Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 15 czerwca 2009, 09:32

autor: Maciej Jałowiec

Damnation - recenzja gry

Jak wypadła pierwsza w pełni samodzielna gra stworzona przez Blue Omega Entertainment? Niestety, nie można tego debiutu nazwać wielkim sukcesem.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gry akcji z elementami zręcznościowymi okazują się ostatnimi czasy bardzo wdzięcznym tematem dla deweloperów. Tak się składa, że omawianemu tu Damnation również można przypiąć tego typu metkę. Rodzi się więc pytanie: czy dzieło Blue Omega Entertainment ma szansę wygrać starcie ze świeżymi produkcjami z tej samej półki – inFamous, Prototype, Red Faction: Guerrilla i Bionic Commando? Nie ma takiej możliwości, bo Damnation to tytuł z zupełnie innej, zdecydowanie gorszej ligi.

Grę ratuje głównie jej otoczka. Akcja została osadzona w Ameryce Północnej początku XX wieku. Historia wymyślona na potrzeby tytułu zdecydowanie różni się od tej prawdziwej, którą znamy z książek. Właśnie kończy się wojna secesyjna, zaś wszelkiego rodzaju maszyny – od narzędzi kopalnianych po karabiny maszynowe – napędzane są parą. Choć ludzkość w Damnation nie używa elektryczności, udało jej się rozwinąć technologię na tyle, by produkować sterowce, roboty bojowe, jednoosobowe samoloty, olbrzymie działa artyleryjskie i różnego rodzaju chemiczne stymulanty. Te ostatnie znajdują się w rękach bogatego przemysłowca, który za pośrednictwem armii naszprycowanych chemikaliami zombie pragnie samemu zawładnąć kontynentem amerykańskim. Główny bohater, niejaki Hamilton Rourke, z pomocą gracza stara się na wszelkie sposoby pokrzyżować bogaczowi plany.

Nawet urodziwe bohaterki drugoplanowe nie ratują Damnation.

O ile sama fabuła jest raczej dość trywialna, to już oprawa artystyczna gry co najmniej budzi zainteresowanie. Steampunkowy klimat został tu połączony z lekko westernowym zabarwieniem, dając ciekawy efekt końcowy. Bohater wprawdzie nosi kowbojski kapelusz, lecz zamiast rewolweru ma kołkownicę i karabin (z zamontowanym zbiorniczkiem na parę, oczywiście), zaś rumaka zastępuje mu imponujących rozmiarów motocykl. Moje pierwsze skojarzenie popkulturowe związane z Damnation dotyczy filmu Bardzo Dziki Zachód z 1999 roku i uważam, że Blue Omega Entertainment zasługuje na pochwałę za poruszenie tak mało eksploatowanego tematu w grach jak steampunk.

Wielka szkoda, że pomysł nie idzie w parze z wykonaniem. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to przeciętna grafika. Niestety Damnation wypada pod tym względem blado nawet w porównaniu z produkcjami, które swoją premierę miały ponad rok temu. Wszystko wygląda tu bardzo ubogo i jałowo, od lokacji począwszy, a na przeciwnikach skończywszy. Brakuje detali, ruchomych elementów otoczenia i efektów cząsteczkowych. O zmiennych warunkach pogodowych również można na dobrą sprawę zapomnieć. Na podobnie niskim poziomie stoi też animacja postaci. Poruszają się one zbyt gwałtownie, przez co wyglądają kompletnie nierealistycznie. To samo zresztą dotyczy zwłok – zastosowany wobec nich ragdoll prezentuje się wprost komicznie. Scenek przerywnikowych na silniku gry również nie ominęło niedopracowanie animacji, a zatem w praktyce cały czas jesteśmy raczeni żałosnymi, nienaturalnymi ruchami bohaterów. Próbując pod tym względem porównać Damnation do innych gier, powiedziałbym że produkcja ta plasuje się gdzieś między niezłym Punisherem i tragicznym Detektywem Rutkowskim.

Na tle słabej oprawy wizualnej odrobinę lepiej wypadają dialogi i udźwiękowienie tytułu. Pomijając irytujące komunikaty propagandowe (w niektórych etapach odtwarzane są one w kółko, w niemal każdym miejscu planszy), trzeba powiedzieć, że muzyka i kwestie bohaterów gry są całkiem przyzwoite.

Kawał drabiny zainstalowany w totalnie losowym miejscu.Projektant tego poziomu najwyraźniej był niewyspany w pracy.

Sama gra polega na przechodzeniu etapów, które da się z grubsza podzielić na trzy kategorie. Pierwsza z nich to typowe strzelaniny, w których musimy stawiać czoła niewielkim grupkom przeciwników. Nie stanowią one większego problemu, jeśli w trakcie walki wykorzystuje się osłony. Samo strzelanie należy do niemiłych przeżyć, ponieważ nikt (zarówno sojusznicy, jak i wrogowie) nie wykazuje się jakąkolwiek inteligencją. Wraży żołnierze potrafią co najwyżej kucać i praktycznie ich jedyną szansą na pokonanie Rourke’a jest podejście do bohatera i oddanie strzału ze strzelby z niewielkiej odległości. Nie mogę również pominąć faktu, że strzał w głowę nie zawsze eliminuje przeciwnika z zabawy. Z tego, co zauważyłem, tylko karabinem snajperskim można zrobić coś takiego, natomiast w przypadku innych pukawek trzeba władować w czoło wroga znacznie więcej amunicji. Podczas zabaw z bronią pojawiają się jeszcze inne irytujące rozwiązania, jak np. błyskawiczne znikanie zwłok, doczytywanie etapów czy konieczność trzymania wciśniętego prawego przycisku myszy podczas strzelania.

Oprócz wymiany ognia Damnation oferuje także sporo etapów zręcznościowych. Fani Prince of Persia mogą poczuć się jak w domu, gdyż Rourke – podobnie jak Książę Persji – wspina się, skacze, zsuwa i biega co niemiara. W sumie ciężko się tutaj do czegoś przyczepić, nie licząc momentami absurdalnego projektu poziomów, kłującej w oczy teleportacji ociągających się sprzymierzeńców i troszkę niefortunnego rozlokowania checkpointów. Nie należy zapominać też o poziomach motocyklowych, w których gracz musi przemierzać tunele i kaniony. Co ciekawe, wyłączywszy przeskakiwanie przepaści, praktycznie nic interesującego się w tych etapach nie robi. Mimo to jazda na jednośladzie dostarcza całkiem pozytywnych odczuć i w zestawieniu ze strzelaninami wypada zdecydowanie pozytywnie.

W pogoni za nowymi trendami w gatunku gier akcji,twórcy Damnation postanowili trochę uprościć swoje dzieło.

Na pochwałę nie zasługuje także tryb multiplayer. Po pierwsze, nie ma on w sobie niczego odkrywczego. Do dyspozycji graczy oddano tylko standardowe opcje, takie jak Deathmatch, Team Deathmatch, Capture the Flag i King of the Hill. Nie ma tu pojazdów, systemu statystyk, rang, ulepszania broni i innych pomysłów, jakie pojawiły się w topowych grach wieloosobowych wydanych w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Jakby tego było mało, Damnation kompletnie nie cieszy się popularnością, toteż próżno szukać sporej rzeszy graczy i szybkich, dedykowanych grze serwerów. Co ciekawe, tytuł pojawił się na półkach zachodnich sklepów 22 maja, a w momencie pisania tych słów wciąż nic nie wiadomo o ewentualnych łatkach usprawniających jego działanie.

Blue Omega Entertainment zaserwowało nam produkcję, którą spokojnie możemy sobie odpuścić. Niby w świecie gier panuje teraz posucha, ale pomimo takiego stanu rzeczy radzę odczekać jeszcze parę dni do premiery takich pozycji jak Overlord II czy Call of Juarez: Więzy Krwi. Niecierpliwym zaś sugeruję spróbować sił w tytułach z ubiegłych miesięcy, choćby w najnowszych Kronikach Riddicka. Damnation, choć na pewno jest powodem do dumy dla twórców (to w końcu ich pierwsza, samodzielna i komercyjna gra!), nigdy nie zyska uznania wśród graczy. Miejmy nadzieję, że kolejny projekt tego studia zasłuży na bardziej przychylny odzew.

Maciej „Sandro” Jałowiec

PLUSY:

  • przyjemne etapy motocyklowe;
  • ciekawe realia i pomysł na oprawę artystyczną;
  • elementy zręcznościowe przywodzące na myśl takie gry jak np. Prince of Persia;
  • dialogi i muzyka wypadają całkiem nieźle w zestawieniu z grafiką, animacjami itd.

MINUSY:

  • mierna grywalność;
  • przeciętna grafika;
  • kiepskie animacje;
  • mizerna sztuczna inteligencja;
  • nielogiczne rozwiązania na niektórych poziomach;
  • nie do końca przemyślane sterowanie;
  • doczytywanie etapów;
  • znikające ciała;
  • kłująca w oczy teleportacja sojuszników;
  • potworne lagi w trybie wieloosobowym;
  • odtwarzane w kółko komunikaty propagandowe;
  • jak do tej pory brak wsparcia ze strony producenta.

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...