Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 lipca 2008, 15:06

autor: Maciej Kurowiak

Devil May Cry 4 - recenzja gry na PC

Wielcy, groźni bossowie, demony z dna piekieł, rozmaici szaleńcy z żądzą władzy i nieskończone hordy pospolitych diabłów wszelkiej maści. Jest krwawo i epicko – tak w dwu słowach można streścić całą przyjemność zawartą w czwartej części Devil May Cry.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gdy kilka miesięcy temu Devil May Cry 4 ukazał się na konsolach, miłośnicy nawalanek wstrzymali oddech. Na szczęście mogli odetchnąć z ulgą, nim zdążyli zsinieć. Czwarta odsłona serii okazała się być bardzo dobra, o czym świadczą też nie tylko pochlebne recenzje (u nas 84%), ale też bardzo przychylne opinie fanów na rozmaitych forach. Firma Capcom już od dłuższego czasu udowadnia, że nie jest zainteresowana mitycznymi różnicami dzielącymi gusta użytkowników konsol i pecetów. Konsekwentnie wydaje swoje najlepsze tytuły na PC i – trzeba to uczciwie przyznać – robi to coraz lepiej.

Historia DMC4 jest luźno powiązana z poprzednimi częściami, więc jeśli nawet ktoś nie ukończył żadnej z nich, nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem wszystkich elementów fabuły. Głównym bohaterem jest Nero, młody, nieostrożny i narwany członek Zakonu Miecza. Niestety, pewnego słonecznego popołudnia jego życie wywraca się do góry nogami, gdy podczas ceremonii w operze ginie przywódca zakonu – Sanctus. Co gorsza, zabójcą okazuje się być Dante, a nasz młody Nero otrzymuje beznadziejnie trudne zadanie odnalezienia i zabicia mordercy. Jak to zwykle bywa, z czasem nic nie jest tym, na co na początku wygląda, więc nasza podróż będzie zarazem początkiem końca świata, w którym dotychczas żył bohater. Wielcy, groźni bossowie, demony z dna piekieł, rozmaici szaleńcy z żądzą władzy i nieskończone hordy pospolitych diabłów wszelkiej maści, których jedynym zadaniem jest dostarczyć nam lepszych rankingów, bonusów i zwykłej, jakże ludzkiej, przyjemności pozamiatania. Będzie więc krwawo i epicko – tak w dwu słowach można streścić całą przyjemność zawartą w czwartej części Devil May Cry.

Gdy młody leszcz i stary szczupak znajdą się w jednym stawie…

Od strony rozgrywki wersja na PC jest niemal identyczna z konsolową. Autorzy z góry założyli, że jeśli coś działa dobrze, nie ma sensu tego zmieniać i jedynym istotnym dodatkiem zdaje się być poziom trudności Legendary Dark Knight, oferujący najtwardszym graczom prawdziwą wojnę z jeszcze większą ilością demonów. Jeśli ktoś pamięta część trzecią i jej wyśrubowany poziom, to szybko zorientuje się, że tutaj jest na odwrót. Zabijanie demonów nie jest aż tak trudne i nie trzeba uczyć się długich kombinacji, by zachować odpowiednią skuteczność. Niektórzy bossowie mogą narobić kłopotów, ale w przeciwieństwie do poprzedniczki, nie można powiedzieć, by była to gra zrobiona jedynie dla fanatyków gier akcji.

Sterowanie jest bardzo intuicyjne i podstawowe kombinacje nie nastręczą zbyt wielu trudności. Z jednym tylko zastrzeżeniem – dysponujemy padem. Jeśli nie dysponujemy – kupujemy pada, a dopiero w drugiej kolejności Devil May Cry 4. Inna kombinacja nie wchodzi w rachubę. Capcom wyszedł z założenia, że masochizm nie jest naczelną cechą większości homo sapiens, a gra w Devil May Cry 4 na klawiaturze jest podobnie zajmująca jak sterowanie rakietą przy pomocy pokrętła od kuchenki gazowej. Da się wprawdzie w ten sposób ukończyć grę, ale nie da się tego zrobić w sposób godny Nero i Dantego, czyli pięknie i stylowo.

Nero stosuje nieco łatwiejsze kombinacje niż Dante, więc walka jest przez to trochę prostsza. Oprócz miecza i pistoletu ma zupełnie nową broń – demoniczną rękę, której potrafi używać w rozmaity sposób. Oprócz tego, że może przeciwników chwytać, uderzać o podłogę lub nimi wywijać, ma też możliwość przyciągania ich do siebie. Nie są to oczywiście jedyne zdolności naszego bohatera, który potrafi się też przemieszczać z punktu do punktu (Snatch) oraz ładować swoją broń (Exceed), by uzyskać jeszcze większą niszczycielską skuteczność. Combosy są więc bardziej efektowne, a szeregowy demon może być na przykład posiekany w powietrzu i przyciągnięty powtórnie nim zdąży upaść. Takich małych, ale istotnych przyjemności jest tu bez liku i eksperymentować można właściwie bez końca.

Nie jest chyba tajemnicą, że w dalszych etapach gra daje nam sposobność pogrania Dantem, który tak samo jak w trójce dysponuje kilkoma różnymi stylami walki. Jest to nieco bardziej skomplikowane i jeśli ktoś przyzwyczai się do Nero, może mieć trochę problemów z przestawieniem się na inny styl. Mimo to przyjemność znajdą zarówno gracze, którzy mają ochotę po prostu skończyć ten produkt, delektując się świetną choreografią walki i interesującą historią oraz prawdziwi maniacy gier akcji, uwielbiający długie, mordercze kombinacje ciosów i zdobywanie coraz wyższych ocen w końcowych rankingach.

Styl ma znaczenie.

Devil May Cry, choć w ogromnej mierze opiera się na walce, oferuje też miejsca, gdzie trzeba na moment przystanąć, odetchnąć i włączyć myślenie. Nie można nazwać tego zagadkami, ale te krótkie postoje, gdy trzeba coś przepchnąć, zniszczyć, uruchomić, także nadają ton rozgrywce. Jeśli komuś jest mało, może wziąć udział w serii mini-gier ukrytych w rozmaitych zakątkach etapów. Ostatnie z nich sprawdzą umiejętności nawet najlepszych weteranów gier akcji.

Jeśli więc Devil May Cry 4 jest tak dobry, że od strony rozgrywki trudno mu coś zarzucić, dlaczego nie wyrywa palmy pierwszeństwa z rąk God of War, strącając Kratosa w otchłanie Hadesu? Szkopuł w tym, że grę Capcomu trapi jedna dość denerwująca wada. Mniej więcej w połowie zabawy, dochodzimy do punktu, od którego musimy zwiedzić całość przebytych poziomów ponownie. Tak zwanego backtrackingu mogliśmy doświadczyć już chociażby w Prince of Persia: Warrior Within. Tutaj jest nieco mniej wkurzający, ale mimo to przygnębia fakt, że druga część gry to ciągłe déja vu. Dobrze, że zwiedzane lokacje są wykonane bardzo dokładnie, z ogromna ilością szczegółów i choć możemy niszczyć tylko niektóre rekwizyty czy umeblowanie, to i tak oglądanie bardzo różnorodnych wnętrz sprawia dużą przyjemność.

Gotyckie twierdze, pałacowe wnętrza, puszcza, miasto, złowrogie laboratorium mają swój specyficzny klimat, ale trzeba to jasno powiedzieć: Devil May Cry 4 to bardzo mięsista gra akcji, a naszą uwagę przyciągać będą głównie hordy wrednych demonów, a nie powiewające kotary czy spadające talerze. Grafika jest zresztą jednym z najmocniejszych punktów produkcji Capcomu i jeśli ktoś dysponuje w miarę dobrym sprzętem, będzie mógł zachwycać się najmniejszymi szczegółami nawet w bardzo wysokiej rozdzielczości 1080p. Gra na maksymalnych detalach, w najwyższych rozdzielczościach wygląda bez wątpienia lepiej niż na konsolach. Ważne też, że gra zarówno na Windowsie XP, jak i na Viście sprawuje się bardzo dobrze, bardzo sporadycznie chrupiąc na maksymalnych ustawieniach. Najistotniejsze, że udało się przenieść niesamowitą płynność, z której seria słynie na konsolach. Niepewni swojego sprzętu mogą go najpierw przetestować, korzystając z wersji demo. Tak jak na konsolach gra korzysta z systemu dźwięku Dolby Digital i mimo że ilość efektów jest bardzo bogata, to szkoda, że nie ma tu jakiegoś interesującego motywu przewodniego. Tryb walki automatycznie uruchamia gitarowy kawałek, który towarzyszy nam aż do śmierci ostatniego demona.

Nas jest wielu, a ty kolego, jesteś sam!

Dwadzieścia etapów, choć z wadą fabryczną w postaci wspomnianej już powtórki z rozrywki, zapchanych charakternymi bossami i złośliwymi demonami w ilościach hurtowych. Wersja Devil May Cry 4 na PC nie zawodzi i choć nie ma tu żadnych znaczących dodatków, to znakomita grafika i wykorzystanie technologicznych możliwości współczesnych pecetów odpowiadają na pytanie, czy tego typu gry są przypisane tylko do konsol. Capcom sukcesywnie udowadnia, że nie – tak jak gracze nie są przywiązani tylko do jednego rodzaju sprzętu. I niech tak zostanie.

Maciej „Shinobix” Kurowiak

PLUSY:

  • rozbudowany system walki;
  • dopracowana grafika, płynna animacja;
  • jest tu wszystko, czego można wymagać od dobrej gry akcji.

MINUSY:

  • powtarzalność lokacji.
Devil May Cry 4 - recenzja gry
Devil May Cry 4 - recenzja gry

Recenzja gry

Nero to zdecydowanie godny spadkobierca Dantego. Grafika piękna. Reszta... po staremu.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!