeczy. Nasze wyposażenie to pistolet, pięciostrzałowa strzelba, granaty ręczne, miny przeciwpiechotne, które możemy pozostawić przeciwnikowi w ramach niespodzianki, ciężki karabin maszynowy i bazooka do niszczenia celów opancerzonych, chociaż można jej używać także na te bardziej oporne bunkry i większe gromady żołnierzy. Nie jestem fachowcem, ale wydaje mi się, że zadbano o sporą realistykę strzelania. Przejawia się to w tym, że przede wszystkim czuć różnicę, kiedy strzelamy z pistoletu a kiedy z karabinu, a poza tym, aby trafić przeciwnika trzeba naprawdę przymierzyć.
Zadania stawiane przed nami są w zasadzie dość różnorodne, ale nie są szczytem wymagań dla szarych komórek, więc nie nastawiajcie się na wybitną rozrywkę intelektualną. Zresztą do strzelanki siadamy nie po to, aby rozwiązywać rebusy, a raczej, dlatego, że mamy zamiar pobawić się strzelaniem, a przy okazji zabić kilku przeciwników. Pod tym względem gra sprawdza się znakomicie, bo rzeczywiście nie stawia nam wielkich wymagań i daje całkowity luz i pełną rozrywkę. Najistotniejsze przy grze to refleks, spostrzegawczość i pełne magazynki. Reszta toczy się niejako sama. Nasi przeciwnicy to niemieccy żołnierze. Zadbano, aby się nam szybko nie opatrzyli i postarano się o pewną różnorodność, bo oprócz zwykłych szeregowców zdarzy się nam czasami ubić także jakiegoś oficera. Niestety, jeśli chodzi o różnorodność sił ludzkich na tym koniec, ale nie jest źle. Zdarzy się także, że na drodze stanie nam coś dużego, ze stali i z potężnym działem na obrotowej wieżyczce, ale czołgi i opancerzone transportery wcale nam nie straszne, bo na plecach mamy bazookę, która po dokładnym przymierzeniu zrobi z nich kupę bezwartościowego złomu.
Plansze są pomyślane dość ciekawie i pod tym względem raczej nie ma się do czego przyczepić. Niektórzy mogą uważać, że są one odrobinę za ciemne. Faktycznie większość gry przyjdzie nam przebyć w ciemnościach bądź cieniu, ale komandosi działają z zaskoczenia a ich żywioł to noc. Zazwyczaj poruszamy się po pewnego rodzaju labiryncie w krajobrazie górskim, ale przyjdzie nam walczyć także w podziemiach, na byłej farmie, stacji klejowej i w otwartym terenie. Naprawdę jest jak napisałem wcześniej-plansze są bardzo przyzwoite.
Grafika jest wykonana na niezłym poziomie. Można jedynie żałować, że interaktywność w grze pojawia się tylko w znikomej ilości. Jeśli lubicie przy okazji walki porozwalać różne beczki, drzwi, czy powybijać szyby to niestety jest to w praktyce niemożliwe. Jedyny objaw interaktywności otoczenia to ślady kul na ścianach. Możemy strzelać jedynie do przeciwników. Kolorystyka plansz jest w porządku. Mundury Niemców mają realistyczne kolory i łatwo odróżnić szeregowca od oficera. Jest sporo różnych dodatków jak świecące lampy, płonące wraki, druty kolczaste, zbiorniki wodne, różnego rodzaju grogi i ścieżki, schody, ruiny itp. Efektów świetlnych jest w sam raz. Mamy ładne wybuchy, błyski z luf w czasie strzałów i iskry powodowane prze rykoszety. Menu są wykonane powiedziałbym w sposób wojskowy i nawiązujący do stylistyki czasów. Nie ma tu zbędnych fajerwerków. Jest skromnie, ale to nie znaczy, że byle jak i nieładnie. Po prostu więcej „świecidełek” zepsułoby zamierzony efekt. Możemy grać w wysokich rozdzielczościach, ale tylko w 16-stu bitach. Animacja jest bardzo płynna, a postaci poruszają się naturalnie i są wykonane starannie.
Mimo, że gra traktuje o wojnie nie jest wybitnie krwista. Co prawda krew pojawia się, ale z umiarem i bez zbędnej przesady.
W czasie rozgrywki słyszymy bardzo fajny utwór muzyczny i szkoda, że tylko jeden, bo może się dość szybko osłuchać i znudzić. Reszta efektów dźwiękowych jest naprawdę bez zarzutu. Słyszymy swoje kroki, a także tupot butów nadbiegających Niemców, przejeżdżających czołgów, rozmowy żołnierzy (o tutaj brawa za to, że Niemcy mówią po niemiecku) Kiedy dochodzi do strzelaniny słyszymy bardzo realistycznie brzmiące dźwięki wydawane przez różne typy broni, a wokół słychać wybuchy, świst prujących powietrze kul i rykoszetów. Naprawdę złudzenie jest niezłe i tworzy świetną atmosferę.
Wydaje mi się, że przy kilku drobnych niedociągnięciach, które znalazły się w grze jest ona ciekawą propozycją. Już chociażby z powodu, o którym pisałem wyżej, czyli swej inności od pozostałych gier tego typu znajdujących się w tej chwili na rynku. WWII: Normandy to nieźle wykonana gra i co najważniejsze spełniająca znakomicie swą rolę. Daje sporo rozrywki, a przy dużej ilości misji, jakie mamy do wykonania zatrzyma nas przy komputerze na dłuższy czas. Myślę, że twórcy gry naprawdę nie mają, czego się wstydzić, gdyż oddali do naszych rąk produkt, który jest w sumie dość oryginalny, a to, że korzysta ze starszych wzorów to żaden wstyd, bo robi to bardzo dobrze. Dodatkowy atut to niezła jakość wykonania i świetna atmosfera panująca w grze. Myślę, że kiedy już zaczniecie grać, zapomnicie o tych kilku drobnych niedoróbkach i przestaną one być dla Was zupełnie ważne. Zobaczycie, jaka to frajda mieć wpływ na losy ogarniętej wojną Europy, bo przecież tylko od Was zależy czy misja zostanie wykonana z powodzeniem.
Zapewne nie bez znaczenia pozostaje fakt, że gra nie stawia olbrzymich wymagań sprzętowych i nawet niewielkiej mocy komputery domowe podołają im spokojnie.
No to nie zatrzymuje Was już dłużej. Bierzcie się za wyzwalanie Europy!
Krzysztof „Hitman” Żołyński