Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 lutego 2006, 12:12

autor: Jacek Hałas

Dead to Rights II: Hell to Pay - recenzja gry

Dead to Rights II tak na dobrą sprawę zadowoli jedynie graczy spragnionych strzelanin, w których trzeba trzymać palec na spuście i niczym innym się nie interesować. Gra bywa frustrująca.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Mam najwyraźniej okrutnego pecha, albowiem w ostatnim czasie w moje ręce trafia coraz większa liczba zręcznościówek nie wymagających zbytniego zaangażowania ze strony gracza. Tytuły te najczęściej koncentrują naszą uwagę na mniej lub bardziej efektownych pojedynkach z napotykanymi w trakcie zabawy przeciwnikami, pomijając jednak przy tym wiele innych, równie istotnych aspektów rozgrywki. Mam tu na myśli zarówno przemyślany i wciągający wątek fabularny, jak i sprytnie skonstruowane poziomy, na których można byłoby zdziałać coś więcej, poza bezmyślnym likwidowaniem nadbiegających oponentów. Recenzowany Dead to Rights II zalicza się do takiego właśnie gatunku strzelanek. Nie ukrywam, iż gra ta oferuje ciekawie zrealizowane walki, niejednokrotnie wystawiające nasz refleks na próbę. Problem w tym, iż omawiana zręcznościówka nie ma absolutnie NIC więcej do zaoferowania. Wielka szkoda, albowiem w przypadku tego typu produkcji stosunkowo skromne urozmaicenia mogłyby w zupełności wystarczyć, tak jak to chociażby miało miejsce w przypadku obu odsłon serii Max Payne.

Ojej... ty masz... kwadratową głowę!

Posiadaczom komputerów osobistych seria Dead to Rights z całą pewnością nie jest dobrze znana. PeCetowa edycja pierwszej części gry nie cieszyła się jakimś szczególnym powodzeniem. Wygląda na to, iż w przypadku omawianego sequela będzie podobnie, nawet pomimo tego, iż pod wieloma względami różni się on od swojego poprzednika. Po raz kolejny mamy okazję wcielić się w postać Jacka Slate’a, jednego z funkcjonariuszy policji miasta Grant City. W pierwszej części gry Jack szukał zemsty na osobach odpowiedzialnych za dokonanie morderstwa na swoim ojcu, próbując się jednocześnie oczyścić ze stawianych mu zarzutów. Główny wątek recenzowanej kontynuacji jest niestety nieporównanie słabszy. Tym razem mamy do czynienia z prequelem (wydarzenia rozgrywają się jeszcze przed popełnieniem wspomnianego wcześniej morderstwa), a Jack próbuje uratować zaprzyjaźnionego z jego ojcem pewnego sędziego, który został porwany przez członków nieznanego do tej pory gangu. Wygląda na to, iż producentom gry nie chciało się niczego nowego wymyślać, co zresztą można zaobserwować w trakcie zabawy, podczas gdy kolejne elementy fabuły odsłaniane są wyjątkowo rzadko i za pośrednictwem marnie zrealizowanych scenek przerywnikowych (opartych na enginie DtR). Jedynym wyjątkiem jest świetnie wykonane intro do gry, tyle że ono z przedstawianymi dalej wydarzeniami nie ma nic wspólnego.

Odnoszę wrażenie, iż przebieg właściwej rozgrywki dla większości PeCetowców może stanowić spore rozczarowanie. Pragnąłbym przede wszystkim wyprowadzić z błędu te osoby, które sądziły, iż istnieją pewne granice upraszczania shooterów obserwowanych z perspektywy trzeciej osoby. Dead to Rights II w większym stopniu przypomina „celowniczki” pokroju serii House of the Dead czy Virtua Cop, aniżeli klasyczne trójwymiarowe strzelanki.

Cała zabawa ogranicza się wyłącznie do sprawnej eliminacji nadbiegających przeciwników. Aby to zrobić, najprościej jest korzystać z autocelowania, gdyż ani beznadziejne sterowanie (wyraźnie dopasowane do możliwości konsolowego joypada), ani szalejąca kamera, nie próbują ułatwić nam sprawy. Po namierzeniu przeciwnika wystarczy oddać kilka strzałów w jego stronę, tak aby raz na zawsze się go pozbyć. Jedyny wyjątek stanowią napotykani co pewien czas bossowie, którzy charakteryzują się wyraźnie dłuższym paskiem zdrowia. Z racji tego, iż przeciwnicy pojawiają się w hurtowych ilościach nie ma czasu na przemyślenie taktyki walki, ani tym bardziej wybranie odpowiedniej giwery. W rezultacie uderza się przypadkowo w klawisze, namierzając jedynie kolejne cele. W Dead to Rights II główny bohater w przeciągu 4-5 sekund potrafi uporać się z pokaźną grupką bandytów, z którymi w innych grach z tego gatunku musielibyśmy się męczyć co najmniej kilkadziesiąt sekund...

A teraz zaserwuję wam... kopniak z półobrotu!!

Aby nie było zbyt prosto, producenci postarali się w sztuczny sposób zawyżyć poziom trudności zabawy. W rezultacie trzeba się liczyć z częstym powtarzaniem badanych plansz. Przemawia za tym kilka czynników. Po pierwsze, w przypadku poniesienia śmierci należy powtarzać cały etap, a to dlatego, iż nie przewidziano żadnych checkpointów. Po drugie, niemal wszyscy przeciwnicy potrafią bezbłędnie wycelować w sterowaną postać, a siła ognia ich giwer jest wyraźnie większa niż początkowo mogłoby się wydawać. I wreszcie po trzecie, na apteczki czy dodatkowy pancerz w miarę przechodzenia kolejnych plansz natrafia się coraz rzadziej. Co więcej, wiele z nich w sprytny sposób poukrywano. W rezultacie więc co pewien czas trzeba się zatrzymywać, tak aby móc je odnaleźć. Gdyby tego było jeszcze mało, ilość przygotowanych przez producentów etapów jest porażająco niska. Odnoszę więc wrażenie, iż bardziej doświadczeni gracze, wyposażeni w porządne kontrolery (najlepiej joypady z gałkami analogowymi), bez żadnych problemów będą mogli ujrzeć napisy końcowe po zaledwie kilku godzinach zabawy.

Dead to Rights II nie jest na szczęście grą całkowicie pozbawioną interesujących pomysłów. Podobnie jak we wspomnianej już wcześniej serii Max Payne, główny bohater potrafi wykonywać efektowne skoki, łącznie z korzystaniem z trybu spowolnienia czasu. Aby móc jednak naładować widoczny na ekranie pasek adrenaliny, trzeba się będzie wcześniej nieco „pomęczyć”. Alternatywnie można skorzystać z pomocy znanego z pierwszej części gry pupila głównego bohatera, psa o imieniu Shadow (Cień). Zwierzę może nie tylko brać aktywny udział w walkach, ale i podnosić pozostawione przez wrogów przedmioty. Szkoda tylko, iż główny bohater nie może nad swoim kudłatym kompanem sprawować żadnej kontroli. Co więcej, Shadow niejednokrotnie potrafi zacinać się pomiędzy elementami otoczenia, przez co traci się jakiekolwiek bonusy związane z „przywołaniem go” na pole bitwy.

Pomimo tego, iż eksplorowane w trakcie rozgrywki poziomy są stosunkowo niewielkie (każdy z nich oferuje 5-10 minut zabawy), zawierają one sporo interaktywnych przedmiotów, na które w różnoraki sposób można oddziaływać. W szczególności mam tu na myśli beczki, motocykle oraz pojazdy, którym stosunkowo szybko zdarza się eksplodować. W takich sytuacjach najlepiej byłoby trzymać się od nich z daleka, gdyż główny bohater może stracić sporo zdrówka, czy też wejść w kontakt z ogniem. Szkoda tylko, iż z racji szwankującego autocelowania obiekty te nie zawsze mogą być od razu wykorzystane do sprawnej eliminacji znajdujących się w najbliższym otoczeniu gostków. W grze nie zabrakło też innych urządzeń (jak np. automatów z napojami czy budek telefonicznych), których niszczenie nie ma już żadnego wpływu na rozwój gry. Tego typu mniejsze ekspolozje obserwuje się jednak z dużą przyjemnością.

Ups... znowu się o coś potknąłem.

Napotykanych w trakcie zabawy gostków należy oczywiście likwidować, aczkolwiek można się w tym przypadku pokusić o kilka zmian. Przede wszystkim, Jack może wykorzystywać znajdujących się w okolicy bandytów w roli żywych tarcz. W ten sposób można nie tylko przejąć trzymaną przez nich broń, ale i pozwolić sobie na nieco więcej swobody przy namierzaniu kolejnych celów. Szkoda tylko, iż złapany gostek po kilku sekundach potrafi się oswobodzić, przez co należy go natychmiast zabić. Ano właśnie... w grze nie zabrakło także wyjątkowo brutalnych wykończeń, przywodzących na myśl chociażby wydanego jakiś czas temu Punishera. Producenci recenzowanej zręcznościówki chwalą się, iż w grze zawarto kilkadziesiąt różnych wykończeń i trzeba przyznać, iż stosunkowo rzadko się powtarzają. Szkoda tylko, iż gracz poza wciśnięciem odpowiedniego klawisza nie musi w takiej sytuacji nic więcej zrobić, ograniczając się jedynie do obejrzenia mniej lub bardziej brutalnej egzekucji.

Arsenał możliwych do wykorzystania broni jest całkiem pokaźny. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście tradycyjne giwery, pokroju pistoletu, shotguna czy karabinu maszynowego. Co ciekawe, główny bohater może mieć te wszystkie przedmioty przy sobie. Nie przewidziano bowiem żadnych limitów odnośnie liczby przechowywanych broni. Niestety, w trakcie właściwej zabawy na poszczególne pukawki nie zwraca się większej uwagi, a to dlatego, iż kolejne pojedynki mają zazwyczaj bardzo dynamiczny przebieg. W sytuacji wyczerpania amunicji do aktualnie wybranej giwery automatycznie możemy skorzystać z następnej. Jedyny wyjątek stanowi konieczność pozbierania broni od poległych wrogów. Pozostawiane przedmioty mogą bowiem dość szybko zniknąć. W grze zawarto również kilka etapów, w których nie korzysta się z żadnych pukawek. W trakcie rozgrywania tego typu poziomów koncentrujemy się wyłącznie na wyprowadzaniu ataków wręcz lub korzystaniu z broni białej. Szkoda tylko, iż są one przeważnie banalnie proste, szczególnie jeśli zestawi się je z „tradycyjnymi” planszami.

Wizualnie DtR2 prezentuje się nadzwyczaj ubogo, a to dlatego, iż mamy tu do czynienia z klasyczną konwersją. Na potwierdzenie tych słów dodam jedynie, iż opcje modyfikacji ustawień grafiki ograniczono wyłącznie do wyboru rozdzielczości ekranu. W rezultacie jesteśmy atakowani beznadziejnie wykonanymi wnętrzami budynków, a także wyjątkowo uproszczonymi modelami poszczególnych postaci. Tyle chociaż dobrze, iż są one poprawnie animowane. Gra ma na szczęście wyjątkowo niskie wymagania sprzętowe i nie zdarza się jej drastycznie zwalniać. Polska wersja językowa Dead to Rights II prezentuje się bez zarzutów, pamiętając oczywiście o tym, iż niewiele rzeczy trzeba było przetłumaczyć. Na uwagę z pewnością zasługuje obecność znanego aktora Pawła Wilczaka. Podłożył on głos głównego bohatera gry, w moim przekonaniu wypadając przy tym całkiem nieźle. Szkoda tylko, iż skojarzenia z rodzimym kinem akcji objawiają się również w skandalicznej liczbie przekleństw, których w trakcie rozgrywki mamy okazję wysłuchać.

To co, dzisiaj tańczymy?

Dead to Rights II tak na dobrą sprawę zadowoli jedynie graczy spragnionych strzelanin, w których trzeba trzymać palec na spuście i niczym innym się nie interesować. Ostrzegam jednak, iż w niektórych miejscach (z racji nienajlepiej wyważonego poziomu trudności) gra bywa dość frustrująca, przez co bardziej niecierpliwym osobnikom mogą puścić nerwy. Posiadane fundusze w moim przekonaniu lepiej będzie przeznaczyć na jeden z bardziej rozbudowanych tytułów, tym bardziej, iż Dead to Rights II można błyskawicznie ukończyć, a nie sądzę, żeby komuś chciało się ponownie do niego wracać.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • zero myślenia (dla tych, którzy lubią bezstresową rozgrywkę);
  • możliwość brania udziału w wyjątkowo dynamicznych i zarazem dość widowiskowych akcjach z udziałem sporych grup przeciwników;
  • bogaty arsenał broni, także białej;
  • przyzwoita jakość polskiej wersji językowej.

MINUSY:

  • zero myślenia (dla sympatyków nieco bardziej złożonych produkcji);
  • co najwyżej symboliczny wątek fabularny;
  • beznadziejna grafika, szalejąca kamera;
  • niewygodne sterowanie, kompletnie niedopasowane do zabawy przy użyciu klawiatury i myszy;
  • wyjątkowo krótki czas zabawy;
  • nierówny poziom trudności.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!